16
━━━━━━━━━━
S I X T E E N
Patrzyłam jak z cienia wyłania się wysoka, czasem jak mi się wydawało aż za chuda postać z ciemnymi włosami i najładniejszymi zielonymi oczami jakie widziałam.
-Dziękuję.-powiedziałam patrząc na niego dziwnie, nie rozumiałam go-Skąd wiedziałeś,że mam urodziny?-zapytałam.
-Peverell to nie byle jakie nazwisko, nawet wśród ślizgonów zrobiło rozruch.-rzucił siadając na równoległym łóżku.
-Aha.-mruknęłam,nie miałam zielonego pojęcia czy to się w ogóle dzieje na prawdę.Wypiłam trochę Ognistej a to uderza do głowy.
-Co się stało z twoim nosem?-zapytał a ja z rezygnacją stwierdziłam,że miał zamiar kontynuować tą rozmowę.
-Nic w sumie, trzy dni temu zostałam pobita przez Malfoy'a i jego wspólników.-rzuciłam jakby chodziło o byle co, Regulus jednak zamrugał kilka razy i spojrzał na mnie dziwnie
-Słucham?-zapytał z niedowierzeniem.Spojrzałam na niego,był nachylony do przodu jakby miał zaraz wstać.Nie odpowiedziałam mu dając mu do zrozumienia,że to co mówię nie jest żartem.Położyłam się i zakryłam kołdrą, czułam się nieswojo.Nie miałam mu o tym mówić ale to był impuls.Odwróciłam się do niego plecami i czekałam aż sobie pójdzie, rzeczywiście po chwili wstał ale zamiast wyjść stąd życząc mi zdrowia usiadł na brzegu mojego łóżka.Westchnęłam a wszystkie obronne bariery wokół mojego serca i mózgu się rozsypały, nie mogłam się dłużej oszukiwać.Tęskniłam za nim i chciałam żeby było jak dawniej.No może nie do końca.
-Powiedziałeś im.-szepnęłam na tyle głośno żeby usłyszał.
-O czym?-zapytał z niepokojem.
-O tym,że jestem pół wilkołakiem.-wyrzuciłam z siebie trudem przełykając gule w gardle.
-Nic im nie powiedziałem, Max obserwował cię na polecenie Lucjusza i zauważył,że co pełnię znikasz.-odwróciłam się do niego lekko i spojrzałam na niego z nadzieją.
-Na prawdę?-musiałam zadać to głupie pytanie ale on się tylko uśmiechnął.
-Na prawdę.-potwierdził i wstał, szybko jednak zapytałam:
-To się nie dzieje na prawdę?-Regulus schylił się i pocałował mnie w czoło, wychodząc szepnął:
-To tylko sen.
8 grudzień, 1976
Dzisiaj był ten dzień.Miałam opuścić bezpieczne skrzydło szpitalne i wrócić do naturalnego środowiska w którym byłam zagrożona z każdej strony.Najbardziej jednak nie chciałam spotkać Remusa który się od czasu moich urodzin nie pokazał wraz z Jamesem na odwiedzinach.
Wypiłam ostatnią porcję eliksiru którą mi przygotowała pani Pomfrey i wstałam, mój wzrok się niespodziewanie zatrzymał na karteczce obok pustej szklanki.
Chwyciłam go i otworzyłam, była tam zawarta dosyć dziwna informacja:
Czwarty dział,druga półka,ósma książka.
Schowałam papierek do kieszeni i upewniwszy się,że niczego nie zostawiłam ruszyłam do wieży.Z racji iż był piątek po lekcjach było pusto, większość uczniów błąkała się po Hogsmeade albo piła piwo kremowe siedząc w 'Pod trzema miotłami'.
Mała grupka uczniów która została w szkole gnieździła się w pokojach wspólnych swoich domów lub w bibliotece, ja raczej wolałam iść do wieży Gryffindoru.Tak też zrobiłam po drodze napawając się ciszą i pustką która władnęła korytarzami, jedynym dźwiękiem jaki dotarł do moich uszu to stukot obcasów moich butów których echo nieprzyjemnie odbijało się od ścian.Czy oby na pewno powinnam iść do wieży? Nie miałam wielkiej ochoty na spotkanie Remusa chociaż podejrzewałam,że razem z Huncwotami poszedł do Hogsmeade. Miałam taką szczerą nadzieję.
W końcu kiedy dotarłam do wieży okazało się,że moje nadzieje nie były błędne.W pokoju wspólnym była tylko Lily i jakaś Aria, kiedy moja siostra mnie ujrzała wstała i rzuciła mi się na szyję.Potem w milczeniu przyjrzała się mojej twarzy.
-Nie ma śladu.-skwitowała z zadowoleniem, wtedy zza oparcia kanapy wychyliła się Aria z wiecznym grymasem niezadowolenia.Nie znałam jej za bardzo, była o rok młodsza.Przyjrzała mi się od stóp do głowy i uniosła brew.
-Coś ci się stało?-zapytała siląc się na w miarę miły ton jak stwierdziłam, nagle skojarzyłam te jasne blond włosy.To ona wywołała całkiem duży rozruch dwa lata temu kiedy tutaj przyszła, wyrzucili ją z Beuxbatons.
-Miałam złamany nos.-powiedziałam uprzejmie a ona krytycznie mu się przyjrzała i mruknęła:
-Wygląda tak źle jak przedtem.-nie liczyła chyba jednak z tym, że to usłyszymy.
-Przepraszam co mówiłaś?-zapytałam zachowywując grzeczność, ona znudzona ponownie wlepiła we mnie tępy wzrok szarych oczu.
-Głucha jesteś?-mruknęła a ja się zastanawiałam czy nie mam halucynacje.Jednak doszłam do wniosku,że nie mam,Aria dodała jeszcze-Przez ciebie Remus chodzi cały czas przygnębiony.-teraz to jednak przegięła, wiedziałam,że Remus nie chodzi w kółko i nie lamentuje ale wcale nie był ofiarą.
-Gdybyś była chociaż trochę mądra to byś wiedziała,że to jego wina!-prychnęłam i fuknęłam.Co za babsztyl!Nie zrobiłam jej nigdy niczego ani ona osobiście mi, ale widziałam jak się gapi na Remusa i na mnie kiedy razem rozmawialiśmy.
Wręcz cisnęła we mnie spojrzeniem bazyliszka.Arię widocznie zatkało.
Lily nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku wyjścia z wieży.Kiedy byłyśmy w końcu przed portretem Grubej Damy, zachichotała.Spojrzałam na nią pytająco, tylko machnęła na to ręką i zaczęła mnie prowadzić korytarzami.
-Poszła byś ze mną do biblioteki?-zapytała, przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy warto zmarnować popołudnie siedzeniu w ciemnym, ciepłym miejscu wypełnionym niezliczoną ilością książek.Wtedy do mnie dotarło,że nadal mam w kieszeni ten dziwny odkaz.
-Z wielką chęcią.-zgodziłam sie entuzjastycznie, Lily spojrzała na mnie dziwnie i pokręciła głową.
Kiedy w końcu dotarliśmy do wrót tego miejsca poczułam odór pergaminów przesiąkującego przez drzwi.W środku na moje zaskoczenie było tylko dwóch krukonów,zero puchonów i gryffonów oprócz nas i prawie siedem ślizgonów.Lily wskazała na dział o stworzeniach magicznych.
-Będę tam.-szepnęła i oddaliła się powoli, mój wzrok zabłądził do góry w kierunku nazw i numerów działów, a dział czwarty znalazłam w miarę szybko.Był o eliksirach, szybkim krokiem do niego podeszłam i zaczęłam szukać drugiej półki.Tą też łatwo znalazłam, była o amortencji. Jednak czwarta książka w tym dziale nie była na temat tego eliksiru tylko o drzewie bukowym.Czyli tak jak nasze drzewo.
Błyskawicznie dorwałam książkę i zaczęłam przerzucać strony, na 196 znalazłam odkaz napisany ołówkiem na marginesie.
Na kolacji wypatruj Malfoy'a.
Byłam trochę zdziwiona całą treścią i nie rozumiałam znaczenia.
Uśmiechnęłam się i szybko zmazałam odkaz żeby nikt inny go nie przeczytał, a potem jakby nigdy nic odłożyłam książkę do prawidłowego działu.Byłam ciekawa co będzie na kolacji, bardzo.
Z Lily przesiedziałyśmy w bibliotece prawie trzy godziny, o dziwo znalazłam interesującą książkę na temat swoich przodków i swojego ojca.Byłam naprawdę zafascynowana kiedy znalazłam tam wzmiankę o mojej matce.Uczyła się w Hogwarcie, była o rok młodsza od mojego ojca, krukonka.Mój ojciec był w...Slytherinie, ale jeśli wyszedł za moją mamę która była mugolaczką musiał być dobry.Wzebrała się we mnie tęsknota i żal, nigdy nie będę miała okazji ich poznać a nie ma niczego co mogłoby mi ich przybliżyć oprócz kilku ksiąg.Wzięłam glęboki wdech żeby odpędzić łzy które powoli cisnęły się do moich oczu, było tam zdjęcie mojego taty.Christian Peverell. Wysoki mężczyzna o niemal czarnych włosach i niebieskich oczach, miał ostre rysy twarzy i przyjemny uśmiech.Jakim cudem wtedy przeżyłam napad śmierciożerców? Byłam w domu?A może u Evansów? Chciałam poznać odpowiedzi na wszystkie pytanie które się nagle zrodziły w mojej głowie.
Napad histercznej potrzeby zdobycia wiedzy przerwała Lily kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Kolacja.-szybko odłożyłam książki jednak jedna rzecz przykuła moją uwagę, na pierwszej stronie 'Kronika Peverellów 1959' na której była tabela z imionami wypożyczających, ostatnim wypożyczającym był Lucjusz Malfoy.Odłożyłam książkę i nie dzieląc się żadną informacją z moją siostrą pospieszyłam za nią do Wielkiej Sali słuchając wykładu o inferiusach.
-Wiedziałaś, że inferiusy można zniszczyć jedynie ogniem? Działają na nie zaklęcia Incendio, Lacarnum Inflamari oraz Incendio Tria.-skończyła dumnie.
Zdziwiłam się, nigdy nie słyszałam o trzecim wymienionym zaklęciu.
-Incendio Tria?
Lily wydęła wargę do góry i zaczęła tłumaczyć:
-To zaklęcie które rzuca niebieski płomień, jest najpotężniejszym zaklęciem ognia. Na polu bitwy w przeciwieństwie do Incendio nie trafia jedną osobę ale kilka naraz.
Usiadłam tradycyjnie obok Marlene i Lily, na przeciwko już siedzieli James, Peter,Syriusz i Remus.Trójka powitała mnie dosyć radośnie zapewniając, że mój nos wygląda świetnie na co się musiałam zaśmiać.Bez wielkich ogłoszeń Dumbledora zaczęliśmy jeść kolacje, w pewnej chwili drzwi się rozleciały a stanął w nich Malfoy. Twarz miał poczerwieniałą ze złości a nos cały we krwi, krzyknął nie zważając na nikogo i na nic.
-Kto to zrobił?!-chwilę w sali utrzymywała się cisza, lecz nagle większość ludzi wybuchnęła śmiechem.Slughorn pospiesznie wstał i wyprowadził go prawdopodobnie do Skrzydła Szpitalnego, rzuciłam okiem na Regulusa.Chociaż dziewięć dziesiątych ślizgonów miała kamienie twarz na jego był cień uśmiechu.
Pokręciłam głową wiedząc kto jest sprawcą i,że dobrze zrobiłam zostawiając mu także odkaz w bibliotece.Reszta kolacji minęła normalnie, no może z wyjątkiem dużego poruszenia na temat Lucjusza i smutnego wzroku Remusa który cały czas spoczywał na mojej osobie.
Po kolacji szybko wmieszałam się w tłum i przepchnęłam do ślizgonów, dyskretnie westchnęłam Black'owi karteczkę do ręki i nie patrząc na niego poszłam w swoim kierunku.
Regulus był zdziwiony kiedy Ava dała mu odkaz o podobnej treści.Bez słowa skierował się do biblioteki nie mogąc się doczekać tego co skrywa któraś z książek.Wtargnął do biblioteki ignorując zmieszane spojrzenie pani Pince i na miejscu rozwinął karteczkę.
Osiemnasty dział, szósta półka, trzecia książka.
Ślizgon doskonale orientował się w bibliotece, spędzał tutaj mnóstwo czasu starając się pogłębić swoją wiedzę żeby mieć stopie powyżej oczekiwań oraz zadowolić rodziców. Dział osiemnasty był o kronikach lat w Hogwarcie, wszystko co tam było przypominało pamiętniki,odszukał wzrokiem szóstą półkę, z roku 1971. Zaczął przerzucać książki i na chwilę spanikował, ktoś poprzekładał książki tak,że nie zaczynały się pierwszym wrześniem ale trzecim. Z duszą na ramieniu pomimo wahań wziął trzecią książkę, pierwszy wrzesień.Otworzył ją i bez większego namysłu przerzucił wszystkie strony tak,że znalazł się na ostatniej pomiędzy papierami a okładką.
A więc to nie był sen.
Jedyna rzecz o której Regulus mógł pomyśleć to:Kurwa.Pomimo tego uśmiechnął się.
1533 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top