Rozdział 45. Dupek.

¡TW! rozdział zawiera sceny erotyczne, które nie przeznaczone dla młodszych czytelników.

Dom należący do Grahamów mógł zrobić na kimś ogromne wrażenie. Zbudowany został raptem kilkanaście lat temu w cholernie drogiej i strzeżonej dzielnicy. Wszystkie domy miały białą elewację, drewniane dodatki z ciemnego drewna, betonowe podjazdy, idealnie przystrzyżone trawniki oraz baseny z tyłu posesji. Jedyne co odróżniało jeden budynek od drugiego były samochody stojące przy danej posesji. Czarna Toyota, srebrny Chevrolet, biały Mercedes.

Wbrew temu, jak modna i nowoczesna była ta dzielnica, to absolutnie mi się tutaj nie podobało. Wszystko zostało stworzone według określonego schematu. Żaden z mieszkańców nie urozmaicił swojego miejsca zamieszkania. Wszystko było nudne i jednakowe. Brakowało mi kolorów, różnorodności. Mieszkając w centrum Glasgow codziennie, kilka razy dziennie mijałam stare, murowane kamienice. Każda z nich miała w sobie coś wyjątkowego. Różniły się od siebie nie tylko odcieniem cegieł, ale kształtem okien, kolorem drzwi czy stanem dachu. Każdy z tych domów miał własna, unikalną historię.

W jednej z kamienic mieszkała znana baletnica. Jako młoda kobieta była pożądana przez większość mieszkańców wyspy. Pomimo jej zniewalającego piękna oraz talentu zmarła samotnie w domu opieki, bo nie miała nikogo, by się nią zająć.

W kolejnej zaś mieszkał morderca, który uwielbiał zabijać niewinne kobiety, jakie napotykał na swojej drodze. Tłumaczył się tym, że każda z nich prędzej czy później byłaby odpowiedzialna za jego upadek.

Dzielnica Grahama nie mogła się pochwalić taką historią. Te budynki przeżyły za mało, by zwrócić na nie uwagę na dłużej niż trzy sekundy.

Pod właściwy adres trafiłam tylko dlatego, że moje nogi idealnie wręcz pamiętały drogę pod dom z numerem 149 i mogłabym dojść tam na ślepo. Ciężko było nie pamiętać drogi do miejsca, do którego swojego czasu przychodziło się niemal codziennie.

Przy krawężniku stała czerwona Kia, a na podjeździe stał żółty Jeep.

Moja stopa odziana w ciemny trampek wpadła w sporą kałużę, jaka utworzyła się centralnie przed schodami do domu, kiedy zauważyłam, że wychodziła z niego Anne - matka chłopaków.

– Blair! Słońce, jak dobrze cię widzieć. Jak ja się za tobą stęskniłam! – Kobieta odziana w elegancki, kremowy garnitur zbiegła szybko po schodach w niebotycznie wysokich szpilkach i ciasno mnie objęła.

– Ja za panią też – uśmiechnęłam się, odwzajemniając uścisk. Cholernie tęskniłam za tą blondwłosą kobietą, o niebieskim spojrzeniu. Od ostatniego razu, kiedy ją widziałam, na jej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek. Pomimo to, wciąż wyglądała niesamowicie atrakcyjnie. – Świetnie pani wygląda.

– Kochanieńka, jak ty wyrosłaś! A jaka ty jesteś piękna. Po prostu nie mogę się napatrzeć! – Zachwycała się. Kiedy oderwała się ode mnie, uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy patrzyłyśmy na siebie. – Ty pewnie do Dou?

– Mhm. Jest w domu?

– Tak, siedzi w swoim pokoju i cały czas coś gra – pokiwała spokojnie głową. – Zagnieździł się tam już z dobre dwie godziny i nie zamierza nawet słuchać o tym, by wyjść i coś zjeść. Może ciebie ten uparty osioł posłucha. Zawsze miał do ciebie słabość.

Na jej słowa jedynie uśmiechnęłam się niemrawo, chociaż próbowałam udawać, że wszystko było w najlepszym porządku, a ja o niczym nie wiedziałam.

– To ja... Chyba pójdę do niego – mruknęłam, wskazując palcem na drzwi.

– Och, idź, idź! Może wreszcie ten ponurak się rozchmurzy – przewróciła oczami, kiedy wspomniała o swoim młodszym dziecku. – Pamiętasz, gdzie jest jego pokój?

– Naturalnie – pokiwałam głową.

– Tak dawno u nas nie byłaś, więc pomyślałam, że może zapomniałaś. Na szczęście twoja pamięć jest doskonała – zachichotała, po czym spojrzała na złoty zegarek, który był zapięty na jej lewym nadgarstku. – Jasny gwint, spóźnię się! Przepraszam cię, słoneczko, ale muszę już uciekać na swój dyżur. Mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy!

Kobieta szybkim krokiem zaczęła zmierzać w stronę swojego czerwonego samochodu.

– Ja również mam taką nadzieję! – Zawołałam, po czym weszłam do mieszkania. Wszystko w środku zostało utrzymane w ciemnej kolorystyce, którą dopełniały drewniane elementy w kolorze brązowego cukru.

Po cichu zdjęłam ze stóp trampki i ułożyłam je na jednym z dywaników przy reszcie obuwia, a kurtkę powiesiłam na jednym z wolnych wieszaków. Już od samego przekroczenia progu było słychać stłumiony odgłos klawiszy instrumentu.

Dopiero wchodząc na drewniane schody, do moich uszu zaczął docierać cichy, zachrypnięty głos chłopaka, który wpasowywał się w delikatne dźwięki pianina.

And all I can taste is this moment / And all I can breathe is your life / 'Cause sooner or later it's over / I just don't want to miss you tonight.*

Każdy kolejny stopień w górę sprawiał, że coraz lepiej słyszałam piosenkę.

And I don't want the world to see me / 'Cause I don't think that they'd understand / When everything's made to be broken / I just want you to know who I am* – niesłyszalnie tak, jak zjawa przemieszczałam się po domu Grahamów, by nie przerwać mu gry. Chciałam rozkoszować się jego przyjemnym dla serca oraz uszu głosem.

And you can't fight the tears that ain't coming / Or the moment of truth in your lies / When everything feels like the movies / Yeah you bleed just to know you're alive* – kiedy już centralnie stałam przed brązową płytą, mogłam w pełni, po cichu cieszyć się momentem, w którym chłopak zupełnie nie spodziewał się tego, że ktoś go słucha. Była to chwila, w której mogłam posłuchać, jak w samotności blondyn oddaje się muzyce, wkładając w śpiew oraz grę swoje emocje, jakie kumulowały się w jego ciele.

And I don't want the world to see me / 'Cause I don't think that they'd understand / When everything's made to be broken / I just want you to know who I am* – los musiał mi ewidentnie sprzyjać, ponieważ drzwi do jego sypialni były lekko uchylone. Delikatnie palcami popchnęłam je do przodu, by zobaczyć bosego ciemnookiego, który w całej swojej okazałości siedział plecami do wejścia przy swoim pianinie. A jego rozczochrane blond włosy zostały przyciśnięte masywnymi słuchawkami.

And I don't want the world to see me / 'Cause I don't think that they'd understand / When everything's made to be broken / I just want you to know who I am* – bokiem oparłam się o futrynę, dociskając do niej swoją głowę. Na krótki moment pozwoliłam sobie przymknąć oczy. Zaraz musiałam zmierzyć się z konsekwencjami swoich błędów.

 I just want you to know who I am*

I just want you to know who I am*

Kiedy muzyka zaczynała cichnąć, otworzyłam oczy. Blondyn wciąż siedział przy swoim instrumencie z tą różnicą, że teraz był zgarbiony. Słyszałam jego głębokie westchnięcie i charakterystyczny dźwięk zamykanej klapy.

Wraz z trzaśnięciem, chłopak wstał i zrzucił słuchawki na stojące nieopodal biurko. Zupełnie nieświadomy odwrócił się, a wtedy też dostrzegł mnie. Jego zmęczone oczy w momencie powiększyły się do rozmiaru dwóch funtów. Przez krótki moment wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki nie odbiłam się od futryny i nie zaczęłam krok po kroku zbliżać się w jego stronę.

– Czyli ty kłamałeś, opowiadając kłamstwa? – Założyłam ręce na piersi, wpatrując się w brązowy mat jego oczu. Chciałam sprawiać wrażenie twardej, tuż przed totalną rozsypką.

– Tak – unikał mojego wzroku i wpatrywał się w ciemne panele, którymi była wyłożona podłoga.

– Dlaczego?

– Chociaż nasza wspólna droga niedługo się kończy, to i tak będziemy mieć szanse na ponowne spotkanie, a może nawet kiedyś na porozmawianie. Z Sebastianem już nie. Nie chciałem, żeby odchodził, widząc, jak jesteś na niego zła. Może i jest skończonym idiotą, ale to wciąż mój starszy brat. Chcę dla niego jak najlepiej.

Poczułam się cholernie winna. W tym momencie moja głowa uświadomiła sobie, że całego tego bagna można było tak łatwo uniknąć, gdybym tylko pozwoliła mu dojść do słowa.

Zrobiłam jeden krok do przodu, po czym się zawahałam. Nie wiedziałam, czy do końca postępuję słusznie.

Pieprzyć to – pomyślałam, po czym zrobiłam kilka kolejnych kroków. Kiedy znalazłam się naprzeciwko chłopaka, objęłam go w pasie rękami i przycisnęłam swoją głowę do jego klatki piersiowej.

Przez kilka krótkich chwil myślałam, że to już koniec. Douglas stał jak odrętwiały. Nie zrobił żadnego ruchu. Gdy zaczęłam zabierać z jego ciała swoje górne kończyny, ten odwzajemnił uścisk, mocno do mnie przywierając. Kręcone kosmyki łaskotały mnie po twarzy oraz szyi.

– Przepraszam – wyszeptałam, a z mojego policzka skapnęła mała, pojedyncza łza, która pozostawiła na szarym podkoszulku chłopaka ciemną plamkę. – Tak bardzo cię przepraszam, Graham. 

Każda kolejna sekunda jego milczenia sprawiała, że coraz bardziej chciało mi się płakać. Doskonale wiedziałam, że spieprzyłam po całości.

– No już, nie becz, gwiazdeczko. Wszystko jest w porządku – szepnął mi do ucha, gładząc mnie po włosach.

– Czuję się tak koszmarnie... Przepraszam...

– Uspokój się – ujął moją twarz w dłonie i delikatnie odsunął ją od swojej piersi, bym spojrzała mu w oczy. Dawny, cwany blask powrócił. – Jest w porządku. Nie jesteś jedyną osobą, która zawiniła, okej? Mamy remis, Ferguson.

– Jesteś dobry – wymamrotałam przez spazmy płaczu. – Zmieniłeś się. Nie jesteś tym samym człowiekiem, którego znałam wcześniej.

– Nie. Ludzie się nie zmieniają, a jedynie nasze podejście względem nich. Jestem tym samym chłopakiem niezmiennie od ponad osiemnastu lat. To tylko ty spojrzałaś na mnie pod innym kątem, przestałaś zwracać uwagę na to, co mówią o mnie inni – pogładził kostkami mój policzek. – Ale jestem wdzięczny za to, że nawet we mnie potrafiłaś dostrzec to coś, dzięki czemu postarałaś się mi zaufać.

– Wiesz, że tobie jest strasznie łatwo zaufać? Zrobiłam to szybciej, niż mogłam się tego w ogóle spodziewać. Ale...

– Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie zawsze daje do tego pretekst. Przez swoje kłamstwa oddalam się od ciebie – jeden z kącików jego ust powędrował ku górze.

–  Ja też nie jestem święta, a ty i tak wciąż jesteś przy mnie – pociągnęłam nosem i znowu przylgnęłam do jego ciała.

Staliśmy wtuleni w siebie tak długo, aż moje nogi zaczynały mi drętwieć.

– Byłam u Sebastiana. Powiedział mi wszystko.

– Domyśliłem się. Wsypał mnie, prawda?

– Nie do końca. Twój przyjaciel w sumie to zrobił.

– Skurczybyk – zaśmiał się. Opierając głowę o jego pierś, czułam, jak wszystko w jego ciele drgało, kiedy się śmiał.

– Nie wkurzaj się na niego. Na Verę też nie. Gdyby nie oni, to siedziałabym zapłakana w domu i zrzędziła, jak to bardzo cię nienawidzę – szepnęłam, gładząc dłonią jego plecy. – To dzięki nim tutaj jestem.

– Wiem to. Casey i ja dzielimy się ze sobą dosłownie wszystkim. W ciągu ostatnich kilkunastu minut zdążył mnie porządnie opieprzyć, pocieszyć, kazać spierdalać tam, gdzie pieprz rośnie, bo się wkurzyłaś, a potem znowu cieszyć się, bo jeszcze nie wszystko stracone.

Głos blondyna z każdą chwilą wydawał się coraz to weselszy. Od razu robiło mi się przez to lżej na sercu.

– Dziwię się, że po tym wszystkim, co ci zrobiłam, ty wciąż mnie nie nienawidzisz. Gdyby to tyczyło się mnie, to już dawno rzucałabym lotkami do tarczy z twoją podobizną – mruknęłam.

– A skąd taka pewność, że tego nie robię?

– A robisz?

– Być może – prawa brew wystrzeliła w górę, a na ustach zaczął błąkać się znajomy uśmieszek. Palcami delikatnie ujął moją brodę i lekko uniósł, przybliżając ją do swojej twarzy. Jego ciepły oddech czułam na swoim policzku. – Nie nienawidzę cię. Lubię cię, a może nawet to jest trochę więcej niż zwykle lubienie kogoś po przyjacielsku.

Wypowiadał to wszystko z szerokim uśmiechem na ustach, a jego słowa przypominały westchnięcia, od których uginały się pode mną nogi.

Moje dłonie ułożyły się na jego łopatkach, w które wbijałam swoje paznokcie.

Tak cholernie tego chciałam.

Ustałam na palcach, przez co przestrzeń dzieląca nas wynosiła może kilka milimetrów. Moje wargi subtelnie musnęły jego usta.

– Wiesz, co powinnaś teraz zrobić w ramach przeprosin? – Wykrzywił wargi w uśmiechu tuż przy mojej twarzy.

– Co? – Szepnęłam.

– Pocałować mnie.

Słuchając sugestii blondyna, złączyłam nasze usta w pocałunku. Delikatnie skubałam jego wargi rozkoszując się chwilą oraz miękkością jego malinowych ust.

– Nie baw się tak ze mną, słońce – wycedził, nie odrywając się ode mnie. Jego pocałunek był silny, agresywny. Przez ułamek sekundy poczułam, że w moich płucach nie ma już nawet odrobiny tlenu. Palce, które wcześniej ostrożnie trzymały moją twarz, znalazły się nieco poniżej moich pośladków, na udach i były brutalnie ściskane. Skóra parzyła mnie nawet przez gruby materiał jeansu. – Nie mam już tyle silnej woli, by bawić się z tobą w kotka i myszkę.

Poczułam, jak moje stopy odrywają się od podłogi. Instynktownie oplotłam go nimi w pasie, krzyżując kostki na jego lędźwiach. Język wdarł się w głąb moich ust.

I to był właśnie moment, który zupełnie przyćmił moje racjonalne myślenie.

Powoli zaczynało brakować mi powietrza. Kiedy ciemnooki rzucił mnie na materac swojego łóżka, poczułam, jakby coś ciężkiego usiadło mi na klatce piersiowej. Nasz długi pocałunek zakończył, szybkim buziakiem, od którego po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Potem zaczął obsypywać moje policzki, żuchwę oraz szyję mokrymi całusami. Jedną ręką opierał się o łóżko zaraz przy mojej głowie, drugą zaś odciągnął materiał bluzy, który zasłaniał mój obojczyk. Wziął w usta niewielki kawałek mojej skóry, po czym zaczął go naprzemiennie ssać i podgryzać. Głowę wcisnęłam w miękki materac, a paznokciami drapałam jego ramiona. Przyjemne ciepło zaczęło kumulować się między moimi udami.

– Co teraz? – Wychrypiałam, kiedy po chwili Douglas odsunął swoją twarz od mojego dekoltu.

Uśmiechnął się szeroko:

– Teraz będę posłusznie spełniał każdą twoją prośbę. Każde pragnienie, gwiazdeczko. Zrobię wszystko, cokolwiek tylko zechcesz – uśmiechnął się, przelotnie mnie całując.

– Pieprz się ze mną – wychrypiałam mu w usta. Poczułam, jak jego uśmiech się poszerza.

– Nigdy nie spodziewałem się, że dożyję tego dnia.

– Miałeś spełniać moje pragnienia, a nie niepotrzebnie mielić jęzorem – warknęłam, pomagając mu ściągnąć koszulkę, która powoli zaczynała odsłaniać świeżo skończony tatuaż przedstawiający różne planety i gwiazdy. – Inaczej sama to zrobię.

– Słoneczko, ten jęzor jeszcze sprawi, że twoje oczy będą gubić się w czaszce, kiedy będziesz dochodzić – wyszczerzył się, zdejmując moją bluzę i rzucając ją w kąt pokoju. Zaraz po tym na podłodze znalazł się jego t-shirt, dwie pary spodni i moje skarpetki. Leżałam przed nim w samej bieliźnie i dyszałam, jakbym przebiegała co najmniej maraton.

A to był dopiero początek.

– Pozwolisz? – Wskazał na mój biustonosz, a ja jedynie pokiwałam nieznacznie głową. Jego zimne palce wędrowały po moich plecach, szukając zapięcia. Kiedy już je znalazł, z łatwością je odpiął, po czym powoli zaczął zsuwać ramiączka z moich ramion. Ciemny stanik przeleciał przez pół pokoju, lądując na taborecie, który stał przy pianinie. – Ja pierdolę, plotki z szatni, w które tak nie chciałem wierzyć, okazały się prawdą.

– Jakie plotki? – Wplotłam palce w jego blond loki.

– Że jesteś posiadaczką najlepszych cycków w całej szkole. Nikt tego do końca nie wiedział, ale się domyślano. Teraz mam stuprocentową pewność, że są najlepsze. I tylko ja je widziałem. Czuję się wręcz zaszczycony – oznajmił, unosząc nieznacznie kącik, kiedy ścisnął jedną z moich piersi, a sutek wystawał spomiędzy jego palców.

– Jesteś niemożliwy, Graham – prychnęłam, kręcąc głową. – Zobaczymy, czy i ja będę mogła powiedzieć, że którąś z części twojego ciała jest najlepsza.

– Jest ich wiele – zapewnił mnie z cwanym uśmieszkiem.

– Doprawdy?

– Przekonasz się zaraz sama – zacisnął palce na gumce bokserek, które zasłaniały swoim materiałem spore wybrzuszenie. Kiedy zsunął je w dół, moim oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów członek, który stał wyprostowany na baczność. 

– Kto by pomyślał...

– Nic nie poradzę na to, że tak łatwo przy tobie tracę kontrolę nad sobą – przerwał mi. Palcami przejeżdżał po moich wilgotnych majtkach, głaszcząc moją kobiecość. – Robiłaś to już kiedyś?

– Nie – moje policzki zapłonęły ze wstydu i zażenowania.

– Masz mi powiedzieć, gdyby coś przestawało sprawiać ci przyjemność, jasne? Jeśli w którymkolwiek momencie poczujesz, że to za dużo powiesz mi to, tak?

– Tak.

– Masz nie zgrywać bohaterki. To ma być przyjemność dla obu stron. Rozumiemy się?

– Tak.

Kiedy po raz kolejny blondyn usłyszał moją zgodę, ściągnął ze mnie majtki, a ja leżałam przed nim zupełnie naga. Ułożył palce na moim punkcie G i lekko dociskając, zaczął je masować. Przymknęłam oczy i przygryzłam wargę.

– O matko – jęknęłam, zasłaniając sobie usta.

– Nie zasłaniaj ich. Chcę doskonale widzieć i słyszeć, jak doprowadzam cię do szaleństwa, gwiazdeczko – nasze splecione dłonie Graham ułożył za moją głową. Palce jego drugiej dłoni, które mnie zadowalały, zjechały niżej, muskając moją łechtaczkę. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrze do płuc, mocniej przymykając oczy. Czułam, jak najpierw jeden jego palec we mnie powoli wchodzi, a potem kolejny, by w końcu  zacząć nimi poruszać. Chłód sygnetów oraz pierścionków na palcach chłopaka kontrastował z gorącem moich miejsc intymnych, robiąc z mojego mózgu absolutną papkę.

– Nigdy nie pomyślałbym, że będziesz przeze mnie taka wilgotna, a to dopiero początek, Ferguson – wychrypiał. – Jeszcze możesz się wycofać.

– Nie chcę.

Przejechał językiem po wnętrzu policzka, tworząc niewielkie wzniesienie. Widocznie moja odpowiedź go zadowoliła, ponieważ wyjął ze mnie palce, po czym pochylił się w stronę szafki nocnej, by wyjąć z niej opakowanie prezerwatyw.

– Czyli nie tylko mnie pieprzysz?

– Teraz już tylko ciebie, słońce – odpowiedział, a ja jedynie przewróciłam oczami. – Pierwsza i ostatnia była tutaj pół roku temu. Pamiątki z tamtego dnia zostały. Czuję, że dziś wreszcie dobrze je wykorzystam.

Rozerwał opakowanie, a po wyjęciu lateksu zaczął go nakładać na swojego członka.

– Czyli nie jesteś takim kurwiarzem, za jakiego pół szkoły cię uważa? – Spytałam.

– Łącznie z tobą? – Zmrużył oczy.

– Odpowiedz na moje pytanie – zarządziłam.

– Po pierwsze, cholernie podoba mi się, kiedy taka jesteś. Po drugie, nie każde obmacywanki i wpychanie sobie języków do gardeł kończyło się szybkim numerkiem w krzakach, jak większość osób uważa.

– Po pierwsze – przedrzeźniałam go – taka, czyli jaka? Po drugie, wierzę ci. Poza tym to nie jest istotne, z iloma osobami sypiałeś wcześniej.

– Lubię, kiedy jesteś taka władcza. Twój ton głosu i wyraz twarzy cholernie mnie podniecają.

Na jego słowa przewróciłam oczami, chociaż nie mogłam ukrywać, że nie spowodowało to przyjemnego ucisku między moimi udami.

– Gotowa? – Położył dłoń na moim policzku. Kiedy pokiwałam mu powoli głową, patrząc mu w brązowe oczy, ten tylko się uśmiechnął. – Obiecuję, że będę delikatny, gwiazdeczko.

Wchodził we mnie powoli, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, kiedy delikatnie napierał na mnie. Cicho mruczałam pod nosem, kiedy młodszy z braci Graham wkładał i wyjmował ze mnie swojego penisa.

– Utrzymywanie z tobą kontaktu wzrokowego podczas pieprzenia cię jest niesamowicie ciężkie. Nie umiem się hamować.

– Nie hamuj się, Graham. Nie jestem pieprzoną porcelanową laleczką – z moich ust wypadło westchnięcie. – Pieprz mnie, jak na osiemnastolatka przystało, bo przysięgam ci, że czuję się, jakby posuwał mnie osiemdziesięcioletni dziadek.

Próbowałam go zdenerwować, sprawić, by wreszcie pojawił się w nim ogień porządania.

– No dalej, Graham. Czy może to są twoje całe umiejętności? – Uniosłam brew do góry.

Jego malinowe, pełne usta wpiły się we mnie. Czułam, jak mruczy w nie "Doigrałaś się.". Złapał za moją szyję, wbijając się w nią palcami. Drugą ręką rozchylił mi bardziej nogi.

– Ostatnia szansa, by się wycofać.

– Podejmuję wyzwanie – zacisnęłam palce na jego włosach. – Wykaż się.

Agresywne plaśnięcia mokrej od potu skóry o skórę, zmieszane z jękami i pomrukami roznosiły się po pustym domu.

– Mój brat może i skradł twój pierwszy pocałunek, ale to ja pierwszy skradłem całą ciebie – wyjęczał, pomiędzy pchnięciami. – Nawet nie wiesz, jak cholernie cieszy mnie fakt tego, że to ja, chociaż w tym sensie jestem twoim pierwszym.

– Dlaczego? – Zaskomlałam, czując zbliżający się finisz.

– Bo mi zależy. Kurewsko mocno. Chciałem być pierwszy w każdym tego słowa znaczeniu. Nie miałem w planach, by się tobą z kimkolwiek dzielić. W żadnej kwestii.

Przyciągnęłam go za kark do siebie i złożyłam na jego ustach długi, powolny pocałunek. Blondyn rozchylił wargi, pozwalając, by mój język wdarł się w ich głąb, a mój jęk w nich rozbrzmiał.

Powoli zaczynałam tracić kontrolę nad swoim ciałem. Nogi zaczynały mi się trząść, zwiastując szczytowanie.

– Powiedz, kto cię pieprzy – szepnął mi do ucha słabym, zachrypniętym głosem. On również zbliżał się ku końcowi. – Dojdz,  wypowiadając moje imię, słońce.

– D... – słowa z trudne przechodziły przez moje ciało przesiąknięte orgazmem.

– Bardzo dobrze – rzucił szybko.

– Dupek – wyjęczałam, szczytując. Wbijając w jego ramiona swoje paznokcie, przeczuwałam, że chłopak przez kilka kolejnych dni będzie miał odbite na skórze półksiężyce.

Krótki moment potem, Douglas przywarł do mnie całym swoim ciałem, również osiągając spełnienie.

Przylgnęliśmy do siebie czołami, a chłopak z urwanym oddechem delikatnie skubał moje usta.

– Od zawsze wiedziałem, że jesteś niesamowita – po czym wyszedł ze mnie, opadając na materac obok.

Iris - The Goo Goo Dolls (cover by Matt Hansen)

Witam!
Pulpeciki, proszę na samym początku o wyrozumiałość, ponieważ to pierwsza SMUTna scena, jaką kiedykolwiek napisałam, więc nie będzie ona ma poziomie porządnego erotyka. Wciąż się uczę i wychodzę ze strefy komfortu. Nie mniej jednak, mam nadzieję, że się wam ona podoba albo chociażby satysfakcjonuje. Rozdziały narazie będą pojawiać się dość rzadko, ponieważ marzec jest dla mnie cholernie ciężkim miesiącem i ledwo wyrabiam ze swoim życiem. Przed Wielkanocą obiecuję, że wpadnie jakiś mały, urodzinowy maratonik. Typowo, przed wstawieniem rozdziału będę was o nim informować. Trzymajcie się!

x AdeenaAithne

Twitter: @/viniacze #GAWOS
Tik Tok: @/doopasheya #GAWOS #goawaywithoursong
~ 3,3k słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top