[32] Again?
NASH'POV
Zapukałem w drzwi od mieszkania mojej dziewczyny. Byłem pewny, w 99%, że nie otworzy mi drzwi, ale ja tak szybko nie odpuszczam... Nie to, co ona. Poddaje się na pierwszym zakręcie i nic nie da sobie wytłumaczyć. Który to już razu ubzdurała sobie jakąś historyjkę i nie dała mi dojść do słowa?
Waliłem w drzwi, ponieważ krew zaczęła buzować mi w żyłach przez jej denerwującą upartość. W końcu doczekałem się i ktoś otworzył mi drzwi. Ale Ann widząc kto tak długo dobijał się do mieszkania z przerażeniem wymalowanym na twarzy, chciała je od razu zamknąć. Byłem zbyt szybki i zatrzymałem grubą powierzchnię ręką.
-Idź sobie! -Powiedziała tym jej uroczym głosem i nadal siłowała się ze mną. Chociaż czasami chodziła na siłownie to nadal była zbyt słaba, aby zatrzasnąć mi drzwi przed nosem.
-Daj mi wejść!
-Nie! -Pisnęła i mocniej się zaparła. Wsunąłem nogę między drzwi a framugę.
-Chcesz mi złamać nogę?
-A żebyś wiedział. -Słodka Ann to najlepsza Ann, jaką mogę mieć.
-Ann... -Powiedziałem najłagodniejszym głosem, na jaki było mnie teraz stać. Na chwilę drzwi przestały napierać i mogłem domyśleć się jak wygląda teraz moja piękna brunetka. Zapewne słodko marszczyła brew, a przez jej głowę przechodziło milion pomysłów. Tak Ann była moja i nic tego nie zmieni! Traktujemy się jak najlepsi przyjaciele, ale w końcu na tym też polega związek. Musimy być przyjaciółmi, żeby prowadzić zgrane życie, ale ja ją do cholery kocham! Tina wróciła i posypała sól na stare rany, ale nie chce się wiecznie złościć za to, co zrobiła. W końcu też jest młoda i może popełniać błędy. Byłem zakochany w Tinie, spędziliśmy wiele miłych chwil razem i ona była moją pierwszą miłością. Pierwszą dziewczyną, za którą szalałem. Ona teraz wróciła i wróciły też emocje, ale nie te same, co spotykają mnie z Ann. Ona jest zupełnie inna. Pełna pasji, zaufania, radości, planów na przyszłość i ja wiem, że ona też mnie kocha. Wścieka się na mnie, a ja nadal ją kocham, krzyczy na mnie, złości, obraża się, ale to nic nie zmienia. To jak mnie dopełnia ma znaczenie, ale jeśli ona mnie nie będzie chciała to dam jej spokój. Jedyne, czego chce to, aby była szczęśliwa. Chociaż mogłaby być szczęśliwa ze mną.
-Nash? -Brunetka spytała się mnie, gdy drzwi były już szeroko otwarte. Te wszystkie wyznania, o których tak jawnie myślę, a nie chcą mi przejść przez gardło zawróciły mi tak w głowie, że nie zauważyłem, jak otworzyła drzwi. -O czym myślisz? -Mała złośnica została zastąpiona przez tą ciekawską.
-Zastanawiam się, co sobie myślałaś, że zrobiłem tym razem.
-Co myślałam? -Prychnęła i przewróciła oczami. -Co widziałam!
-Nic nie widziałaś. -Ann weszła do środka, a ja za nią i zamknąłem za sobą drzwi. -Ja tylko z nią rozmawiałem.
-Zawsze z nią rozmawiasz. -Mruknęła pod nosem i wstawiła wodę na gaz.
-Ann.. Włosy wkręciły jej się w kolczyk i pomogłem jej go wyplątać nic więcej.
-A, po co z nią gadałeś? -Zapytała jeszcze, ale już trochę bardziej rozluźniona.
-Robiliśmy projekt...
-Pewnie z biologii. -Pyskowała.
-Szczerze to z angielskiego. -Powiedziałem bardziej do siebie niż do niej i ruszyłem za dziewczyną w stronę salonu. -Ann proszę Cię!
-O, co? -Chciałem ją pocałować, teraz. Ogień, który pali mnie od środka, odkąd tu przyszedłem chce się uwolnić. Te jej piękne brązowe oczy, patrzące na mnie z taką czułością aż wołały o pocałunek. Pragnienie, szalone pragnienie.
Zrobiłem krok w jej stronę, ale ona odsunęła się ode mnie. -Myślisz, że za każdym razem jak tu przyjdziesz i będziesz chciał mnie pocałować ja rzucę Ci się w ramiona i wszystko będzie okej?
-A ty myślisz, że mi będzie się chciało walczyć o nasz związek za każdym razem, kiedy ty coś sobie wymyślasz? -Wypaliłem.
-To, po, co tu jesteś?
-Nie wiem! -Krzyknąłem.
-To wypierdalaj. -Podeszła do drzwi i otworzyła je na rozcież.
-Dobra.
-Dobra!
~*~
Błąkałem się po mieście nie chcąc wracać do domu. Tam albo musiałbym słuchać gadania mamy, jaką świetną dziewczynę sobie znalazłem albo słuchać pytań siostry, kiedy ją pozna. Szkoła też odpadała, bo właśnie z niej wyszedłem i ominąłem kilka lekcji. Więc nic innego mi nie zostało niż chodzenie po pustych uliczkach, nie wiedząc, co mam ze sobą począć.
Od: Cam
U mnie. O 18. Idziemy na imprezę.
Te kilka haseł rozbudziło moje samopoczucie i choć było za wcześnie ruszyłem do mieszkania Cameron'a. Może pożyczy mi trochę luźniejsze rzeczy albo pójdzie ze mną do domu by zmierzyć się z tą kochaną, ale bardzo rozgadaną kobietą.
Cameron otworzył przede mną swoją szafę, więc wybrałem najlepszy strój na imprezę i założyłem go. Reszta paczki (oprócz dziewczyn) równo o 18 zjawiła się pod domem Cam'a. Najpierw zrobiliśmy rundkę po mieście i po najbliższych znajomych, żeby wyciągnąć ich z domu, a potem całą grupą poszliśmy pod najlepszy klub w mieście. Dzięki Cameron'owi, którego brat był kumplem właściciela, weszliśmy bez kolejki i zaraz dobrze ubrany kelner nalewał nam drinki.
-Zabawimy się! -Krzyknął Brent, któremu pierwsze kieliszki uderzały do głowy. W końcu zwolnił się stolik dla nas i choć niektórzy poszli na parkiet ja z Cameron'em, (który jest wierny Allie) usiedliśmy przy stoliku. Poprosiłem kelnera o kolejną kolejkę i rozłożyłem się na sofie.
-I, co te laski z nami robią?
-Nie wiem... -Pokręciłem głową i zobaczyłem szopę pięknych ciemnych loków. Kiedy dopiero dziewczyna się odwróciła doszło do mnie, że ona nie była już moja. Dzikie oczy wpatrywały się w każdego mijanego przez nią mężczyznę i nagle zapragnąłem być jednym z nich... Nash, co ty sobie myślisz? Teraz miałem skupić się na Ann i tylko to się liczyło. -Ann jest dość impulsywna. -Mój język stał się miękki i nawet nie przetwarzałem wypowiadanych przeze mnie słow.
-O wilku mowa. -Cameron zaśmiał się z mojej reakcji i wskazał palcem odpowiedni kierunek.
ANN'S POV
Od: Mysio pysio
Idziemy na impreeeeezeeeeeee
„Nie mam ochoty"
Chlipnęłam pod nosem popijając drugą szklankę herbaty i jedząc herbatniki mojej siostry.
Od: Mysio pysio
Nie masz nic do gadania. Jestem za godzinę.
Wydałam z siebie pomruk niezadowolenia i rzuciłam telefon na fotel naprzeciwko mnie. Miałam godzinę, aby ogarnąć się na wyjście. Wstałam z fotela i zafundowałam sobie letni prysznic, który miał ostudzić mój temperament. Potem z ciasno owiniętym ręcznikiem położyłam się na łóżku.
Cholera powiedziałam kilka słów za dużo. Mogłam po prostu darować sobie i wysłuchać jego tłumaczeń. W końcu, gdyby coś było między nim, a Tiną to nie wołałby mnie do siebie.
Musiałam przysnąć na chwilę, bo gdy Allie wpadła do mnie do pokoju ja nadal leżałam w ręczniku.
-Dobrze, że spotykam się z tobą wcześniej... Ty nigdy się nie wyrabiasz!
-Weź All nie denerwuj mnie. -Przeszłam do szafy i wybrałam czerwoną sukienkę podkreślającą moje kształty. Allie uparła się, żeby mnie pomalować, więc pozwoliłam jej na to. Po krótkim czasie obie byłyśmy gotowe.
-Wyglądasz jak modelka i to wszystko moja zasługa.
-Wow, Allie jesteś mistrzem.
-To ironia?
-Nieee.. -Przeciągnęłam.
Brunetka przejechała po mnie wzrokiem i odwróciła się na pięcie, po czym wyszła z pokoju.
-Allie! Allie przepraszam. -Szłam za nią, kiedy stawiała kolejne kroki w stronę wyjścia. -Pokłóciłam się, z Nash'em i nie mam humoru.
-Ale nie musisz się na mnie wyżywać!
-Dlatego chciałam zostać w domu, przepraszam. -Powtórzyłam jeszcze raz.
-Za każdym razem jak jesteś dla mnie nie miła to ja Ci wypaczam, ale kiedyś pęknę obiecuje. -Ona tak samo mi wybacza za każdym razem, podobnie jak Nash. Za każdym razem walczy, kiedy ja mówię koniec.
-Masz racje.
-I na dodatek... Co?
-Masz racje. Jestem totalnie beznadziejna.
-Nie jesteś beznadziejna. -Objęła mnie swoimi zgrabnymi rękami i szepnęła do ucha: -Wychodzimy. -Pokiwałam głową na znam zgody i po pięciu minutach szłyśmy ulicami w nieznanym mi kierunku. Przy bramce Allie zagadała ze zbytnio umięśnionym ochroniarzem, który wpuścił nas do środka.
-Mam ochotę zabalować. -Pokiwałam głową na jej słowa i razem przeszłyśmy przez tłum ludzi. Podeszła do baru i przysiadła na jedynym z krzeseł. -Od czego by tu zacząć? -Poklepała się po brodzie. -A ty, na co masz ochotę Ann?
-Hmm myślę, że na drinka bez wody, soków, lodu, cytryny, tylko z wódką, zgadza się? Potocznie nazywane, shot'ami. -Na twarzy przystojnego barmana pojawił się szelmowski uśmiech.
-Ja jestem za, a ty Allie?
-No pewnie! -Mężczyzna polał nam alkohol i ledwo zdążyłam wypić trunek, a mężczyzna polał mi kolejny kieliszek.
-Na koszt firmy. -Odszedł w kierunku innych klientów. Z Allie wzruszyłyśmy ramionami i wypiłyśmy podany nam alkohol. Zanim się zorientowałam brunetka ciągnęła mnie już w stronę parkietu. Wrzuciła mnie w wir tańczących ludzi, a sama zniknęła gdzieś za ścianą spoconych ciał.
a/n:
w końcu coś z perspektywy Nash'a :D chyba ten lepiej wyszedł niż poprzedni, więc jeszcze raz przepraszam :c planuje 40 rozdziałów +epilog więc zostało niewiele do końca :/
czytasz? zostaw po sobie ślad :3
do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top