Rozdział VIII

Reader pov

Ciepłe wnętrze holu wręcz zapraszało, by do niego wejść i odpocząć. Kanapy z puszystymi poduszkami oraz piękny wystrój był o wiele lepszym wyjściem niż ponowne wyjście na deszcze i wiatr. Westchnęłam i spojrzałam na Himuro, który rozmawiał z recepcjonistką. Okazało się, że zostawił klucz w pokoju, co zresztą było najgłupszą rzeczą, jaką mogłam dzisiaj usłyszeć. Niby taki szanowany biznesmen, a gdy przyszło co do czego, to rumienił się jak piwonia i uciekał ode mnie wzrokiem.

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie pod nosem, po czym przewróciłam oczami. Nie mam czasu na takie rzeczy, muszę znaleźć jakieś lokum i to jak najszybciej. Zerwałam się z kanapy, gdy zauważyłam, że czarnowłosy odwrócił się w moją stronę i macha kartą do pokoju. Podeszłam do niego i ponownie owinęłam ramię wokół jego pasa. Przetransportowałam go do windy, gdzie mogłam chwilę odpocząć od ciężaru mężczyzny.

- Ponawiam zaproszenie, obiecuję że nawet nie zauważysz mojej obecności. Jeśli chcesz, to zostawimy otwarte drzwi w razie czego. Reszta gości na pewno, by wtedy usłyszała twoje wołanie o pomoc - Tatsuya uśmiechnął się delikatnie i oparł o ścianę. - Nie jestem taki straszny, na jakiego wyglądam, uwierz są gorsi. Na przykład dwóch moich kolegów. Jeden jest tak duży, że wyglądałabyś przy nim jak dziecko, a drugi jest trochę narwany. Nie patrz tak na mnie, to naprawdę fajni ludzie. Jeden jest cukiernikiem, a drugi strażakiem. Zazwyczaj nie mówię za dużo, ale przy tobie nie potrafię siedzieć cicho.

Od razu pogorszył mi się humor, gdy usłyszałam, kim jest kolega czarnowłosego. Nie mam za dobrych wspomnień związanych ze strażakami.

- W takim razie muszę ich kiedyś poznać.

- Wiesz, nawet jeden mieszka w tym mieście. To ten strażak, mogę ci go jutro przedstawić. Oczywiście, jeśli zostaniesz. Taiga jest trochę narwany, ale na pewno się polubicie.

Przełknęłam głośno ślinę i postanowiłam nie odpowiadać. Jak bardzo musi mnie ktoś nie lubić? Prawdopodobieństwo, że spotkam kolegę Kagamiego, była wręcz niemożliwa! Co, jeśli mnie szuka i ten tutaj mu powie? Nie mogę tutaj zostać.

Kagami pov

- A więc chcesz mi powiedzieć, że nakrzyczałeś na naszą małą pielęgniarkę i ona uciekła? - Aomine patrzył na mnie zza kubka z kawą spod przymrużonych powiek.

- Można tak powiedzieć. Nie chciałem na nią krzyczeć!... Tak wyszło.

- Wyszło? Czy ty jesteś normalny? Dziewczyny nie cierpią takich rzeczy! Skądś to wiem. Zresztą co ci odbiło haa?

Przegryzłem wargę i spuściłem głowę. Jak mam to wytłumaczyć? Przecież on nie da mi żyć!

- Od jakiegoś czasu... Czuje coś więcej do niej... Miałem mętlik w głowie, wiesz że wtedy lepiej do mnie nie podchodzić. No i tak wyszło, że na nią krzyknąłem. Potem poszedłem pobiegać, by znaleźć sposób na pozbycie się tego problemu.

- Problemu?! Czy ty kompletnie zgłupiałeś?! - granatowowłosy zerwał się z miejsca i przycisnął mnie do ściany. - Od kiedy zakochanie się to problem?! Co miałeś zamiar zrobić? Obrazić ją i wywalić z mieszkania? Czy ty jesteś chory?!

Zacisnąłem szczękę i złapałem mężczyznę za bluzę. Spojrzałem na niego wściekły i odepchnąłem od siebie.

- Nie wiem! Nie wiem, co miałem zamiar zrobić! Chciałem jej powiedzieć... Zobaczyć jak zareaguje i co powie. Nie chciałem jej skrzywdzić. Lubię ją, jak mógłbym jej coś takiego zrobić? - usiadłem załamany z powrotem na krześle. - Nigdy bym jej nie skrzywdził, chcę, żeby wróciła do domu i bym mógł jej wszystko wytłumaczyć. Proszę, pomóż mi ją znaleźć.

- Jezu nie mogłeś tak od razu? Przepraszam za to przy ścianie, trochę mnie wkurzyłeś. Poczekaj, zadzwonię do chłopaków i zapytam, czy mogliby się rozejrzeć.

~*~

Stanąłem zdenerwowany przed komisariatem. Czułem obecność Daikiego za sobą, ale nie potrafiłem wejść do środka. Nie byłem gotowy, by jej wszystko powiedzieć. Wciąż zbyt dużo emocji miało nad mną władze.

Poczułem jak Aomine popycha mnie do środka. Spojrzałem na niego zły, ale wszedłem do środka. Od razu zobaczyłem dziewczynę. Siedziała na krzesełku z walizką przy boku. Była zapłakana, a z jej włosów kapała woda. Na ten widok poczułem, jakby coś ściskało moje serce. Przez mnie tak wygląda.

Powoli się do niej zbliżyłem i kucnąłem przed nią. Delikatnie, by jej nie przestraszyć, położyłem swoje dłonie na jej kolanach.

- T/I... Wszystko w porządku? - zapytałem cicho i potarłem lekko jej kolano. - Zraniłaś się?

- Nic mi nie jest - powiedziała cicho wciąż na mnie nie patrząc.

- Ja nadal nie wiem, po co mnie tu przywieźliście. Nic nie zrobiłem - Zamrugałem głupio na widok Himuro.

- Tatsuya? Co ty tutaj robisz?

- Taiga? Sam nie wiem. Policja wtargnęła do mojego pokoju i zabrała mnie oraz dziewczynę, która mi dzisiaj pomogła - czarnowłosy wskazał na T/I, która wciąż nie reagowała.

- To u ciebie była? Wiesz jak się o nią martwiłem?! Myślałem, że coś się jej stało! - wstałem i podszedłem do niego, jednak zmieniłem swoje zamiary, gdy zauważyłem, że Himuro kuleje. - Co ci się stało?

- Przecież mówię, że mi pomogła. Skręciłem kostkę, a ona ją obejrzała i pomogła mi wrócić do domu. Nic więcej.

Podrapałem się po głowie coraz bardziej zdezorientowany. Nic już nie miało sensu. Postanowiłem się tym nie przejmować tylko zabrać dziewczynę do domu.

- T/I? Chodź, wracamy - wyciągnąłem do niej rękę, ale ta ani drgnęła.

- Po co? Przecież mnie tam nie chcesz.

- Nie chce? A kto ci tak powiedział? Może byłem dzisiaj trochę nie w humorze, ale to nie miało nic wspólnego z tobą... No może trochę, ale to nie tak jak myślisz.

- A jak? - spojrzała mi hardo w oczy, a ja nie potrafiłem powiedzieć tego teraz. Jeszcze nie.

- Wytłumaczę ci to w domu dobrze? Już późno i pewnie Nigou za tobą tęskni.

Dziewczyna wstała, ale nie przyjęła mojej dłoni. Szła przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi.

- Do zobaczenia T/I. Jeszcze raz dziękuję za pomoc - spojrzałem na Himuro zdenerwowany, ale na tym skończyłem. Nie mam dla niego dzisiaj czasu.

~*~

Przepuściłem małą w drzwiach, po czym sam schowałem się w ciepłym korytarzu. Odebrałem od niej walizkę i zaciągnąłem ją do jej pokoju.

- Może weźmiesz prysznic, zanim porozmawiamy? Cała się trzęsiesz, a chyba nie chcesz być chora?

Dziewczyna tylko skinęła i minęła mnie bez słowa. Dopiero gdy zniknęła mi z oczu, dałem się ponieść emocjom. Uderzyłem z całej siły w ścianę, nie przejąłem się bólem ani wgnieceniem zostawionym przez moją pięść. Musiałem się jakoś wyżyć, a lepiej tak niż znowu krzyczeć.

Dlaczego jestem taki głupi? Niby dorosły, a wciąż za młody, by zrozumieć co powinienem zrobić. Jakbym wciąż był niedojrzałym licealistą. Jak widać wiek to naprawdę tylko liczba, skoro nic się nie zmienia mimo upływającego czasu. Wciąż nie potrafię podjąć dobrych decyzji. Nadal ktoś musi prowadzić mnie za rękę i mówić mi co mam robić.

Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. Co ja mam jej teraz powiedzieć? Co, jeśli ona nie odwzajemni moich uczuć? Co, jeśli mnie wyśmieje? Nic wtedy nie będzie takie samo. Usłyszałem ciche kroki, więc się odwróciłem. Dziewczyna ubrana tylko w moją koszulkę stała koło kanapy, a krople wody wciąż spływały po jej włosach. Poklepałem miejsce obok siebie, ale ta zajęła fotel, na którym zwinęła się w kulkę. Od razu przykryłem ją kocem, by było jej cieplej.

- No więc o co chodzi?

- To nie jest takie łatwe do powiedzenia jak ci się zdaje. Naprawdę dużo o tym myślałem, a wciąż nie wiem jak mam to zrobić - uśmiechnąłem się do niej nerwowo i zacząłem się bawić palcami.

- Co niby jest w tym trudnego? Proszę powiedź o co chodzi, bo mam już dość tej niewiedzy. Ostatnio dziwnie się zachowujesz, nie odzywasz do mnie i jeszcze ta scena z dzisiaj. Co się dzieje?

- Bo... Bo ja... Chyba się w tobie zakochałem - powiedziałem cicho i spuściłem głowę.

- C-co? Ale jak? Kiedy? To dlatego... No przecież! Jak mogłam tego nie zauważyć - skuliłem się na swoim miejscu czekając na to co ona na to. Czy przyjmie moje uczucia? - Przepraszam, że tak pochopnie się dzisiaj zachowałam. Pewnie nieźle cię wystraszyłam - T/I usiadła obok mnie i położyła mi dłoń na udzie. - Powinnam teraz na ciebie nakrzyczeć, ale nie mam teraz na to siły.

- Ale... Co ty na to?

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała mnie w policzek. Od razu się zarumieniłem i odwróciłam głowę.

- Możemy spróbować, ale to powoli dobrze? Muszę się oswoić z sytuacją.

Spojrzałem na nią zaskoczony i delikatnie skinąłem. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że mimo tego, co się wydarzyło, dała mi szansę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top