1

━━━━━━━━━━
O N E

11 listopada, 1975

Wzięłam czystą bieliznę i mundurek po czym leniwym krokiem wyszłam na korytarz w kierunku łazienki dziewczyn, pierwsze co uderzyło w moje oczy to Syriusz śpiący pod ścianą.Pokręciłam głową,chociaż Black i Potter mieli dopiero 15 lat jak ja z resztą, szaleli. Trąciłam go nogą w żebra jednak bezskutecznie, przyklękłam na ziemi i szturchnęłam w ramie co już podziałało skuteczniej bo warknął coś i się obrócił o kilka stopni.Westchnęłam, prawdę mówiąc było mi żal Blacka,że przez swoją dziką naturę prawdopodobnie nie zda testów jeśli tak dalej pójdzie.Zrezygnowana jego stanem wstałam i odchodząc powiedziałam:
-Syriuszu za godzinę jest śniadanie.-już miałam zniknąć w głębi łazienki kiedy usłyszałam:
-Już idę mamo.-i mało co nie zaczęłam się śmiać,zamiast tego z uśmiechem pokręciłam głową i wzięłam się za siebie.

Nałożyłam sobie na talerz za chochlę kaszy gryczanej i gotowanych warzyw, lekko zmarszczyłam nos nie będąc fanem tej potrawy. Mimo to z wysiłkiem zjadłam cześć kaszy, właśnie w tej chwili do Wielkiej Sali wpadki niczym burza Huncwoci.Profesor McGonagall podniosła się z siedzenia i przez krótką chwile się tak zachwiała,że myślałam,że upadnie.
-Przepraszamy za spóźnienie.-powiedział wysoki chłopak o jasnych brązowych włosach i orzechowych oczach, jeśli dobrze pamiętałam to był Remus Lupin który nie wiem jakim cudem znalazł się w ich paczce.Nic w złym ale po prostu miał świetne oceny i zawsze był bardzo kulturalny i miły.Obok niego stał James Potter, tego kojarzyłam bez najmniejszego zawahania, miał okrągłe okulary i nieokrzesane kasztanowe włosy które się lekko falowały.
-Pani profesor się nie gniewa prawda?-zapytał beztrosko Black który wcale nie przypominał tego zchlanego Syriusza z rana, dłuższe czarne włosy były w artystycznym nieładzie a w srebrnych oczach tliły się iskierki radości. McGonagall wyglądała z kolei,że zaraz wyjdzie z siebie,miałam cichą nadzieje,że tego nie zrobi bo od zaczęcia szkoły zdarzyło się to tylko raz w trzeciej klasie.A było tak źle,że nawet Black się nie odezwał do końca lekcji.Minerva usiadła i nie powiedziała ani słowa,może bała się,że nie da rady go opanować jak się raz odezwie.Niestety z racji iż siedziałam na dosyć wyludnionej części stołu a oni przyszli późno, musieli usiąść obok i na przeciwko mnie.Obok mnie rzecz jasna usiadł Syriusz a obok niego James a na przeciwko Remus i Peter.No właśnie o tym kompletnie zapomniałam,na głowie miał burze brązowych włosów a z nieco pulchnej twarzy świeciła para niebieskich oczu.Remus posłał mi lekki uśmiech a odwzajemniając go zauważył to Peter i też się uśmiechnął.W odległości kilku centymetrów od mojego ucha rozległ się gwizd a ja widziałam,że to na sto procent Syriusz.
-Moony w końcu masz branie stary-powiedział i mimo to wyszczerzył się i objął mnie ramieniem.Bez tego żebym przestała jeść kasze zdjęłam jego rękę z pleców i powiedziałam:
-Smacznego, Black.-nie irytował mnie ani nic podobnego, każdy miał swój charakter a cóż,on wdał się w casanovę.Specyficznie. Uświadomiłam sobie,że odczuwam to nieprzyjemne uczucie,że ktoś się na mnie gapi.
Jak się okazało był to oczywiście on.
-To ty.-powiedział-Tak!To ty!-praktycznie krzycząc powtórzył a ja patrzyłam na niego przez chwile a potem wróciłam do jedzenia.
-Kto to jest?-zapytał Peter a James i Remus jakby zrobili to samo spojrzeniem.
-Z tobą zderzyłem się pierwszego dnia szkoły i to ty mnie rano obudziłaś na korytarzu.-odpowiedział już nieco spokojniej, rzuciłam mu przelotne spojrzenie.Jeśli to z nim się zderzyłam to nie mam jakiegoś zamiaru z nim rozmawiać. Stwierdziłam,że go delikatnie spławię.
-A No tak,potem twój brat pomagał mi pozbierać książki.-rzuciłam łagodnie i uśmiechnęłam się do niego,chyba nieco ponuro.James zaczął się śmiać a do niego przyłączył się Pettigrew. Remus tylko odłożył talerz dalej od siebie i zapytał:
-Regulus?-na to imię Syriusz aż zaczął się gotować.Pokiwałam twierdząco głową.
-Przecież Syriusz nie ma innego brata.-dorzuciłam po chwili kiedy nasze talerze znikły a na stole pojawiły się desery.Sięgnęłam po czekoladowe fondue z truskawkami w tym samym czasie co Remus,mieliśmy akurat zacząć rozmowę na ten temat kiedy wtrącił się zdenerwowany Black.
-A skąd tyle wiesz o mojej rodzinie?-zapytał gniewnie ściskając widelec w dłoni.
-Przyjaźnie się z Regulusem.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego,nie ironicznie tylko tak normalnie.Syriusz wyglądał,że mam mocne problemy z uwierzeniem w to.
-Jak to?Przecież on jest w ogóle ślizgonem a ty tylko zwykłą mugolką.
-Syriuszu!-krzyknął Lupin widocznie oburzony a Black zdał sobie sprawę o co mu chodzi, patrzyłam w jego szare oczy.
-Wolę określenie szczęściarz w Hogwarcie-odparłem i zaczęłam jeść fondue, to nie było miłe.Wiedziałam doskonale jaka jest sytuacja między braćmi i,że Syriusza na pewno zdenerwowało i mocno zdziwiło to co powiedziałam ale mógł się hamować.Mimo to nie gniewałam się na niego, Reg mówił,że jest w przeciwieństwie do niego bardzo porywczy.
Black wstał i niczym burza wyszedł z Sali odprowadzany wzrokiem dziesiątek par oczu, za nim po chwili wybiegł James posyłając pozostałym dwóm huncwotom znaczące spojrzenia.Westchnęłam, nie lubiłam takiego obrotu sprawy, bo akurat nie chciałam mieć wrogów tylko z wszystkimi mieć relacje pokojowe tak jak w starej szkole...do czasu kiedy moje magiczne zdolności zaczęły ujawniać w niekontrolowany sposób.Zaczęto mówić,że jestem wariatką albo jestem opętana.
-Przepraszam za niego,on już taki jest.-powiedział Remus a ja zostawiłam swoje myśli po prostu 'być'.Uśmiechnęłam się.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam i dojadam swój deser, pożegnałam się krótko i opuściłam Wielką Sale,żeby zdążyć na lekcje.

McGonagall jednak nie zapomniała wyczynu Huncwotów bo kiedy cała klasa weszła do sali, wszystkim rzucił się w oczy wkurzony wyraz twarzy nauczycielki.Usiadłam niepewnie na swoim miejscu w drugiej ławce i czekałam na rozwój wydarzeń. Lily siedziała przede mną z Severusem.Nawet nie zauważyłam,że nie ma połowy Huncwotów, Remus siedział z Pettigrew'em w ostatniej ławce.Drzwi się z hukiem otwarły i stanęli w nich Black z Potter'em.No to nam wszystkim nagrabili-pomyślałam nieszczęśliwa.Kiedy jednak McGonagall powiedziała to zdanie byłam pewna, że Bóg mnie ukarał za niewiadomo co.
-Potter do Avy a Black do McKinnon.-James na mnie spojrzał a ja lekko wzruszyłam ramionami, usiadł obok wybrał swoje książki.
-Siedzicie tak do końca semestru.-oznajmiła a mnie humor...zginął.Nie miałam nic do Jamesa ale skupić się przy nim na lekcji będzie straszne. Cały czas zarywa do Lily i się śmieje.
-Evans?-zapytał szeptem a ja na niego spojrzałam.Chciał coś powiedzieć ale zauważyłam wzrok McGonagall i dyskretnie wskazałam na kartkę.
Jednym zdaniem:Cała lekcja stracona na pisaniu z Potter'em, chociaż notatki miałam.
Myślę, że James nie jest takim idiotą jak mówi moja siostra.

1069 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top