Rozdział 58. I to był nasz żałosny koniec.
Musiałam pozbyć się wszystkich rzeczy z nim związanych. Co do jednej, najmniejszej i najmniej znaczącej. Aby moja głowa została z niego oczyszczona, musiałam najpierw pozbyć się ich z mojego domu.
Sebastian Graham w każdej postaci musiał zniknąć z tego domu.
Musiałam... Chciałam ruszyć do przodu. Żyć normalnie tak, jak większość ludzi w moim wieku. Odciąć się od przeszłości i poprzednich zobowiązań. Zniknęłam z jego życia już wieki temu. On z mojego też powinien.
Aby móc ponownie kogoś pokochać potrzebowałam zmian. Pozbycie się dowodów na to, że kiedyś byliśmy razem, było idealnym początkiem. To miał być początek mojej terapii.
Przespałam niespełna piętnaście minut, czyli tyle, ile mama potrzebowała na ogarnięcie się i wyjście do pracy. Kiedy tylko drzwi za nią się zatrzasnęły, zaczęłam przeszukiwać pokój w poszukiwaniu kartonu oraz każdej najdrobniejszej rzeczy, która naznaczona była Bastianem.
Kubek z Jack'iem z "Miasteczka Halloween".
Sweter w kolorze butelkowej zieleni z wyszytym czarnym kotem - identyczny do tego, który posiadał mój były chłopak.
Wejściówki na ich pierwszy, większy koncert.
Niewielki pluszak z brązową kokardką i dzwoneczkiem.
Jego kostka do gitary.
Masa wspólnych zdjęć.
Liściki, które wrzucał do mojej szafki, kiedy byliśmy w gimnazjum.
Cholernie gryzące rękawiczki bez palców w czarne gwiazdki, które wydziergała dla mnie babcia chłopaków na święta, kiedy miałam trzynaście lat.
Wszystko zmieściło się w pudełku po moich glanach. Zamierzałam odnieść mu te wszystkie rzeczy zaraz po szkole. Chciałam mu je oddać, by mieć czyste sumienie i tym samym czystą, niezapisaną kartę.
Od razu po przyjściu do szkoły próbowałam wepchnąć ten karton do szafki, ponieważ nie chciało mi się wracać po niego do domu. Absolutnie mi się to nie opłacało. Nagle ktoś postukał w moje drzwiczki. Spojrzałam w bok, a moje oczy ujrzały blondyna, który opierał się bokiem o sąsiednie szafki.
– Hej – sapnęłam, lekko się uśmiechając.
– Co?! – Podniósł głos.
Spojrzałam na słuchawki na jego uszach. No tak...
Sprawnym ruchem ściągnęłam mu je na szyję.
– Powiedziałam: hej.
– Racja – speszony przeczesał dłonią włosy. – Cześć, Ferguson.
– Nie wiem, czy powinnam pytać, co ty wyrabiasz, ale moja ciekawość wygrywa nad rozsądkiem. Zatem, co ty odwalasz, Graham? – Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego ze ściągniętymi brwiami. Ze słuchawek brązowookiego wydobywał się całkiem nieźle słyszalny dźwięk "AOV"*. – Chcesz ogłuchnąć i w wieku niespełna dziewiętnastu lat mieć słuch jak dziewięćdziesięciolatek?
– Jestem niewyspany, a moje serce wysiadłoby, gdybym wlał do mojego organizmu jeszcze kropelkę kofeiny. Zacząłem więc szperać w internecie, co może pomóc mi się rozbudzić. Wziąłem lodowaty prysznic. Zalecano też bycie aktywnym fizycznie od samego rana - przyszedłem do szkoły na piechotę i przez cały ten czas słuchałem muzyki najgłośniej, jak tylko się dało.
– I to coś pomogło?
– Ani trochę – śmiejąc się, pokręcił głową. Zza pleców wyciągnął kubek z parującym napojem. – Jednakże jako dobry przyjaciel postanowiłem, że z naszej dwójki ty nie będziesz się męczyć się i przyniosłem ci kawę.
Uśmiechnęłam się szeroko i skinięciem głowy podziękowałam za prezent, który sekundę później trzymałam w dłoniach.
– Kupiłeś mi moją ulubioną kawę... – pochyliłam się lekko do przodu i oparłam czołem o jego pierś. – Dziękuję, jesteś cudowny.
– Tak naprawdę to chcę cię wykończyć, żeby serce ci wysiadło – szepnął konspiracyjnie w moje włosy.
– Czyli wszystko po staremu – prychnęłam, odrywając się od niego, by powrócić do wpychania gratów.
– Co tam kitrasz? Zwłoki?
– Ta – odpowiedziałam sarkastycznie. – Jak to pudło się zmieści to i ty dasz radę.
– A tak serio?
Powiedzieć mu czy nie powiedzieć? Kurwa.
Moje kłamstwo nie przetrwałoby jednak długo. Sebastian na pewno powiedziałby mu, że go odwiedziłam.
– Po szkole idę oddać te rzeczy Bastianowi – odpowiedziałam głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
– Jeśli nie chcesz się z nim widzieć, mogę zrobić to za ciebie... – potarł kark, uciekając wzrokiem na ludzi nas otaczających.
– Dam radę, dzięki za chęci. Potrzebuję z nim poważnie porozmawiać... Chcę rozpocząć nowy etap w swoim życiu, a żeby tak się stało, muszę zamknąć kilka otwartych furtek związanych z moją przeszłością – wreszcie udało mi się wepchnąć karton do środka. Zatrzasnęłam szafkę i poprawiłam plecak.
– Wszystko w porządku? – Zarzucił mi rękę na ramię, kiedy ruszyłam przed siebie korytarzem.
– Jak w najlepszym – odpowiedziałam, nie zwracając na jego gest większej uwagi. Pociągnęłam spory łyk kawy, po czym podstawiłam mu kubek pod nos, by trochę się z nim podroczyć. – Chcesz łyczka?
– Zapomnij. Prędzej umrę z pragnienia, niż napiję się tego ścierwa – niemalże wypluł te słowa.
– Ostatnim razem jakoś nie narzekałeś – przypomniałam mu.
Blondyn pochylił się w ten sposób, by ustami zahaczyć o płatek mojego ucha, kiedy szepnął:
– Tylko w tej jednej formie Pumpkin Spice Latte wydaje się dobre.
– Jeszcze to się zmieni, zobaczysz – uniosłam wysoko brew z cwanym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
– A jeśli mówimy już o zmianach – oderwał się ode mnie, przyspieszając, by być kilka kroków przede mną. Chłopak szedł tyłem do kierunku ruchu, przez co niektórzy posyłali mu z boku krzywe spojrzenia. – Od kiedy zaczęłaś chodzić w kucyku? Jakaś nowa zmiana?
Nigdy, ale to nigdy z własnej woli nie wychodziłam z domu w kucyku. Wyglądałam w nim gorzej niż źle. Tamtego dnia nastąpił wyjątek. Moje włosy idealnie oddawały to, jak się czułam.
– Moje włosy wyglądają jak gówno. Zapomniałam ich umyć, a rano nie miałam już siły. Tylko w takiej fryzurze nie widać aż tak mocno tych tłuściochów – oburzona założyłam ręce na piersi. – W skali od 1 do 10 jak bardzo jest źle?
– Jest git...
– Boże, na serio wyglądam jak jajogłowa? – Ściągnęłam brwi z żałosną miną.
– Wyglądasz bardzo ładnie – z łagodnym uśmiechem próbował wyswobodzić moją dłoń, a kiedy już tego dokonał, to ujął ją, przyciskając moje kostki do swoich ust. – Serio.
– Ta, a tu mi czołg zapierdala – wskazujący palec wolnej ręki docisnęłam do dolnej powieki i pociągnęłam ją w dół. – Łżesz jak pies, Graham.
– To oszczerstwo! – Zawołał, zaciskając palce na mojej dłoni.
– Ach tak? To poproszę o obiektywną ocenę.
– Muszę spadać na chemię – wtrącił szybko, machając kciukiem za plecy.
– Graham...
– Zobaczymy się później! – Pomachał, będąc już odwróconym do mnie plecami.
– Nienawidzę cię! – Wystawiłam w jego stronę środkowego palca, po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam kierować się w przeciwnym kierunku.
– Też cię kocham, Ferguson! – Krzyknął, a ludzie, obok których przechodziłam, rzucali mi zaciekawione spojrzenia, szepcząc między sobą.
Szczerze się walcie.
Telefon w kieszeni mojej szkolnej marynarki zawibrował. Doskonale wiedziałam, od kogo otrzymałam wiadomość. A nawet parsknęłam śmiechem, kiedy ten wysłał mi mema z Myszką Mickey, która zamiast swoich charakterystycznych uszu miała ludzkie.
Od: Douglas
Dla mnie wciąż wyglądasz 10/10.
I gdybym miała tego dnia siły na kłótnie, to odpisałabym mu jakimś chamskim tekstem. Ale z racji tego, że czułam się dokładnie tak samo, jak żywy trup, odpuściłam sobie sprzeczki z blondynem. Mój przemęczony mózg uważał nawet to za śmieszne, dlatego też wysłałam mu po prostu emoji środkowego palca i skierowałam się do sali od angielskiego.
***
– Myślałem, że już więcej do mnie nie przyjdziesz. A tutaj niespodzianka - Blair Ferguson we własnej osobie – na twarz Sebastiana wstąpił wredny uśmiech. – Co cię do mnie sprowadza? Czyżby mój młodszy braciszek stchórzył? Jakie to do niego podobne...
– Nie stchórzył. Właściwie to ja to zrobiłam w pewnym sensie – odchrząknęłam, chowając dłonie w rękawach kurtki.
– A to ci nowość! – Klasnął w dłonie. – Więc to ty wracasz do mnie z podkulonym ogonem?
– Kolejny błąd, Graham – popatrzyłam na niego z politowaniem. – Przyszłam oddać ci rzeczy.
Nogą podkopnęłam pudło w jego stronę, a ten rzucił jedynie na nie okiem.
– Prezentów się nie oddaje.
– Ja oddaję. Chcę się ich pozbyć. Ty zrób co z nimi, co chcesz, możesz je zachować, oddać, wyrzucić, spalić. Cokolwiek. Chcę się wreszcie od ciebie uwolnić – powiedziałam twardo, tonem niewyrażającym sprzeciwu.
Donośny śmiech rozbrzmiał w opustoszałej sali.
– Minęło tyle lat, a ty wciąż się z tym nie pogodziłaś? – Czysta drwina. Ani cienia skruchy czy zrozumienia. Patrzył na mnie z wyższością i politowaniem, jakbym znów była głupim i naiwnym dzieckiem.
– Pogodziłam się z tym już bardzo dawno, po prostu...
– Nie, nie pogodziłaś się z tym, skarbie. Wciąż się łudzisz, że...
– Zamknij się! – Krzyknęłam, grożąc mu palcem. – To koniec. Zamykam za sobą stare furtki, póki mam jeszcze na to okazję. Chcę zacząć żyć od nowa, bez rozpamiętywania przeszłości i ludzi z nią związaną. Od tego momentu jesteś dla mnie zamkniętym tematem, rozumiesz?
– Jesteś straszną chorągiewą, wiesz? – Parsknął oschle. – Raptem teraz mój młodszy brat jest w porządku? Co z tymi wszystkimi latami nienawidzenia go, co? Zapomniałaś już, Blair?
– To wszystko przez ciebie! – Zacisnęłam mocno szczękę, by powstrzymać cisnące mi się do oczu łzy. – To twoja wina! Nienawidziłam go przez ciebie! Przez ciebie nie umiem już ufać ludziom! Nie potrafię już nikogo pokochać, bo wciąż czuję obawy przed tym, że i tak zostanę sama! Boję się, że każda ze złożonych mi obietnic zostanie złamana. I chociaż cholernie bym chciała, to nie mogę go pokochać. Ponieważ zabrałeś mi resztki tego, co było we mnie dobre. Ranię tym nie tylko jego, ale też i samą siebie. To wszystko twoja wina, dupku!
– Bzdury – warknął, rozszerzając nozdrza. – Pierdolisz zwykłe głupoty. Przestań zwalać całą winę na mnie i spójrz prawdzie w oczy - to ty nawaliłaś, nie ja.
– Owszem, we mnie również jest wina. Jednak to nie ja zjebałam drugiej osobie całe życie, będąc skończonym kłamcą.
– Kochasz go? – Wypalił z zaciętą miną.
Zaszklonymi oczami spojrzałam w jego niebieskie oczy, a usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu:
– Nie. Jak niby miałabym to zrobić?
– Jesteś popieprzona. Gdybyś naprawdę chciała, to miałabyś w dupie mnie i wszystko inne, co jest ze mną związane. Nie obchodziłaby cię nasza przeszłość. Gdybyś szczerze kochała mojego brata...
– Bastianie, daj jej już spokój. Przyszła tutaj, żeby wreszcie odciąć się od przeszłości. – Znajomy głos zabrzmiał w moich uszach. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Douglas w codziennych ubraniach, który opierał się bokiem o futrynę drzwi. – Jeśli kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób była dla ciebie ważna, to daj jej odejść. Chociaż raz zrób tak, by poczuła ulgę. Jesteś jej to kurewsko winien.
– Nie wtrącaj się, to nie twoja...
– Wydaję mi się, że to również i moja sprawa, ponieważ mnie w pewnym sensie też dotyczy. Przestań być takim dupkiem i zachowaj, chociaż te resztki godności, które ci zostały. Niech raz te ostatnie słowa nie należą do ciebie – włożył ręce do kieszeni czarnych jeansów, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł. – Zostawię was samych.
– Będę się już zbierać. Mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia – powiedziałam cicho, poprawiając spódniczkę od mundurka. – To naprawdę ostatni raz, kiedy tutaj jestem. Już nic innego tutaj mnie nie trzyma. Pomimo tego wszystkiego... Byłeś częścią mojego dzieciństwa, które wspominam całkiem nieźle. Życzę ci wszystkiego, co najlepsze, jednak nie ukrywam nadziei, że karma wraz z losem odpowiednio się tobą zajmą.
– Nie mają już za wiele czasu – przymknął oczy, po czym oparł głowę na poduszce.
Przeszłam przez cały jego pokój, a przed samym progiem, odwracając głowę do tyłu, rzuciłam:
– Cześć.
– Żegnaj.
I to był nasz żałosny koniec.
Naprzeciwko wejścia do stali stał ze spuszczoną głową młodszy z braci Graham. Z zamkniętymi oczami przygryzał dolną wargę, powoli i równomiernie oddychając. Zrobiłam kilka kroków w przód, by dystans między nami wynosił niewiele ponad metry.
– Przepraszam – szepnęłam i sięgnęłam po jego rękę, która zwisała swobodnie przy ciele. Głos coraz to bardziej mi się łamał i w pewnym momencie się poddałam. Dałam upust swoim emocjom. Po policzkach zaczynały płynąć mi łzy, a ja poczułam się tak cholernie głupio. – Tak mi przykro...
– Dlaczego? – Zapytał, kładąc dłoń na moim policzku, kciukiem ścierając z niego łzy. – To nie twoja wina. Za takie rzeczy się nie przeprasza... Popatrz na mnie przez chwilę, słoneczko.
Uczyniłam to, o co prosił. Popatrzyłam w jego czekoladowe oczy i dostrzegłam w nich coś, czego nigdy nie mogłam ujrzeć w oczach jego brata - wyrozumiałość i ciepło. Serce boleśnie mnie zakuło. Musiałam zacisnąć zęby na wargach, by jeszcze bardziej się nie rozryczeć.
– Nie mam ci za złe tego, że nie podzielasz moich uczuć. Owszem, nie będę ukrywać, cholernie mnie to boli. Ale nic nie mogę z tym zrobić. Nie przymuszę cię, bo czułbym się jak skończony kutas. Wolę byśmy oboje byli szczęśliwi jako przyjaciele niż żebyś ty była ze mną z jakiegoś przymusu i odczuwania presji. Nie zrobiłbym tego sobie, a tym bardziej tobie. Za bardzo zależy mi na tym, abyś była szczęśliwa, Blair.
Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się do niego smutno.
Douglas Graham był najbardziej wyrozumiałą osobą, jaka kiedykolwiek pojawiła się w moim życiu. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak wdzięczna byłam losowi za to, że natrafiłam właśnie na niego.
– Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła – oznajmiłam, obejmując go w pasie rękami i wciskając nos w jego ramię okryte brązową bluzą.
– Na pewno jakoś byś sobie dała radę. Znam cię nie od dziś, Ferguson – zaśmiał się cicho, po czym ucałował mnie w czubek głowy.
– Przepraszam, że ostatnio stałam się straszną beksą, ale...
– Jak jeszcze raz przeprosisz mnie za coś tak głupiego, to kopnę cię w tyłek, rudzielcu.
– Przep...
Jasnowłosy złapał mnie za ramiona, po czym odciągnął mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Z trudem powstrzymywał się, by nie wybuchnąć śmiechem.
– Tylko spróbuj.
... te wszystkie emocje zaczęły mnie przerastać.
* Slipknot - AOV
Heloł!
Ja uciekam pisać te nieszczęsne notatki (bo ja biedna przez całe wakacje nie zdążyłam). Nie wiem, czy to wszystkie rozdziały z maratonu, czy nie. Zobaczymy, czas pokaże. Powiem wam tyle: w następnym rozdziale polubimy się z fotobudkami i czerwonymi szminkami. A Basil miał niezłego nosa, jeśli chodzi o dziwne akcje w aucie. Tyle ode mnie! Naraski!
EDIT: Wattpad zrobił mnie w ciula XD. Nie opublikował mi 57 rozdziału, a 58 był w jakiejś 1/3. Zbyt szybko chciałam to wszystko ogarnąć. Dziękuję wszystkim, którzy zauważyli błąd.
x AdeenaAithne
Twitter: @/viniacze #GAWOS
Tik Tok: @/doopasheya #GAWOS #goawaywithoursong
~ 2,2k słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top