[6] Silly truth

Żaden człowiek nie wybiera zła, ponieważ jest zły. On jedynie mylnie bierze je za szczęście, gdy szuka dobra. -Mary Wollstonecraft

*-Może jeszcze sałatki Ann? -Mama Nash'a uśmiechnęła się w moją stronę i podsunęła miskę pod sam nos.

-Dziękuję. -Mimo, że już nie byłam głodna to nałożyłam sobie odrobinę i podałam resztę mojemu tacie, który pochłaniał wszystko w zadziwiającym tempie. Koło niego siedziała moja młodsza siostra, a z drugiej strony Amanda. Kilka dni temu oświadczył się jej i teraz cała rodzinka jest włączona w przygotowania. Tego samego dnia Nash zaproponował, aby poznać nasze rodziny. I teraz oto siedzimy sobie w salonie..

Moja rodzinka, razem z jego sporym rodzeństwem i mamą.

Jesteśmy w domu bruneta, ponieważ jego mama bardzo nalegała, nie ma jakoś niezręcznej ciszy, ale i tak czuję się niekomfortowo. W przeciwnej sytuacji była moja siostra, która opiekowała się młodszą od siebie Sky i już traktowała ją jak najlepszą przyjaciółkę, kiedy to powiedziałam mama Nash'a zaśmiała się i dopowiedziała, że ma nadzieję, że kiedyś będą siostrami, po czym mrugnęła w stronę chłopaka. Ten tylko zaczerwienił się i wrócił do jedzenia.

Will był przemiły. Opowiadał nam, co nowego w sporcie oraz cały czas zabawiał nas jakimiś anegdotkami. Cóż był uroczy..

Hayes'a znam już dość długo. I mimo, że na początku mojego „powrotu" był do mnie wrogo nastawiony, tak teraz wszystko poszło w niepamięć i traktuje mnie jak swoją siostrę.

Kiedy już wszyscy skończyliśmy posiłek, mama Nash'a Elizabeth zaprosiła nas do salonu. Tam w akompaniamencie serialu w telewizji -Sędzi Judy- rozmawialiśmy o lekkich tematach. Zero polityki, pracy czy studiów.

Pod wieczór wpadł na kawę tata Nash'a i został z nami do końca spotkania. Jest bardzo zabawnym mężczyzną i naprawdę kocha swoich synów. Są dla niego najważniejsi na świecie. I dzięki genom odziedziczyli po nim przepiękny kolor oczu.

-Zostajesz na noc? -Nash szepnął mi do ucha, kiedy nasi ojcowie kłócili się, co do najlepszego zawodnika rugby.  Pokiwałam lekko głową i mocniej wtuliłam się w jego ramię.
Tylko on siedział w towarzystwie kobiet, bo bardzo chciał się do mnie przytulić.
Dzieciak.

Jeszcze trochę czasu spędziliśmy w swoim towarzystwie i potem mój tata powiedział, że musi już iść, bo młoda była śpiąca, więc razem z Amandą wrócili do domu.

Tata Nash'a chwilę później również podziękował za spotkanie i wsiadł do swojego nowego, odpicowanego samochodu i odjechał z podjazdu.

Nash złapał swoją siostrę pod pachę i w towarzystwie śmiechów i pisków małego skrzata zabrał ją na górę.

Pomogłam Elizabeth zebrać naczynia z małego stolika i w kuchni podzieliłyśmy się zadaniami. Na początku mówiła, że sobie poradzi, ale ja nie dałam łatwo za wygraną. Ona myła naczynia, ja płukałam i wycierałam. Tak praca zeszła się o wiele szybciej. Kobieta zapytała się mnie o studia, a potem rozmawiałyśmy trochę o mojej mamie. Liz była bardzo przyjemna i w jej towarzystwie zawsze łatwo się otwierałam. Ona pytała, ja odpowiadałam bez zawahania.

-Idź już na górę. Sama wszystko poukładam.

-Dobranoc Elizabeth.

-Dobranoc Anno. -Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy użyła mojego pełnego imienia. Nie spodziewałam się, że je zna, a co dopiero użyje.

Weszłam na górę po schodach i poszłam w lewo, gdzie był pokój Hayes'a i Sky. Chłopak siedział na sofie i zacięcie stukał w guziki konsoli.

Minęłam jego pokój i znalazłam się w pomieszczeniu z huśtawką zwisającą z sufitu.

Sky leżała wygodnie na łóżku, a obok niej na ziemi siedział Nash i opowiadał jej bajkę.

Rozkoszując się tym widokiem, oparłam się o framugę drzwi i słuchałam jego kiepskiej wersji Śpiącej Królewny.

-Ja jej coś opowiem, bo po twojej bajce nie będzie mogła spać. -Pokręciłam głową i bliżej podeszłam do rodzeństwa. Nash podniósł się, pocałował mnie w czoło i poszedł w kierunku drzwi. -Nie nastraszył Cię tak bardzo?

-Właśnie nie! Jego bajka była nudna!

-Chcesz czegoś strasznego? -Jej włosy poruszyły się pod wpływem kiwania główką. -Hmm.. Mogę opowiedzieć Ci bajkę o kołtunach królewny Zosi albo o złamanej nodze Małgorzatki. -Usłyszałam parsknięcie Nash'a, więc odwróciłam się z zabójczym spojrzeniem. Podniósł ręce w obronnym geście, wiec wróciłam do bajek.

-Może być coś o pająkach?

-Pająkach?

-Mhm.. -Na jej słodkiej twarzyczce pojawił się uśmiech.

-No okej zaraz coś wymyślimy.

-A ożenisz się z Nash'em? -Blondynka zapytała przeszywając mnie tymi brązowymi oczami.

-Nie wiem, a powinnam?

-Tak, bo chciałabym być ciocią. -Zaśmiałam się razem z Nash'em, który jeszcze stał przy drzwiach.

-I, co ty byś robiła z tym dzieckiem?

-Opowiadałabym mu lepsze bajki niż wy. -Ponownie zaczęłam się śmiać. Dzieci potrafią być takie szczere.

-To może ty opowiedz mi jakąś bajkę? -Oparłam się o łóżko i położyłam na nim głowę.

-Dobrze. -Czułam jak Sky łapie kosmyk moich włosów i zaczyna się nim bawić. -Dawno, dawno temu..

-Tak zaczyna się każda bajka.

-Nie przerywaj mi!

-Przepraszam.

-W takim razie, w ostatni czwartek.. -Ponownie parsknęłam, ale przymknęłam oczy słuchając jej opowiadania.

Nie mam pojęcia, kiedy zasnęłam, ale obudziłam się około 2 nad ranem. Wyplątałam włosy z paluszków Sky, wyszłam z jej pokoju i zamknęłam cicho drzwi.

Najciszej jak mogłam zaczęłam przechodzić przez korytarz, ale jak to jest z moim pechem potknęłam się o dywan i narobiłam hałasu, kiedy jak długa upadłam przy schodach..

Bałam się, że kogoś obudziłam, ale kiedy przez dłuższą chwilę nic nie usłyszałam, na czworaka przeszłam pod drzwi Nash'a.

Dotknęłam zimnej klamki i pociągnęłam ją w dół. Gładko ustąpiła, więc pchnęłam drzwi i już na nogach weszłam do środka.

Brunet leżał na plecach i z lekko otwartymi ustami, wyglądał na najsłodszą istotę na świecie. Włosy wywijały się w każą stronę na jego jasną karnację.*

Jego klatka unosiła się równomiernie po każdym oddechu. Ten spokojny obrazek zakłócało pikanie aparatury i wiele kabli przypiętych do jego rąk i nosa.

Jeszcze chwilę popatrzyłam się na chłopaka i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.

W tym tygodniu wyląduje na imprezie, na której nie chce być i będę musiała udawać wielce szczęśliwą osobę.. tak bardzo chciałabym to przespać pod kocem albo kołdrą.

Allie chciała żebym dziś spała w domu, więc właśnie tam się wybieram.

Niechętnie wsiadłam do wypożyczonego samochodu, który kojarzy mi się tylko z wypadkiem i oparta o brzeg kierownicy zaczęłam cicho szlochać.

Za każdym razem jak wchodziłam do pojazdu, zaczynałam płakać. Nie przez nadmiar emocji czy wycieńczenia, po prostu bałam się go odpalić i jedynym sposobem, aby odreagować był płacz..

Głupia miłość każe mi wsiadać do tego pojazdu dzień w dzień i na nowo przeżywać koszmar..

Ale warto.

Warto jest codziennie widywać jego twarz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top