3
━━━━━━━━━━
T H R E E
26 grudzień, 1975
Zostałam w szkole na święta.Dostałam list od Petunii, pisze tam,że się brzydzi i mnie i Lily,że jesteśmy wariatkami i nie powinniśmy wracać do domu.Lily wkurzona pojechała żeby z nią wymienić kilka zdań ale ja zostałam, nie chce mnie tam?Dobrze, nie będę się tam pchać.Po za tym jeszcze nigdy nie spędziłam świat w Hogwarcie a muszę przyznać,że były niesamowite.Z Gryffindoru z mojego rocznika została tylko Marlene McKinnon,ja,Syriusz i Peter.Dosyć marnie szczerze ująć, szkoda,że nie ma Remusa ani Regulusa.Remus kochał święta z rodziną a Regulus musiał je z nimi spędzać, żeby ich zadowolić.Przynajmniej Syriusz na kolacji wigilijnej był całkiem miły i znośny.Mam nadzieję,że reszta ferii minie dobrze bo zostały jeszcze dwa tygodnie.
A.A.E.
Zamknęłam pamiętnik i wyjrzałam przez okno, tak zima w Hogwarcie zupełnie różniła się od zimy w świecie mugoli.Tam śniegu napadało zaledwie kilka, może kilkanaście centymetrów a tutaj co najmniej pół metra.Cały krajobraz był więc spowity białym puchem a jezioro jakby zamknięte lodową pokrywą.Teraz kiedy był dzień nie było widać tego co wieczorem, wtedy kiedy było ciemno w oddali można było dostrzec światła Hogsmeade co wyglądało wręcz bajkowo.
-Hej.-powiedziała osoba dosiadając się na drugi koniec parapetu, wiedziałam bez patrzenia na posiadacza kasztanowych włosów i stalowych oczu,że to Syriusz.
-Cześć.-odpowiedziałam standardowo, kiedy obserwowanie krajobrazu mi się znudziło zeskoczyłbym z parapetu i poprawiłam spódnicę.
-Przeze mnie idziesz?-zapytał a ja się do niego odwróciłam.Trzymał dwie miski malinowego budyniu.
-Nie oczywiście,że nie.Miałam się już zbierać.-powiedziałam zgodnie z prawdą.Wzięłam torbę i pożegnawszy go słowami 'Do zobaczenia' zaczęłam się oddalać.Nie przeszłam nawet piętnastu metrów kiedy usłyszałam stukot butów ujawniający,że biegnie i jego wołanie:
-A przeszkadzałoby ci gdybym ci potowarzyszył?-wysapał miarowo uspokajając oddech, bez namysłu odpowiedziałam:
-Tak ale nie sądzę,że wytrzymasz bo idę do biblioteki.-rzuciłam a on pokręcił szybko głową.
-Idziemy.-postanowił i ruszył przodem, miałam ochotę się zaśmiać ale zamiast tego kręcąc głową poszłam za nim.
Pani Pince drzemała z głową na stosie książek, mogłam tylko kombinować ile pomysłów na zrobienie jej kawału przepływały przez głowę mojego towarzysza.Syriusz stanął zdezorientowany a ja wiedziałam,że nie ma doświadczenia z tym miejscem.Ruszyłam przodem do najbardziej oddalonego od pani Pince rozdziału gdzie jeśli Syriusz zacznie gadać nie sprowadzi na nas jej okropny gniew i karę Boską w postaci wywalenia z biblioteki.
Usiadłam na krześle a on usiadł obok, bez wahania podsunął mi budyń malinowy a ja uniosłam brew.
-Marlene zauważyła,że nie było cię na śniadaniu więc kazała mi przynieść ci coś.-wytłumaczył jedząc deser, wzruszyłam ramionami i także zaczęłam jeść.
-Dziękuje, Black.-mruknęłam kiedy sobie przypomniałam o dobrych manierach.
Kiedy puste miski zostały odstawione na bok zaczął niespodziewanie mówić:
"Wiesz, chciałbym cię przeprosić za tamto na dziedzińcu i eliksirach...ja uważam,że mugole mają takie same prawo do magii jak czarodzieje czystej krwi.Tylko to po prostu nie do uwierzenia, że mój perfekcyjny brat na prawdę przyjaźni się z tobą.Zapytałem go o to a on to potwierdził, w dodatku cię broni.Przepraszam zachowałem się...No jak dupek.-zakończył a ja musiałam odpędzić myśl,że nigdy nie powiedział tak długich przeprosin żeby się nie roześmiać. Wszedł z tego lekki uśmiech i odpowiedź.
-Ale ja nie jestem na ciebie zła, dobrze wiem jaką macie sytuacje w domu i ogółem jak to macie.Nie chce żeby to zabrzmiało niewłaściwie ale chyba nie znasz swojego brata.-powiedziałam.Syriusz chyba jednak usłyszał pierwszą połowę mojej wypowiedzi bo się uśmiechnął i powiedział.
-Dziękuję, mam nadzieje, że tak szczere to mówisz.-ok.Miałam wybuch mózgu.Czemu Syriusz jest miły i wyraża się tak normalnie?
Może to jakiś zakład czy coś podobnego, postanowiłam to odrzucić.Będę dla niego tak samo miła jak do reszty uczniów, oprócz moich przyjaciół i siostry.
Wyciągnęłam z teczki kawałek pergaminu i biorąc pióro zaczęłam pisać list do Remusa gdzie opowiedziałam między innymi o zachowaniu Syriusza.
Kiedy skończyłam poczułam,że Black zagląda mi przez ramię.Szybko złożyłam list na pół i wsadziłam go do koperty.
-Do kogo piszesz?-zapytał Black.
Do Remusa.-powiedziałam i wstałam, Syriusz na mnie dziwnie spojrzał.Do głowy przyszła mi głupia myśl,że podejrzewa,że piszę do Regulusa.Chyba do głowy mu przyszło to samo bo zmienił temat.
-Kolegujecie się,tak?-zapytał a ja się zaśmiałam.
-Nie.-odpowiedziałam w końcu a on wybabuszył oczy, jego usta uformowały się do równego "O" a ja byłam pewna, że wiem o czym pomyślał-Ja i Remus się przyjaźnimy.-powiedziałam a on chwilę na mnie patrzył jakby nie rozumiał co mówię.Potem obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Czyli...-ponownie wybuchnął krótkim śmiechem-...wy nie jesteście razem w tym sensie?-dokończył a ja przecząco pokręciłam głową
To dobrze.-zaśmiał się a ja uniosłam brew, widząc to machnął ręką.
31 grudzień, 1975
Znowu to się dzieje-jęknęłam w myślach i skurczyłam się.Odrzuciłam na bok koszulę i spódnicę.Nie rozumiałam dlaczego to się dzieje i jak to się dzieje.W jednej chwili byłam Avą Adarą Evans a w drugiej byłam wielkim beżowym wilkiem patrzącym z głodem w oczach na otaczające mnie środowisko.
Wiedziałam podczas obu wcieleń jedną rzecz.
Nienawidziłam księżyca.Pełni.
Paznokcie zaostrzyły się na końcu przypominając teraz niemal trójkąty, ostre i czarne.W tym momencie zawsze traciłam orientację w czasie, terenie,przestrzeni i własnej osobie.
Zacisnęłam zęby jednak pomimo tego krzyknęłam krótko a potem zamknęłam oczy.
Moje gardło rozdarło ogłuszające wycie a ja straciłam kontrolę.
Upadłam na trawę.Koniec.Już po wszystkim.Powtarzałam w myślach póki źdźbła trawy łaskotały mnie po nagich żebrach.Już dosyć...błagam...
Wiedziałam jednak,że za miesiąc się wszystko powtórzy.Na roztrzęsionych nogach dotarłam do wcześniej pozostawionych rzeczy i się ubrałam.
Niewolnik księżyca.Ale przecież nie byłam wilkołakiem.Ale ani animagiem.Więc czym jestem?
Nie wiedziałam wtedy, że ktoś odkrył mój sekret.I,że ta osoba przypatrywała się moim poczynaniom od wielu godzin zadając sobie te same pytania co ja.
940 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top