Rozdział III Tajemnica
Postanowiłam położyć się jeszcze chociaż na chwilę. Zdołałam zasnąć. Tym razem nie śniło mi się nic.
--------------
Wstałam kiedy pierwsze promienie słońca wdarły się do pokoju. Pierwszy raz nie zaspałam. Wstałam i podeszłam do szafy.
Wyciągnęłam z niej czarne krótkie spodenki, białą bluzkę na ramiączka i do tego białe trampki. Włosy tak jak poprzedniego dnia związałam gumką, ale tym razem odpuściłam sobie wianek. Na koniec założyłam naszyjnik.
Dziwne... Nie pamiętam, żebym go wczoraj wieczorem zdejmowała... Postanowiłam się tym nie zadręczyć i ruszyłam wesoła do pawilonu.
Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam jeść. Na śniadanie były kluski z truskawkami. Przynajmniej ja je tak nazywam. Jest to moje ulubione danie. Zjadłam główną porcję i dwie dokładki, z czego z tej ostatniej odłożyłam na ofiarę dla bogów.
Po zjedzonym posiłku postanowiłam posiedzieć przy ognisku. Siedziała tutaj również dziewięcioletnia dziewczynka. Bogini ogniska domowego. Hestia.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niej
- Witaj - odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła
- Czemu tutaj sama siedzisz? - zapytałam
- Znasz na to odpowiedź. Jestem niezauważalna dla innych. W końcu dziewięcioletnia dziewczynka siedząca przy ogniu nikogo nie interesuje
- Racja - parsknęłam cicho pod nosem
Nie wiedziałam jak dalej ciągnąć rozmowę, kiedy nareszcie przyszło mi coś do głowy, żeby powiedzieć ognisko wybuchło o wiele większym płomieniem mierzącym około dziesięć metrów
- Co się dzieje!? - krzyknęłam
- Ja nie wiem - odparła bogini i odbiegła od ogniska. Skoro ona odsunęła się na bezpieczną odległość ja postanowiłam zrobić to samo.
- Co się dzieję? - przykłusował do naszej dwójki Chejron i zaczął się pytać
- Nie mam pojęcia - odparła Hestia
- Na mnie nawet nie patrz - powiedziałam kiedy chciał się mnie o to samo zapytać
Ogień zaczął powoli przygasać, natomiast za nami rozległ się nieznany mi głos:
- Hej! - zakrzyknął a ja się odwróciłam
Stanął przede mną blond włosy chłopak o niebieskich oczach
- Witaj Apollo - uśmiechnął się Chejron do nowo przybyłego
- Chejronie - uśmiechnął się - Hestio - ponowił uśmiech tym razem skierowany do bogini - A ty jesteś...? - zapytał
- Nazywam się Layla
- Ile masz lat?
- Eeee... dzisiaj mam urodziny siedemnaste - powiedziałam niepewnie
- Aaa to wszystkiego najlepszego! Wyciągnął nawet sama nie wiem skąd lirę i zaczął grać piosenkę "Happy Birthday" na szczęście nie śpiewał bo zaraz by się wszyscy z obozu zlecieli posłuchać.
- Dziękuję? - odpowiedziałam z lekkim pytaniem, ponieważ nie wiedziałam jak mam dziękować i czy w ogóle dziękować.
- No cóż przyleciałem tylko żeby się przywitać a teraz uciekam - uśmiechnął się
- Layla zamknij oczy - powiedział Chejron
- Dlaczego? - zapytałam, jestem tutaj jedenaście lat ale nigdy nie spotkałam boga i nie rozumiem dlaczego mam zamknąć oczy. Chejron coś tam kiedyś mówił, że śmiertelnik spłonie czy coś, ale nie pamiętam o co dokładnie mu chodziło.
I wtedy Apollo przybrał swoją boską postać. Stał się wyższy, nadal miał blond włosy i niebieskie oczy, ale teraz świecił się z blaskiem podobnym do blasku słońca oraz czuć było tą siłę jaką promieniuje*. Boską siłę. Mężczyzna zniknął w rozbłysku światła a ja stałam i patrzyłam w miejsce, w którym przed chwilą on stał
- Jak ty żyjesz? - zapytał mnie Chejron
- Umm... Normalnie? - nie wiedziałam o co mu chodzi
- Boska forma ujrzana przez śmiertelnika i półboga zabija - dołączyła się Hestia
- Ale ja wciąż żyję i jestem nieuznanym półbogiem - powiedziałam i spojrzałam na swoje ciało. Wszystko było na miejscu nic się nie roztopiło, ani nie zniknęło
- Dziwne. Bardzo dziwne. - Chejron zaczął stąpać wokoło mnie - Chodź ze mną - powiedział i pociągnął za rękę w kierunku wielkiego domu - Hestio, proszę odwołaj wszystkie dzisiejsze zajęcia i powiedz obozowiczom, żeby nie wychodzili z domków do końca dnia, jedzenie przyniosą im do domków harpie. Jakby byli oporni powiedz, że ja tak mówię i powiedz też, że mogą zginąć jak wyjdą
- Co chcesz zrobić Chejronie? - zapytała teraz kobieta o płomiennych oczach
- Muszę coś sprawdzić
Poszliśmy do Wielkiego Domu, gdzie na kanapie siedział Pan D
- Dionizosie ona widziała Apolla i nadal żyję - wskazał na mnie Chejron podchodząc do cłowieka, przynajmniej zawsze myślałam, że to człowiek. Ale nazwał go Dionizosem... Czy to bóg wina?
- No i co w związku z tym? - zapytał bóg
- Był w boskiej formie, a oboje dobrze wiemy jak to się kończy dla śmiertelnika - odparł centaur
- Ciekawe... - zamyślił się Dionizos - Ciekawy jestem czy to było tylko szczęście czy nie jesteś człowiekiem - patrzył na mnie, prosto w moje oczy.
Po chwili mężczyzna przyjął swoją boską formę. Stał się wyższy, jego oczy jaśniały większym fioletem i czuć było, tak jak w przypadku Apolla Boską siłę.
- Ciekawe - patrzył na mnie, a po chwili wrócił do swojej ludzkiej postaci - Masz rację Chejronie, dziewczyna nie jest człowiekiem, jeden bóg w prawdziwej formie to mógł być przypadek albo zbieg okoliczności, ale drugi bóg to już przesada - kontynuował - Jak się nazywasz? - zapytał po chwili
- Layla
- A nazwisko?
- Nie pamiętam - powiedziałam
- Hmmm... - zamyślił się bóg wina - Rodzina? - zapytał
- Pamiętam tylko trochę mamę ale nic więcej
- Kiedy znalazłaś się w obozie? - kontynuował. Czułam się normalnie jak na przesłuchaniu
- Kiedy miałam pięć lat, czyli prawie dwanaście lat temu, wtedy przypadkiem przebiegłam przez bramę i wpadłam na Chejrona - spojrzałam na centaura, który z uwagą przysłuchiwał się moim słowom
- Skąd wiedziałaś o obozie? - zapytał tym razem centaur
- Nie wiedziałam, mama kazała mi jeżeli coś jej się stanie biec do lasu
- A jak ona miała na imię - spytał Pan D
- Nie pamiętam - spojrzałam na swoje buty
- Twoja matka była śmiertelniczką? - zapytał centaur.
Takiego pytania się nie spodziewałam
- Raczej tak
- Jakieś pamiątki?
- Tylko ten naszyjnik - pokazałam na swój wisiorek. Czułam napływające łzy do oczu. Kiedy mieli mi zadać kolejne pytanie drzwi otworzyły się i stanęła w nich Hestia, w swojej starszej formie
- Co tutaj robicie - zapytała
- Ona nie jest człowiekiem - wskazał na mnie bóg
- Ona ma imię - powiedziałam
- Tak tak - machnął ręką i zaczął rozmowę z Hestią. Zapewne o jakichś boskich sprawach
Po jakimś czasie rozmowy bogów Hestia powiedziała:
- Musimy omówić twoją sprawę z resztą olimpijczyków, więc udasz się ze mną na Olimp
- O-olimp? - zapytałam - Tą siedzibę bogów?
- Owszem, musimy zastanowić się co z tobą zrobić - patrzyła się swoimi płomiennymi oczami prosto w moje niebieskie.
Jak to co ze mną zrobić...
Przełknęłam ślinę i wyszłam za kobietą
- Szybciej będzie w boskiej formie - stwierdziła i zmieniła się w jej boską formę. Tak jak w poprzednich przypadkach była wyższa i promieniowała boskością. Złapała mnie za rękę i zniknęłyśmy w blasku światła.
Przymknęłam oczy, ponieważ znaleźliśmy się w oślepiająco białym mieście. Wszystkie budynki były białe ze złotymi dodatkami. Uznałam, że to Olimp.
-------------------
1129 słów
INFO
Boskie formy bogów są wymyślone przeze mnie, ponieważ z książek, które czytałam nie było nic o nich.
Przepraszam, że nie było rozdziału rozdziału sobotę ale całkiem o tym zapomniałam, a niedzielę miałam zajętą
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top