4. heaven
Następnego dnia Jeongin wcale nie czuł się jakoś fantastycznie. Po wczorajszym dniu nie był w stanie zasnąć pomimo tego, że wziął leki nasenne i wypróbował niemal każdą domową metodę, która pomogłaby mu zasnąć. Coś go męczyło, lecz sam nie był pewny do końca co to było dokładnie — wszystko zwalał na zajęcia taneczne, na których miał się dziś pojawić po raz pierwszy. Wykonując swoją poranną rutynę był wręcz załamany tym jak wygląda jego twarz. Pod jego oczami widoczne były dwa worki, które zawsze były jego problemem po jedynie częściowo przespanej nocy. Sam nie wiedział co z tym ma zrobić, więc nie robił z tym zupełnie nic, zostawiając to własnemu życiu. Gdy wszedł do budynku szkoły nie powitał go nikt; Jisung pewnie się spóźni, tak jak ostatnimi czasy mu się zdarzało, a Felix miał dziś wizytę u dentysty, więc Yang pozostał w przekonaniu, że rudowłosy odpuści sobie dzisiejsze zajęcia. Po lekkim zatrzaśnięciu szkolną szafką, ruszył samotnie w stronę sali, w której miały odbyć się jego pierwsze lekcje.
— A kogo moje śliczne oczka widzą? — usłyszał zabawny i rozweselony głos tuż przed sobą. Ledwo podniósł wzrok do góry i od razu usłyszał głośny krzyk Yeosanga, który w porę nie zdążył ukryć swojej buzi rękoma. — Na litość boską jak ty wyglądasz.
— Znacznie lepiej niż ty — wtrącił z przekąsem Felix stojący tuż obok swojego przyjaciela. Spojrzał na Yanga i zamrugał kilka razy. — Ktoś tu ewidentnie zarwał nockę.
— Po prostu się nie wyspałem — mruknął w odpowiedzi najmłodszy i wyminął ich, zbijając po drodze żółwika z Lee na przywitanie.
— Co to to nie, mój książę! — powiedział z wyrzutem Kang, chwytając trochę za mocno Jeongina za wczoraj świeżo wyprasowaną koszulę jego mundurka. — Wyglądasz potwornie, nawet gorzej niż Felix po nieprzespanym tygodniu.
Yeosang pociągnął mocniej Jeongina idąc z nim w stronę szkolnej łazienki. Zaraz za nimi, niczym cień, powłóczył się Felix, który uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, nieznane nawet młodemu Jeonginowi. Blondyn z trzaskiem otworzył drzwi męskiej toalety, zwracając przy tym uwagę kilku osób przebywających w środku.
— No już, jazda gówniarze — machnął wolną ręką, by pozbyć się chłopców młodszych od samego Yanga. Dopowiedzieli coś do siebie pod nosem i opuścili pomieszczenie, zostawiając ich samych w trójkę. — Siadaj.
Jeongin westchnął cicho i usiadł na parapecie, nie będąc pewnym tego, czy dobrze robi oddając się w ręce starszego licealisty. Kang zrzucił z siebie plecak i zaczął w nim grzebać, szukając odpowiednich przedmiotów, które mogłyby pomóc nastolatkowi. Yang nie wiedział czego ma się spodziewać, a Felix był tego pewny bardziej niż odpowiedzi na kartkówce z geografii i obawiał się tego jak skończy się pomysł Yeosanga. Po chwili Yeosang wyciągnął z plecaka jakieś kosmetyki — Jeongin faktycznie nie zdawał sobie sprawy z tego na co się pisze.
— Zamknij oczka i głowa do góry — rozkazał ponownie Yeosang i sam chwycił za jego podbródek, unosząc go wyżej.
— Co ty chcesz zrobić? — zapytał Jeongin, posłusznie zamykając oczy. Poprawił się wygodniej na krawędzi parapetu, chwytając za jego brzeg i po chwili niekontrolowanie zmarszczył brwi, nie będąc do końca przekonany tego, czy chce oddawać swój wygląd w opiekę magicznym sztuczkom Yeosanga.
— Nie rób tak, bo ci tak zostanie na zawsze — powiedział rozprostowywując jego brwi. — Nie martw się, wiem co robię... — zaraz po tym nałożył na jego skórę kilka kropelek podkładu.
Wklepał delikatnie w jego twarz kremową substancję, dodając jej trochę więcej w okolice oczu. Jeongin czuł przyjemny i lekki dotyk starszego kolegi Felixa na swojej twarzy niemalże cały czas. Nie narzekał na to jakoś specjalnie, bo sprawiało mu to naprawdę wielkie zadowolenie, a sam Yeosang czerpał radość z patrzenia na spokojną, niczym w marzeniu sennym, buzię chłopaka, skierowaną w anielskim spokoju ku górze. Gdy skończył robić odpowiedni i naturalny makijaż na jego twarzy, pozwolił sobie na szybką ocenę swoich efektów.
— Teraz wyglądasz znacznie lepiej — stwierdził poprawiając kosmyki jego ciemnej grzywki tak, by opadły luźno na jego czoło, lecz nie wpadały w oczy. Felix tylko zerknął zza ramienia Yeosanga i wzruszył ramionami stwierdzając, że on nie widzi żadnej różnicy.
— Lix, a ty nie miałeś iść do dentysty? — zapytał Jeongin, gdy w trójkę opuścili szkolną toaletę i szli w stronę sali lekcyjnej.
— Mam wizytę na popołudnie. Nie będzie mnie tylko na tańcu — odpowiedział, wewnętrznie zawiedziony całą sytuacją. Lubił tańczyć i dzisiaj był dzień, w którym obiecał wprowadzić Yanga w panujący tam klimat, żeby młodszy miał nieco łatwiej z wpasowaniem się w towarzystwo.
— To jak ja teraz sobie poradzę bez ciebie? — westchnął cicho, pamiętając dokładnie o tym, że nie może liczyć na Jisunga, który nawet nie chodzi na te zajęcia.
— Będziesz mieć tam mnie — wtrącił nagle Yeosang, luźno zarzucając na ramię chłopaka swoją rękę. — Pomogę ci ze wszystkim czego będziesz potrzebował, słodki Innie.
Jeongin zerknął z dołu na starszego. Nie chodziło o to, że czuł się w jego towarzystwie jakoś niekomfortowo, tak nie było — bardziej chodziło o to, że czuł się przy nim zupełnie inaczej niż na przykład przy Felixie czy Jisungu. Yeosang był starszy, ale stosunkowo niewiele więcej od nich — rok czy dwa — a wobec niektórych zachowywał się jakby był ich stałym opiekunem i właśnie to sprawiało, że Jeongin odczuł niejakie bezpieczeństwo przy nim.
— To ja już spadam — rzucił Kang, roztrzepując drugoklasistom włosy na wszystkie strony. — Do zobaczenia później, Jeonginnie. — machnął dłonią i wsunął się do jednego z pokoi, obok którego właśnie przechodzili.
— A mnie to nawet nie pożegnał — prychnął cicho i przeniósł wzrok na Jeongina, który nie wiadomo z jakiego powodu szeroko się uśmiechał.
— No co? — szepnął z wyrzutem młodszy, na co Felix pokręcił głową na boki z dezaprobatą. Lee objął go i wszedł do sali, gdzie jak się okazało, czekał już na nich Han Jisung.
— A ten co taki zadowolony? — zapytał Jisung, przyglądając się badawczo Jeonginowi, któremu początek tego dnia znacznie poprawił jego humor.
— Zapytaj Yeosanga — odpowiedział Felix, za co dostał kuksańca w ramię od najmłodszego. Lee prychnął cicho i rozwalił bardziej jego włosy w ramach zemsty.
· · ⛤ · ·
Po skończonych lekcjach, Jeongin pożegnał się z przyjaciółmi. Felix, jak miał w planach, pojechał z mamą do dentysty, a Jisung ulotnił się na zajęcia plastyczne z jakimś chłopakiem z równoległej klasy. Yang usiadł na ławce przed salą, w której zakończył lekcje i poczekał na Yeosanga, tak jak się umówili godzinę wcześniej. Po paru minutach ze schodów zbiegł chłopak, na którego czekał.
— No chodź, Innie — zwrócił mu uwagę i jak wiatr przeszedł obok niego, nie czekając nawet aż ten wstanie z drewnianej ławki. — No rusz się, nie mamy czasu!
— No już, biegnę! — prychnął młodszy, podbiegając do blondyna, który swoim krokiem mógłby zostać przeciwnikiem samego Usaina Bolta, a przynajmniej tak twierdził Jeongin.
— Nie ma czasu do stracenia, klusko — pouczył go starszy, zwalniając trochę tempa, po tym jak zauważył, że młodszy ledwo dotrzymuje mu kroku.
— Po pierwsze zajęcia zaczynają się dopiero za kilka minut, a po drugie to nie jestem kluską — zwrócił mu uwagę, z przekąsem patrząc w jego stronę. Sam uważał, że jego buzia jest okrągła i w głębi duszy sam się nazywał kluską patrząc w lustro, ale nie chciał, żeby to przezwisko zostało jego publicznym przydomkiem.
— Zanim tam dojdziemy z twoim tempem to zajęcią zdążą się skończyć. I tak, jesteś kluską — odpowiedział Kang, uśmiechając się przy tym pod nosem z pełną satysfakcją. — No szybciej, Innie!
Jeongin prychnął cicho i wręcz pobiegł za starszym do szatni od wychowania fizycznego, w której obaj przebrali swoje mundurki na luźniejsze ubrania. Yang z boku przyglądał się jak Yeosang witał się na szybko z chłopakami, których tam spotkali. Po błyskawicznej zmianie ubrań wyszli do przestrzennej, lecz nie ogromnej sali z drewnianymi panelami. Podczas, gdy jedna ściana była ścianą lustrzaną, równoległa do niej składała się z dwóch rzędów okien, a niektóre z nich były otwarte przez co było czuć świeże powietrze zamiast nudnego zapachu podobnego do zapachu popołudniowej sali gimnastycznej skąpanej w ostatnich promieniach słońca. Jeongin długo skanował całe pomieszczenie, badając najmniejszy szczegół, aż w końcu jego wzrok w pewnym momencie zatrzymał się na jednym chłopaku. Stał przy kobiecie, która jak podejrzewał była ich trenerką. Oboje żywo o czymś rozmawiali, jednak przez głosy uczniów nie było słychać o czym.
— Przystojny, nie? — usłyszał za sobą głos Yeosanga i pokiwał głową na potwierdzenie, wciąż zapatrzony w bruneta z dwoma rozjaśnionymi pasemkami. — Nie startuj nawet do niego. Jest zbyt męski i zbyt stary jak na ciebie, a w dodatku ma kogoś na oku i wcale nie mam na myśli naszej nauczycielki.
— Co? — zapytał zdziwiony, w końcu racząc Kanga swoim zszokowanym spojrzeniem. — Ale ja nie zamierzam do nikogo startować!
— Zamknij się, misiu, bo jeszcze ktoś zwróci na nas uwagę i się dowiedzą, że o nim gadamy — Yeosang chwycił go za ramiona i obrócił w swoją stronę, lekko potrząsając drobnym ciałem drugoklasisty. — To Choi San, klusko. Kto nie wie kim on jest, nie chodzi do tej szkoły ani nawet nie mieszka w Seulu. To ikona całej szkoły, nie ma osoby, która go chociażby nie kojarzyła.
— I pewnie jest jeszcze szkolnym bad boy'em, który ma powodzenie u każdej dziewczyny?
— Nie, głupku, to moja rola — westchnął cicho i pstryknął nos Jeongina. — San to nie ten typ. Od roku ugania się za swoim przyjacielem i kręcą z sobą jak cholera, a każdy zna go nie tylko ze swojej przystojnej buźki, ale z tego jaki jest. A jest miły, pomocny i ambitny. Odkąd pojawił się w tej szkole zawsze zdobywa wszystkie nagrody w niemalże każdej dziedzinie. Nie ma rzeczy, w której mógłby być słaby. On jest po prostu idealny!
— To tacy ludzie istnieją? — zdziwił się Jeongin, unosząc lekko brwi do góry w geście zdziwienia. Yeosang szybko poprawił jego brwi, na co tamten tylko wywrócił oczami do góry.
— Jak widać — odpowiedział i już chciał coś dodać, gdy drzwi sali otwarły się w hukiem. Każdy spojrzał w tamtą stronę, nawet Yeosang się odwrócił, wstrzymując w płucach powietrze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top