Rozdział 3
Kiedy obudziłem się w niedzielę o 11:00 czasu lokalego, Takeru nie było już w łóżku, jednak miejce obok mnie wciąż było ciepłe, co wskazywało na to, że wstał najpóźniej kilka mimut temu. Jako że koło południa spodziewaliśmy się wizyty naszego nowego nauczyciela, postanowiłem, że i ja wstanę, aby się trochę ogarnąć. Złożyłem łóżko, poszedłem do łazienki, gdzie z radością zauważyłem, że jest ona wyposażona w ogrzewanie podłogowe. Matowe płytki z piaskowca w kolorze jasnego beżu były przyjemnie ciepłe w dotyku. Po wyjściu założyłem czarne spodnie i koszulkę z krótkim rękawem oraz całą moją biżuterię. Jedynym minusem mieszkania tu będzie to, że jest ciepło, a ja nie zamierzam rezygnować z czarnego koloru, a już tym badziej nikt nie zmusi mnie do założenia krótkich spodni. Nienawidzę ich, wyglądam w nich na jeszcze niższego niż w rzeczywistości. Jakoś będę musiał wytrzymać te wysokie temperatury. Poszedłem do kuchni i zobaczyłem mojego chłopaka, który odwrócony do mnie plecami przygotowywał śniadanie. Po cichu podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu.
- Dzień dobry, co tu dobrego robisz? – zapytałem spoglądając na blat pełen najróżniejszych składników
- Cześć, kochanie – odwrócił się i pocałował mnie w policzek – mamy tu pieczywo, salami, suszoną kiełbasę, ser pleśniowy, dżemy z różnych owoców – niepotrzebnie pytałem, teraz będzie wymieniał przez całą wieczność – jajka gotowane na twardo, kakao, herbatę zieloną i czarną – dwie godziny później... – i sernik z truskawkami
- Wybacz, mówiłeś coś? – zażartowałem sobie z niego, bo chciałem zobaczyć jego urażoną minę
- Nie, nic – odwrócił się udając obrażenie
- Pomóc ci w czymś?
- Nie, już prawie wszystko jest gotowe. Dziś ja się wszystkim zajmę, a ty sobie odpocznij
- Dziękuję! – rzuciłem mu się na szyję – jesteś kochany
- Wiem, wiem... Chodź do stołu
Nalaliśmy do szklanek soku wieloowocowego i zaczęliśmy objadać się przysmakami. Po pół godziny, kiedy nie byliśmy już w stanie więcej w siebie wepchnąć uznaliśmy, że odchodzimy od stołu.
- Ej, Haru, a może przejdziemy się po okolicy i zobaczymy co tutaj jest ciekawego
- W sumie mamy jeszcze trochę czasu, więc czemu nie
Ubraliśmy buty, wyszliśmy zakluczjąc za sobą drzwi i po schodach zeszliśmy na parter, a dalej na zewnątrz. Za dnia wszystko wyglądało inaczej niż wczorajszego wieczoru. Było jeszcze piękniej. Chwyciliśmy się za ręce i skierowaliśmy w kierunku głównej ulicy, po obu stronach której stały ładne domy, palmy i inna roślinność. Wszystko było w pełnym rozkwicie, zresztą w takim klimacie przyroda chyba nigdy nie zasypia. Po niecałych trzystu metrach natrafiliśmy na pierwszy sklep spożywczy. Dość duży market z całkiem sporym wyborem produktów i nie najwyższymi cenami. Prawdopodobnie to tu będziemy robić większość zakupów. Nieco ponad kilometr dalej znajdowało się centrum handlowe, w którym zamierzaliśmy jeszcze tego samego dnia kupić wszystkie potrzebne ubrania i elektronikę. Niedaleko naszego mieszkania znajdował się także bardzo duży park, w którym było niewielkie, ale bardzo czyste jezioro i wiele kilometrów ścieżek idealnych do biegania. Coś czuję, że będzie to moje ulubione miejsce w naszej części miasta. Po spacerze wróciliśmy do naszego apatramentowca i zorientowaliśmy się w jakich godzinach otwarty jest basen. Na całe szczęście był czynny aż do północy. W takiej sytuacji będziemy mogli korzystać z niego po szkole i bieganiu. Później czekaliśmy w mieszkaniu na mr White'a. Koło 13:00 zobaczyłem przez okno, że Chrysler podjechał i dyrektor wychodzi z niego kierując się w stronę drzwi wejściowych. Wpuściliśmy go do środka i zamieniliśmy kilka zdań przed wyjściem
- Jak wam minęła noc?
- Bardzo fajnie. Spokojna okolica, ładna pogoda, czego chcieć więcej?
- Cieszę się, że wam się podoba
- Dziś już przeszliśmy się na zwiady, żeby wiedzieć co jest w pobliżu. I wydaje mi się, że nie będziemy się tu nudzić, prawda kochanie? – spojrzałem na mojego chłopaka i chwyciłem jego dłoń
- Tak, zapowiada się bardzo ciekawy rok
- W takim razie teraz chodźmy, pokażę wam drogę do szkoły. Nie jest daleko stąd, jakieś 1,5 km.
- W sam raz na poranny spacer. W takim razie idziemy
Droga do naszej nowej szkoły nie była trudna. Po pół kilometra główną ulicą trzeba było skręcić w prawo i przez park dojść do budynku głównego. Liceum im. J.F. Kennedy'ego było średniej wielkości szkołą. Uczyło się tu trochę mniej osób niż w naszej szkole w Tokio. Dziś wszystkie budynki były puste, więc mogliśmy się rozejrzeć i zapamiętać gdzie co jest. Sale lekcyjne byłe jasne i wyposażone w tablice interaktywne. Korytarze pomalowane na jasnoniebieski kolor w połączeniu z metalowymi balustradami i schodami dawały poczucie chłodu. W tym klimacie to zdecydowana zaleta. W holu głównym znajdowały się krzesła, stoły i wejście do restauracji. Zaraz obok było oszklone przejście na dziedziniec otoczony ze wszystkich stron skrzydłami budynku. Rosły tam drzewa, a całość obsiana była trawą, na której stały ławki. Pozwoliliśmy sobie usiąść na jednej z nich w cieniu rozłożystego drzewa i zaczerpnąć przyjemności z tego, w jak cudownym miejscu będziemy się uczyć przez cały rok szkolny.
- Pięknie tu, prawda? – zapytałem Takeru i oparłem głowę o jego ramię
- Tak, wspaniale. Nie wierzę, że to prawda. Mam wobec twojego ojca dług wdzięczności do końca życia – powiedział gładząc moje włosy
- Bez przesady, maksymalnie do pięćdziesiątki – oboje się zaśmialiśmy, w tej samej chwili dołączył do nas mr White
- Wiecie, chłopcy – zaczął z serdecznym uśmiechem na ustach – nie chcę wam przerywać tej romantycznej chwili, ale teraz musimy już iść
- Jasne, już się zbieramy
- Macie tu plan lekcji na jutro – podał mi kartkę – ale bądźcie trochę wcześniej. Zapoznam was z chłopakami, którzy przedstawią was klasie i będą wam w ramach potrzeby pomagać. Mówią nawet trochę po japońsku, więc możecie sobie z nimi pogadać w waszym języku. Im też się to przyda. Wszyscy na tym zyskacie, ale z tego co widzę to nie macie problemów z angielskim
- Na początek wystarczy, a reszty nauczymy się w trakcie pobytu. Dziękujemy za pomoc, nie przeszkadzamy już. Widzimy się jutro o... – spojrzałem na plan – 7:00.
- Tak, przyjdźcie do mojego gabinetu
- W porządku, do zobaczenia
- Do widzenia i miłego dnia
- Nawzajem
Wróciliśmy tą samą drogą do mieszkania, zjedliśmy obiad i odpoczęliśmy chwilę. Godzinę później zdecydowaliśmy się przebiec po tym wielkim parku w pobliżu. Przez przygotowania i przelot nie biegaliśmy już prawie tydzień, więc postanowiliśmy przetruchtać kilka kilometrów i przy okazji poznać przecinające park ścieżki. Po powrocie poszliśmy na basen. Były tam trzy tory sportowe, jeden basen rekreacyjny i ku mojej wielkiej radości także sauna. Spędziliśmy tam ponad trzy godziny relaksując się i rozmawiając, po czym poszliśmy z powrotem do pokoju. Było już całkiem późno, więc położyliśmy się do łóżka i nastawiliśmy budzik na 6:00.
- Jutro pierwszy dzień w szkole – powiedział Takeru z podekscytowaniem w głosie – ciekawe jacy będą ci dwaj, którzy mają się nami zająć
- Na pewno fajni. Znają trochę japoński, może nawet lubią mangę i anime. Będziemy mogli sobie o tym pogadać
- Już nie mogę się doczekać...
- Ja też, ale teraz musimy się wyspać
- Ok, dobranoc. Kocham cię
- Ja ciebie też, dobrej nocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top