[38] This can not be true

-Nie no, powiedz jej imię! -Niczego nieświadoma Sally wpatrywała się raz we mnie, a raz w Nash'a. -Rozmawiałeś z nią po tym?

-Jesteśmy przyjaciółmi.

-No nie jesteś ciekawa, z kim to było? -Teraz ta mała gaduła zwróciła się do mnie.

-Nie -mruknęłam.

Wzrok Allie powędrował na mnie i choć w jej żyłach krążył alkohol to musiała wszystko zrozumieć i spojrzała na mnie przepraszająco.

-Teraz twoja kolej. -Cameron podał mi butelkę nawet nie patrząc mi w oczy. On też wiedział.. Wszyscy wiedzieli i ja wyszłam na tą złą. Zakręciłam plastikiem i szczęśliwie wypadło na Nash'a.

-Pytanie. -Rzucił w moją stronę.

-Jak Ci się układa z Tiną. -Syknęłam.

-Wyśmienicie. -W jedne sekundzie wyraz jego twarzy zmienił się ze smutnej w bezczelny. Posłał mi ten sprytny uśmiech, co na początku znajomości i zakręcił butelką. Musiałam być czerwona ze złości, kiedy mierzyłam się z nim wzrokiem. Atmosfera w pokoju stała się naprawdę ciężka. Nikt nawet nie odważył się zaśmiać czy skomentować zaistniałej sytuacji.
Nie mogłam dużej tego wytrzymać, wstałam od naszego krzywego kręgu i skierowałam się na taras.
Pogoda była jak pod mokrym psem. Deszcz lał od rana i wszystkie rośliny uginały się pod jego ilością. Uniosłam twarz do nieba i pozwoliłam zimnym kroplom deszczu ochłodzić moje rozgrzane ze złości policzki. Nie wiem, co właśnie się stało, ale na serio mi się to nie podoba. Bezwiednie moja ręka zjechała na brzuch i delikatnie go głaskałam.

-Ann? -Głos, który przywrócił mnie do rzeczywistości nie był głosem, którego tak bardzo kochałam.. To nie był głos bruneta z wesołymi iskierkami w oczach.

-Słucham.

-Co się stało? -Allie oparła się o barierkę obok mnie. -Przecież gadaliście.. Co on Ci powiedział?

-Nic złego, tylko żebyśmy zostali przyjaciółmi.

-Przyjaciółmi? -Wiedziała. -On chyba żartował? -Grała nadal. Byłam jej za to wdzięczna, ale znałam ją za dobrze. O tym gadali, kiedy parę dni temu poprosił ją o spotkanie.

-Chciałabym.

Z dziewczyną wsłuchiwałyśmy się w rytmiczne uderzanie deszczu. Co jakiś czas cichy grzmot dołączał do melodii tworzonej przez naturę.

-Teraz pewnie wyjedziesz..

-Na to wygląda..

-Ann wiem, że teraz to zły moment, ale.. o czym mówił Nash? Wtedy u Roni.

-O moim wyjeździe?

-Tak, no chyba, że nie chcesz to..

-Skoro on wie, to, czemu moja najlepsza przyjaciółka ma nie widzieć? -Wzruszyłam ramionami. -Po prostu uciekłam.

-Jak to?

-Miałam zostać w Polsce u ciotki. Pasował mi ten układ, rodzice mieli przysyłać mi kasę, a ja miałam siedzieć na tyłku.

-Ale..

-Jeden chłopak złamał mi serce.. Przynajmniej tak myślałam. -Allie czekała na dalszą część historii. -Okazało się, że rodzice mojej przyjaciółki się rozwodzą i on ją tylko pocieszał. Ja byłam załamana, więc zrobiłam to, co najlepiej potrafię.. Skłamałam i uciekłam. Uciekłam w długi i używki.. -Pokręciłam głową. -Oczywiście na takie jakie zdoła zrobić nastolatka. Nie było mowy o tym, żebym została.

-Wcale dużo nie kłamiesz.. i nie uciekasz..

-Allie, gdy tylko coś nie wychodzi ja uciekam, gdy nie mogę się zdecydować to uciekam, nawet teraz chce uciec, żeby nie patrzeć na Nash'a, ale nie mam gdzie, bo to mój dom. Jestem uciekinierką.

-Nie jesteś Anno, proszę Cię.

-Anno?

-Nash powiedział. -Nieśmiały uśmiech pojawił się na ustach brunetki. -Po prostu nie umiesz decydować, ale dużo osób nie umie. I naprawdę wiele z nich chciałoby uciec tak jak ty, tyle, że ty robisz to na serio.. I to był jedyny powód, przez który uciekłaś? -Nie dowierzała mi.

-Moi znajomi byli chujowi, miałam wiele długów i jeszcze chłopak, który wyznał mi miłość, to chyba wystarczająco dużo powodów.

-Ty nic nie wiesz Ann..

-Przestańcie to powtarzać! -Krzyknęłam do nieba. -Każdy mi to mówi i wiem, że nic nie wiem.

-Jesteś rozkoszna. -Allie zarzuciła mi rękę na barki. -Wszystko będzie dobrze.

-Nie, nie będzie.. -Otworzyłam szerzej oczy. -Ja nie jestem już z Nash'em.. -Powiedziałam do siebie słowa, których znaczenie dopiero zrozumiałam.

-I?

-I to, że chciałam powiedzieć mu, że go kocham..

-Kochasz go?

-Oczywiście, że tak!

-To, czemu mu nie powiedziałaś? -Spojrzałam przez szybę na uśmiech chłopaka, kiedy przekomarzał się z Cameron'em.

-A, dlaczego ty pozwalasz Cam'owi jechać na drugi koniec kraju, aby studiował.

-Bo go kocham.

-No właśnie, a Nash potrzebuje kogoś na miejscu, a nie tysiące kilometrów stąd.

-To zostań.

-Teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi..

-Za szybko się poddajesz..

-Po prostu często uciekam.

~*~

Cała domówka wyszła na prostą, kiedy z Nash'em siedzieliśmy na dwóch końcach pokoju. Najgorsze z tego wszystkiego było sprzątanie, po tym całym spotkaniu. Z ciężkim bólem głowy, który zawsze się pojawia, nawet, kiedy napije się łyka piwa, musiałam chodzić i sprzątać kubki i rozsypane chipsy. Kian był tak dobry i pomógł nam sprzątać, może też, dlatego, że jego pies narobił w rogu przedpokoju. Więc Kian, aby zadośćuczynić został do rana i teraz z jego pomocą sprzątanie idzie dwa razy szybciej.

-Doszły papiery? -Zagaił chłopak. Zaprzeczyłam ruchem głowy i spuściłam wzrok na swoje buty. Nie chciałam o tym rozmawiać, ale z grzeczności musiałam odpowiedzieć.

-A tobie?

-Dostałem maila, że wysłali.. Poprawiłem wszystkie oceny, więc liczę na pozytywny rezultat. -Uśmiechnęłam się do niego. -Coś się stało?

-Nie.. po prostu nie jestem pewna, co do wyjazdu.

-Czemu? -Obciągnęłam bluzkę w dół, nawet nie wiem, czemu, ale ostatnio mam taki tik.

-Znajomi, siostra, tata.. -Zaczęłam wymieniać.

-Nash.

-Nash.. -Powtórzyłam automatycznie. -Co? Nie.. Nie jesteśmy razem.

-Przykro mi. -Kian nie mógł ukryć uśmiechu zadowolenia, kiedy podłączał przewód do kontaktu.

-Z pewnością. -Szturchnęłam go w ramię i włączyłam odkurzacz.

Wysprzątaliśmy dom do ostatniego okruszka, ale Kian zniknął dopiero po wielkiej porcji śniadania, która mu się należała. Nie mogę pominąć faktu, kiedy chłopak wrócił po piętnastu minutach, bo zapomniał swojego pupilka. Taki z niego dobry właściciel..

Weszłam leniwie na górę, aby za chwilę powalić się na moim pięknym łóżku. Bardzo potrzebowałam snu. Nieświadomie łzy zaczęły płynąć mi po policzkach.
Jak mogłam się poddać? Poddać się z nim..
Był dla mnie wszystkim, a teraz zostałam z niczym.. I to była tylko moja wina.

~Tydzień później ~

-Ejj Ann, bo się spóźnimy! -Poprawiłam róż na policzkach i w wysokich szpilkach zeszłam na dół.

-Gotowa.

-To już, bo dyrektorka nie będzie czekać.

Zakończenie szkoły poszło sprawnie. Zero bezsensownego gadania czy płaczu niektórych osób. Dyrektorka grzeczne pożegnała z seniorami i pogratulowała świeżarkom przeżytego roku. Jak to w Amerykańskich szkołach, każdy z nas dostał dyplom i gratulacje od głowy szkoły.

-No nie panienko, wyrosłaś przez ten rok. Pamiętam jak wchodziłaś smętna do mojego gabinetu. -Niska kobieta wciąż trzymała moją rękę w dwóch swoich. -Teraz masz tutaj tyle przyjaciół i wyniki na wysokim poziomie. -Uśmiechnęłam się fałszywie i zaraz wróciłam do moich przyjaciół.

-Co chciał od ciebie potwór?

-Myśli, że to dzięki niej mam tyle znajomych.. Nie widziałam jej ani razu przez cały rok..

-Typowa.. -Allie przewróciła oczami i zaraz została wywołana na podium.

Potem wszyscy rzucili czapki do góry.. Ja nie zrobiłam tego i lepiej dla mnie, bo nie musiałam teraz szukać swojego rozmiaru w tym tłumie. I po co im to było?

-Dziewczyny wyglądacie zajebiście. -Nash zakręcił mną i Allie. -Wspólne zdjęcie? -Mama bruneta podeszła do nas i pstryknęła kilka zdjęć.

*-Nash przepraszam za to pytanie.. To było dziecinne zagranie..

-Nic się nie stało. Przyjaciele robią sobie takie rzeczy. -Chłopak powtarzał to słowo tak często jak mógł.

-A czasem nawet gorsze.. -Powiedziałam sztucznie. „Ale nie wbijają noża w serce" Dopowiedziałam w głowie i kolejny kieliszek przeszedł przez mój przełyk.

-My po prostu do siebie nie pasowaliśmy..*

-Za trzydzieści minut u Roni. -Krzyknął Cameron w naszą stronę. Wsadziłam swoją wielką dupę do samochodu i razem z Allie znalazłyśmy się pod naszym domem w niecałe dziesięć minut.

-Jesteśmy mega stare. -Allie objęła mnie, kiedy szukałam kluczy w mojej kopertówce.

-Taa..

-Następnym razem tak się wystroimy na czyjś ślub..

-Pewnie Nash'a i Tiny.

-Wszystko psujesz..

-A żebyś wiedziała.

-Jeśli chcesz wiedzieć, to oni nie spotykali się od dwóch tygodni. -Brunetka przepchnęła się przede mną i mogłam usłyszeć jeszcze głośne walnięcie drzwiami.

Sama weszłam do siebie i zrzuciłam niewygodną obcisłą sukienkę. Zamieniłam to na woskowaną, rozłożystą spódniczkę i czarną bluzkę w białe groszki. Z szafki wzięłam grafitową torebkę, gdzie wrzuciłam telefon, lusterko, błyszczyk i brakowało mi tylko słuchawek. Zaczęłam grzebać w szufladzie w biurku, a wtedy natknęłam się na tampony.

-Cholera. -Warknęłam. Z nocnej szafki wzięłam mój podręczny kalendarz, z którego wynikało, że okres powinnam dostać dzisiaj albo jutro.. Pewnie mi się spóźni.. to nic pewnego. Często okres mi się spóźniał, więc to nie jest nic potwierdzonego.. On się spóźnia.. Po prostu się spóźnia..

-Wychodzimy!

-Już idę.

Spóźnia się.. Na pewno się spóźnia. Przecież.. Nie no.. To nie może być prawda.

NASH'S POV

-Nash?

-Huh?

-Znowu odleciałeś. -Zbeształ mnie Cameron i wskazał na batona, który zaczął topnieć od upalnego powietrza w LA.

-Sory. -Wskoczyłem na deskę razem z chłopakiem i zaczęliśmy jechać w stronę knajpy u Roni. Lubiłem jeździć deską. Pozwoliło to zmęczyć mięśnie oraz zapełnić głowę myślami o kolejnych sztuczkach, a nie brunetką o pięknych oczach.
Prawie wjechałem na starszego pana, kiedy Ann znowu pojawiła się w mojej głowie.
To nie ma żadnego sensu! Ta nasza popieprzona przyjaźń.. Zaproponowałem jej to, ale tylko, dlatego że ona musi wyjechać. Chce żeby spełniła wszystkie swoje marzenia, a gdy wróci tutaj.. Wróci do mnie.. wyznam jej całą prawdę i będę się tylko modlił, żeby nie spotkała w Londynie żadnego dupka. Ta dziewczyna jest naprawę wyjątkowa i jestem przekonany, że będzie miała wiele adoratorów, ale jeśli czuje coś do mnie to wróci.. Ona wróci prawda? Czasami wypowiadam tyle słów, których teraz żałuję i nic nie mogę zrobić, aby to cofnąć.

*-O wszystkim?

-O wszystkim.*

Czasami myślę, co by było gdybym nie kazał jej zapomnieć i od razu zaprosił na randkę.

-Nash, zaraz skończysz bez zębów. -Mój przyjaciel warknął na mnie i zwolnił do mojego tempa.

-Jak powiedziałeś Allie, że ją kochasz? -Na jego twarzy zawisł ten uśmiech zarezerwowany tylko dla jego dziewczyny.

-Pierwszy raz? U Roni.. Wyśmiała mnie, że jestem taki romantyczny. A potem każdy kolejny w innym miejscu, na randkach, w szkole, nad jeziorem.

-Było łatwo? Pierwszym razem?

-Nie, wymknęło mi się to. -Zachichotał. -Powiedziałem, cytuje, czemu bóg mnie ukarał taką dziewczyną jak ty i jeszcze muszę Cię kochać.

-Wow, jesteś naprawdę uroczy.

-Ale, chociaż to powiedziałem. -Zatkało mnie.

-Skąd..

-Allie. -Odpowiedział od razu. A to mała wścibska istotka.

-Nie powiedziała Ci czegoś jeszcze?

-Na przykład ? -No nie wiem idioto.. że Ann mnie kocha?

-Nie ważne. -Zbyłem go, bo właśnie dojechaliśmy do knajpy. Z deską w ręce wszedłem zaraz za Cameron'em. Dziewczyny były już w środku. Popijały cole, a przed nimi stały dwa talerze wypełnione frytkami, surówkami i ładnie wyglądającym mięsem.

-Czemu nie jesz sałatki? -Ann wskazała na talerz swojej przyjaciółki i zabrała od niej ogórka.

-Bo mam zakaz jedzenia śmieciowego żarcia. - Szczery śmiech Ann wypełnił pomieszczenie, a moje serce zabiło trzy razy szybciej.
Siedliśmy obok nich, wcześniej składając zamówienie. Dopiero rozejrzałem się po sali. Kilka grupek starszych ludzi, niekiedy jakiś nastolatek z książką w nosie i jeden stolik z dwoma dziewczynami. Prim i.. Tiną.

-Możesz do nich iść. -Powiedziała Ann, kiedy zauważyła mój wzrok.

*-Zaproś ją do tańca.

-Kogo? -Wskazała głową na smutną dziewczynę, która wręcz prosiła się o jeden taniec. Spojrzałem się jak głupi na moją towarzyszkę.. Serio tego chciała? Jak zwykle nie nadążam za jej humorkami.. Raz ją lubi raz nienawidzi i weź tu zrozum te dziewczyny.. Odsunąłem się od najpiękniejszej istoty chodzącej na tej ziemi, wcześniej uraczony najlepszym pocałunkiem, jaki kiedykolwiek mogłem dostać i podszedłem do Tiny. Dziewczyna wyglądała przecudnie w czerwonej sukience i kiedy zapytałem ją o taniec, jej policzki zrobiły się czerwone. Nie mogłem się powstrzymać od oblizania ust, kiedy szła obok mnie trzymając się mojego ramienia. To przecież tak miał wyglądać ten bal, kiedy myślałem o nim jeszcze rok temu..

A Ann sama mnie do niej posłała.. Chyba serio ma mnie za przyjaciela..*

-Znowu mnie odsyłasz? -Powiedziałem z wyrzutem zanim zdążyłem ugryźć się w język. -Nie jestem już głodny. -Wstałem od stolika i ponownie przeszedłem przez drzwi od knajpy. Czuję się jakbym kolejny raz przeżywał rozstanie.

A/n:
ajj dzisiaj nie dobiłam 2000 ale i tak jest całkiem sporo :3 co powiecie, że zostały nam tylko 2 rozdziały i epilog? ;-; omg jestem załamana......

dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki! jesteście moi kochani, najdrożsi xx

do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top