neoneon referencja
Haruka wie, że jest najgorszy i słaby. Wie jednak też, że nie jest najsłabszy. To dziwna świadomość. Nigdy nie wie, czy ma się z niej cieszyć czy nie. Wiedział, że chociaż mówi się, że to silny zabija słabego, człowiek, najsilniejsze z zwierząt, jest też jedynym, który nie ma pozwolenia na mordowanie. Haruka uważał więc, że to nie silny zabija słabego, lecz slaby zabija słabszego. Może kiedyś to on będzie tym najsłabszym, tym najbardziej godnym żalu i opieki. Jeśli tylko wyeliminuje wszystko co słabsze od siebie... Może będzie mógł stać się człowiekiem, który miał swoje prawa, który nie musiał zabijać, by przeżyć. Wtedy będzie miał prawo do bycia pierwszym.
Jego dłonie kontynuowały ściskanie gardła jego siostry, nawet gdy próbowała się wyrwać, a jej drobne ciało jeszcze usiłowało walczyć. Nie mogła go odepchnąć, ale nie mogła też już chlipać i błagać. Odebrał jej tą możliwość. W myślach bardzo ją przepraszał, było mu tak głupio, gdy odebrał życie we wszystkim lepsze od jego życia, ale z jego gardła wydobywał się tylko krzyk zmieszany z szlochem i niekontrolowanym śmiechem. Czy w końcu zabił to, co było pierwsze dla jego matki?
Chciałeś żyć. Nie zasłużyłeś na to, nie byłeś tak dobry, jak inne żyjące osoby, ale nie chciałeś umierać. Chciałbyś być szczęśliwy i dzięki Muu nawet przez chwilę byłeś. Była lepsza od ciebie, ale nie zazdrościłeś jej tego, a tylko podziwiałeś i chciałeś sprawić jej tyle pożytku, ile ona sprawiła ci. Były jednak rzeczy ważniejsze od twojego życia. Ono mogło zostać tylko kartą przetargową, bo było kartą dla najmilszej i najwspanialszej osoby. Tak bardzo cieszyła cię możliwość śmierci dla Muu, mimo że nie chciałeś ginąć. Zostałeś w końcu najsłabszy, a zawsze zabijałeś to, co najsłabsze. Zostałeś w końcu pierwszy dla Muu, a przecież umiałeś zabijać to, co było pierwsze.
***
Yuno przecież wie, że wszyscy ci mężczyźni są tylko jej klientami. Ogrzewają ją jednak na tyle, że czasami o tym zapomina. Gdy jest razem z nimi, może traktować się poważnie i dorośle. Gdy zostaje sama, robi się jednak jak małe dziecko, pragnące ciepła, uwagi i tak szybko tracące zdolność do zajęcia się samą sobą. Potrzebuje z nimi być, wtedy na moment nie zamarza. Potrzebuje bólu, jaki jej sprawiają, bo wtedy na moment żyje. Może przymknąć na to oczy, najważniejsze by spędzony razem, czas był dla niej miły i przyjemny. Yuno nie zamierza przestawać żyć w ten sposób. To dziwne, jak bardzo przywiązuje się do swojej pracy, do swoich klientów, mimo że wcale się o nich troszczy. Trzyma się ich bardziej niż powinna, mimo że dla nich nie jest nawet w połowie tak samo ważna.
Popełniła błąd i nie ma pojęcia, jak ma go odkręcić. Jedyne co wie, to że ta straszna, przeszkadzająca jej rzecz, jest rezultatem jej pracy. Nie tylko ona tu zawiniła, ale tylko ona poniesie konsekwencję, tylko ona będzie mogła pozbyć się tego bólu. To, jak bardzo się o siebie nie troszczyła, stało się jej sprzymierzeńcem, bo zdała sobie sprawy, że nie ma mowy, by miała możliwość sięgnąć po jakąś z bezpiecznych, legalnych moment. By pozbyć się strasznej rzeczy, będzie musiała jakoś sama siebie skrzywdzić. Żałowała tylko tego, że nie mogła już nawet wiedzieć, czy w ogóle jest żywa.
Przecież dobrze wiesz, że wszyscy zmarli są mordercami. Ogrzewali cię jednak na tyle, że na chwilę o tym zapomniałaś. Sama siebie uznajesz za morderczynię, a oni wydawali ci się nie pasować do tego więzienia. Gdy trzymasz dłoń martwej Mahiru, to twoje ciało wydaje się tracić temperaturę szybciej, niż te jej. Shidou zostawił ci odpowiedzialność, mimo że nie jesteście w niej dobrzy i żadnemu z was nie udało się uratować żyć. Trzymałaś się z więźniami bliżej niż powinnaś, więc teraz wszystko w tobie umiera razem z nimi. Chcesz zrozumieć koło, które zatoczyłaś i próbujesz wyprzeć świadomość, że dla nich też byłaś ważna.
***
Fuuta zawsze oddaje się idei z całym sobą. Nie będzie wahał się, gdy chodzi o coś, co sobie postanowił. Wierzenie w swoje wartości jest wszystkim, co ma. To prawie, jakby był głównym bohaterem w grze, który zawsze ma powody, by przeć na przód i uzasadnienie dla tego, co robi. Jego internetowi przyjaciele go lubią i wszyscy mają jakiś cel w tym świecie, teraz także i on sam. Fuuta lubi stać się kimś, kogo można podziwiać. Jego tożsamość jest już stabilna i stała, jego istnienie nabiera znaczenia. Jest wyznawcą sprawiedliwości. Jego serce płonie.
Nie waha się nawet chwili, gdy publikuje adres tej dziewczynki. Znalezienie go było aż zbyt łatwe. Dla osoby z zewnątrz to wszystko może wydawać się zabawą, czymś niepoważnym, ale Fuuta wie, jak duży wpływ ma Internet. Właśnie to zachęca go do dalszych kroków. Ludzie, którzy nie zastanawiają się dwa razy przed tym, co zamieszczą powinni konfrontować Czeka na aplauz swoich znajomych. Nie zatrzymuje ich coraz bardziej negatywnych komentarzy.
Cieszysz się, gdy możesz zostać nowym sobą. Gdy możesz porzucić powłokę, której nie lubiłeś, gdy znajdujesz sobie nowy cel i wiesz, że ta idea jest już tą prawdziwą. To wszystko ma sens. Modlitwa naprawdę pomaga zbierać ci myśli i chociaż częściej czujesz ból w ciele, to przynajmniej nie słyszysz już w swojej głowie tysiąca głosów, które cię tak nienawidziły. Nawet Es ci teraz wybaczyło. Taka kara jest lżejsza: nie jesteś aż tak winnym grzesznikiem. W więzieniu są jednak gorsi grzesznicy niż ty, dla których nie ma już takiej szansy. Trochę żal ci Shidou. Wiesz, że nawet nie próbował zniszczyć twojej duszy, tak bardzo jak próbował zniszczyć duszę biednej Mahiru. Jednak mimo tego, gdy Amane idzie zrobić to, co zrobić musi, pójdziesz z nią. Będziesz obserwować i nie zrobisz nic, by zatrzymać sprawę. Wiesz, jak ważny jest aplauz, a Amane jest zasługującą na to bohaterką. Ty też nim zostaniesz, jak ona, którą podziwiasz. Losy nowego świata leżą w twoich rękach, w rękach wyznawcy wiary. Jego serce znów płonie, a ogień zaczyna go spalać.
***
Muu nie wie, jak poradzić sobie z wieloma własnymi emocjami. Prostymi dowodami są na to blizny na jej nadgarstkach, jej częste wybuchy płaczu i okropne rzeczy, które myśli o sobie samej. Mniej prostymi dowodami są te z rzeczy, które sobie często powtarza, a które szybko zostają jej mantrą. Powtarza sobie, że to nie jej wina, gdy dawne przyjaciółki się nad nią znęcają. Powtarza sobie, że to nie jej wina, że wszyscy jej tak nienawidzą. Powtarza sobie, że nigdy nikogo nie skrzywdziła, że jeśli ktoś poczuł się źle z powodu jej działań, to była jego własna odpowiedzialność. Tak może czuć się chociaż trochę lepiej. Jej działania nigdy nie przynosiły ofiar, a sama nią została z powodu swojej niewinności.
Rei uważa, że to wszystko wina Muu i nie ma dla niej litości. Rei nie obchodziłoby, gdyby Muu zabiła się na jej oczach. Nawet wtedy nie uznałaby jej prawa do bycia ofiarą. Muu nie ucieknie już w żaden sposób od okrutnego świata, a ta świadomość jest gorsza, niż byłoby nawet przyznanie się do części winy. Nie ma pojęcia, co zrobić. Panikuje, wykonuje gwałtowny ruch, a ostrze noża zanurza się w ciele jej ofiary.
Nie wiesz, jak poradzić sobie z śmiercią Haruki. Nigdy nie sądziłaś nawet, że mogłaby się wydarzyć. Nie martwiłaś się o niego, gdy powiedział, co zamierza zrobić, bo wiedziałaś, że będziesz niewinna. Wiedziałaś, że już raz cię za taką uznano. MILGRAM nie miał być twoim wrogiem. Jak miałaś się domyślić, że wszystko znów obróci się przeciwko tobie? Może dlatego, że wydarzyło się to już tak wiele razy. Uwierzyłaś Strażnikowi. Uwierzyłaś, że jest po twojej stronie, w jeno teraz śmieszne, ale kiedyś tak prawdziwe zapewnienia. To ono miało krew na rękach. W śmierci Haruki nie było nawet ułamka z jego winy, a przynajmniej to lubisz sobie powtarzać, by nie wybuchać płaczem, gdy wyobrażasz sobie, że umierając, mógł się oskarżać i cierpieć. Tak samo, aby stłumić w sobie chociaż trochę z szlochów, powtarzasz sobie, że nie ma w tym wszystkim ani odrobiny z twojej winy. Zawsze jesteś ofiarą, a sprawcy zawsze są wobec ciebie okrutni.
***
Shidou wie, że zrobiłby wszystko dla swojej rodziny, ale i tak boli moment, gdy pojawia się próba i gdy naprawdę staje przed wyborami, które by to udowodniły. Wie jednak, że cała wartość jego życia leży w nich. Nie ma powodu, by tu dalej być, jeśli nie jest nim sprowadzenie ich z powrotem. Wie, że się zafiksował, ale nie przeszkadza mu to. Umie ocenić wartość żyć, tak właśnie postanawia się przekonywać. W końcu zaczyna w to wierzyć, w końcu zwodzi sam siebie. To piękne. Nawet jeśli czuje żal, jest on niczym przy możliwości, że może uratować osobę, którą chce uratować.
To męczące, by czekać. Jego obowiązkiem jest poczekanie na decyzje rodziny. Nie może bez niej nic zrobić. Dlatego właśnie jego słowa stają się bardziej nalegające. Dlatego coraz częściej wymija niewygodne prawdy, wręcz przekonuje, że to jedyny wybór. Chce wierzyć, że ma rację, musi jedynie przekonać do tego innych. Wie jak to zrobić, bo sam jest w ich pozycji, nawet gdy o tym nie wiedzą. On naprawdę wie, jak to jest być płaczącym mężem. On naprawdę wie, jak to jest być ojcem w żałobie. Dlatego chce by ci wszyscy ludzie pospieszyli się z wyborami. Ulżą jego bólowi. Ich łzy są ceną za życie jego rodziny. Obraca się na pięcie po powiedzeniu tego, co chce powiedzieć i nie widzi potrzeby, by dalej patrzeć w te smutne twarze.
Jak można popełnić ten sam błąd dwa razy? Nie wiesz tego, mimo że sam to zrobiłeś. Uratowanie Mahiru było dla ciebie wszystkim, tylko tego chciałeś. Byłeś przydatny i niezastąpiony. Wiedziałeś, że nigdy nie spłacisz swoich grzechów, ale mogłeś chociaż zrobić trochę dobrego. Chciałeś, by mogła wyzdrowieć. Chciałeś, by mogła wziąć ślub i założyć rodzinę. Chciałeś, by się uśmiechała i dostała szczęśliwe zakończenie. Nawet jeśli musiałeś poświęcić sytuację w więzieniu, swoje własne zdrowie i siły, czas którego potrzebował drugi z pacjentów, czas, który mogłeś spędzić na zajęciu się najmłodszymi. Teraz twój czas się skończył i wiesz, że nic już z tym nie zrobisz. Twój czas się skończył i znów nie uratowałeś tej, którą najbardziej chciałeś uratować.
***
Mahiru może być jeszcze młoda i niedoświadczona, ale zdecydowanie nadrabia pewnością, co do swojego ukochanego uczucia. Jest pewna, że zna się na miłości. Przestudiowała wszystkie książki, filmy, blogi i wyznania innych zakochanych dziewczyn i jest pewna, że teraz się już na tym zna. Jest gotowa uczyć się nowych rzeczy i teraz, gdy jej marzenie o miłości w końcu się spełniło, będzie miała ich bardzo wiele do spróbowania. Było to dla niej bardzo ważne, a że kochała swojego chłopaka, chciała wzrastać w swoich uczuciach do niego. Zdecydowała, że będzie robiła wszystko tak, jak sobie postanowiła, że będzie miała wobec siebie i niego bardzo konkretne wymagania. Nawet gdy czasem trochę bolały albo ją albo go, nigdy nie pozwoliłaby sobie przerwać cyklu miłości.
Ona i jej chłopak rozmawiają na wiele tematów, a Mahiru rozprasza go za każdym razem, gdy on próbuje zakomunikować swój ból. Chce mu w ten sposób pomóc. Staje się spokojna wtedy, gdy przytulają się do siebie i w którymś momencie czuje jego głowę na swoim ramieniu. Zasnął. Mahiru głaszcze jego (kościsty) policzek i rękaw kurtki, (na którym znajduje się trochę krwi). Swoimi gestami na pewno ukoi całe jego zmęczenie i wyleczy z dziwnie chorobliwego ostatnio stanu. Nie wie, że to ostatni raz, gdy widzi go żywego, a kolejny raz gdy kolejnym razem chwyci go za rękę, będzie chłodna i zwiotczała, wysoko nad nią. Niewielki ciężar jego zwłok może na chwilę spowolnić prędkość karuzeli miłości, ale nawet i one w końcu zostaną jej zwyczajnym elementem, a maszyna z powrotem zacznie się kręcić.
Nabrałaś doświadczenia i zdajesz sobie sprawę, że nie zdobędziesz go już więcej. Jesteś u kresu życia. Cieszysz się, gdy umierasz dla miłości. To najpiękniejsza choroba, którą mogłaś sobie wyobrazić. Shidou nie mógł cię z niej wyleczyć, bo nie miałaś wcale woli wyzdrowienia, chciałaś być chora. Wybaczasz Kotoko, powodowi swojego pięknego cierpienia, bo wybaczyłaś też sobie. Umierasz pogodzona z tym, co zrobiłaś i wiedząc, że przecież na to od początku się pisałaś. Twoja miłość jest karuzelą: nigdy nie przerwiesz jej cyklu, nawet jeśli oznacza to nieprzerwanie cyklu śmierci.
***
Kazui ignoruje cały ból, który przez niego przechodzi. Robi tak całe życie, więc nie jest to nic niezwykłego. Może błędem jest właśnie to, że tak to widzi. To powinien być najbardziej niezwykły dzień w jego życiu i z całą pewnością jest dla Hinako. Uśmiecha się, gdy widzi łzy radości w jej oczach. Uczynił ją szczęśliwą. Jego spojrzenie ucieka trochę w bok i przesuwa się po twarzach gości weselnych. Wypatruje tam swojego ojca, a po odczytaniu jego mimiki, Kazui wie, że w końcu przestał być jego zawodem. Może w końcu spełnił część z oczekiwań. Może nie będzie już synem, którego należało się wstydzić. Wątpliwość przebiega przez niego dopiero, gdy patrzy na stojącego w pierwszym rzędzie przyjaciela. Ciągle ma wobec niego tak wiele z nieprawidłowych uczuć. Musi je zmienić. Myślenie o tym boli, więc znów przenosi on oczy na Hinako, swoją opokę i najsilniejszą osobę, jaką zna. Sam nigdy nie zostanie silnym mężczyzną, którego chcieli wychować jego rodzice, ale z jej pomocą, mógł chociaż nałożyć taką maskę. Niewinnie kochająca go przyjaciółka (żona) nie wie jeszcze, że Kazui ją zrujnuje i on sam też tego nie wie. Wtedy jeszcze ciągle chce wierzyć, że w końcu przecież ją pokocha. Jest lepsza od niego.
Jest za słabym mężczyzną. Maska spada z jego twarzy, magiczne sztuczki psują się w jego rękach, a owoc poznania w końcu zostaje ugryziony. Póki co, nie spełnia jednak ciągle swojej funkcji. Kazui ciągle nie umie rozstrzygnąć, czy powiedzenie prawdy po tylu latach było dobrem, czy złem. Hinako też chyba ciągle tego nie wie. Oboje wiedzą tylko tyle, jak bardzo ich to boli. Hinako często płacze. Kazui upija się, by nie myśleć o konsekwencjach swojej prawdy. Dopiero w momencie, gdy jego serce zamiera na widok ciała rozbitego na chodnikowych płytkach, zdaje sobie sprawę, że nigdy nie powinien był przestawać kłamać.
MILGRAM nie jest już miejscem dla słabych ludzi, a ty po prostu chcesz w nim przeżyć. Nie chcesz też, by ktokolwiek inny zginął. Życzyłeś wszystkim innym więźniom tylko tego, co najlepsze, a jednak wszyscy kończycie w ten sam sposób. Każda z śmierci odciska na tobie piętno, ale szczególnym bólem jest śmierć Shidou. Czy wiesz jak to jest stracić najlepszego przyjaciela? (Tak, dokładnie już wiesz). Shidou był od ciebie lepszy, radził sobie z odpowiedzialnością o wiele lepiej niż ty. Nie pierwszy raz umarł ktoś lepszy od ciebie. Mogłeś to powstrzymać. Gdybyś był inny, może umiałbyś temu zapobiec. Zamierzasz zostać osobą, która będzie trzymała jakąkolwiek kontrolę w tym więzieniu, która zapobiegnie dalszemu rozlewowi krwi. Być może będziesz musiał złamać swoje zasady, staniesz się bardziej otwarty na przemocowe rozwiązania i siłę. Jesteś z nich wszystkich najstarszy, jesteś mężczyzną. Nie pierwszy raz wykorzystasz te z swoich przywilejów, ale może chociaż tym razem naprawdę zostaniesz sobą, który nie jest jak ty. Chcesz wierzyć, że ta maska cię nie zawiedzie, mimo że twoje role zawsze się tym kończą.
***
Amane rozumie dlaczego musi być karana przez swoich rodziców i przez innych braci i siostry w wierze. Najczęściej kary wymierza jednak matka. Tych kar Amane najbardziej nie lubi, mimo że nigdy by się do tego nie przyznała, bo to byłby tylko kolejny grzech. Amane nie zawsze umie zrozumieć, dlaczego mama to robi. Czasem nie rozumie za co jest karana. Chce być dobrą dziewczynką, która nie będzie zawodziła swoich rodziców i która będzie sprawiała, że każdy dzięki niej się uśmiechnie, ale nawet to co robiła z myślą o dobrym uczynku umie być odebrane przez matkę jako zło. Te kary bolą, a Amane chce kochać ten ból, ale nie zawsze umie. By przetrwać, powtarza sobie, że to wszystko miłość i miłosierdzie. Nie ma nic piękniejszego, niż bycie wiernym wierze, nawet cierpieć z jej powodu i być za nią prześladowaną.
Amane boi się krwi, która jest wszędzie dookoła ciała jej mamy, ale pomimo tego zwija się przy nim w kulkę. Tylko obok niej może teraz odpocząć, mimo że mogłaby mieć teraz cały ich dom dla siebie. Nie potrzebuje jednak domu, nie potrzebuje schronienia, nie potrzebuje ratunku. Potrzebuje swojej mamy. Osoby, która pozbawiła życia i która też musiała je stracić, by zostać zbawiona. Amane kocha nawet to, co sprawia jej ból, dlatego musi być teraz tak blisko zamordowanej, ogrzać się w jej krwi, zanim stanie się chłodna i mieć pewność, że jej mama wie, że nie umarła sama. Córka miała do niej miłosierdzie, nawet gdy wszystko skończyło się w taki sposób.
Nie chciałaś tego robić, nie kolejny raz. Nie lubisz tego, jak zostałaś zmuszona. Podejmujesz decyzje sama za siebie, pomimo tego że jesteś dzieckiem, ale w tym wypadku nie została ci dana nawet inna opcja. Nie chcesz płakać, ale czujesz się tak źle, pozostaje ci jedynie krzyk. Powtarzasz sobie, że w ten sposób uratowałaś Fuutę i wszystkich innych, którzy mogliby być leczeni w ziemski sposób, lecz okaleczani w sposób duchowy. Kochasz cały świat i dasz mu miłosierdzie, tak jak wszyscy którzy cię kochali, zawsze ci je dawali. Byłaś miłosierna nawet dla mężczyzny, którego nienawidziłaś i sprawiłaś, że nie popełni już więcej grzechu. Byłaś wobec niego miłosierna nawet, gdy on tak krzywdził Mahiru, która była dla ciebie tak ważna. Chciałabyś móc zwinąć się w kulkę i przy jej ciele, ale nikt by ci na to nie pozwolił. Twoja wiara znów jest prześladowana.
***
Mikoto nie próbuje zrozumieć siebie, bo przecież nie musi tego robić. Normalna osoba, by tego jego zdaniem nie robiła, a on jest normalny, najbardziej zwyczajny w świecie. Tłumaczy sobie, że przecież każdy przeżywa to samo, co on. Każdy czasem bywa zmęczony. Każdy czasem zapomina o rzeczach. Każdy czasem budzi się w innym miejscu, niż zapamiętał, że zasnął. Był zapracowanym, zwyczajnym człowiekiem, który nie pomyślałby, aby obarczać kogokolwiek swoimi problemami. Wypierał się ich, jego umysł zawsze znajdował wyjaśnienie na nawet najdziwniejsze perypetie, które mu się działy. Tylko czasem szeptał do samego siebie słowa o tym, w jak złym miejscu było jego życie i z jakiegoś powodu zawsze czuł się wysłuchany. Wiedział, że jest wysłuchany i to mu wystarczało. Mówił sobie, że nic mu nie jest, a jeśli nie było to prawdą, zająć mógł się tym ktoś inny.
To on odpowiadał za szczęście, a nawet i życie Mikoto. Mikoto był dla niego najlepszym człowiekiem, który tak bardzo się starał, a którego spotykała za to jedynie stres i niewdzięczność. Mikoto cierpiał z tym wszystkim i nikt inny nie wiedział o tym lepiej od niego. Od tego, który był wybawicielem Mikoto. Od tego, który był osobą, która sprawiała, że jego (ich) serce ciągle biło. Od tego, który narodził się w stresie, zapachu krwi i bólu, który wiedział, jak straszne były i który musiał to wszystko powstrzymywać. Jego głowa bolała teraz od nieprzespanych przez Mikoto nocy, każdy dźwięk odbijał się echem w jego uszach i czuł, jak zestresowany był ich organizm. Czy to była wina osoby, która szła przed nim? Nie znał jej. Ale może Mikoto znał. Czy to ten człowiek przyprawił go o tyle stresu? Tego też nie mógł wiedzieć. Jako zbawiciel mógł tylko działać, zacisnął dłoń na kiju bejsbolowym i wykonał znany przez ich ciało zamach. Powtórzony wiele razy, okazał się zabójczy.
Otaczający świat mógł nie być normalny, ale ciągle chciałbyś wierzyć, że ty jesteś. Tak mało pamiętasz, tak mało wiesz.. To twoja kara za wyizolowanie się od reszty. Tak bardzo siebie za to nie znosisz, teraz gdy wiesz, że Haruka, Mahiru i Shidou nie żyją. Już nigdy nie pochwalisz najmłodszego z nich za bycie dobrym dzieckiem, już nigdy nie zapalisz wspólnie z osobą, którą tak bardzo podziwiałeś. Z przerażeniem przyjmujesz wiadomość o śmierci Mahiru, wierząc że to ty straciłeś kontrolę i że zrobiła to... ta druga osoba, o której ci mówiono,. Nie widzisz winy Kotoko, ale tak właściwie to bardzo byś chciał w nią uwierzyć. Jesteś normalny, w tej nienormalnej sytuacji. Jedyną dziwną rzeczą, którą teraz czujesz, to ta pustka w sobie i podświadome wrażenie, że gdy mówisz do siebie o swoich problemach, nie ma już kogoś kto cię słuchał. Jakby tylko jedno z dwojga znalazło się znów w takiej sytuacji.
***
Kotoko wie, że ścieżka, którą wybrała sprawi jej wiele bólu. Nie mogłaby jednak żyć w inny sposób. Bardzo silnie chciała wierzyć w to, że ma rację, bo poświęcała wszystko dla życia, które postanowiła wieść. Potrzebowała mieć rację, bo była w życiu tym, co robiła. Swoimi akcjami, swoją wiarą w sprawiedliwość, bronieniem słabych i tych, którzy doświadczali niesprawiedliwości społecznej. Chciała celu, chciała nigdy się nie zatrzymać, zawsze biec naprzód i mieć kogoś, kto posyła ją z zadaniem. Nie odwróciłaby się przed wykonaniem go. Była lojalnym i oddanym narzędziem, kłem, dobrowolnym pionem na szachownicy. Byłą jak wilk, wcale nie była samotna, a służąca większemu celowi. Nie czekała na rozkaz, by zagryźć. Robiła to, gdy tylko nadarzała się okazja i nawet jeśli miało ją to zawieść.
Przez szybkość i sprawność jej ruchów, można byłoby nawet mylnie uznać, że kopnięcia i wymachiwanie pięściami były instynktowne i nieświadome, ale Kotoko wiedziała, że jest pełna zrozumienia, co powinna zrobić i które kości powinna była skruszyć. Nie mogła się wycofać nawet na moment, nie mogła pozwolić by ten potwór sięgnął po którekolwiek z swoich narzędzi, by wyrwał się i uciekł, by zaatakował z powrotem dziecko. Jej wierność swoim wartościom nigdy nie pozwoliłaby się jej wycofać, a praktyka tylko utwierdzała w przekonaniu, że jeśli ma wyjść z sytuacji żywo, musi być bezlitosna. Adrenalina buzowała w jej ciele i pierwszy raz od dawna czuła się szczęśliwa, mimo wykończenia, jakie przyniesie jej to, co zrobiła. Jednak uratowała słabą istotę. To wszystko było po coś. Oddała złość i cierpienie każdej ofiary okrutnemu mordercy, teraz to on poczuł je na własnej skórze. Uratowała życie, które on odbierał. Już nigdy nie zamierzała się zatrzymywać.
Nie rozumiesz, dlaczego tak skończyłaś. Nie rozumiesz, dlaczego jesteś winna. Czy to dlatego, że potraktowałaś morderców, jak morderców? Czy to dlatego, że ukarałaś Fuutę i Mahiru? O tej drugiej nawet nie chcesz myśleć. Twoje starania nie złamały jej woli. Wszystko, co robiłaś zostało podważone przez jej nieskończone wybaczenie. Ty nie masz w sobie takiej zdolności. Czujesz teraz raczej złość i cierpienie, ale jeśli chcesz się od niej czymś zainspirować, to tym, jak wybaczyła swojemu oprawcy (tobie). Ty też wybaczysz Es. Pomożesz jeno zwrócić własne emocje i wykorzystać je jako własną siłę. Nie poddajesz się. Twoje oddanie się jest bezgraniczne, a przez to będziesz stale wracała do tego punktu rozpaczy, ale jesteś na to gotowa. Twój ból cię napędza, nawet gdy zostajesz okrutnie zawiedziona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top