Epilog

A/n: w ** są wspomnienia Ann, epilog zapowiadający kolejne części >>> 

miło, że tu wpadłeś :D to zaczynamy ->

*-Dziewczyna musi być o Ciebie zazdrosna! -Chichotałam razem z Allie ze słów Cameron'a. -Rozumiesz, od czasu do czasu podchodzisz do jakiejś laski i z nią gadasz.

-Twój chłopak daje najlepsze rady na świecie! -Stojąc za drzwiami od jego pokoju, podsłuchiwałyśmy ich rozmowę o dziewczynach. Nie wiecie jak oni udają i jakie chwyty stosują!

-Już wiem, że nie mogę być o niego zazdrosna..

-Oo.. -Mruknęłam. -Czyżby te tanie chwyty na ciebie działały?

-Wcale nie. -Zaakcentowała każde słowo i obrażona prychnęła na mnie.

-A, jeśli ja nie chce gadać z tą laską?

-To zapytaj o coś i udawaj, że słuchasz. -Cameron wzruszył ramionami i poklepał bruneta po ramieniu. -Spoko stary, jeszcze się wszystkiego nauczysz.*

-Umów się z nią! -Delikatnie się zaśmiałam z biednego bruneta siedzącego przede mną. Lily wyglądała jak milion dolarów i cały czas się na niego patrzyła. 

-Nie mam z nią szans.. -Podrapał się po karku i spuścił oczy na swoje buty.

-Dawaj, co Ci szkodzi? -Spojrzałam w jego błękitne oczy, zapewne patrzyłam w nie ostatni raz na długi czas.

-Ann.. Wiesz jak Cię uwielbiam?

*-Polecisz za mną wszędzie?

-Gdzie tylko będziesz chciał.

-Ale obiecujesz?

-Wiesz, że nie składam obietnic.

-Tą jedną mogłabyś złożyć. -Błękitnooki brunet obruszył się na moją odpowiedź.

Nie mogę.. Nash.*

-Ja Ciebie też. -Chłopak wstał z gracją, otrzepał spodnie i z lekkim zdenerwowaniem na twarzy podszedł do niskiej blondynki.

* Wytrzepałam się z niewidzialnych pyłków, aby jak najdłużej przeciągać ten moment i poszłam z chłopakiem w stronę jeziorka. *

-Nawet nie wiesz jak bardzo. -Odpowiedziałam, gdy już nie było szansy, żeby mnie usłyszał.

Pierwszy raz, gdy spojrzałam się w jego oczy, były paraliżująco chłodne. Buchała od nich nienawiść, która mroziła kości, a teraz? Gdy odchodził tak trudno było mi się z nim pożegnać, choć nie było sensu, żebym tu została.

*-Bo może wyglądasz ślicznie w sukience, ale to nie twój kolor skarbie. -Mrugnęłam do niego i podeszłam dwa kroki. Kilka znajomych napastnika zaczęła się śmiać, gdy on sam szukał riposty.

-Nie wiesz, do kogo mówisz.

-I bardzo mnie to cieszy. -Wyszarpałam materiał z jego ręki i podałam go dziewczynie, która zaraz zniknęła za drzwiami łazienki.

Z jego oczu buchała dzika furia. Mroźne oczy, które mogłabym pokochać.*

Ostatni raz zobaczyłam jego oczy, gdy odwrócił się do mnie pokazując kciuka skierowanego ku górze. Odwzajemniłam gest z lekkim uśmiechem. W chwili, gdy już nie mogłam powstrzymywać łez podniosłam się ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę wyjścia. Teraz moja kolej uciekać.

W niecałe 15 minut znalazłam się pod domem, Nash'a, na moje szczęście nikogo nie było w domu, więc sprawnie przeszłam przez ogrodzenie i poszłam na tył domu. To nic, że czuje się jak złodziej, przecież nie chce nic ukraść.. A Nash jest.. był moim chłopakiem. Jeśli jedną noc w łóżku i kilka kłótni można nazwać związkiem.. Wdrapałam się po drabinie, której brunet używał do ucieczek z domu i pchnęłam okno prowadzące do pokoju jego siostry. Gdy starałam się przejść bez żadnego dźwięku, nadepnęłam na różowego jednorożca, co doprowadziło mnie do chwilowego ataku paniki.

-Ale dziecinada. -Powiedziałam do siebie i szybko przeszłam do pokoju chłopaka. Na łóżku położyłam zwiniętą w kostkę karteczkę z jego imieniem na wierzchu.

-Żegnaj Nash.

~*~

Na lotnisko dotarłam taksówką, gdzie czekała już Allie z moimi walizkami. Delikatnie pogładziłam swój brzuch i odruchowo zaciągnęłam bluzkę w dół.

-Ann..

-Allie.

-Przyjedź do mnie.

-Jak będę miała wolny weekend.

-Będę tęsknić. -Rzuciła się w moje ramiona i cicho chlipała.

-Ja też.

-Pożegnałaś się z Nash'em?

-Tak. -Skłamałam. -Ma się odezwać.

-Oo skarbie. -Ucałowała moje policzki i trzymając mnie za ramiona wpatrywała się w moje oczy. -Nadal nie umiesz kłamać.

-Jak ty mnie dobrze znasz.

-Za dobrze.

„Lot do Londynu odbędzie się za 30 minut, prosimy o podejście do wejścia numer trzydzieści cztery."

-Na mnie już czas. Pa Allie.

-Pa Ann.

Kian czekał już koło bramek i gdy mnie zobaczył otworzył szeroko ramiona. Wtuliłam się w niego i ten dobrze znany mi zapach owinął się wokół mnie. Zaciągnęłam się i nagle jego zapach tak bardzo przypominał mi zapach Nash'a.

-Na nas czas. -Pomachał do All, która nadal stała w miejscu, gdzie ją zostawiłam i łzy kreśliły jej nowe ślady na policzkach.

Spokojnie oddychając przeszłam przez bramkę i oddałam swoją walizkę do sprawdzenia. Szłam wolnym krokiem, bo bałam się, że zaraz zawrócę do niego. Ale to byłoby zbyt naiwne.

Nie jesteś dla niego Ann. Jedziesz na studia i ułożysz sobie życie od nowa. Pozwolisz się mu oświadczyć pięknej Lilly i najwyżej zostaniesz ich druhną. Na Ciebie już czas.

Podałam bilet sztucznie uśmiechniętej kobiecie, a ta ruchem ręki zaprosiła mnie do kabiny.

-Życzę miłego lotu.

Zajęłam swoje miejsce na środku samolotu i w spokoju oparłam swoją głowę o ciemno niebieskie poszycie.

Wszystko, co znałam, co kochałam, zostawiam tutaj. Bo jaki ma cel uganianie się za czymś nie do końca dostępnym?

Miałam swoją szansę, więc poszukam drugiej w innym miejscu. Jednej na milion, ale warto spróbować, bo co mi zostało?

-Proszę wyłączyć telefony za chwilę startujemy. -W tym samym momencie usłyszałam brzęczenie komórki.

Od: Nash
Droga Ann
Nie zgub się przypadkiem jak będziesz uciekać po raz kolejny, bo nie chciałaś o mnie walczyć.
Twój Nash.

Tak. Chciałabym, żeby te słowa należały do mnie, ale to ja uciekłam, ja się poddałam.

Kian rodzicielskim gestem pomasował mi ramię i posłał delikatny uśmiech.

Dziękuję Kian. Tak bardzo dziękuję.

Ostatni raz sprawdziłam pocztę zanim samolot ruszył, wyjęła kartę z telefonu i złamałam ją na pół. Nie miało sensu używanie jej, w nowym miejscu i myślenie czy on jeszcze zadzwoni. Zaczynam nowy rozdział z nową przeszłością i nie chce mieć bagażu.

Ann Figwery uciekinierka.

Chociaż teraz może Ana Felss.. nowe nazwisko, nowe miejsce.

Uciekłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top