[4] Surprise

-Jak rodzice mnie złapią.. Jestem martwa. -Powiedziałam, gdy zjeżdżałyśmy windą na parter.

-Skarbie po takich kropelkach szybko nie wstaną. –Suzie zaśmiała się pod nosem i przez chwilę, naprawdę jej uwierzyłam.

-Jakich kropelkach? Co im dałyście? –Zapytałam wystraszona.

-Żartuje! –Uniosła ręce do góry. –Wyluzuj. -Byłam wkurzona na wspaniałą trójkę, ale gdzieś w głębi dziękuję im, że dałam się wyciągnąć z domu, żeby zrobić coś ciekawszego od siedzenia w pokoju. Miałam się przecież wyszaleć..

-Dean zaraz będzie. -Czekałyśmy przed wejściem na podjechanie czarnego Ford'a Dean'a. Kilka minut stałyśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.

-Allie. –Zaczęłam rozmowę z przyjaciółką. –Czy ty i Dean..

-Ta. -Mruknęła Suzie. –Przynajmniej dla niego. –Siostry przewróciły oczami.

-Allie?

-Ja nie.. Dean.. On.. -Dziewczyna nie miała pojęcia, co powiedzieć i zaczęła się jąkać. -Nie nadaje się na związek..

-Czemu?

-Po prostu i koniec tematu. Taryfa już podjechała. –Dziewczyna ponownie urwała temat i nie zamierzała mi nic więcej powiedzieć. Przynamniej, kiedy w pobliżu była Suzie i Rosie.

Allie była dość skrytą osobą. Dopiero po paru tygodniach pisania o wszystkim i o niczym, podała mi swoje prawdziwe imię, a po dwóch miesiącach swój numer telefonu. Wtedy zaczęłyśmy pisać o bardziej intymnych spawach, dotyczących naszego życia.

Z samochodu wyszedł Ben ubrany nieco bardziej.. w jego stylu i otworzył przed nami drzwi. Nie mówię, że założył różowe spodnie.. ale miał inaczej ułożone włosy i apaszkę zawiązaną na szyi w supełek.

-Piękne kobiety, zapraszam. -Za kierownicą siedział Dean w koszulce z logo kapeli, którego nie byłam w stanie odczytać. Przez otworzone okno wylatywał dym papierosowy, a z głośników leciały najnowsze wiadomości. Allie nie była wyraźnie zadowolona, że Dean pali, ale wytrwale siedziała w oparach i wystukiwała irytujący rytm o drzwi w samochodzie.

-Ale tu śmierdzi, nie sądzicie? -Chciałam poprawić samopoczucie Allie i udało mi się, bo Dean wyrzucił niedokończonego papierosa za okno i zasunął je.

Brunetka szepnęła mi do ucha, krótkie dzięki i usadowiła się na kolanach Rosie.

Nie długo zajęło nam znalezienie się przed domem Cam'a, ale było wystarczająco ciasno żeby przez ten moment, czuć się wymacanym za najbliższy tydzień.

Przyjemnie było wyjść ze środka samochodu i odetchnąć świeżym powietrzem oraz rozprostować kości. Tylko, co teraz? Nie mam pojęcia gdzie iść i co robić. Stare imprezy cechowały się tym, że wszystkich znałam, ale tutaj? Tylko tą piątkę idiotów i właściciela imprezy.

-To otwarta impreza? -Spytałam, chociaż odpowiedź była jasna przez głośne dźwięki wypływające z domu i drzwi otwarte na roścież.

-Nie chce rzygania w samochodzie! -Uprzedził nas Dean zanim zniknął za gęstym dymem unoszącym się już w przedpokoju.

Głęboki oddech i weszłam do środka.

Już od wejścia uderzył mnie ostry zapach i jakiś dym dmuchnął w twarz. Zdawałoby się, że temperatura jest dziesięć stopni wyższa niż na zewnątrz. Oprócz dziwnego zapachu w przedpokoju, można było wyczuć od ludzi papierosy i alkohol. Najwyraźniej siedzą tutaj od dłuższego czasu i z całego salonu zrobili komorę na zioło.

-Wiedziałem, że zmienisz zdanie. –Cameron minął całującą się parę i zatrzymał się obok mnie.

-Lubię zaskakiwać. -Chłopak podał mi papierosa wypalonego do połowy, a ja przyjęłam go z uśmiechem zadowolenia. Widać było, że sam go skręcił i użył naprawdę starego tytoniu, ale nie mogłam narzekać.

-Jeszcze napój dla Ciebie. -Cameron podał mi kubek wypełniony bezbarwną cieczą, który odstawiłam od razu jak zniknął z pola widzenia. Sięgnęłam po zamknięte piwo stojące na ladzie, w końcu ostrożności nigdy za wiele. Nie byłam pewna skąd mógł wziąć tamten kubek. Przez kolejne minuty nie widziałam ani Cameron'a, ani Allie.. Dean mignął mi dwa razy, kiedy uciekał przed młodszymi dziewczynami. Nie można mu odmówić uroku. Był tajemniczy, w ostatniej klasie, grał na gitarze. Ciemna karnacja i błyszczące, zielone oczy były kolejnymi atutami.

Idealny chłopak dla świeżaka*.

W końcu, gdy od głośnej muzyki dudniącej w uszach, zaczęła boleć mnie głowa, postanowiłam znaleźć wyjście. Przepychając się przez masę tańczących wyszłam przez szklane drzwi i znalazłam się w ogrodzie właściciela. Równie dobrze Cameron mógłby zrobić imprezę nad basenem, ale chyba wolał nie być odpowiedzialny za wypadki spowodowane głupotą ludzi.

Oparłam się o barierkę i chociaż ciche dudnienie wciąż dochodziło do moich uszu, to krótka przerwa od skrzeczących dźwięków techno wyjdzie mi na lepsze i może, chociaż trochę przejdzie mi ból głowy.

-Też jesteś zmęczona tą muzyką? -Odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego na krześle ogrodowym Nash'a.

-Trochę. -Upiłam łyk piwa i wróciłam do swoich myśli, nie będąc zachwycona nowym towarzystwem.

-Ignorowanie mnie nie sprawi, że zniknę.

-Pozwól mi się łudzić. -Uśmiechnęłam się do niego, bo nie ważne, co powiedziałam, on i tak nie brał tego na serio.

-Twoje zdrowie. -Stuknął kubkiem moje piwo i wypił do końca jego zawartość.

-Czemu moje?

-Zawsze pije za ładne dziewczyny. –Brunet lekko przekręcił głowę i zaczął przyglądać się mojej twarzy.

-Niestety, żadnej przy tobie nie ma. –Nash zaczął oglądać mnie od stóp do głów. -Przestań! –Powiedziałam po chwili.

-Przepraszam. Patrzę, tylko, co mógłbym skrytykować

-I?

-Zero wad.. –Chłopak był lekko podchmielony, ale nie na tyle, żeby czuł się pijany. Więc to, co mówił, było zupełnie na serio.

-Znalazłoby się trochę.

-O nie, nie. –Pokręcił głową. -Wierz mi. Mam oko do kobiet.

-Wierzę. –Szepnęłam. Musiał zaliczyć masę dziewczyn, na taki beznadziejny podryw. Przez swój wygląd nie musiał silić się na oryginalność.

-To chyba nasza pierwsza miła wymiana zdań.

Dobrze, że nie wie, co myślę.

-Nie przyzwyczajaj się.

-I się skończyła. -Dołączyłam do jego melodyjnego śmiechu.

Wspaniałe usta, oczy, włosy. Czy można wyobrazić sobie coś piękniejszego? Nie mogłam oderwać oczu, kiedy przeczesywał palcami, niesforne kosmyki i kiedy zamyślony wpatrywał się w odległy punkt na płaszczyźnie. Chociaż widziałam, że porusza ustami to jego słowa rozmywały się w powietrzu. Muzyka stawała się coraz cichsza, a wszystko wkoło mnie zdawało się błyszczeć od mocnego reflektora wiszącego nad nami.

-Ann jesteś? -Wyrwał mnie z transu, w który wpadłam bez przyczyny.

-Tak jakoś źle się czuje..

-Ile wypiłaś? Będziesz rzygać?

-Jeszcze nic..

-Nic?

-Tylko to piwo. -Czułam jak język mi drętwieje i zaczynam bełkotać. Starałam się stać prosto i w oczach nie mieć pijackiego błysku, ale to było bardzo ciężkie. Zaczęłam panikować, przez mój dziwny stan i tylko widok chłopaka uspokajał mnie.

Chłopaka, który był nie miły dla każdego (włączając mnie), ale teraz to nie miało znaczenia. On był przy mnie, kiedy działo się ze mną coś nowego i na pewno mnie nie zostawi. Niech tylko przytrzyma moją rękę.

-Ann? Ann!


a/n:

*chodzi o pierwszoklasistkę :D Dean jak i reszta są już seniorami :)


Nie mam chyba nowych wiadomości, wiec mam okazje ponownie podziękować za komentarze i gwiazdki, nie wiecie jak miło się je czyta ⭐️⭐️ kolejna część pojawi się po weekendzie :3
Do następnego 🙆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top