14

━━━━━━━━━━
F O U R T E E N

30 listopad, 1976

Trzęsac się że strachu i wstydu doczłapałam do wieży Gryffindoru, za oknem widniała gęsta zasłona deszczu na tle szarego nieba.Oparłam się o framugę drzwi wejścia i zacisnęłam powieki.Na Merlina... jeszcze nigdy tak bardzo mnie niebolała głowa.Poczułam,że coś ciepłe spływa mi po ustach a następnie na brodę, dotknęłam ust ręką a następnie na nią spojrzałam.Z przerażeniem stwierdziłam,że to krew.Wzięłam glęboki wdech i weszłam do pomieszczenia na niepewnych nogach.Na moje szczęście był tam James i chyba Nicholas, gryffon z naszego rocznika.Dziwne, nigdy jakoś na niego nie zwróciłam uwagi jednak James go kilka razy wspomniał.
O ile dobrze pamiętam Nicholas Blackwood, grał na pozycji pałkarza. James siedzący w fotelu twarzą do wejścia zauważył mnie pierwszy i w momencie się poderwał z mebla i podszedł do mnie potykając się o własne nogi.
-Och mój Merlinie!Peverell co ci się stało?-zapytał krzycząc przy tym, Nicholas zerwał się z kanapy i stanął przy nas.Miał blond włosy,piwne oczy i jasne piegi, aktualnie na jego czole widniała zmarszczka.
-J-ja...n-nic.-wychrypiałam mając na pamięci słowa sprawców mojego stanu.
Powiedz o tym komuś a nie będziemy mieli tyle litości co dzisiaj.
Nicholas zmarszczył brwi i stwierdził:
-Trzeba ją zabrać do Skrzydła Szpitalnego.-wymienili spojrzenia a następnie spojrzeli na mnie, szybko pokręciłam głową w geście zaprzeczenia.W głowie kręcili mi się bardziej niż po mugolskiej karuzeli na której byłyśmy z Lily kilka lat temu, dotknęłam jej zatackując się przy tym krok do tyłu.
-Nic mi ni-Aaa!-pisnęłam kiedy Nicholas dotknął mojego nosa, unióśł brew w geście 'Serio?' I pokręcił głową.
-James idziemy.-Potter wziął mnie pod ramię po czym opuściliśmy wieże gryffonów kierując się do Skrzydła. W połowie drogi jednak musieliśmy się zatrzymać ponieważ mój nos nagle zaczął bardziej krwawić, z lekkim poirytowaniem zdjęłam sweter który miałam na koszuli i go przyłożyłam do twarzy.Miałam nadzieję,że nie spotkamy żadnego nauczyciela ponieważ z tego nie byłoby sposobu na wytłumaczenie.
I co teraz zrobisz?Gdzie ten twój cały Black?
Zadrżałam i zacisnęłam palce na wysportowanym ramieniu Jamesa, spojrzał na mnie z niepokojem.
-Wszystko w porządku?-zapytał, Nicholas prychnął przez co obydwoje na niego zerknęliśmy.
-Człowieku ona ma rozwalony nos co najmniej i mogę się założyć,że została pobita!-wygłosił, nie zwróciłam na to większej uwagi zastanawiając się nad sensem poprzedniego zdania.
Black:
a)Regulus
b)Syriusz
Ale przecież uciełam kontakty z Regulusem, po ostatniej rozmowie nie wiedziałam co robić i ostatecznie widząc,że udaje,że mnie nie zna dałam sobie spokój.Syriusz?Przecież się tylko trochę kolegujemy, siedzimy razem na wszystkich zajęciach pod przymusem chociaż jest fajnie ale tak to się nie widujemy bo jakbym nawet chciała to cały czas siedzi po kątach z jakimiś dziewczynami podrywając je lub zaciągając do swojego dormitorium...nie wnikam.
Zauważyłam,że byliśmy przed skrzydłem.Nie zwlekając weszliśmy do środka a Nicholas wręcz wydarł się wzywając młodą uzdrowicielkę.
Spłoszona pani Pomrey przybiegła niczym porażona prądem, widząc dwójkę chłopaków którzy potencjalnie mogli wyglądać jak zbrodniarzy, obok stała niska dziewczyna z zmiętym szarym swetrem przyłożonym do zakrwawionej twarzy zganiła ich wzrokiem.Wyrwała mnie spod opiekuńczego ramienia Jamesa i posadziła mnie na najbliższym łóżku. Zniknęła za kotarą oddzielającą salę pacjentów od osobnego pomieszczenia i po chwili wróciła z drewnianą skrzynką, spojrzała oburzona na dwójkę stojącą przy wejściu.
-To ja może pójdę po resztę...-rzucił James, i błyskawicznie znikł w ciemnym korytarzu.Nicholas spojrzał bezradnie na panią Pomfrey i zapytał:
-Co się jej stało?-pielęgniarka obmacywała mój nos jednak robiła to tak profesjonalnie,że nie sprawiało mi to ból.Przeszła do mojej głowy a później po prostu wypytała o to co mnie boli.Na zaskoczenie Nicholasa odpowiedziała mu na pytanie zadane przez niego dobre dziesięć minut temu:
-Cóż twoja dziewczyna ma złamany nos i mocno się uderzyła w głowę przez co ma niezwykle mdłości.
-Nie jestem jego dziewczyną.-mruknęłam oburzona kiedy kawałkiem materiału nasączonego jakimś mocnym ziołowym roztworem przemywała moją twarz.Kiedy skończyła ponownie znikła za kotarą a Nicholas usiadł na krześle obok chyba aktualnie mojego łóżka.
-Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję"-szepnęłam, wiedziałam,że ta nadzieja ponownie może zawieść.
Gdyby reszta Peverellów żyła na pewno by się ciebie wstydziła, pół krwi wychowana przez mugoli.
W tamtej chwili zdałam sobie sprawę jak realny jest ten świat.I przeraziło mnie jak duże znaczenie ma status krwi w świecie magii.Nie przejęłam się swoim, bardziej martwiły mnie poglądy tych ludzi.Musieli być chorzy psychicznie,że zabijali mugolaków,bo kto normalny by coś takiego zrobił?
Zdawałam sobie sprawę,że nie jestem w wielkim zagrożeniu, byłam pół krwi i miałam dobre nazwisko.Co do wartości lepsze od Black'ów i Malfoy'ów,tak mówił profesor Dumbledore i wiele innych osób.
Pani Pomrey wróciła z brązową szklaną buteleczką w której był za pewne przejrzysty płyn oraz większą fioletową z wyraźną naklejką Eliksir Słodkiego Snu, musiałam wypić po dwie wielkie łyżki z każdego z wymienionych.Miałam jednak szczęście bo w smaku nie były najgorsze.
Marlene mi kiedyś mówiła,że jak złamała rękę na meczu quidditcha to musiała wypić 'to cholernie niedobre świństwo'.
Po tych słowach stwierdziła,że tutaj będę nocować co mnie jakoś specjalnie nie zachwyciło.Owszem byłam już kilka razy w skrzydle jednak to były małe urazy i od razu po zbadaniu i podaniu jakiegoś eliksiru byłam wolna.Obecna sytuacja nie bardzo mi się podobała, nocowanie w wielkim pustym pomieszczeniu z kilkunastoma łóżkami i to w samotności.Nigdy nie byłam fanką horrorów,duchów ani samotności.Chciałam zapytać o coś Nicholasa kiedy do sali wszedli huncwoci z Lily i Marlene.
Nicholas dotknął lekko mojego ramienia i z uśmiechem powiedział:
-Zdrowiej mała, dobranoc.-też się uśmiechnęłam i krzyknęłam za nim:
-Dziękuje i dobranoc!-odwrócił się w drzwiach i posłał mi uśmiech, a potem zniknął a nieoświetlonym korytarzu wiodącym do wieży Gryffindoru.Lily rzuciła się na mnie.
-Och Boże Ava!Co się stało?-zapytała a ja poczułam duży dyskomfort z powodu całej sytuacji.
Cruciatus był by zbyt banalny.
Kolejne zdanie wyłoniło się ze wspomnienia a byłam bardziej niż pewna,że o tym nie mogę nikomu powiedzieć.Dla mojego i ich własnego dobra musiałam milczeć.
-Spadłam ze schodów.-powiedziałam i wzruszyłam ramionami, James parsknął.
-Zostałaś pobita, to rozpoznałby nawet puchon.-burknął a reszta ponownie zwróciła się do mnie oczekiwując wyjaśnień.Szybko zmieniłam temat ale wiedziałam,że mi się nie upiecze.
-Gdzie jest Remus?-zapytałam a oni nerwowo wymienili spojrzenia, nagle Black jakby dostał szoku termicznego bo się roztrzęsł i schylił się do mnie:
-Dzisiaj jest p-pełnia.-wyszpetał roztrzęsionym głosem rzuciłam okiem na niebo za oknem, ściemniało się dopiero.Ale racja, była jesień więc ściemniało się jeszcze w miarę powoli.Ze strachem spojrzałam na Black'a, miałam nadal złamany nos ale nie mogłam narażać przyjaciół.
-Musisz mi pomóc.-powiedziałam cicho drżącym głosem, spojrzałam na nich.Wpatrywali się w nas z ciekawością,on przytaknął.
-Oczywiście, zwrócę ich uwagę a ty biegnij.Zdala od Wrzeszczącej Chaty.-powiedział na końcu jakby ostrzegawczo, a ja miałam zamiar go posłuchać.Nawet jeśli bym chciała tam zajrzeć nie było czasu.Zerwałam się z łóżka w chwili której się tego nikt nie spodziewał i zaczęłam biec jak najszybciej mogłam, usłyszałam jaki drzwi Skrzydła Szpitalnego się z hukiem zatrzasnęły uwięziając tam moich przyjaciół i kolegów.
Wybiegłam z zamku i rzuciłam się w kierunku Zakazanego Lasu, gorączkowicie myślałam nad wytłumaczeniem.Co ja im powiem jak wrócę?Przepraszam czułam po prostu,że potrzebuję się przewietrzyć i tak jakoś wyszło,że nie było mnie całej nocy.
Nawet Regulus się od ciebie odwrócił, wiemy jakim jesteś potworem.Wiemy.
Krzyknęłam na całe gardło, z paniki, bólu,strachu i złości.
Oni wiedzieli,że jestem pół wilkołakiem!A nikt oprócz Syriusza i Regulusa nie wiedział spośród uczniów co oznaczało jedno, Regulus musiał im powiedzieć.
Bo Dumbledore raczej nie wywiesił tabliczkę w pokoju wspólnym ślizgonów z hasłem 'Uwaga!Ava Peverell jest wilkołakiem!'.
Zgrzytnęłam zębami ściągając koszulę, byłam już blisko małej polanki na której zawsze przebywałam podczas przemian.
Rzuciłam koszulę i resztę ubrań na trawę i czekałam,nie musiałam długo.
Zza jasnych szarych chmur wyjrzał srebrny księżyc, okrągły jak idealne koło od mugolskich samochodów.
Wdech.Wydech.Wdech.Wydech...
Ból zawładnął całym moim ciałem, kości zachrupiały kiedy się wydłużyły i wygięły pod dziwnymi stopniami, w głowie poczułam pusty ale ostry ból a w momencie kiedy moje zęby się wydłużyły a paznokcie zmieniły w ostre szpony...traciłam kontrolę.
Słońce widzi ciało,
Księżyc widzi duszę.

1344 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top