Rozdział 1
A więc (wiem, nie zaczyna się zdania od więc; taki rebel ze mnie ^^) wracam z kontynuacją mojego poprzedniego opowiadania. Ten rozdział wydaje mi się lepszy niż te dwa ostatnie z poprzedniej części pisane trochę na siłę. Tworzenie tego dawało mi szczególnie dużo radości, bo uwielbiam latać samolotami <3 Nawet mam aplikację, która odtwarza dźwięk silników odrzutowych. Zawsze przy niej zasypiam (wiem, dziwne). No, nie przeszkadzam już...
- Będziemy tęsknić
- Uważajcie na siebie
- Przyślijcie jakieś kartki pocztowe jak już dolecicie
- I bądźcie na skypie jak u nas będzie północ
Nasi rodzice i kilku najbliższych przyjaciół przekrzykiwali się, kiedy razem z Takeru staliśmy już w kolejce do odprawy bagażu na lotnisku w Tokyo. Postanowiliśmy wziąć tylko takie walizki jak na wakacje, a resztę niezbędnych rzeczy dokupić na miejscu. Tak było taniej niż gdybyśmy mieli dopłacać za nadbagaż. Nad stanowiskiem odpraw zapaliła się zielona lampka, co oznaczało, że możemy już oddać nasze rzeczy i udać się do strefy wolnocłowej w oczekiwaniu na godzinę odlotu
- To pa, my lecimy. – pożegnałem się z rodzicami i Kazumą – Napiszę albo zadzwonię jak wylądujemy
Pomachaliśmy wszystkim ręką, po czym idąc obok siebie oddaliliśmy się niknąc w tłumie ludzi na tym ogromnym lotnisku. Od razu po przejściu przez bramki bezpieczeństwa chwyciłem Takeru za rękę i pociągnąłem go w kierunku alejki ze sklepami. Rzecz jasna nie planowałem niczego kupować, w końcu w portach lotniczych ceny są mocno zawyżone, ale chciałem po raz ostatni przed odlotem zobaczyć wartości wyrażone w jenach. Po kilkudziesięciominutowym spacerze zdecydowaliśmy się usiąść w kawiarni i odpocząć chwilę przed odlotem. Start naszego samolotu miał się odbyć za godzinę, więc za 30 minut powinniśmy być przy terminalu. W sam raz, aby zdążyć wypić herbatę i zjeść sernik z truskawkami. Zamówiłem nam ciasto i gorące napoje, po czym spojrzałem na bruneta. Zaniepokoił mnie jego wygląd. Był blady, sprawiał wrażenie jakby źle się czuł.
- Kochanie, co jest? – spojrzałem na niego – Dobrze się czujesz?
- Niezbyt – odpowiedział zdawkowo
- A co ci jest?
- Źle się czuję, to pewnie przez jazdę samochodem na lotnisko, zaraz mi przejdzie. Nie martw się o mnie
- Właśnie, że się martwię – chwyciłem swoją dłonią jego rękę, leżącą na stolę – chodź, wyjdziemy na taras widokowy. Świeże powietrze dobrze ci zrobi
- Dobra, ale na chwilę. Niedługo musimy być przy terminalu
Wyszliśmy na balkon, z którego doskonale było widać całą płytę lotniska, wszystkie samoloty i samochody wożące bagaże. Mój chłopak sprawiał wrażenie przytłoczonego tym widokiem i nawet lekko przestraszonego
- co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś się czegoś bał
- Bo wiesz... ja... nigdy nie... nie leciałem samolotem i w sumie to trochę się tego boję
- A, czyli wszystko jasne. Pewnie dlatego źle się czułeś, ze stresu. Nie martw się, ja leciałem już wiele razy i mogę ci zagwarantować, że to bardzo przyjemne
- Skoro tak mówisz... Ale w razie czego przytulisz mnie?
- Jasne, że tak – rzuciłem mu się na szyję w tym samym momencie
- Jeszcze nie teraz – zaśmiał się – w samolocie. Chodź, idziemy do terminalu
Przeszliśmy przez płytę lotniska i weszliśmy do Airbusa A380. Jeden z niewielu, a może nawet jedyny dwupoziomowy samolot pasażerski. Udało nam się załatwić miejsca w biznes klasie, w dodatku na górnym pokładzie. Cała biznes klasa składała się z oddzielonych ściankami dwuosobowych przedziałów, w których znajdowały się fotele, które można było rozłożyć, stolik, telewizor i przycisk wzywający stewardessę. Weszliśmy do naszego boksu, umieściliśmy bagaże podręczne w schowku nad naszymi głowami i zapoznaliśmy się z wyposażeniem samolotu
- Nigdy nie leciałem Airbusem – powiedziałem – zawsze lataliśmy wszędzie Boeingami – ale widzę, że ten jest nawet lepszy
- Tu jest pięknie, chyba jednak nie było się czego bać
- Dobrze, że przedziały są oddzielone, mamy trochę prywatności i w miarę dużo miejsca
- Kiedy start?
- Za 10 minut
Głos w kolumnie wydał polecenie zapięcia pasów i przygotowania się do startu. Po chwili samolot zaczął kołować i przejechał na swój pas startowy. Kiedy odpalone zostały wszystkie silniki, maszyna nagle przyspieszyła i zaczęła wydawać z siebie piekielnie głośny ryk. Uwielbiam ten dźwięk i to uczucie bycia wciskanym w fotel podczas startu. Mojemu chłopakowi chyba trochę mniej się podobało bo od razu złapał mnie za rękę i przylgnął do mnie całym sobą, jakby chciał się schować. Objąłem go ramieniem i powiedziałem, że nie ma się czego bać. Po chwili Airbus oderwał się od ziemi i rozpoczął fazę wznoszenia. Spojrzałem przez okno, by po raz ostatni w tym roku zobaczyć Japonię. Kiedy po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na odpowiedniej wysokości i lecieliśmy ze stałą prędkością, Takeru nieco się uspokoił i zaczął szukać w multimedialnym systemie rozrywki filmu do obejrzenia. Zdecydowaliśmy się na „Transcendencję" z Johnnym Deppem. Przechyliliśmy do tyłu oparcia jednego z foteli i usiedliśmy w pozycji półleżącej przytuleni do siebie. Czekał nas wielogodzinny lot.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top