[21]New Year's Eve
-Kup jeszcze balony. –Postukałam palcem po brodzie. –I jakieś fajerwerki. –Nash zebrał wszystkie potrzebne rzeczy na listę i wyruszył w 'ostatnią' podróż do sklepu. Ostatnia miała być ostatnią, ale cały czas czegoś nam brakuje. Przekąsek, napoi, szampana, lodu, kubków.. Oszaleć można, kiedy robi się imprezę na 40 osób. Już nie chce myśleć, gdzie oni się pomieszczą.. Gdyby nie było mroźne powietrze, można by było improwizować i zrobić grill, ale biorąc pod uwagę zmienność pogody to nie chcemy ryzykować. Oprócz znajomych na sylwestra są zaproszeni dorośli, ale towarzystwo zna się od bardzo dawna, więc nie robi to żadnego problemu. W końcu my sami jesteśmy już dorośli.
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się o połowę mniej gości, ale że było wolne to dużo starych znajomych zjechało się do miasta i Nash nie mógł się oprzeć przed zaproszeniem ich wszystkich.. To właśnie on zajął się listą gości, więc Kian z Sarah również widnieją na liście. Nie chciałam robić awantury mojemu chłopakowi, ale jednak wolałabym, aby osoba, której nienawidzę i mój były przyjaciel nie znaleźli się w moim domu. Jednakże chce pokazać jak bardzo dorosła jestem i że nie odwalę żadnej akcji jak kiedyś. Chociaż w szafce powinnam mieć stare proszki przeczyszczające..
-Nie myśl o tym. –Zbeształam się na głos i ostatni raz zaczęłam zmywać naczynia. Od rana wymyślałam rzeczy, jakie mogłabym zrobić tej wiedźmie.. Nie wiedziałam, że jestem aż tak pomysłowa.
-Romeo! –Krzyknęłam, gdy pies po raz kolejny przewinął mi się między nogami, kiedy niosłam szklane kieliszki. –Na dwór, marsz. –Otworzyłam drzwi od tarasu i przepuściłam księcia. Pies uniósł dumnie ogon i wyszedł obrażony na cały świat.
Po raz kolejny sprawdziłam czy wszystkie głośniki działają, puściłam play listę i po chwili dom owinął się w przyjemnym głosie Ed'a Sheeran'a. Cameron miał przynieść bardziej imprezową listę, ale wiem, że się spóźni i muszę przez pierwszą godzinę improwizować.
-Przyszłam wcześniej, żeby pomóc, ale widzę, że wszystko już gotowe. –Moja mama z wysoko upiętymi włosami pojawiła się w salonie.
-Od rana. –Westchnęłam i uściskiem przywitałam się z kobietą.
-Gdzie mój zięć?
-Mamo nie nazywaj go tak!
-No oczywiście. –Puściła do mnie oczko i weszła do kuchni. Od razu zaczęła kończyć sałatkę owocową. Owoce walały się na całym blacie, a moja mama, która swoją drogą nie znosi bałaganu, wszystko uprzątnęła i w mgnieniu oka dokończyła robić jedzenie zgodnie z przepisem. –Idź zajmij się sobą, a ja tu wszystkiego dopilnuję.
-Dziękuję. –Wbiegłam szybko pod prysznic i ogrzałam się parzącą wodą.
~*~
-Nie spóźniłeś się? Co się stało? –Otworzyłam szeroko oczy na widok chłopaka. Cameron razem z szeroko uśmiechniętą Allie wpadli do salonu i od razu odebrałam pendrive'a z muzyką.
-Wiedziałam, że będziesz tego potrzebować.
-Matko Ann, jak chciało Ci się to przygotowywać. -Wszędzie leżały balony, meble były udekorowane wstążkami oraz cały stół szwedzki wyglądał jak z książęcego przyjęcia.
-Nie mam pojęcia. –Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w wir pracy. Zbierałam brudne kubki, rozdawałam każdemu alkohole i donosiłam jedzenie. Chyba cały wieczór będzie tak wyglądał, ale nie jestem zła. Dzięki temu nie myślę o.. o nich.
Właśnie przede mną pojawiła się szczupła dziewczyna na wysokim koturnie i przystojny mężczyzna, mój były przyjaciel.
Nie mówiąc żadnego słowa, podałam im drinki i jak gdyby nigdy nic wróciłam do sprzątania.
-Tu jesteś! –Nash złapał mnie pod rękę i zaciągnął na środek salonu.
-Nie mam czasu. –Jęknęłam. Brunet podał worek Allie i zakręcił mnie wkoło mojej osi. –Daj mi ten jeden taniec. –Muzyka trochę zwolniła i dzięki temu mogłam całym ciałem opaść na Nash'a.
-Skarbie, każdy mój taniec jest twój.
-Obiecujesz?
-Tak. –Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, a potem kolejny. Chłopak pogłębił pieszczotę, ale chwilę później, ktoś z cichym piskiem wpadł na mnie z lampką wina. Mówiąc ktoś miałam na myśli jedną osobą- Sarah.
-Przepraszam Cię najmocniej.
-Na pewno. –Posłałam jej sztuczny uśmiech.
-Następnym razem uważaj okej? –Głos Nash'a zadrżał pod wpływem gniewu. –Choć. –Kładąc mi rękę na biodrze zaprowadził w stronę schodów.
-Czyli jesteś po mojej stronie? –Weszłam na drugi schodek i spojrzałam z góry na bruneta.
-Zawsze będę mała.
-Ja tu jestem mała? –Wychyliłam się przez barierkę.
-Może nie w tym momencie. –Zachichotałam. -Leć się przebrać, ja popilnuję gości.
-Mógłbyś pójść ze mną. –Złapałam guzik jego koszuli i pociągnęłam do siebie. Przycisnęłam swoje usta do jego i przejechałam językiem po podniebieniu chłopaka. Czułam jak zadrżał i chyba był gotów w tej chwili zedrzeć ze mnie mokre ubranie i uprawiać ze mną seks na schodach.
-Mamy czas? –Jęknął.
-Nie. –Pokiwałam głową i z towarzyszącym mi śmiechem Nash'a weszłam po reszcie schodów.
Nie miałam pojęcia, co na siebie założyć, więc chyba wolałabym tu zostać z Nash'em, ale nie mogłam. Nie mogłam pokazać tej.. osobie, że się jej boje. Ja tu jestem panią domu i ona nie zabierze mi tego.
Wcisnęłam się w obcisłą, ciemno zieloną sukienkę z cekinów, bez rękawów i zmieniłam buty na wygodniejsze, ale również czarne. Miałam też chwilę, aby przypudrować nosek i poprawić szminkę.
Chciałam jeszcze odwiedzić toaletę i musiałam wrócić na imprezę. Chcąc nie chcąc ja ją wyprawiłam i widziałam, że wszyscy wspaniale się bawią, więc nie chciałam, żeby poziom zabawy spadł. W końcu sylwester wspomina się przez cały rok! Te życzenia i postanowienia.. Nowy rok, nowa ja, a tak naprawdę to nowy rok, tydzień nowej mnie.
Zapukałam w drzwi od łazienki. I spróbowałam jeszcze raz po paru sekundach i nadal zero odpowiedzi.
Gdy nic się nie działo, byłam gotowa je wyważyć, ale jakiś chłopak, obstawiam znajomego Nash'a, nareszcie uchylił mi drzwi.
-Zajęte.
-A długo jeszcze? –Chłopak odwrócił głowę do środka toalety, gdzie stała rozczochrana Sarah.
-Kilka chwil. Może trochę więcej.
-Tylko nie zepsuj jej sukienki. Mam tylko pochlapaną winem. –Warknęłam i odwróciłam się tyłem do chłopaka, zamachując się włosami. Możliwe było, że delikatnie zahaczyłam o jego twarz, ale to bardzo dobrze! Może miałam się nie wtrącać w ich związek, ale nie mówiłam, że będę miła.
-Nie waż się mówić nic Kian'owi i tak Ci nie uwierzy.
-Kia.. komu? –Odwróciłam się na chwilę w jej stronę i podniosłam do góry brwi.
Kiedy zeszłam na dół, widziałam Kian'a i Nash'a z czerwonymi kubkami w rękach.
-Widziałeś moją dziewczynę? –Blondyn zwrócił się do Nash'a.
-Jest w kiblu. –Warknęłam i ominęłam ich z wysoko uniesioną głową, zupełnie jak Romeo.
Wyszłam na chwile na taras, aby odetchnąć powietrzem i przy okazji wpuściłam mojego psa, któremu bardzo przeszkadzał hałas, więc od razu pobiegł do mojego pokoju.
-Coś się stało? –Nash stanął obok mnie i spojrzał się na mnie tymi błękitnymi oczami. Za każdym razem, gdy na niego popatrzyłam, tonęłam. Tonęłam w jego oczach, uśmiechu, głosie. On był jak narkotyk i nie wyobrażam sobie, żebym teraz musiała go zostawić.
-Już nie. –Uśmiechnęłam się słabo w jego kierunku. Mój ukochany objął mnie w pasie, przekazując ciepło swojego ciała. Z takiego bliska widziałam kilka włosów przyczepionych od potu do jego twarzy, wiele pieprzyków, głębię oczu i zawadiacki uśmiech, który rozkwitł, gdy spojrzałam się na jego usta.
-Co mi się tak przyglądasz?
-Jesteś piękny.
-A ty piękniejsza. –Nash po raz kolejny mnie pocałował. Czułam jego lekko spiechrznięte usta na moich, jego truskawkowy oddech, perfumy, które dostał ode mnie na urodziny. Czułam jego całego. Czułam coś, co miało nigdy nie przeminąć.
-Kocham Cię. –Szepnął.
-Kocham Cię mocniej. –Odpowiedziałam i zjechałam jedną ręką na jego pośladek.
-Ann, jesteś dzisiaj bardzo napalona na mnie.
-Poczekaj aż goście wyjdą.
-Za chwilę północ! –Cameron krzyknął przez szklane drzwi i nie zostało nam nic innego jak wejść do środka.
-A, więc.
-A więc. –Powtórzyłam.
-Życzę sobie żeby ta impreza już się skończyła. –Brunet zamknął oczy i udawał, że się modli. Trzepnęłam go w ramię, ale sama bardzo tego chciałam.
-10.. 9.. 8..
Chciałam położyć się w ramionach ukochanego i móc całować go, jakby miał to być ostatni raz.
-7.. 6..
Chciałam odpocząć od zgiełku świata.
-5.. 4..
Chciałabym już patrzeć na rozczochrane włosy Nash'a, kiedy wstanie z łóżka.
-3.. 2.. 1..
Chciałam być szczęśliwa.
-Szczęśliwego nowego roku!
a/n:
kolejny rozdział już jest napisany, więc zapewne w niedziele go dostaniecie <3 i pewnie podrzucę wam tytuły opowiadań, ktore chciałam pisać, ale nie wiem ktore chcecie czytac :D
zauważyłam, że ten ff nie jest wulgarny ani nic i raczej już tego nie zmienię :D a może to właśnie w nim lubicie :D no nic miłego czekania na następny xx
czytasz? zostaw po sobie ślad :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top