10. one in a million
Następnego ranka Jeongin nie mógł się doczekać aż w końcu zobaczy się z Yeosangiem. Prawie całą noc pisali z sobą, mimo że oboje musieli wstać z samego rana, aby pójść na ósmą do szkoły. To jednak nie przeszkadzało w samopoczuciu Jeongina. Starszy przyjaciel uprzedził go, dosłownie przed samym zaśnięciem, że ma dla niego niespodziankę, dlatego Jeongin nie potrafił ukryć zaskoczenia i ciekawości, czekając jak małe dziecko na spotkanie z przyjacielem. Rankiem, jeszcze przed rozpoczęciem szkoły, spotkali się w szatni, dokładnie tak jak byli umówieni.
— Zamknij oczy — powiedział Yeosang, zatrzymując się na szkolnym dziedzińcu, na który dopiero co wyszli. Jeongin spojrzał na niego i z uśmiechem przymknął oczy, szczerze podekscytowany tym, co wydarzy się w najbliższych sekundach.
Yeosang po szybkim upewnieniu się, że młodszy nie podgląda, wyciągnął z plecaka małej wielkości ramkę ze zdjęciem. Wczoraj oboje mieli mnóstwo czasu, więc gdy tylko atmosfera między nimi stała się luźniejsza, zaczęli robić zdjęcia w ramach pamiątki tamtego dnia. Niektóre z nich wyglądały komicznie, a inne utrzymywały estetyczny i poważny wygląd. W białej ramce znajdowało się właśnie to najbardziej groteskowe ze wszystkich. Prezent szybko wylądował w dłoniach Jeongina i dopiero wtedy chłopak podniósł powieki, a kiedy tylko zobaczył jakie zdjęcie wybrał Yeosang, wybuchł śmiechem.
— Naprawdę musiałeś wybrać to najgłupsze? — zapytał przez śmiech, patrząc się z radosnymi iskierkami w oczach na ich zezy i wyciągnięte języki na fotografii.
— Nie narzekaj, jest piękne — odpowiedział Yeosang, zauroczony nie spuszczając wzroku z drugoklasisty. — A teraz dawaj telefon i odblokuj to cholerstwo.
Jeongin przeniósł wzrok na Yeosanga, nie wiedząc czego tym razem będzie się mógł spodziewać i zrobił to, co mu kazał. Yeosang zaczął przeglądać telefon chłopaka i dopiero po chwili uśmiechnął się zadowolony z tego co zrobił. Wyciągnął swojego smartfona i pokazał Jeonginowi ich ekrany blokady. Na obu było dokładnie to samo selfie, które wczoraj zrobił Yeosang. Oboje patrzyli się w kamerę z szerokimi uśmiechami, wtuleni w swoje ramiona.
— Nie możesz jej nigdy zmienić, rozumiesz? — zapytał poważnie, lecz z uśmiechem na twarzy. Yang pokiwał głową i schował swoje urządzenie do plecaka, razem z prezentem i przytulił przyjaciela z wdzięcznością. — Chodź szybko, klusko, zaraz dzwonek.
Kang pogłaskał lekko jego głowę i zbyt gwałtownym ruchem ruszył w stronę budynku. Jeongin nie zwrócił na to większej uwagi, bo Yeosang już taki był, ale nie zauważył momentu, w którym jego przyjaciel otarł mokry policzek i mentalnie przywrócił się do porządku. Przez cały ten dzień jak i następny, Yeosang trzymał się Jeongina praktycznie cały czas. Młodszemu to nie przeszkadzało, a nawet sam przychodził pod salę, w której Yeosang miał lekcje, zanim ten zdążył się zjawić na korytarzu. Yeosang pokazywał młodszemu zakątki w szkole i chodził z nim na dodatkowe zajęcia, gdy tylko miał ku temu okazję. Nawet na zajęciach tanecznych udało im się razem odtworzyć krótką, lecz bardzo dobrze doprecyzowaną choreografię z czego byli bardzo dumni. Jeongin był zainteresowany tym, co zawsze odbywało się w piątek po lekcjach, no chyba, że akurat w planach była jakaś impreza. Mianowicie były to godziny karciane. Yeosang opowiedział mu, że wszystko odbywa się w piwnicach szkoły i obiecał, że kiedyś go tam zaprowadzi. Jeongin, chociaż nie potrafił grać w karty, ucieszył się — podobno tamtejsza atmosfera jest równie klimatyczna jak zajęcia z aktorstwa i to najbardziej go tam przyciągało. W ten piątek zajęcia miały się nie odbyć ze względu na domówkę, którą Hwang Hyunjin miał urządzić dla Yeosanga i Jeongin planował na nią przyjść tak jak większa część uczniów jego szkoły. Głupio było przyjść tam samemu, ale każdy miał wymówkę, gdy Jeongin pytał o towarzystwo, a gdy był już pogodzony z tym, że pójdzie tam sam, jedyną osobą, która mu nie odmówiła był Jisung. Godzinę przed rozpoczęciem imprezy dostał krótką wiadomość, w której Yeosang przeprosił go, że nie pójdzie tam razem z nim, ale w zamian obiecał mu najlepsze drinki i kilka rundek na parkiecie. Jeongin z uśmiechem się zgodził i zaczął przygotowywać do wyjścia. Kilkanaście minut przed imprezą spotkał się razem z Jisungiem, szczerze ciesząc się, że ma takie szczęście co do nowych znajomych w szkole. Felix, Jisung, a przede wszystkim Yeosang byli jego malutkim światem, który go w pełni akceptował i kochał takiego jaki jest, dlatego on starał się okazać im dokładnie to samo.
— Sung... — szepnął Jeongin zakłopotany tematem, którym chciał poruszyć niecałe dwie minuty przed celem podróży. — Przepraszam, że ostatnio spędzam więcej czasu z Sangiem, a ciebie i Lixa trochę... olewam.
— Hm? — mruknął zaskoczony Jisung, wyrwany ze swojego świata marzeń i spojrzał na rówieśnika. — Nic się nie dzieje przecież! Naprawdę nie mamy ci tego za złe, powinniście spędzać więcej czasu razem.
— Mam małe wyrzuty sumienia przez to — westchnął z bólem Jeongin, a Han z szerokim i szczerym uśmiechem objął go mocno ramieniem. — Wyjdziemy kiedyś gdzieś? Tak tylko w trójkę.
— Pewnie! Mamy na wszystko czas, a teraz nie myśl o tym i chodź na imprezę, dopiero się zaczęła! — Jisung chwycił chłopaka za nadgarstek i oboje wkroczyli na posesję Hwanga, gdzie impreza zdawała się już dobrze rozkręcona.
Oboje weszli do domu, w którym dla Jeongina hałas i duchota panowała zawsze, gdy tylko się zjawił, poza tym jednym razem, kiedy wraz z Yeosangiem niósł Hyunjina pijanego. Zaczęli się rozglądać za znajomymi twarzami i po chwili zauważyli Felixa, który z butelką wódki i soku pomarańczowego wbiegał samotnie po schodach na pierwsze piętro. Jisung krzyknął coś do Jeongina i oboje podbiegli do niego. Lee wskazał im palcem miejsce, gdzie siedzą ich znajomi i rozglądnął się na szybko po okolicy, mając nadzieję, że znów jest obserwowany, zupełnie tak jak ostatnim razem. Jeongin skierował się jako pierwszy tam, gdzie wskazał Felix, życząc mu przy okazji dobrej zabawy. Jisung ruszył zaraz za nim i szybko odnaleźli Yeosanga, który kierował się tanecznym krokiem w stronę kuchni. Jeongin zaśmiał się widząc to i bez wahania podbiegł do niego, wskakując mu od razu na plecy. Objął od tyłu jego szyję, a Yeosang, widząc kątem oka buzię przyjaciela, zaczął się śmiać. Od razu wpadli do kuchni, gdzie Jeongin usiadł przy wyspie kuchennej. Jisung pojawił się zaraz obok niego.
— Zaraz coś wam tu zmiksuje... — powiedział do siebie Yeosang, wyciągając z lodówki bursztynowy napój z czarną etykietą. Szybko nalał płynu do trzech szklanek, zaraz potem dorzucając po kilka kostek lodu i dolewając do tego kolejny napój z puszki. — Nasze zdrowie!
Każdy z nich zabrał szklankę i w trójkę stuknęli je. Szybko jednak dołączyła się czwarta ręka trzymająca sok pomarańczowy z wódką. Wszyscy spojrzeli na Felixa z uśmiechem i zupełnie jakby z jakimś sentymentem w oczach wypili na raz kilka łyków. Gdy Jisung i Felix odeszli, dwójka przyjaciół została sama, otoczona przez mniej istotnych nastolatków z ich szkoły.
— Wiesz... — zaczął Yeosang, obejmując ramię Jeongina. — Nie powinienem pozwolić ci się dziś upić, ale wyjątkowo się na to zgadzam i zrobimy to razem.
— Wszystko okej, Sangie? — zapytał Jeongin, opierając się tyłem głowy o jego ramię. Dopiero teraz poczuł, że Kang zdążył wypić już znacznie więcej alkoholu niż jedną szklankę, co nie było możliwe do wykonania w przeciągu dziesięciu minut.
— Jestem troszkę najebany, ale to nic — zaśmiał się i pociągnął go do salonu, gdzie muzyka była znacznie głośniejsza. Jeongin zmarszczył lekko brwi słysząc jego słowa. Jisung jeszcze przed wejściem powiedział, że impreza dopiero się zaczęła, a Yeosang zachowywał się, jakby się tu zabawiał o wiele dłużej.
Jeongin przez całą imprezę starał się nie upić, ale przeszkadzał mu w tym Yeosang, który co chwilę wlewał w niego coraz to więcej drinków. Po kilku takich kolejkach, Jeongin zapomniał już o tym, co go martwiło i z pijackim uśmiechem wylądował na środku salonu, wśród tłumu i w ramionach przyjaciela. Oboje już nie wiedzieli co się dokładnie wokół nich działo. Muzyka zagłuszała ich własne myśli, a tłum nastolatków sprawiał, że nie mieli jak chociażby na chwilę się od siebie odsunąć. Byli za blisko siebie, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Byli zbyt pijani i ta bliskość, która w normalnych warunkach sprawiałaby dyskomfort, teraz nie była dla nich niekomfortowa. Późno po północy zeszli z parkietu, a raczej to Yeosang zaniósł Jeongina, który ostatecznie wypił o wiele więcej alkoholu niż on, na rękach w jedyne bezpieczne miejsce, które znał w tym domu. Kang co chwilę odbijał się od ścian, a Jeongin z przymkniętymi oczami nucił piosenkę, która była teraz puszczana. Yeosang wpadł do pokoju Hwang Hyunjina.
— Innie — szepnął, dźwigając młodszego w stronę łóżka. Jeongin czując jak spada, chwycił za ramię Yeosanga, ciągnąc go przy tym za sobą na miękki materac. Yeosang oparł się przedramionami po bokach młodszego. Znowu byli blisko. Stanowczo za blisko. — Musisz mi coś obiecać.
— Tobie obiecuje wszystko, Yeosangie — powiedział cicho Jeongin, patrząc nieobecnym wzrokiem na starszego. Jedna jego ręka powędrowała na kark blondyna, przyjemnie go łaskocząc.
— Wybaczysz mi wszystko. Każdą głupotę, którą zrobię. Musisz obiecać, że będziesz przy mnie zawsze, nawet jeśli będziemy swoimi największymi wrogami — Yeosang oparł swoje czoło o to należące do jego przyjaciela, ich oczy były w połowie przymknięte ze zmęczenia po całym dniu.
— Obiecuję ci, Yeosangie — odpowiedział, zaczesując jego włosy za ucho. Przez alkohol i wyczerpanie przestawał kontrolować tego co robi, chociaż sam sobie nie zdawał z tego sprawy.
— Jesteś cudownym chłopcem - szepnął Yeosang, chowając młodego w swoich ramionach, do których ten od razu się wtulił. Ułożył się na boku, tuląc do swojej klatki piersiowej Jeongina najmocniej jak tylko mógł.
Gdy Jeongin pod wpływem alkoholu zasnął w ciągu kilku sekund, Yeosang schował swoją twarz w jego włosach, zupełnie jakby chciał ukryć przed samym sobą słone łzy, które wypłynęły z jego zamkniętych powiek. Zaczął składać niewinne pocałunki na czubku głowy chłopca. Nie chciał go wypuszczać ze swoich ramion i chciał, aby ta noc trwała najdłużej ze wszystkich, nawet jeśli Jeongin miałby ją całą przespać. Po jakimś czasie, Yeosang nawet nie wiedział jakim, otworzył piekące oczy i odsunął się mały kawałek i spojrzał na twarz chłopaka, a później jego wargi. Sam nie był pewien gdzie trafił, może nawet nie chciał wiedzieć gdzie, wiedział, że udało mu się złożyć delikatnego i krótkiego buziaka. Może był to tylko zwykły pocałunek w kącik ust, ale dla Yeosanga znaczył on wszystko. Żałował, że tylko on z tej dwójki będzie to pamiętał.
Następnego ranka Jeongina obudził doskwierający ból głowy. Jeszcze nigdy tak bardzo nie był tak dotkliwy, teraz miał ochotę zapaść się pod ziemię. Dodatkowo speszył się, gdy zauważył, że spał w łóżku Hwang Hyunjina, a ten był obok niego w pokoju i jak gdyby nigdy nic sprzątał po wczorajszej imprezie. Hyunjin po zobaczeniu pobudki Jeongina powiedział mu, że spał jak zabity razem z Yeosangiem, więc nie chciał żadnemu z nich przeszkadzać.
— A gdzie on jest? — spytał Jeongin, pocierając obolałe czoło. Hyunjin spojrzał na zegarek wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę piętnastą trzydzieści.
— Pewnie już na lotnisku, z tego co wiem za pół godziny ma lot — odpowiedział niewzruszony, po czym zgarnął ze stolika kilka szklanek po wczorajszym alkoholu. Jeongin zamrugał kilka razy, nie spuszczając wzroku z Hwanga.
— Na lotnisku?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top