[9] Pretend

To bar­dzo dziw­ne, ale nap­rawdę można kochać ko­goś przez całe życie. Nieza­leżnie od te­go, jak da­leko znaj­du­je się ukocha­na oso­ba, jej wspom­nienie zaw­sze no­si się w sercu. -Santa Montefiore

-Gdzie idziesz?

-Na spotkanie.

-Z, kim?

-Nie znasz.

-Jeśli to ktoś stąd to znam.

-Z Polski.

Trzasnęłam drzwiami i zbiegam po kilku schodkach prosto do samochodu. Jeszcze przed wejściem obciągnęłam moją małą czarną i najpierw wrzucając torebkę do środka, usiadłam za kierownicą.

Mogłam się domyśleć, że Allie będzie mi truć i wyjść oknem, ale jakoś nie zależało mi, o czym myśli. Zapewne już zadzwoniła do Kian'a lub Matt'a, więc powinnam dostać wiadomość za trzy, dwie, jedną..

Od: Mattie
Co porabiasz?

,„Po, co pytasz?"

Mimo jazdy samochodem, wystukałam tą wiadomość jedną ręką. Jeśli coś ma się stać to się stanie.

Od: Mattie
Zastanawiam się tylko.

„Jestem zajęta."

Od: Mattie
Coś się stało?

Co się może dziać?
Przecież wszystko jest w porządku.

Nie odpisałam na jego sms tylko wrzuciłam telefon do kopertówki.
Gdzie jechałam?
Sama nie byłam pewna..
Gdzieś gdzie mogę się zabawić, napić, potańczyć.
Tak długo nic się nie działo w moim życiu, że teraz jest mój czas.. Moja chwila.

Ponownie brzęczenie telefonu przerwało mi jazdę. Moja reakcja była przewidywalna: pogłośniłam piosenkę i przyśpieszyłam.

Klub Dedris.

Wielki. Głośny. Idealny.

Zbytnio nie interesowało mnie, gdzie zaparkuje, bo nie wiem czy uda mi się wrócić samej. Będę potrzebowała taksówki albo jęczących znajomych.

-Mojito. -Uśmiechnęłam się w stronę barmana, który zaraz przygotował mi trunek. Gdy tylko drink dotknął mojego podniebienia skrzywiłam się na ten smak. Dawno nie piłam nic z procentami, ale dziś miało się to zmienić.

Przecież wszystko jest w porządku.

-A teraz poproszę czystą. -Barman spełnił moje życzenie i chwilę później czarował niepełnoletnie dziewczyny po drugiej stronie blatu. Jeszcze im cycki nie urosły, a już pojawiały się w takich miejscach.. nie wiem czy mam być zaskoczona tym widokiem. Wiele razy już widziałam takie akcje, ale za każdym razem jest to, co najmniej dziwne.

Zostawiłam banknot i ruszyłam na parkiet.

W zupełności nie czułam się dziwnie.
Na początku nie pasowałam do grupy tańczących nastolatków, ale jak tylko przeniosłam się kawałek, zaczęłam czuć, że gdzieś pasuje.
Przez ostatnie dni czułam się wyobcowana, samotna, a drinki w magiczny sposób wymazywały te sytuacje.

Czułam przepocone ciała, ocierające się o mnie, rozlane drinki pod nogami i reflektory świecące mi po oczach.

Nawet nie wiem, kiedy skończyłam pić kolejne kieliszki i z dwoma z nich przemierzałam salę.

-Sam to dla Ciebie. -Podałam alkohol poznanej tutaj dziewczynie. Nie sądzę, aby nasz znajomość wyszła poza mury tego klubu.

Dziewczyna nie pytała się mnie, co tu robie czy jak się czuje, pozwoliła mi robić głupie miny i bawić się bez wyrzutów sumienia. Była doskonałym towarzystwem na taki wypad.

W pewnym momencie mojego dzikiego tańca zauważyłam długie, ciemne włosy, zawijające się na całej głowie. Luźne jeansy i dopasowany t-shirt. Chłopak był tak rzeczywisty, więc odruchowo zaczęłam się do niego zbliżać. Kiedy ciemno włosy się odwrócił cały czar prysł. Niedaleko mnie stał całkiem przystojny chłopak, ale nie dorównywał, Nash'owi ani odrobinę. Odruchowo pokazałam chłopakowi środkowy palec, a on odwzajemnił gest nie wiedząc, jaki był mój problem.

-Kto to był? Znasz go? -Obok mnie zmaterializowała się Sam.

-Pomyliłam go z kimś.

-Nie ważne! Chodź się napić!

I kolejne kieliszki przepłynęły przez moje gardło.

Uwielbiałam tańczyć.
To było jak nieme przekazywanie uczuć.
Tańczyłam na parkiecie sama, z chłopakami, w grupach, ale cały czas robiłam to dla siebie. Aby wyżyć się i odciąć od całego świata.

Ciemne światła migające nad nami, sztuczny dym i głośny DJ. Czego więcej było mi potrzeba?

-Jeszcze jeden?

-Ja już nie mogę. -Od jakiegoś czasu szumiało mi w uszach i wiedziałam, że muszę przestać. Zdrętwiałe usta i ręce były kolejnym przejawem nadmiernej ilości alkoholu.

-To może chcesz coś innego? -Sam starała się przekrzyczeć tłum.

-A, co? -Pijaczy chichot wydobył się z moich ust.

Sam bez żadnego ostrzeżenie zbliżyła się o moich ust, starając się mnie pocałować. Zrobiłam gwałtowny unik wpadając tym na wysokiego bruneta, któremu pokazałam fuck'a.

-Jaki jest twój problem mała? -Chłopak pchnął mnie w tył.

-Żaden naprawdę. -Zaczęłam cofać się do tyłu, wymijając kolejne osoby.

Musiałam przepychać się między niektórymi osobami, ponieważ było tak ciasno.

Jak tylko poczułam chłodne powietrze w płucach musiałam przebiec się za róg, gdzie za kontenerem opróżniłam swój żołądek.

Ale przecież wszystko jest w porządku.

-Ogarnij się. -Zbeształam się i wytarłam usta mokrą chusteczką. -Mam nadzieję, że już skończyłaś? -Wyjęłam dwie gumy, aby chociaż trochę odświeżyć oddech. Więc może wezmę trzy.

Wyciągnęłam telefon, na którym widniało 10 nieodebranych połączeń i 4 smsy. 

Jak im się to nie nudzi?

Olałam tamte połączenia i zadzwoniłam po taksówkę, która 10 minut później zawiozła mnie do domu.

Cicho odkluczyłam drzwi i już z przedpokoju wyczuwałam złą energię Allie.

-Gdzie ty byłaś? Jest pierwsza w nocy.

-Bawiłam się.

-Czy ty piłaś?

-Nie. -Cały alkohol został przy barze, więc teoretycznie..

-Co się stało, że nagle stałaś się taka rozrywkowa?

-Znudziłam się.

Nie chcąc dalej prowadzić tej rozmowy poszłam do swojego pokoju, gdzie w mgnieniu oka usnęłam.

Z samego rana wzięłam dwie aspiryny i odebrałam swój samochód. Po powrocie wzięłam gorący prysznic i czas do wieczora spędziłam przy serialu Inna, akurat na mtv był maraton, więc nadrobiłam wszystkie odcinki. Niedługo przed 18 zaczęłam się szykować na urodziny Kian'a. Z szafy wyciągnęłam mój ulubiony komplet, składający się z obcisłej bluzki, skórzanych spodni i kurtki z sztucznego futra. To uzupełniłam wysokimi szpilkami i kilkoma pierścionkami.

Zrobiłam mocniejszy niż zazwyczaj makijaż i nie informując o niczym Allie wróciłam do klubu taksówką. Zostawiłam w kuchni prezent z prośbą o zabranie go do Kian'a.

Od razu na wejściu wypiłam dwa kieliszki czystej i poprosiłam o rum z lodem. Ze szklanką w ręce tańczyłam z grupką studentów. Dzisiaj już czułam się obojętnie w ich towarzystwie. Jak tylko skończył mi się trunek ponownie wezwałam taksówkę, aby dostać się na urodziny mojego przyjaciela.

Czy bawiłam się dobrze? Wręcz wyśmienicie.

Całą drogę miałam ochotę chichotać i próbowałam się powstrzymywać, ale kierowca i tak rzucił mi kilka niegrzecznych spojrzeń.

Ledwo podniosłam się z siedzeń i prosto stanęłam na chodniku.

-Laleczko musisz zapłacić. -Rzuciłam mu o wiele za duży banknot i na chwiejnych nogach przeszłam pod dom.

Drzwi były otwarte, więc bez zastrzeżeń weszłam do środka i na wejściu dostałam kubek z alkoholem.

Dom był pełen ludzi, tańczących lub gadających w grupkach przy ścianach. Nikt już nie miał siły na pijackie gry, chociaż kilka osób kąpała się pół nago w basenie.

-Jc! -Wydarłam się niekontrolowanie. -Gdzie jest solenizant? -Musiałam mieć beznadziejną minę, bo brunet tylko wzruszył ramionami. Tanecznym krokiem szłam na taras opróżniając kolejny kubek czegoś naprawdę mocnego.

W tłumie zobaczyłam Kian'a i jego blond czuprynę, więc pobiegłam w tamtą stronę i rzuciłam mu się w ramiona.

-Wszystkiego naj! -Krzyknęłam mu do ucha.

-Spokojnie mała! Ile takich wypiłaś? -Wskazał mój kubek. Pokazałam mu na palcach dwa ze skruszoną miną. O jak ja pięknie kłamie po alkoholu. -Coś nie chce mi się wierzyć. -Wzruszyłam ramionami i odeszłam od niego najprościej jak potrafiłam. W środku wpadłam w tłum tańczących i podbierając od każdego alkohol nie przestawałam się dobrze bawić. Jakiś chłopak chciał mnie pocałować, ale ja wybuchnę łam śmiechem w jego twarz. Nie ważne jak pijana jestem, mam jedną zasadę. Nie zdradzę Nash'a.

Po jakimś czasie poczułam drętwiejący język i weszłam na piętro mieszkania chłopaka. Tam weszłam do jego pokoju, a stamtąd do łazienki, która się tam znajdowała.

Ukucnęłam przed toaletą i włożyłam dwa palce do gardła, co wywołało wymioty. Płytka wystająca z podłogi rozdarła mi spodnie na kolanie, ale w tej chwili to nie ma znaczenia. Opłukałam usta zimną wodą i gdy podniosłam głowę, zaszumiało mi w uszach i nogi stały się bardzo ciężkie. Ochlapałam sobie całą twarz nie zwracając uwagi na makijaż i chwilę stałam w miejscu podtrzymując się o zlew.

Gdy już byłam pewna, że wytrzymam bez podpierania się chciałam wyjść z toalety, ale ktoś właśnie wszedł do pokoju Kian'a.

-Proszę o wyjście z tego pokoju. -Powiedział głośno, a ja dumnie wyszłam ze środka. -Matko Ann jak ty wyglądasz.

-Jak zawsze. -Nie licząc rozmytego makijażu i dziury w spodniach.

-Nie, tobie już imprezy wystarczy.

-Nie jesteś moją matką. -Przepchnęłam się obok niego z morderczym wyrazem twarzy.

A potem jedyne, co czułam to miękkość na moim policzku i ciężkie oczy, które, mimo, że trzymałam otwarte nie działały prawidłowo. Ciemno, za ciemno.

Obudziłam się z dużym bólem głowy. Byłam u siebie w domu i nie mam pojęcia jak się tu znalazłam. Mimo, że nie martwiłam się, jakie głupoty mogłam zrobić, to ciekawiło mnie jak się wszystko skończyło.

Czułam kwaśny posmak w ustach, więc moim najbliższym planem jest długa kąpiel i szczoteczka z pastą.

Przecież wszystko jest w porządku.

A chociaż możemy poudawać.

a/n:
kolejny pojawi się w weekend :3 mimo, że mam dużo nauki to nie zapuszczę się tu jak w reszcie opowiadań ;-; tak na Lucifer's daughter pojawi się coś bardzo szybko <3

nie wiem czy Nash pojawi się w 10 czy 11 ale to i tak zaraz *.*

dziękuję za wszystkie vote i komentarzeeee jest ich tak dużo <3

do następnego!

czytasz? zostaw po sobie ślad xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top