[37] Love story
„Kiedy widziałaś się z Nash'em?"
Od: Mama
Jeszcze przed wyjazdem.
„I co mu powiedziałaś?"
Od: Mama
Prawdę.
*-Co tam u Michała? -Mama z uśmiechem na twarzy zapytała o mojego chłopaka.
-Chyba.. chyba dobrze, a co?
-Bo wyglądacie naprawdę uroczo. -Kobieta uniosła oczy ku górze. -Kochasz go?
-Kocham? -Zapytałam zdziwiona. -Nie wiem..Chyba tak. -Czułam w jego towarzystwie motylki w brzuchu, ale nic więcej. Bo chyba powinno być coś więcej..
-Jak możesz nie wiedzieć?
-Normalnie. -Wzruszyłam ramionami i wróciłam do poprzedniej czynności, jedzenia lodów.
Za 10 minut miałam spotkać się z Michałem. Chłopak był wysokim blondynem, zawsze wiedział, co powiedzieć i jak poderwać każdą laskę. Tak właśnie zdobył mnie..Siedemnastoletnią brunetkę o brązowych oczach.
~*~
-Kocham Cię mała. Naprawdę. -Złapał mnie za rękę. -Chciałabyś być moją dziewczyną? -Wow naprawdę ckliwy moment..
-Dziewczyną? -Zapytałam speszona. Hola! Spotykamy się od dwóch miesięcy!
Dziewczyną? Kocham Cię? Co on odwala? Przecież to wszystko nie miało sensu! Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a on chce się ze mną związać? Że tak na stałe?
-Ja.. ja.. Muszę już iść. -Wyrwałam się z jego uścisku i czym prędzej pobiegłam do swojego domu. Na moje szczęście, mieszkałam niecałe dwa kilometry od domu Michała.
-Mamo! Mamo! -Krzyknęłam na wejściu.
-Nie krzycz tak! Jestem w kuchni. -Poszłam za jej głosem.
-Michał powiedział, że mnie kocha.. -To było najdziwniejsze uczucie jakie od tej pory mnie spotkało. Nigdy nie zdarzało mi się zwierzać mamie, a teraz jedyne, co uważałam za słuszne to spytać się jej o radę. W końcu była ode mnie starsza.
-I?
-I uciekłam!
-Czemu? -Zaśmiała się. Dlaczego to było dla niej śmieszne.
-Nie wiem.
-Ty nic nie wiesz Ann.. -Rodzicielka pokręciła głową. -Zaraz Cię do niego zawiozę i powiesz mu, co czujesz. Chcesz? -Chyba chciałam.. chyba powinnam. Tak na pewno powinnam do niego pojechać.
-A, co ja czuje?
-To już nie moja sprawa. -Pocałowała mnie w czoło i złapała za kluczyki od samochodu. -Idziemy? -Pokiwałam głową i weszłam do czarnego samochodu. Kocham go? Chyba tak, jak inaczej nazwę to uczucie jak nie miłość? Michał zawsze był dla mnie, wspierał mnie i pomagał za każdym razem. Pocieszał, gdy byłam zła, przytulał, kiedy byłam smutna. Był zawsze, jako przyjaciel, który dwa miesiące temu zaczął wyłamywać się z tej pozycji.
Gardło zawiązało mi się w supeł, kiedy wchodziłam po schodach do jego mieszkania. Nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć jego szczery uśmiech i te niebieskie oczy.
Weszłam do środka bez pukania. Michał siedział na sofie z moją najlepszą przyjaciółką. Ona oparta na nim, on z pilotem w ręku.
-Michał. -Zaalarmowałam o moim przyjściu.
-Anna nareszcie! Czemu tak uciekłaś.
-Bo nie wiedziałam, jak mam Ci powiedzieć, że Cię nie kocham. -Powiedziałam to bez cienia emocji i przekręciłam głowę na bok. Uśmiech zmazał się z jego idealnej twarzy jakby za pomocą gumki do ścierania.
-Co? -Jak ma czelność pytać o takie coś, kiedy właśnie widziałam go przytulającego się z moją byłą już przyjaciółką. -Jak to? -Jego złamane serce wyglądało tak pięknie i całe moje załamanie znikło w jednej sekundzie. Pierwsza skończona miłość i pierwsze zerwanie.
Wyszłam z mieszkania mojego ex i pobiegłam prosto w stronę parku. Musiałam biec ile sił w nogach, aby ból w klatce piersiowej w końcu zmalał. Uciekłam od jego kłamstw.. które miał czelność we mnie wpychać. Potrzebowałam jednej rzeczy w życiu, a mianowicie jego szczerości i miłości. On wziął, co było we mnie najlepsze i rozgniótł w drobny mak.*
Nie wiem, co bolało mnie bardziej. To, że Nash dowiedział się o moim wyjeździe czy to, że wszystko wyszło przez Allie. Chciałam mu powiedzieć, ale nie w taki sposób.. To, że ona i Cameron się rozstają i wie to wszystko dwa miesiące wcześniej to jedno, ale oni byli czymś innym. Znali się od zawsze.. Kochają się od zawsze. Ja Nash'a miałam w ramionach niecały rok i nawet nie zdążyłam się tym nacieszyć.
Co jakieś dziesięć minut Allie pukała do moich drzwi i pytała się czy czegoś potrzebuje. Zbywałam ją cichym "nie" albo "jestem zajęta". Nie dlatego, że winiłam ją za wszystkie złe rzeczy, które mnie spotkały, bo wiedziałam, że to ja byłam winna, ale nie mogłam widzieć się z nikim. Chciałam siedzieć sama i przecierpieć całą tą sytuację, bez Allie.
Romeo leżał na mich kolanach, słyszałam jego ciche pomrukiwanie i głośne bicie serca. Nogi już mi drętwiały, ale nie chciałam budzić tego słodziaka, więc jak na razie starałam się zapomnieć o moich biednych.. drętwiejących.. nogach.
-Ann chcesz herbatę? Bo wstawiam wodę. -Kolejny raz tego dnia brunetka pojawiła się w moich drzwiach.
-Allie wejdź do środka. -Dziewczyna spełniła moja prośbę i usiadła na brzegu łóżka. -Nie jestem zła na Ciebie...
-Matko Ann tak Cię przepraszam. -Allie przysunęła się do mnie, budząc przy tym psa. -Nie powinnam była. Przeprasza, przepraszam, przepraszam.
-Gnieciesz Romea i mnie przy okazji.
-Przepraszam.
-Przestań to powtarzać. -Przerzuciłam ją na drugą stronę i zaczęłam łaskotać.
-Przepraszam! -Wydarła się. -O nie, nie przepraszam. -Romeo zaczął na nas szczekać, kiedy, siłowałyśmy się.
-Przestań. -Zaczęłam się śmiać.
-Ty pierwsza!
-Nie ty!
-Aaa.. -Allie zsunęła się z łóżka, a ja zaraz za nią.
-Jesteś totalną idiotką. -Leżałam na Allie, która stękała, co chwilę.
-Musisz schudnąć.
-Nie, nie muszę!
-Oj musisz. -Zeszłam z dziewczyny i położyłam się obok niej na dywanie. -Jeszcze raz przepraszam.
-Nie musisz All.
-Muszę, to było nie fair.
-To, co z tą herbatą?
-Już się robi.
Zeszłyśmy na dół po drewnianych schodach i zaraz znalazłyśmy się w rozświetlonej kuchni. Allie wstawiła wodę na gaz i chwile później po mieszkaniu rozległ się głośny dźwięk gwizdka.
-Malinowa, cytrynowa, mango..
-Zwykła. -All złapała dwa kubki i szybko wszystko przygotowała.
Siedziałam nad parującym kubkiem i mieszałam ciecz, aby cukier rozpuścił się w szybszym tempie. Z szafki wzięłam herbatniki i tak maczając je w herbacie pochłonęłam całą paczkę.
-Zrobimy jakąś domówkę?
-Domówkę? -Zapytałam zdziwiona. -Jesteśmy pokłócone z częścią paczki, a drugiej części nie ma w LA.
-Rosie i Suzie jutro wracają, a ja i Cam jesteśmy w dobrych stosunkach.
-Ja i Nash też. Nie odpisuje na moje sms i nie odbiera telefonów, ale już ich nie odrzuca.
-Dlatego zrobimy domówkę.. Pogodzicie się.
-Myślisz?
-Tak.. O wilku mowa. -Na ekranie telefonu brunetki wyskoczyło zdjęcie Nash'a. -Halo? -Nash mówił coś mojej przyjaciółce, a on, co chwilę mruczała „mhm" lub „yeah". -Za dwadzieścia minut będę.
-Co się stało? -Zapytałam, gdy dziewczyna odłożyła słuchawkę.
-Chce się spotkać. -Pokiwałam głową.
-Idę do pokoju. -Wstałam ze swojego miejsca, łapiąc w jedną rękę kubek z letnią już herbatą.
-Ann..
-Nie, Allie. Jest okej. To twój przyjaciel. -Dziewczyna nic nie odpowiedziała, a ja poszłam na górę napisać do najbliższej paczki zapraszając ich w sobotę na domówkę.
~*~
-Hayes spytał się czy może przyjść z Sally. -Mruknęłam. -Zgodziłam się.
-Jeszcze jakiś nowy gość?
-Kian weźmie psa, ale tak to już nikt. -Zachichotałam ze swojego żartu, a brunetka zjechała mnie wzrokiem. -No, co? Mam być wiecznie smutna?
-Nie no, nie. W sobotę musisz być uśmiechnięta.. i miła.
-Z tym drugim będzie trudno.
-Ann..
-Okej, okej postaram się.
Mega mnie korciło, aby zapytać się Allie, o czym gadała z Nash'em, ale wiedziałam, że nic mi nie powie, więc nawet nie próbowałam. Kurde, gdyby tylko dała mi jakiś znak, że mogę się o to zapytać.
-Co? -Spytała z buzią pełną klusek.
-Nic. -Pokręciłam głową, odpychając wścibskie myśli.
-Nie Ann, nadal nie umiesz kłamać. -Popatrzyłam na nią podejrzliwie. -Nash nie chciał nic konkretnego. -Na jego imię tętno wzrosło mi dwukrotnie. -Zaprosiłam go na tą domówkę. -Pokręciłam wesoło głową i wtedy mi się przypomniało, dlaczego to ona go zaprosiła. Ja wciąż byłam z nim pokłócona i to bardzo. Na tej domówce muszę mu wyznać miłość.. Lepszej okazji nie będzie.
~*~
Tydzień minął mi bardzo wolno, a to wszystko przez oczekiwanie. Chciałam się już z nim pogodzić i wyjaśnić sobie wiele rzeczy, ponieważ Nash z dnia na dzień znajdował się coraz bliżej Tiny, a jej na serio nie trawie. Po wielkich zakupach w markecie, z All zabrałyśmy się za robienie małych kanapeczek. Cała paczka znajomych zebrała się przy bramie około osiemnastej i weszli wszyscy razem. Każdy dostał swój kubek z alkoholem, a w żartach ostrzegłam, że żadnego zioła nie będzie. Dziwne, że nie wyczułam nic u Cameron'a, ale odwyk nieźle na mnie podziałał. W końcu na tym to polega, nie? Aby czuć obrzydzenie do tego typu spraw. Tylko jak ja mogłam zapomnieć ten okropny zapach?
*Popalałam trawkę w ramionach Pstryka. Nawet nie wiem, kiedy tak wygodnie ułożyłam się w jego ramionach. Jednak ani jemu ani mi to nie przeszkadzało. Podałam mu skręta, zaraz został on przekazany osobie obok, a potem do następnej i następnej. Widziałam jak chłopaki dzielą się tabletkami i jedna z nich wpada do mojej ręki, a następnie do ust.
Siedzieliśmy całą paczką w pokoju Grubego. Chłopak był brunetem w wieku mojej mamy i co dłużej opowiadać? Dilował wszystkim, co wpadło mu w ręce, potrafiłby nawet sprzedać własną matkę, gdyby dobrze mu zapłacili. Facet nadal mieszkał z ojcem, którego ciągle nie było w domu, więc Gruby miał wolną chatę 24/7. Często przesiadywaliśmy u niego, nic nie robiąc tylko nieźle ćpając.
-Mała. -Chłopak zwrócił się do mojej koleżanki Moniki, która już od jakiegoś czasu była na głodzie i to, że G nas zaprosił do siebie, było dla niej jak wybawienie. -Przynieś piwo z lodówki. -Ta zatrzepotała rzęsami i w podskokach wyszła z pokoju. Chwilę później przyniosła trzy piwa, które wręczyła chłopakom.
-Coś jeszcze G?
-Nie. -Zbył ją krótką odpowiedzią i zajął się blondynką na jego kolanach.
Kolory zacierały się i wszystkie kontury w pomieszczeniu zlewały się w jedność. Towar działał zaskakująco szybko. W końcu był to najczystszy, o jaki można było spotkać w obrębie tej zatęchłej mieściny. Widziałam cienie sunące po suficie i szepczące mi okropne rzeczy. Nie mogłam już odróżnić, które były prawdziwe, a które znalazły się w mojej głowie od narkotyku. Wiedziałam, że zaraz wejdzie mi bad trip. Moje usta zdrętwiały, nogi były jak z waty, a na dodatek moje ciało warzyło tonę. Bezwiednie wstałam, kiedy chłopak, na którym leżałam pociągnął mnie za sobą do łazienki.
-Wyskakuj z ciuchów mała. -Zrobiłam, co mi kazał, bo w końcu to mogła być tylko wizja, więc czemu się nie zabawić? -Bierzesz tabletki. -Pokiwałam na tak i chwilę później było po wszystkim. Nie czułam żadnej ekstazy, która powinna się pojawić podczas seksu. Wszedł we mnie parę razy, obrzydliwie stęknął do ucha i tyle. Nie czułam nic szczególnego, co powinno kazać mi zostać. Już ubrana wyszłam z domu Grubego i skierowałam się do własnego domostwa. Kilka przecznic dalej, zobaczyłam piękny domek z białym ogrodzeniem, a może było niebieskie.. Chociaż gdyby się przyjrzeć miało prawdopodobnie kropki.
-Co ty robisz? -Spytała kobieta o długich nogach i zgrabnej sylwetce- mama.
-Wracam do domu.
-Czy ty nie widzisz jak chodzisz? Nie umiesz nawet ustać w pionie. -Może miała rację? Wydawało mi się, że nogi stawiam prosto, ale tak na prawdę jaką miałam gwarancję. -Wyjeżdżamy z tatą do Ameryki.. Pozwalamy Ci zostać z ciotką, ale nie, jeśli będziesz ćpać! -Jej głos brzmiał trzy razy głośniej w mojej głowie. Jej twarz przybrała kształt balona, więc nie mogłam powstrzymać cichego chichotu, który wyrwał się z moich ust.-Znowu wszystko przećpałaś, jeśli zaciążysz to nie myśl, że specjalnie dla Ciebie wrócimy. -Chciałam wyglądać na poważną dorosłą osobę, ale ciężar mojego ciała był zbyt przytłaczający i już w mieszkaniu upadłam na ziemię.
-To nie wracajcie. -To wszystko mnie wykończy. Na dodatek narobiłam sobie tyle długów, bo nie miałam, czego przećpać. Przekroczyłam granicę. Ale kto miałby ochotę mnie z niej ściągnąć. Miłość? Huh to jakiś nowy rodzaj narkotyków? Przeleciałam najprzystojniejszych facetów z imprez i jakoś żaden nie powiedział mi, że mnie kocha. Nie sądzę by coś takiego istniało.*
-Możemy pogadać? -Podszedł do mnie brunet, a ja z szerokim uśmiechem poszłam za nim w stronę przedpokoju. -Myślałem dużo o nas.
-Ja też.
-Więc chyba się zgadzamy, co do nas. -Pokazał po nas palcem, na co z przerażająco szerokim uśmiechem pokiwałam głową.
-Na pewno. -Chciałam się zbliżyć do niego, pocałować jego ciepłe usta, ale przygasiły mnie jego słowa.
-Przyjaciele? -Zastygłam. Musiałam przetrawić informacje, która doszła do moich uszu.. To musi być żart.
-Przyjaciele.. -Odpowiedziałam słabo.
-To wszystko między nami okej?
-Jak w banku. -Nash wyszedł do salonu, a w moich oczach znalazło się wiele tańczących łez.
*-Byłem pijany i nie pamiętam większości. Jeśli gadałem jakieś bzdury, to przepraszam. -Nash paplał jakieś przeprosiny, gdy ja byłam bardziej zajęta, dwójką siedzącą przy moim stoliku. -Dobrze, że Cię nie odwiozłem. Najlepiej zapomnijmy o tej imprezie, o wszystkim, co się działo.. To było głupie i niepotrzebne.. -Dopiero te słowa wywołały jakiekolwiek zainteresowanie z mojej strony.
-O wszystkim?
-Wszystkim.*
Zapomnieć. To jedyna rzecz, jaką musiałam teraz zrobić.
Dopiłam drinka, którego miałam w ręku i poszłam do kuchni po następnego, a może i pięć kolejnych. W salonie wszystko działo się jak w filmie. Każdy się śmiał i przekrzykiwał głośną muzykę, wszyscy pili i palili. Kian zauważył moje smutne spojrzenie i samym ruchem warg zapytał się czy wszystko okej. Podniosłam dwa kciuki do góry.
-Gramy w butelkę. -Zaproponowała Allie. -Pytanie, zadanie, znacie zasady. Zero całowana, bo niektórzy są w związkach.
-Do wakacji. -Mruknęłam do siebie.
-Kto zaczyna? -Sally podniosła rękę i zakręciła. Wypadło na Brenta, który musiał zdradzić swoją najbardziej głupią historię, potem Hayes, który zrobił „prank call", a następnie Cameron, który musiał zatańczyć dla nas na stole. Z każdym kieliszkiem zabawa stawała się coraz fajniejsza i zadania coraz głupsze. W końcu wypadło na mnie.
-Pytanie. -Odpowiedziałam od razu.
-Jak wyglądał twój pierwszy raz? -Allie zadała mi to pytanie z niekrytym uśmiechem na twarzy.
-Żebym ja to pamiętała! -Musiała być zaskoczona moją odpowiedzią. -Jeśli on skończył, a ja nie, to się liczy? -Byłam serio zobojętniała, co sobie o mnie pomyślą.. Co on pomyśli. -To było jeszcze w Polsce.. Podobno pierwszy raz pamięta się na zawsze. A ja nawet nie pamiętam jak miał na imię.. Wojtek.. Kajtek.. Słabo przykładam uwagę do takich rzeczy. -Miało go zaboleć, chociaż jeśli chciał być moim przyjacielem to musiało go obejść, co powiedziałam.
-A twój Nash? -Sally z cieniem uśmiechu spojrzała się na przystojnego bruneta.
-Nie wypadło na mnie.
-Każdy z nas powie! Mój był z Cam'em. -Brunetce rozplątał się język, więc miałam nadzieję, że nie wypapla jakiejś głupoty.
-Był chyba najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała, a zarazem najgorszą. -Zaczął Nash.
-Jak to? -Dopytywała All. Dobra ciekawska Allie, przynajmniej ja nie musiałam zadawać tego pytania.
-Była to dziewczyna moich marzeń, to była noc. -Zaśmiał się. -Prawie zrobiliśmy to na schodach, ale jakoś udało nam się dojść do sypialni.. Prawie zdeptałem jej pupilka. -Powiedział trochę zawstydzony. -Rano śniadanie, gadka o wspólnym życiu.. -Z każdym słowem Nash wydawał się coraz bardziej smutny. -A to było tylko kłamstwem.. Dobra była z niej kłamczucha.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.. Ja.. Ja byłam jego pierwszą? Okej nie wygląda na satyriasis*, ale że ktoś taki jak on jeszcze tego nie robił..
Dyskretnie spojrzałam na bruneta, ale on był nieobecny. Po chwili spojrzał się na mnie, a moje rozdarte serce znowu zaczęło krwawić.
Zapomnieć.
A/n:
Satyriasis- męska odmiana Nimfomanki XD
nie no dowaliłam wam część na ponad 2000 słów XD miałam podzielić to na dwa, ale.. ale macie niespodziankę :* opisałam troche historii ze starego życia Ann, żeby rozjaśnić sytuacje i jej podejście :*
czytasz? zostaw po sobie ślad xx
do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top