[40] Last goodbye
Ognisko..
W końcu ten niefortunny dzień nadszedł i razem z brunetką zamiast cieszyć się ze szkolnego spotkania, płakałyśmy sobie w ramiona..
Ona z powodu mojego wyjazdu, a ja z powodu Nash'a. Przez ostatni tydzień staliśmy się lepszymi przyjaciółmi, niż gdy byliśmy w związku. Jest bardzo miło i..
Kogo ja oszukuje.. Lewo się do siebie odzywaliśmy..
Cały czas liczyłam, że zamknie drzwi przed światem i powie, że mnie kocha. Tak po prostu, że nie może żyć beze mnie i wyjedzie ze mną do Londynu. Powaliło mnie, co nie?
Spakowane już walizki stały przy frontowych drzwiach, a Kian miał niedługo zjawić się i je zabrać. Allie upierała się, że to ona mnie odwiezie, ale nie chciałam przerywać jej zabawy. Chociaż wszyscy wiemy, że jak ona się uprze to..
-All mówiłam, że Kian je weźmie.
-Mówiłam, że nie. -Wrzuciła moje torby na tylnie siedzenia swojego samochodu. -Jesteś głupia, jeśli myślisz, że puszczę Cię bez odprowadzenia na lotnisko..
-Jestem głupia, że wyjeżdżam..
-To też. -Uścisnęłam moją piękną brunetkę i wróciłam do mieszkania, aby sprawdzić czy na pewno wszystko wzięłam.
Mój wyjazd najbardziej przeżywała moja siostra, która kazała mi przyjechać w przyszłym tygodniu, żeby ją odwiedzić. Tak miałam robić każdego tygodnia i jak ona to ujęła najlepiej zostawać cały tydzień..
Przepraszam Amelka.
Już nie miałam siły wysłuchiwać tych wszystkich za i przeciw mojemu wyjazdowi, bo wiedziałam, że przeciw jest o wiele więcej niż za. Niestety musiałam wyjechać..
-Allie gdzie jesteś?
-W kuchni. -Odkrzyknęła, a ja zabrałam ostatnią torbę i zeszłam na dół.
-Mam coś dla Ciebie. -Odezwała się brunetka.
-Co?
-Sto lat! -Krzyknęła i zza pleców wyjęła małe pudełeczko.
-Skąd wiedziałaś?
-Ja bym nie wiedziała? -Szeptała mi do ucha życzenia, a w rękę wepchnęła prezent. Uchyliłam lekko wieczko i zobaczyłam piękny srebrny naszyjnik z koniczynką na środku. Czubkiem palca przejechałam po wygrawerowanych inicjałach i ze łzami w oczach spojrzałam na Allie.
-Dziękuję. -Szepnęłam łamiącym się głosem. -Załóż mi. -Odwróciłam się do niej tyłem i podniosłam włosy do góry. Chłodne srebro dotknęło moich obojczyków aż na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Odwróciłam zawieszkę, aby ukryć inicjał i przytuliłam się do dziewczyny, szepcząc podziękowania.
-Idź już, bo się spóźnisz do pracy! -Allie lekko popchnęła mnie w stronę wyjścia. Spojrzałam się na jej zapłakane policzki i pomachałam na pożegnanie.
Przepraszam Allie.
Przy furtce wpadłam na Kian'a, który z bukietem tulipanów podchodził w moją stronę.
-Sto lat, sto lat.. -Zaczął drzeć się na całe miasto.
-Shh. -Uciszyłam go. -Nikt nie może wiedzieć..
-Dlaczego? -Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w stronę samochodu chłopaka. Kian zaproponował mi podwózkę do gabinetu i obiecał po mnie przyjechać za cztery godziny. Razem mieliśmy rozpocząć nowy etap w Londynie. Przynajmniej będę miała jedną znajomą mi osobę.
Dziękuję Kian.
-Hmm.. Co dzisiaj za dzień? Chyba ktoś ma urodziny. -Matt na samym wejściu zaczął swoją gierkę. -Allie? -Spojrzałam się na niego z przymrużonymi oczami. -Eva? -Wymienił imię swojej nowej dziewczyny. Prychnęłam w odpowiedzi.
-To sobie do niej idź. -Przepchnęłam się, a on złapał mnie w pasie i przysunął do swojej klatki.
-Stoo lat. -Szepnął mi do ucha i zza lady wyjął bukiet kolorowych kwiatów. Razem z bukietem od Kian'a, wsadziłam je do wazonu i zaczęłam pracę.
Matt przez połowę spędzonego tu czasu błagał mnie żebym została, ale on, jako jeden z nielicznych wiedział, że i tak wyjadę. Nieważne jakie powody by podrzucił, ja musiałam wyjechać i rozpocząć nowe życie.
Przepraszam Matthew.
Ostatni dzień w pracy minął bardzo szybko. Tata Allie złożył mi życzenia i obiecał, że gdy wrócę, miejsce w jego gabinecie będzie na mnie czekać. Jack przez cały ten czas, był bardzo wyrozumiały i gdybym miała wybierać najlepszego pracodawcę on byłby na pierwszym miejscu (nie tylko dlatego, że był moim pierwszym pracodawcą). Nigdy nie był zły, gdy się spóźniałam, gdy chciałam się zwolnić dawał mi szanse na odpracowanie tego innym razem, wszystko mi tłumaczył, a gdy popełniałam błędy śmiał się i kazał mi je poprawić.
Dziękuje Jack.
Kian czekał na mnie przed wejściem tak jak obiecywał. Zabrałam wszystkie kwiaty zebrane tego dnia i wróciłam do domu.
-Spotkamy się na lotnisku? -Pokiwałam głową i wyszłam z samochodu na ciepłe powietrze. Gdy spojrzałam na swój dom, łzy zebrały się w kącikach oczu. Nigdy nie przywiązywałam się do przedmiotów ani miejsc, bo uznawałam to za słabość.. I ten oto dom był moja słabością. Jego domowniczka i często witający go goście byli moja słabością.
Starłam łzę, która spłynęła mi w dół policzka. Następnie przeszłam przez niewielki ogródek i ostatni raz zapukałam do drzwi. Sekundę później otworzyła mi średniego wzrostu brunetka.
-Znowu zapomniałaś kluczy? -I choć miałam cały pęczek w torebce, to chciałam ostatni raz odbyć tą rozmowę. Przytaknęłam ze skruszonym uśmiechem. -I tak będę za tym tęsknić. -Allie cicho westchnęła i wpuściła mnie do domu.
Mieszkanie pachniało świeżo zaparzoną kawą i perfumami brunetki. To zapach, który zapamiętam do końca życia, tak samo jak zapach Nash'a. Chłopak zawsze pachniał tymi samymi perfumami i owocowymi cukierkami, których nigdy nie brakowało w jego kieszeniach.
W końcu wyrwałam sie z przemyśleń i poszłam do kuchni. Usiadłam na jednej z szafek i delektowałam się domową ciszą. Zegarek wystukiwał kolejne sekundy, przypominając mi tym o zbliżającym sie ognisku.
-Gotowa? -Obracałam zawieszkę miedzy palcami.
-Jak zawsze. -Stanęłam na nogi i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Tabliczka z numerem 42 odbijała się w zachodzącym słońcu. Nawet jej będzie mi brakować.
Przejechałam otwarta dłonią po równej strukturze drzwi.
-To był piękny rok. -Powiedziałam do siebie.
Przed całym szykowaniem udało mi się wyskrobać list pożegnalny do Nash'a.
Dear Nash..
Czasami aż za drogi.. Może, jeśli nie umiem mu powiedzieć, że go kocham to o wiele łatwiej będzie to opisać? Wszystkie uczucia, które chodziły po mojej głowie przez cały czas. Moje wszystkie uczucia, jakimi go darzyłam, dobrymi i złymi, bo jakie to miało znacznie, jeśli i tak go kochałam? Mimo tych wielu wad i tego, że byliśmy jak pies z kotem.
Tylko się kłóciliśmy, ale przecież takie jest życie. Nie można patrzeć się tylko w czyjeś oczy, bo nawet te najpiękniejsze w końcu Ci obrzydną. Zabawne. Że w ciągu roku, potrafiłam się godzić i kłócić tyle razy z chłopakiem, którego kocham, a on o tym nie wie.. O ironio!
Również ostatni raz prowadziłam auto Allie. Przerzuciłam bieg na dwójkę, potem trójkę..
-Tylko nas nie rozbij ostatniego dnia!
-Allie.. Ja się urodziłam za kierownicą! -Powiedziałam teatralnie i przyśpieszyłam.
3.. 2.. 1..
-Już się bałem, że nie przyjdziecie! -Nash zakręcił mnie wokół własnej osi i zaprowadził do reszty znajomych na plażę. Nie miałam mu za złe, że nie pamiętał o moich urodzinach. To nawet i lepiej, nie dał mi prezentu, który przypominałby o tych wszystkich chwilach.
Grupka około 15 osób siedziała przy ognisku lub smażyła pianki nad mocnym płomieniem. Jeden z chłopaków przygrywał melodię, a grupka dziewczyn wzdychała w jego kierunku. Laski..
Przysiadłam się do Rosie i Suzie i z nimi odbyłam poważną, pożegnalną rozmowę. Potem przytuliłam się do reszty znajomych niby na przywitanie, ale w końcu dowiedzą się, że tak naprawdę się z nimi żegnałam.. Czy to ma jakiś sens? To, że do końca ukrywam swój wyjazd.. że nie chce słuchać płaczu i prośby o zostanie.. nie lubiłam pożegnań i to było najlepsze rozwiązanie.
Stałam przy ognisku z kijkiem w ręce, patrzyłam się na rozżarzone drewno. Iskry unosiły się do góry tworząc magiczną atmosferę. Razem z gwiazdami tworzyły niezwykłą kompozycję i nie mogłam powstrzymać się od cichego westchnięcia. Gdybym tylko mogła położyć się i beczeć.. zrobiłabym to. To chyba będzie najgorsza noc w moim życiu, a co do winy.. przepisuje całą na siebie. Kolejny raz ja uciekam, tylko tym razem ostatecznie.
Z pomocą Nash'a zjadłam to, co zostało z mojej pianki i usiedliśmy z resztą znajomych.
Mój przyjaciel.
Mój Nash.
Przyjaźnie uśmiechnęłam się w jego stronę i zagaiłam o najprostsze rzeczy. Ostatnia rozmowa z moim chłopakiem.
Teraz powinien być szczęśliwy. Musi być, bo tyle dla niego poświęcam.. a przynajmniej tak mi się wydaje.
Jest moim przyjacielem, moim słońcem, gwiazdą, powietrzem, wszystkim..
A jako najlepsza przyjaciółka, muszę mu najlepiej doradzić..
-Nash?
-Huh..
-Lilly na Ciebie zerka. -Mrugnęłam w jego kierunku.
-Mówisz? -Pokiwałam wesoło głową. Serio powinnam być aktorką.
Ten spojrzał się niepewnie na dziewczynie o blond lokach, jakby obawiał się, że robię mu nieprzyjemny żart.
Ja anioł, muszę mu trochę pomóc.
A/n:
przepraszam, że tak późno, ale właśnie wróciłam z teatru i wyszło coś takiego byle jakiego :C przepraszam was mocno, ale na nic lepszego nie było mnie stać
do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top