Rozdział VI Sen
Postanowiłam również się położyć spać.
------------------------
*sen*
- Gdzie jesteś? - zapytał jakiś niski głos
Dziewczynka siedziała ukryta w szafie i oddychała szybko, kiedy mężczyzna podszedł pod światło to zobaczyła jego twarz. Jedna połowa była oszpecona bliznami, natomiast na drugiej połowie twarzy była maska. Straszny widok. Blondwłosa dziewczynka miała krzyknąć, ale zdołała zasłonić usta dłonią, żeby nie zdradzić swojej kryjówki.
- Gdzie jesteś? - pytał coraz bardziej zdenerwowany mężczyzna. Zaczął przewracać wszystkie meble.
Niebieskooka siedziała cichutko w szafie pomiędzy ubraniami swojej matki. Była na tyle malutka, że łatwo się w nich chowała. Miała dopiero cztery latka, ale to już nie pierwszy raz kiedy ktoś przychodzi do domu kiedy mamy nie ma i szuka dziewczynki.
- GDZIE JESTEŚ!? - wrzasnął, po czym podszedł do szafy i otworzył drzwi. Dziewczynka krzyczała kiedy on ciągnął ją za rączkę.
Schodzili po schodach kiedy złoty piasek uderzył mężczyznę i zleciał on ze schodów, a dziewczynka wbiegła na górę i patrzyła co się dzieje na dole. Złoty piasek* atakował mężczyzne a ten nie wiedział jak ma się bronić.
Słychać było kroki na zewnątrz. Kluczyk zachrobotał w zamku. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich kobieta o kasztanowych włosach. Kiedy bursztynooka popatrzyła się w kierunku walki piasku i mężczyzny nie krzyczała ni nic, tylko poszła spokojnie do córki po czym wzięła ją za rączkę i poprowadziła do pokoju dziewczynki
- Co to za piasek mamusiu - zapytało dziecko
- Ah to... - zamyśliła się - To nic takiego - odparła po chwili namysłu
- Co to za pan? - zapytała ponownie
- Nie wiem kochanie, ale tatuś się nim zajął - powiedziała
- Tatuś?! GDZIE!!!?? - krzyczała dziewczynka
- Powiedziałam tatuś? - zapytała
- Tak gdzie jest tatuś??? - krzyczało dalej dziecko
- Przejęzyczyłam się, chodziło mi o piasek
- Ale jak piasek moze się kimś zająć?
- Emm... Nieważne, zapomnij o dzisiejszym dniu, proszę - patrzyła prosto w oczy dziewczynki, po czym dziecko zapadło w sen
- Nie powinnaś jej zostawiać samej - powiedział mężczyzna
- Wiem, ale muszę też zbierać na nasze utrzymanie - odparła kobieta nawet się nie oglądając
- Wiesz, że za niedługo nie będę mógł was odwiedzać w ogóle, nawet w postaci tego głupiego piasku - powiedział mężczyzna. Kobieta odwróciła się i popatrzyła prosto w jego oczy. Mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany. Miał blond włosy i złote oczy, do tego był ubrany w garnitur w kolorze czarnym
- Wiem - spuściła głowę
- Kochana nie smuć się, zawsze będę zwami jeżeli nie fizycznie to w twoim sercu - powiedział po czym zmienił się w złoty piasek
- Co tutaj robisz? - zapytała kobieta - Tak ty, która jesteś we śnie - powiedziała kobieta - Kim jesteś? - zapytała
Postanowiłam się odezwać, mimo, że to sen
- Jestem Layla - powiedziałam i przestałam obserwować wszystko z trzeciej osoby
- Layla.... - zająkała się kobieta - Czyli nie żyję - stwierdziła
- Jak to przecież tu stoisz?
- To tylko wspomnienie twoje jak i moje...
- Ale ja nie pamiętam tego
- Bo zmodyfikowałam twoją pamięć... Nie mogłam się zdradzić przed wcześnie, byłaś za malutka
- Umarłaś jak miałam pięć lat - powiedziałam
- Oh... Mamy niewiele czasu ale możesz zadać mi trzy pytania
- Kim jesteś i to dziecko? - wskazałam na kobietę a potem na dziecko w łóżku
- Naprawdę nie poznajesz mamy ani siebie? - zapytała
- Mama... - powiedziałam szeptem, rzuciłam się jej na szyję i łzy popłynęły mi po policzkach
- Cichutko kochanie - zaczęła mnie głaskać uspokajająco po plecach. Tak bardzo mi tego brakowało - Zadaj drugie pytanie - poprosiła
- Kim byli ci ludzie, którzy nas nachodzili?
- Sama nie jestem pewna... Ale uważam, że byli przeciwni związku mojemu i twojego ojca - powiedziała - Trzecie pytanie? - zapytała
- Kim jest mój ojciec?
- Wiedziałam, że się o to zapytasz, ale ty wiesz kim on jest, tylko boisz się to przyznać. Widzisz prawdziwe formy bogów i nic ci się nie dzieję, świetnie strzelasz z łuku i walczysz... - ucichła - Chociaż celne strzelanie masz po mnie - uśmiechnęła się - Ale jednak jesteś bardzo podobna do ojca, macie nawet takie same bronie, z tego samego materiału - powiedziała i się uśmiechnęła
- Czy spotkam cię kiedyś? - zapytałam
- Były już trzy pytania, ale owszem spotkamy się jeszcze
- Ale ja naprawdę nie wiem kim jest mój ojciec - wróciłam do poprzedniego pytania
- Wiesz, musisz tylko uwierzyć, że to możliwe. Istnieją bogowie, tytani, potwory więc czemu nie uwierzyć w to?
- Ale ja nadal nie wierzę
- Nigdy nie działo się nic kiedy strzelałaś z łuku czy walczyłaś? Coś takiego innego?
- Czasem miałam wrażenie, że czas zwalnia... - powiedziałam i ucichłam
- Masz moce, tak jak inny półbogowie, ale ty nim nie jesteś
- Ale ja chcę być jak wszyscy w obozie
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe
- Dlaczego mnie nie uznał... Dlaczego...
- Bo nie może i ty wiesz dlaczego
- Ale on jest zły
- Nie, nie jest, większość co robił to było z myślą o tobie, dlaczego zaatakował obóz? Dlaczego chciał wrócić do dawnej postaci?
- Myślisz, że dla mnie chciał...
- Ja nie myślę, ja wiem - uśmiechnęła się - Ktoś chciałby się z tobą widzieć póki jest czas i póki Chejron się nie zaczyna martwić. Rozpłynęła się po czym pojawił się złoty piasek.
- Nie mam więcej sił żeby być w innej formie - powiedział ten sam głos, co rozmawiał z mamą...
- Kim jesteś? - zapytałam, chociaż dobrze znałam na to odpowiedź
- Wiesz kim jestem, musisz tylko uwierzyć, tak jak twoja matka mówiła
- Ale ja nie wierzę, że to możliwe! Jestem tylko durnym nieuznanym półbogiem, który świetnie strzela z łuku po matce, nieźle walczy po ojcu i ma kolor włosów po ojcu! - krzyczałam po czym się rozpłakałam
- Ile ty masz lat?
- Siedemnaście
- Nie powinnaś płakać w takim wieku
- Ale ja muszę... Jestem smutna... Nigdy nie zobaczę mamy, ani nie poznam ciebie
- Zobaczysz ją jeszcze kiedyś, a my spotkamy się szybciej niż myślisz - mówił miłym głosem
- Uznasz mnie w końcu? - zapytałam
- Jeżeli ty uznasz, że to możliwe i nie boisz się reakcji innych ludzi z obozu
- Może trochę się boję ich reakcji, ale chcę mieć wreszcie ojca
- No to w takim razie... Przyznaj się kim jesteś
- Poczekaj powiedz mi tylko, kim jest mama?
- Twoja matka była boginią, pomniejszą, ale boginią
- To dlaczego zginęła
- Odebrano jej nieśmiertelność przez nasz związek
- Oh... - przełknęłam ślinę. - Jak się mama nazywała?
- A nie pamiętasz?
- Nie - powiedziałam smutno
- Afezja* - powiedział - A teraz
- Tak wiem, nie mamy wiele czasu - powiedziałam. Postanowiłam powiedzieć te wszystkie myśli na głos, wtedy łatwiej jest w nie uwierzyć
- Nie jestem śmiertelnikiem, półbogiem czy herosem... Jestem boginią... Córką Bogini Afezji i Tytana Kronosa - powiedziałam, uwierzyłam. Poczułam tą siłę, która od teraz płynie w moich żyłach. Już nie jestem śmiertelna
- Będę mogła z tobą rozmawiać? - zapytałam
- Jeżeli wystarczy mi mocy, to możemy prowadzić konwersacje w twoim umyśle
- Zgoda - uśmiechnęłam się
*koniec snu*
Obudziłam się nagle
- Czy to był tylko sen czy rzeczywistość? - zapytałam się w głowie
--------------------
1166 słowa
*złoty piasek - w tym ff jedna z form Kronosa, która zabierała niewiele mocy, ale mógł być w kilku miejscach w tym samym czasie
*Bogini Afezja - wymyślona przeze mnie pomniejsza bogini strzelców i łowców, jej atrybutem jest łuk i strzała, nie posiada boskiego zwierzęcia
------------------------------
Przepraszam za nie wstawienie rozdziału ale znowu zapomniałam (jak to ja)
***** ***** ***** ***** *****
Życzę Wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, aby był jeszcze lepszy niż ten!
***** ***** ***** ***** *****
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top