[36] End
-Na pewno nie jestem w ciąży. Czułabym to. -Od godziny siedziałam z Allie w salonie i obie przekonywałyśmy się o plusach i minusach bycia w ciąży. Wszyscy wiemy, jakie jest moje stanowisko.
-Masz racje. A zwierzęta to wyczuwają, prawda! Romeo nic nie robi. -Pies leżał na moim brzuchu, kiedy delikatnie głaskałam go po głowie. -To przypadek, że leży na twoim brzuchu..
-Oczywiście.. On lubi jak go głaszczę i zawsze się tak kładzie.
-No to wszystko jasne. Zrobię coś do jedzenia, bo muszę przestać o tym myśleć..
-O, czym?
-O.. A.. Dobra załapałam. -All zniknęła za drzwiami od kuchni i słyszałam tylko obijane o siebie talerze. Po niecałej minucie usłyszałam głośny trzask i naczynie roztłukło się na tysiąc kawałeczków. Poszłam szybko do przyjaciółki, aby zobaczyć czy nic się nie stało. Brunetka stała w środku burzy i przyglądała się bałaganowi. Schyliłam się, aby pozbierać największe części, bo dziewczyna najwyraźniej nie miała tego w planach.
-Zostaw to! Jesteś w ciąży! -Wyrwało się jej i szybko zakryła usta.
-Nie jestem w żadnej ciąży.. Daj spokój All. -Podniosłam największe części i wrzuciłam je do śmietnika.
-Boże Ann nie mogę już.. -Jej ręce trzęsły się z nerwów i nie bacząc na szkło poszła w moją stronę. Na szczęście zawsze na nogach miała parę kapci, nie omijając faktu, że to moje kapcie.
-Co się stało?
-Cameron.
-Co z nim? -Przekręciłam głowę na bok, nic nie rozumiejąc.
-On wyjeżdża..
-Co? -Powiedziałam spokojnie, chociaż powietrze stawało się coraz gęstsze. Całe moje ciało się spięło. -Co ty powiedziałaś?
-Jedzie na studia na drugi koniec kraju.. Ja nie wiem, co z nami będzie.
-Zabije go.
-Powiedział mi to jeszcze przed balem, on był.. Był..
-Obedrę go ze skóry.. -Zaczęłam mówić do siebie.
-Ten bal był naszym pożegnaniem.. A teraz ty.. Też mnie zostawiasz.
-Allie..
-Ja wiem, że byłaś pierwsza i mówiłaś, że wyjeżdżasz, ale nie pytałaś się mnie o zdanie.
-Co o tym sądzisz Allie?
-Zostań tutaj.. Ta ciąża spadłaby mi z nieba. Może jestem samolubna, ale kocham Cię Ann i.. Nie zostawiaj mnie. -Rzuciła się w moje ramiona i płakała jak małe dziecko. Potrafiłam tylko poklepać ją po plecach i powtarzać, że wszystko będzie w porządku. Chociaż obie widziałyśmy, że nie będzie, a ja jestem idealnym kłamcą. Zostawiałam moją przyjaciółkę, siostrę, tatę, chłopaka, znajomych.. Zostawiam to wszystko, by studiować tysiące kilometrów stąd. Czy to wszystko miało senes?
-Wrócę.
-Kiedy?
-Będę Cię odwiedzać.
-Jak często Ann.
-Dałyśmy radę przez tak długi czas, kiedy byłam w Polsce, a teraz nie damy?
-Wtedy Cię jeszcze nie miałam przy sobie. Nie wiedziałam, jakie to szczęście mieć kogoś takiego jak ty, tak blisko. Znaczysz dla mnie tak wiele.
-Allie. Spójrz na mnie. -Wypełniła moje polecenie. -Jesteś silniejsza niż myślisz, a Cameron będzie żałował, że Cię zostawi. Ja już żałuję, ale to moja jedyna szansa..
-Na, co? -Właśnie, na co.. -Żeby zostawić przyjaciółkę w tyle, chłopaka, który Cię kocha?
-On mnie nie kocha.
-Skąd to wiesz?
-A skąd ty to wiesz?
-Z tego jak na Ciebie patrzy, jak Cię podziwia, jak się zmienił dla Ciebie i zmienił wszystko w koło tylko dla Ciebie! Zapomniał o swojej pierwszej miłości, żebyś ty mogła zająć jej miejsce. -Teraz brunetka pokazała pazurki i wytykała mi każdy mój błąd, nawet ten najmniejszy. Miała racje.. Chociaż nadal nie chciałam się do tego przyznać, to jedyne, czego chciałam to leżeć w ramionach Nash'a do końca świata.
-Właśnie zajęłam jej miejsce.. Ona była jego bratnią duszą i to z nią powinien być.
-Ann ona go wykorzystała i rzuciła! Ona nigdy go nie kochała..
-Możliwe.. -Oczywiście, że to nie było możliwe! Oni byli dla siebie stworzeni i będę to powtarzać aż sama w to uwierzę.
-To, dlaczego naprawdę jedziesz?
-Żeby żyć.
-Tutaj nie żyjesz?
-Tutaj mam osoby, które kocham, ale nie pozwala mi to na rozwój.
-I pójdziesz do szkoły medycznej jak chce twoja mama?
-Nie mam wyjścia. Ona jest tam, a ja tu.
-Ja jestem tu, a ty będziesz tam.
-Allie. -Wytarłam łzy z jej oczu oraz tusz, który często odbijał się jej na górnych powiekach. -Moja piękna Allie. Ty jesteś tu i ja jestem tu. Będę w twoich ramionach do końca świata i ty będziesz mnie podpierać do końca moich dni. Wrócę zanim się obejrzysz i będziemy mogły nadal być razem, śmiać się i kłócić.
-Na zawsze?
-Na zawsze.
-I tak będę jeszcze o Ciebie walczyć. -Wzięła mnie w ramiona.
-Wiem, ale nie ukrywaj mi listów z uczelni.
-Nie mogę tego obiecać. -Zaczęłam się histerycznie śmiać. Z dnia na dzień coraz mniej chciałam wyjeżdżać z LA. Chciałam zostać tutaj z All i Nash'em.. Nawet z moją siostrą mogłabym wytrzymać.
-A teraz tu posprzątaj. -Wskazałam na podłogę. -Twoja dusza tu, moja na kanapie.
-Ann! -Krzyknęła za mną, ale ja już byłam w połowie drogi do salonu. Trzeba się trochę odprężyć przy dobrym filmie. Zaraz usłyszałam odkurzacz, którego dźwięk uśpił mnie jeszcze bardziej niż pierwsze sceny filmu. I, że Cię nie opuszczę..
~*~
Przez ostatnią sytuację jakoś nie mogę normalnie rozmawiać z moim chłopakiem, wciąż myślę o tym, co się stało i o tym, co dopiero może się stać. Chłopak nawet zapytał się mnie czy żałuję, ale tylko zaprzeczyłam nie podając powodów mojego niezadowolenia. Na razie nie czuje mdłości. Niby to trzeci dzień po naszym seksie, więc to trochę za wcześnie, ale przyznaję, że nigdy nie czekałam na okres jak to robię teraz. Jeszcze niedługo mam wyjeżdżać, a jak.. Jak.. Matko nawet nie potrafię tego powiedzieć. Jeśli będę miała dziecko, przekreśli to moje plany wyjazdu.
Wszystko znowu sypie się na moją głowę. Nie chce zamartwiać tym Nash'a, gdy jeszcze nie jestem pewna, co do wpadki i kolejny raz na Allie spada tyle tajemnic. Zamęczam ją wszystkim, co się dzieje w moim życiu i nie wiem jak ja się jej odwdzięczę. Wie dosłownie o wszystkim. O tym, że się poddaje. Ostatnio nawet, Nash przestał się starać.. Tak jakby przeczuwał, co się stanie. Jakby znał już moje plany i.. I się z nimi zgadzał. Jest wyjątkowo ważny dla mnie. Jest moim całym sercem, ale nie pozwolę mu być więzionym w mojej klatce. Ja sama nie wiem, czego tak naprawdę chce.. To są takie ludzkie uczucia. Nie żałuję, że go znam, nie żałuję, że go kocham, że całowałam, spędzałam z nim tyle wspaniałych chwil.. Ale żałuję, że nie potrafię tego docenić. Moje wszystkie zmysły przy nim szaleją, ale sama nie chce się do tego przyznać. Czuję do niego coś.. Może to nawet miłość, a w miłości się poświęca. I wolę poświęcić się za nas oboje i pozwolić mu odejść. Zasługuje na to po tych wszystkich cholernych kłamstwach i moich humorkach.
-Mocna kawa dobrze nam zrobi. -Wracałyśmy właśnie ze szkoły, kiedy Allie zjechała na parking najlepszej w świecie knajpy. -Co teraz zrobisz? -Czekałyśmy na nasze zamówienie przy stoliku.
-Nie mam pojęcia.
-Chcesz wyjechać?
-Oczywiście, że nie, ale to był mój plan od początku, przyjazdu tutaj, to był tylko przystanek. To, co stało się z Nash'em było przypadkiem, ale nie żałuję tego. Boję się, że będę żałować wyjazdu na studia do Londynu.
-Wyjeżdżasz na studia do Londynu? -Za moimi plecami usłyszałam dobrze znany mi głos. Bałam się nawet odwrócić, żeby zobaczyć jego twarz. Bałam się, że będzie wściekły i to zniszczy mnie-Odpowiedz mi.
-Ja.. ja..
-Kiedy chciałaś mi powiedzieć? - Podszedł bliżej mnie, co zmusiło mnie do podniesienia na niego wzroku.
-Nie wiem.
-Zamierzałaś mi o tym wogóle powiedzieć?
-Zamierzałam.
-Kiedy? Jak będziesz wyjeżdżać? -Pokręciłam przecząco głowa. Wystraszona. -Powiedz mi prawdę chociaż raz, dlaczego wyjechałaś z Polski?
-Mówiłam.. Tata dostał lepszą pracę i..
-Znowu te kłamstwa. -Parsknął śmiechem. -Przestań.
-Ja nie kłamię!
-Natknąłem się na twoja mamę, powiedziała mi coś innego.. -Nic nie odpowiedziałam, co poskutkowało tym, że Nash odwrócił się ode mnie tyłem.
-Nash nie wychodź.. Porozmawiajmy.
-Ty zawsze uciekasz, czemu ja mam tu zostać.
-Bo.. -Ja cię kocham do cholery! -Bo, gdy wyjdziesz to z nami koniec, to nie będzie miało sensu. Nie wychodź. -Błagałam. Mimo to, że rozwiązanie moich problemów miałam przed nosem, to jednak chciałam, aby on się starał o mnie i robił wszystko, abym została. Potrzebowałam potwierdzenia, że jeśli zostanę to on nie odejdzie ode mnie tydzień później.
-Co ty do mnie czujesz Ann? -Zapytał się mnie, wciąż stojąc przodem do wyjścia.
-Chce żebyś został. -To jedyne słowa, które mogłam mu teraz zaoferować. Nie chciałam go prosić, aby na mnie zaczekał. Choć mogłam powiedzieć inne słowa to czekałam aż on wypowie je pierwszy.
-To za mało.
-Nie wiem, jak mam Cię przekonać.
-Ty nic nie wiesz Ann.
-Nie wychodź. -Nie posłuchał mnie, przez sekundę stał przy wyjściu jakby zastanawiając się, co ma dalej zrobić aż w końcu przekroczył próg. Słyszałam moje serce łamane na dwie części. Należało mi się to i wiedziałam, że ten moment nadejdzie wcześniej czy później, ale i tak bolał jak cholera.
-Ann? -Allie delikatnie potarła moje ramiona. -Wracajmy do domu.
-Tylko pozbieraj moje serce. -Spojrzałam się w oczy przyjaciółki, które były wypełnione bólem i smutkiem.
-Ann, ja..
-Nie zrobiłaś tego. -Pokręciłam głową nie chcąc uwierzyć w moje domysły. Ona go tu sprowadziła.. Nie chciała, żeby czuł się jak ona, dowiadując się o wyjeździe Cameron'a. Zdradziła mnie. Zaplanowała to, żeby złamać mi serce.
Albo... myślała, że mnie zatrzyma.
Tak czy inaczej to było jej winą, że brunet dowiedział się o tym w taki sposób. Jej winą był mój ból w piersi, kiedy moja prawdziwa miłość, odwróciła się ode mnie. Jej winą był smutek Nash'a i jego złamane serce. Jej winą.. nie.
-Ann on musiał wiedzieć.
To była moja wina.
A/n:
Dum dum dum
Tak mało zostało do końca ;-; Jezu ludzie!! Kocham was xx i wszystko, co dla mnie robicie <3 każdy komentarz i gwiazdki >>>>
Czytasz? Zostaw po sobie ślad 😊
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top