[10] Get back
W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. -Paulo Coelho
*3 miesiące później*
Siedziałam teraz w parku na mojej ławce. Zimne łzy spływały po moich policzkach robiąc na nich czarne ślady.
Księżyc wzbił się wysoko na niebie i oświetlał mnie i teren w pobliżu. Kiedyś zachwyciłabym się tym widokiem i starałabym się zrobić zdjęcie, które i tak wyszłoby beznadziejne. A teraz? To był zwykły księżyc, na zwykłym niebie. Wszystko było takie zwykłe.
W ustach czułam jeszcze smak wódki, a przez krótka sukienkę miałam ciarki na skórze.
Nash nie pozwoliłby mi zmarznąć, tyle, że jego tu nie było, a ja niepotrzebnie tu przychodziłam.
Jednak wiem, że powinnam. To jest ławka przemyśleń.
Zawsze, gdy mam problem siadam na niej i on sam się rozwiązuje, również na niej spotkałam się z Nash'em, jako Lucas i jeszcze wiele razy przed moim wyjazdem.
Wyjazdem.. Straciłam tyle czasu z Nash'em, bo miałam jakieś głupie poglądy na temat tego czy jestem jego warta.. Oczywiście, że byłam, bo mnie kochał. Tak samo mocno jak ja go teraz. A co on zrobił, gdy wyjechałam?
Prychnęłam pod nosem.
To samo, co ja teraz.. Wytrzymał pierwsze dwa miesiące, a potem zalewał się na umór, żeby tylko zapomnieć o otaczającym go świecie. I przyznaję, że na początku to ma sens, ale kiedy już nie odróżniasz dnia od nocy i kaca od pijaństwa to robi się źle.
Co się stało, że zaczęłam o tym myśleć?
Dzień, jak co dzień.
Wstałam jakoś po południu wzięłam gorący prysznic, a potem miska płatków i nowy sezon Supernatural. Jak tylko zaczęło mnie nosić z nudów ubrałam się i wymknęłam się na imprezę. Oczywiście przestałam zostawiać karteczki Allie, bo już ze mną nie mieszka, a mój tata musi opłacać mieszkanie.
Co się stało All zapytacie?
Mieszka teraz z Cameron'em i cieszyłabym się z tego, gdyby nie wyprowadziła się przeze mnie. Od jakiegoś miesiąca nie mam z nią kontaktu. Wiem, że to ja zwaliłam i powinnam przeprosić, ale moja duma mi na to nie pozwala.
Gdy tylko dotarłam na imprezę zaczęłam pić.. Dużo i zanim się obejrzałam było przed północą, a ja czułam, że dłużej nie wytrzymam na nogach.
Byłam blada, chuda i zmarnowana. Nie mogłam już patrzeć w swoje odbicie, dlatego jeździłam do klubów, gdzie mało, kto z moich znajomych się pojawiał.
Na moje nieszczęście dzisiejszego wieczoru Tina wraz ze swoją przyjaciółką Prim pojawiły się w tej części miasta. Przyznaję, że Prim wyglądała teraz o niebo lepiej niż w szkole, zadbała o siebie i już nie była tą gnębioną przez chłopaków Prim, a gorącą laską Prim. I nie wiedzieć, czemu obie były na mnie wściekłe. Już na wejściu jedna z nich wylała na mnie drinka. Teraz nie mogę przypomnieć sobie, która. Mimo, że wspomnienia są bronią dla naszego serca, to sytuacje, które wolelibyśmy zapomnieć pamiętamy i na odwrót.
Starałam się nie przejmować ich obecnością, ale gdy już nie dawałam rady i poprosiłam barmana o cole usłyszałam ich rozmowę.
„Należało jej się." Odezwała się Prim, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że mówią o mnie. „Była taka szczęśliwa z Nash'em" „Teraz rozumiem, czemu nie chce się wybudzić, spójrz na nią. Jest paskudna." „Zawsze miała to, czego chciała, więc teraz się zachla." Zakończyła Tian'a. Nie mogłam się powstrzymać od wylania na nie szklanki coli, połączonego z miażdżącym spojrzeniem.
„Ja rozumiem, czemu do ciebie nie wrócił, szmato. Jedna gorsza od drugiej." Rzuciłam jeszcze spojrzenie na Prim, przejeżdżając ją wzrokiem i zmyłam się.
Miała racje. Wyglądam paskudnie, Nash się nie wybudzi i potrzebuję prysznica.
Wstałam z ławki i szybkim marszem ruszyłam w stronę domu, a w moich wspomnieniach raz po raz pojawiała się mina Tian'y, gdy oblałam je słodkim, klejącym się napojem.
~*~
Stałam przed domem Cameron'a z ulubioną paczką cukierków Allie i wahałam się czy zapukać.
Gdy już byłam bliska odwrócenia się i ucieknięcia, gdzie pieprz rośnie otworzyła mi Allie.
-Ile można czekać aż zapukasz? -Zaskoczona otworzyłam usta jak złota rybka i zaraz je zamknęłam. -Wejdziesz? -Pokiwałam głową. Gdy tylko All zamknęła za nami drzwi poczułam jak przytula mnie od tyłu. -Boże Ann tak tęskniłam!
-Ja też Allie. Przepraszam!
-Nie to ja przepraszam!
-Za, co?
-Że cię zostawiłam.
-Nie musisz, to moja wina.
-Kocham Cię Ann.
-A ja ciebie Allie! -Mówiłam tak płaczliwym głosem, że sama byłam zdziwiona, że jeszcze się nie popłakałam.
-Co za szopka.. -Cameron z puszką coli stał w kuchni i patrzył się na nas jak na dwie debilki.
-Ciebie też przepraszam. -Przytuliłam bruneta, który poklepał mnie po plecach.
-Już dobrze dobrze.
-Więc Ann powiesz mi, co się stało, że wróciłaś do żywych?
-Allie ja na to zasłużyłam! -I w końcu zaniosłam się płaczem.
~*~
-Dziękuje, że mnie wysłuchałaś idę w dalszą przeprosinową trasę. -Przytuliłam jeszcze raz Allie i Cameron'a, który swoją drogą miał jutro urodziny. -Wpadnę jutro z prezentem. -Para spojrzała po sobie. -Co?
-Nie wiem czy to nie za wcześnie, ale..
-Będzie impreza.
-Oh.
-Jak chcesz możemy ją przełożyć. -Wyrwała się Allie.
-No, co ty.. nie jestem na odwyku, to do jutra.
Zeskoczyłam ze schodków i ruszyłam do Matt'a, który jako drugi zasługiwał na moje przeprosiny.
Pewnie odchodził od zmysłów, bo przyznaję najdłużej ze wszystkich pisał..
Bałam się? Bardzo.
Ale cieszę się, że odzyska swoje życie z powrotem.
Oczywiście jeśli chłopak mi wybaczy.
a/n:
no już 10 :D w tym tygodniu mam tyle nauki, że dopiero coś w weekend dodam :/ ale za to dzisiaj jest tak jak mówiłam! <3 krótki, ale jest :D i niestety musicie czekać na Nash'a do soboty :c ale będzie warto promise!
czytasz? zostaw po sobie ślad xx
do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top