[11] Infinity times infinity
Ale pamiętaj o jednym: ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej. Więc ty się nie nastawiaj na wieczność. Ty, Serce, nie jesteś czasoprzestrzeń. -Janusz Leon Wiśniewski
-Jesteś tego pewna?
-Oczywiście.
*-Jak długo będziesz mnie kochał?
-W nieskończoność.
-Ale aż tak?
-Nawet do kwadratu.*
-Może pan zaczynać, bo się denerwuje. -Mężczyzna z czarnym zarostem odwrócił się w moją stronę z kalką.
-Wytatuuje sobie homara. -Odezwał się Matt.
-Czemu?
-Naprawdę lubię homary.
-Wiesz, że to -Nie udało mi się dokończyć, ponieważ poczułam milion igiełek wbijających się w moją skórę. Syknęłam.
-To aż tak boli? Matko ja bym się nie odważył. Wiesz można zarazić się wieloma chorobami, a co będzie jak Ci się znudzi.. Podobno usuwanie boli sto razy bardziej.
-Matthew.. Zamknij się. Błagam. -Warknęłam przez zamknięte zęby.
-Mogę nic nie mówić!
-Opowiedz mi, co kupiłeś Cameron'owi?
-Myślałem, że ty coś kupisz. -Chłopak udawał zaskoczonego. Marny był z niego aktor..
-Przecież jeszcze nie wiedziałeś, że Cię przeproszę.. -Pokręciłam głową w jego stronę.
-Dobra zapomniałem..
-Co byś zrobił, gdyby to Cam o tobie zapomniał?
-Zapomniał w tamtym roku! -Matt wyrzucił ręce w górę.
-To Ciebie nie usprawiedliwia.
-A właśnie, że tak. -Blondyn pokazał mi dziecinnie język i wrócił do przeglądania arkuszy z rysunkami.
Ponad pół godziny później szczypanie na moim nadgarstku ustało i poczułam uśmierzający zimny krem, a potem mój świeży tatuaż został przykryty i zaklejony.
-Jak Ci się podoba? -Uniosłam nadgarstek przed oczy Matt'a.
-Całkiem ładny.
-Jest idealny. -Wpatrywałam się w dwie splecione ósemki.
*-Nie wiem czy tak długo można kogoś kochać.
-Ja potrafię. -Nash uśmiechnął się w moją stronę. -Popatrz. -Chłopak wstał, otrzepał spodnie z piasku, na którym siedzieliśmy i stanął metr dalej od uderzających fal. Wziął długi patyk i na piasku najpierw zrobił jedną ósemkę, a potem dołączył drugą. Dwie poziome cyfry ukazywały symbol nieskończoności do kwadratu.
Słońce miało zaraz zachodzić, a Nash zamiast wpatrywać się piękne zjawisko, stanął tak, że woda obmywała jego stopy i przyciągnął mnie do siebie.
-Teraz. -Wskazał palcem na swój niechlujny rysunek. -Fale, mimo, że próbują zmyć rysunek z piasku nie mają jak. Są za daleko, jak wszystkie problemy, które chcą nas dosięgnąć, ale my się nie damy. Okej?
-Do kwadratu. -Złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku. Jego usta nigdy mi się nie znudzą. Za każdym razem czuję się, jakbym całowała go po raz pierwszy.
Gdy jeszcze raz chciałam spojrzeć na symbol, mężczyzna w sportowych butach właśnie nadepnął na sam środek malunku. Z rozdziawioną miną spojrzałam na bruneta, który miał identyczną minę, co ja.
-Rozwalił nam nastrój.
-Spokojnie narysuję Ci jeszcze tysiąc takich, gdzie tylko będziesz chciała.*
-Wstawaj musimy, kupić coś na urodziny. -Zapłaciłam za tatuaż i wyciągając za sobą chłopaka rozmyślałam nad prezentem, który spodoba się Cam'owi.
-Mogliśmy kupić coś wczoraj.
-Nie mieliśmy jak! Ledwo wypuściłeś mnie ze swojego mieszkania.
-A dziwisz mi się? -Matt zrobił minę diwy. Nie dziwiłam mu się, ale i tak posłałam mu obojętne spojrzenie.
-To, co. Jakąś grę?
-Udam, że nie słyszałam..
~*~
Po godzinnym łażeniu po sklepach zdecydowaliśmy, że kupimy brunetowi bilet na najbliższy mecz baseball'a. Bilety nie były łatwe w zdobyciu, więc mieliśmy pewność, że nikt inny nie obierze nam pomysłu.
Razem z Matt'em wpadliśmy do mojego taty, któremu obiecałam poprawę, więc nie obyło się bez masy uścisków oraz grożenia palcem..
Miałam więcej tego nie zrobić!
Naprawdę nie zamierzam.. W ramach udowodnienia, że wracam do normy, odwiedziłam pana Jack'a i złożyłam podanie o zatrudnienie, które od razu wyrzucił i przyjął mnie z powrotem jakby nic się nie stało.
Następnie wróciliśmy do mojego mieszkania, gdzie mogłam spokojnie przyszykować się na wieczór.
Nie planowałam nic specjalnego. Skórzane rurki i koszula w odcieniu kości słoniowej. Do tego codzienny makijaż.
Wydrukowaliśmy jeszcze bilety i pojechaliśmy pomóc w przygotowaniach na imprezę.
Tak jak wydedukowaliśmy z Matt'em, Cameron był zaskoczony i mega szczęśliwy. Od razu zaprosił Matt'a, bo w końcu dostał dwa bilety, żeby nie być samemu.
Pewnie, dlatego Matt tak przystał na pomysł kupienia tych biletów.
Allie podobnie do mnie, przewróciła tylko oczami.
-Co mogę zrobić?
-Możesz pozanosić przekąski do salonu. -Zrobiłam to bez zawahania. Jak na razie byłam na okresie próbnym, więc musiałam być idealną przyjaciółką. Chwilę później pompowałam ostatnie balony i wieszałam serpentyny na schodach, gdy Matt rozkładał stoliki i krzesła na dworze.
-Pozamykałeś wszystkie drzwi? Nie chce zobaczyć pieprzącej się pary w naszym łóżku.
-Oczywiście kochanie.
-Kupiłeś alkohol?
-Tak. -Słyszałam tylko krzyk Cameron'a z podwórka.
-Rozstawiłeś grilla?
-Tak.
-A..
-Tak, tak, tak. Spokojnie Allie wszystko jest gotowe. -Cam potarł ramiona swojej dziewczyny, na co poczułam ucisk w sercu i lekkie swędzenie tatuażu przypomniało mi o nim.
-Patrzcie, co mam. -Przerwałam im wymienianie słodkich słówek.
-Tatuaż? -Allie jak zwykle była przeciwna takim rzeczom.
-Nie wierzę! Ann ma tatuaż! Nasz świętoszka ze szkoły. -Przewróciłam oczami na ten komentarz. -Jest świetny.
-Mógłby być mniejszy. -Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Jak, co? Kropka? -Głos, Cam'a zniknął razem z nim w przedpokoju.
Pierwsi goście nadeszli..
Od ponad godziny pomagałam Allie ogarnąć całą imprezę. Roznosiłam żarcie, pilnowałam, aby nikt nie wszedł na górę i dopiero teraz mogłam wypić drinka. Oparłam się o wypożyczony bar i zerknęłam w listę alkoholi.
-Niech będzie czysta. Razy dwa.
-Mam nadzieję, że to dla mnie.
-Oczywiście! -Stuknęliśmy się kieliszkami i ciecz przepłynęła przez moje gardło.
-Tak spędzisz cały wieczór? Sama?
-Mam Ciebie. -Puściłam do niego oczko.
-Niestwty nie tym razem. Znalazłem sobie towarzyszkę. -Blondyn ruchem głowy wskazał Merry, koleżankę z pracy Allie.
-Oh rozumiem.
-Mogę zostać, jeśli chcesz.
-Nie idź. Baw się dobrze. -Poklepałam go po ramieniu i wyjęłam telefon z torebki, bo ktoś właśnie próbował się do mnie dodzwonić.
Nie miałam zapisanego numeru, ale już po pierwszych cyfrach wiedziałam, kto dzwonił.
Doktor Griffel.
-Halo?
-Dzień dobry, Ann.
-Coś się stało? Chodzi o Nash'a?
-Tak. Mogłaby pani przyjechać do szpitala?
-Będę za pięć minut.
a/n:
jutro kolejna część, bo jak mówiłam Nash wraca i nie zostawię was w tej niepewności ;D hah
chciałabym mieć jakiś tatuaż i stąd to natchnienie xd a wy macie jakieś/ chcielibyście mieć? :D
czytasz? zostaw po sobie ślad xx
do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top