Rozdział 8. Czyli gdyby coś mi się stało, to pomogłabyś mi?

Staliśmy na scenie, gdzie panowała zupełna ciemność. Jedynie światełka z latarek telefonów ludzi były naszym oświetleniem. Czekali, aż wybrzmią pierwsze dźwięki. Ja również. Kiedy rozbrzmiała pierwsza gitara, po moim ciele przeszedł przyjemny i pełen podekscytowania dreszcz. Każdy mój włosek stanął dęba, a w brzuchu latało stado wściekłych motyli.

Jak ja kochałam to uczucie.

Potem rozległ się ludzki pisk, ponieważ każdy członek naszego zespołu został oświetlony przez reflektory. Zaraz potem do gitary dołączyła perkusja i on. Jedynie ja czekałam kilka sekund dłużej od reszty. W końcu nadeszła ta chwila.

– I wish I could hate you, as I did years ago. Watch your tears, have satisfaction of your fucking pain.

Słowa wylatywały ze mnie jedne po drugich z taką łatwością, że sama byłam w ogromnym szoku. Wcześniej zawsze towarzyszył mi ogromny stres i nie do końca udane początki. Co więc stało się tym razem?

Na końcu pierwszej zwrotki zaczęłam skanować swoim wzrokiem ludzi. Próbowałam wypatrzeć kogoś znajomego.

Znalazłam.

Ojciec razem z mamą i Gavinem stali w pierwszym rzędzie, po lewej stronie. Jakoś przyjemniej mi się zrobiło na sercu, kiedy zobaczyłam ich wszystkich uśmiechniętych. Ojciec pomimo swojego ogromnego uśmiechu na ustach nie krył też wzruszenia. Widziałam nawet z tak daleka, jak jego oczy świecą się od łez. Automatycznie chciałam do niego podejść, zetrzeć mu je i powiedzieć, żeby nie był beksą, tak jak on zwykł mi mówić. Ale nie mogłam.

Nagle zaczął docierać do mnie nieprzyjemny, drażniący uszy dźwięk. Czyżby mikrofony zaczęły szwankować? Stawał się on coraz to głośniejszy i głośniejszy w końcu...

Momentalnie otworzyłam na szeroko oczy. Moje serce biło w chaotycznie bolesny dla mnie sposób. Zerknęłam w stronę telefonu, który zaczął dzwonić.

– Czego? – Zapytałam, przykładając urządzenie do ucha, po czym poprawiłam się na swoim łóżku, by moja pozycja siedząca była wygodniejsza.

– Czyżbym obudził śpiącą królewnę? – Wychrypiał Douglas przez słuchawkę.

Spojrzałam szybko na godzinę na elektronicznym budziku po mojej lewej.

– Jest za dziesięć trzecia. Każda normalna osoba powinna o tej godzinie spać. A nie, sorki, zapomniałam, że nie jesteś normalny. Dobra, nieważne, gadaj, czego chcesz i rozłącz się, bo chce się wyspać do szkoły.

– Wow, nie wiedziałem, że taka grzeczna z ciebie córeczka. Chodzisz spać przed dziesiątą? Wiesz, siusiu, paciorek i spać?

– Pierdol się. Gadaj, czego chcesz, inaczej się rozłączę i gówno się dowiesz czegoś ode mnie. Bo chcesz się czegoś dowiedzieć, prawda?

– Pytanie mam – zaczął, po czym odchrząknął. – Sprawdziłabyś, czy nie zostawiłem u ciebie w kuchni marynarki od mundurka? Nie mam już drugiej na zmianę, a przewodnicząca, jak mnie zobaczy bez niej, to dostanę opieprz i naganę.

– Czyżbyś, Graham prosił mnie o przysługę? – Zaśmiałam się, odkrywając się i spuszczając nogi na kolorowy dywan.

– Można to tak ująć. Sprawdzisz?

– Poproś ładnie.

– Pieprz się. Inaczej sam wejdę do twojego domu, ale nie będzie to za miłe. A pamiętasz, że miałem być miły. Nie wystawiaj moich nerwów i cierpliwości na próbę. Zrób mi tę koleżeńską przysługę i sprawdź. Serio, Ferguson, co ci szkodzi?

– Szkodzi mi to, że muszę wstać z łóżka i rozbudzić się. Miałam przyjemny sen, a ty mi go przerwałeś.

– Byłem w nim ja, że był taki przyjemny?

– Chciałbyś – mruknęłam cicho, po czym niemalże na palcach zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z mojego pokoju.

– A może i chciałbym. Tego nie wiesz, ruda.

– Jasne – prychnęłam. Stawiałam stopy bardzo ostrożnie na podłodze, by jakiś pojedynczy skrzyp nie był zbyt głośny i nie obudził matki. Nie chciałam się jej tłumaczyć, co robię o prawie trzeciej nad ranem. Miałam przecież od kilku godzin spać.

Kiedy znalazłam się już w kuchni, wyłączyłam latarkę i przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Na jednym z krzesełek wisiała sobie granatowa marynarka chłopaka. W tamtym momencie mogłam pomyśleć, że należała ona do mnie, jednak to nie ja używałam ostrych wręcz perfum, które od mocniejszego zaciągnięcia się kręciły w nosie. To nie tak, że zrobiłam to właśnie kilka sekund wcześniej. Wcale.

– Znalazłam.

– Dałabyś radę wyjść na chwilę na dwór? Podjechałbym po nią teraz.

– Zwariowałeś?! Moja matka dowiedziałby się szybciej o tym, że jakiś typ przyjeżdża do mojego domu o trzeciej w nocy, niż ty zdążyłbyś przeliterować słowo pneumonoultramicroscopicsilicovolcanoconiosis* – ostatnie słowo wymówiłam bardzo powoli i dokładnie, starając się, by się nie pomylić.

– Coś ty przed chwilą wybełkotała? – Byłam niemal pewna, że chłopak zmarszczył brwi.

– Nieważne. Chodzi mi o to, że nie możesz przyjechać teraz do mojego domu, bo sąsiadki w ciągu kilku minut, pomimo że jest noc doniosłą mojej matce o tym, że ktoś do mnie przyjeżdża. A już kaplica to będzie, jak zobaczą, że to facet. Serio, nie chce się kłócić z matką o takie gówno, jakim jesteś ty. Wytrzymasz do rana.

– Masz aż tak beznadziejne relacje z matką?

– To nie twój interes.

– Nie lubi mnie?

– Mało kto cię lubi, Graham. W jej czołówce znajduje się definitywnie moja matka oraz ja.

– Ale pomimo to rozmawiasz teraz ze mną przez telefon – oznajmił, a jego ton był jakiś nadzwyczaj lekki i swobodny. To było dziwne.

– Bo nie wiedziałam, co się stało – tłumaczyłam.

– Czyli gdyby coś mi się stało, to pomogłabyś mi?

– Graham...

– No, słucham, kontynuuj.

– Gdyby ktoś o trzeciej w nocy zadzwonił do mnie z twojego numeru i powiedział, że potrzebna jest pomoc, to zrobiłabym to.

– Uroczo...

– Wstałabym tak cholernie rano i pojechałabym tam na miejsce. Nawet wzięłabym ze sobą swój własny szpadel, by zakopanie gdzieś twoich zwłok poszło szybciej. Nie zadawaj mi tak głupich pytań, o tak irracjonalnej na rozmowę przez telefon godzinie. Przemycę ci ją jutro przed lekcjami. Na razie – szybko rozłączyłam się i chwyciłam odzież, by znów, jak najszybciej znaleźć się pod ciepłą kołdrą.

Kilka sekund później, kiedy z powrotem podpinałam telefon do ładowarki, dostałam wiadomość.

Od: Dupek Graham

Tylko zrób to dyskretnie. Ani ja, ani ty nie chcemy, by ludzie zauważyli, jak dajesz mi jakieś ciuchy. Zaczęliby sobie dopowiadać jakieś idiotyczne historie, a chyba nikt z nas by tego nie chciał. Nasza "relacja" dotyczy tylko konkursu, potem cię nie znam.

Do: Dupek Graham

Bez problemu. Postaram się w miarę dyskretnie podrzucić ci marynarkę. A o naszą relację się nie martw, zaraz po finałach zablokuję twój numer i będę w szkole traktować, jak zwykle, czyli, jak powietrze albo gówno, to zależy od mojego samopoczucia. Nie musisz mi ustalać warunków, na dłuższą metę i tak bym z tobą nie wytrzymała. Nie dzwoń do mnie więcej o tej porze. I idź spać, bo będziesz wyglądać gorzej niż zwykle, a chce, żeby nasz zespół i wyglądowo się jakoś prezentował.

Zaraz po tym zablokowałam telefon i odwróciłam się do niego plecami, by zapomnieć o tym, co zdarzyło się kilka minut temu. Chciałam znów szybko usnąć i powrócić do mojego snu, który był przyjemny, co było nowością od pewnego czasu. Kręciłam się po łóżku w prawo i w lewo. Zmieniłam strony poduszek i poduszeczek na chłodną stronę. Układałam się w przeróżnych pozycjach, jednak nie mogłam powrócić do tej, w której wcześniej usnęłam. Z nudów zaczęłam przyglądać się swojemu pokojowi. Nie był jakoś szczególnie oryginalny. Taki typowy, standardowy. Brązowa szafa z lewej strony drzwi, potem przy kolejnej ścianie udekorowanej cegłą stała szafka nocna oraz łóżko przyozdobione jasną pościelą i kolorowymi jaśkami, które samo w sobie cholernie skrzypiało. Przy łóżku leżał kolorowy, włochaty dywan. Kilka kroków dalej znajdowała się moja stara toaletka i musztardowy fotel, w którym często pisałam teksty swoich piosenek. Biurko, stojak ze skrzypcami oraz regał z książkami, które były zawalone różnymi pierdołami i gratami. Na ciemnych ścianach wisiały różne obrazy, zdjęcia, rośliny, światełka oraz gitara, którą kiedyś kupiłam za dosłownie kilka funtów w sklepie z antykami babci Gavina. Nie wiedziałam, po co ją kupiłam, ale wydawało mi się, że może kiedyś zmobilizuje się i nauczę się na niej grać. W pewnym momencie moje oczy dostrzegły - prawdopodobnie - powód mojego problemu z uśnięciem. Granatowa marynarka leżała sobie na czarnym krześle obrotowy przy moim biurku. Mogłabym przysiąc, że gdyby było jasno w moim pokoju, to od ubrania unosiła się zielona para smrodu, jak w kreskówkach. Wiedziałam, że to przez te okropnie duszące perfumy. Z ogromną nadzieją po raz ostatni wstałam z łóżka, zebrałam ciuch z mebla i wrzuciłam go na dno swojej szafy, zakopując ją pod swoimi własnymi ciuchami. Nie obchodziło mnie to, czy rano chłopak będzie wyglądał, jak menel w pogniecionej marynarce. Mógł jej przecież u mnie nie zostawiać.

Mógł przecież w ogóle się ze mną nigdy nie zadawać.

*pneumonoultramicroscopicsilicovolcanoconiosis - najdłuższe angielskie słowo. W teorii, dotyczy choroby układu oddechowego znanej lepiej jako pylica krzemowa.

Twitter: @/DoopaSheya #GAWOS
Tik Tok: doopasheya
~1,3k słów x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top