[31] Something dosen't work
-Nie chce być wścibski –Nash podrapał się po głowie –ale nie wiem co się stało. Nie zrozumiałem ani słowa. –Leżałam wtulona w bruneta i już prawie zasypiałam, więc było mi obojętne, co chce wiedzieć. Zacisnęłam mocniej powieki.
-Moi rodzice się rozwodzą. -Powiedziałam bez emocji.
-A ty? -Chłopak spiął się w obawie, że wyjadę z LA.
-Zostaje. -„Na razie" dodałam w głowie.
-To dobrze. -Pocałował mnie w czubek głowy.
Nawet, jeśli bym wyjechała, co to zmieni? Ja z Nash'em zachowujemy się bardziej jak para najlepszych przyjaciół, a nie osoby w związku. Przez ostatnie trzy tygodnie chłopak nie pocałował mnie ani razu, tylko czasami łapał za rękę, kiedy spacerowaliśmy po parku czy przechodziliśmy z klasy do klasy. Nie miałam pojęcia, czy jesteśmy parą i na razie mi to nie przeszkadza, ale co będzie po wakacjach? Skoro mam przenieść się do innej szkoły to chce wiedzieć czy dalej będziemy tylko znajomymi czy będzie to związek na odległość. Rozmyślałam na temat naszych stosunków aż w końcu kraina morfeusza porwała mnie do swojego wnętrza.
-Nash. -Krzyk jakiejś kobiety wybudził mnie ze snu. O co jej chodzi? -Nash! -Poderwałam się z łóżka uświadamiając sobie, gdzie się znajduję. Nawet nie zdążyłam dobudzić chłopaka, a jego mama już weszła do środka z pochmurnym wyrazem twarzy. -Przepraszam. -Otworzyła szerzej oczy, a ja czułam, jak policzki przywdziewają kolor purpury.
- Dzień dobry. -Szturchałam Nash'a z całej siły aż w końcu otworzył oczy.
-Co się stało? -Spojrzał najpierw na mnie, a potem na kobietę stojącą w drzwiach. -Mamo? Możesz wyjść? -Zapytał. Kobieta zaczęła się wycofywać, ale zauważyłam jej kciuk uniesiony do góry, gdy już prawie wyszła z pokoju.
-Ale wstyd. -Zakryłam się kołdrą.
-Przecież nie robiliśmy nic złego.
-Ja to wiem, ty to wiesz, ale twoja mama podejrzewa coś innego. -Mruknęłam wciąż opatulona pościelą.
-Oj Ann. -Chłopak położył rękę na mojej tali i choć mnie nie widział mocno przycisnął do siebie. -Jesteś piękna.
-W szczególności rano. -Parsknęłam.
-Chcesz tak iść do szkoły?
-O nie!
-To wstawaj mamy mało czasu, a zanim dojedziemy do Ciebie i się wyszykujesz... -W odpowiedzi szturchnęłam go w ramię.
~*~
-Dostaje białej gorączki przez rodziców. Muszę znaleźć sobie jakieś mieszkanie. -Allie zaczęła nowy temat wśród dziewczyn. Chłopaki dzielili się rewelacjami z dziedziny techniki, a młodsi rzucali się jedzeniem lub nagrywali głupie filmiki. -Jak najdalej tej szkoły! -Przejechała wzrokiem po dziecinnym zachowaniu chłopaków.
-A przygarniesz na wakacje lokatorkę? -Zapytałam się jej.
-Przyganę? Ja ją zmuszę! Dzisiaj siadam i szukam nam mieszkania. -Allie, jako jedyna wiedziała o moich planach wyjazdu i starannie dotrzymywała tajemnicy.
-Coś małego, przytulnego, taniego, z dala od szkoły. To będzie pestka! -Mruknęła.
-Będę mogła Ci pomóc.
-A, co na to twoi rodzice?
-Nic im do tego. -Zrobiłam wielki gryz kanapki, aby nic nie dodawać.
-Jak ja z tobą wytrzymam?
-Nie mam pojęcia. -Odpowiedziałam, gdy udało mi się przełknąć i uraczyłam całusem moją przyjaciółkę. -Nie mam pojęcia.
~*~
Dźwięk przychodzących wiadomości stawał się coraz bardziej denerwujący. Z każdą nową wiadomością przychodziły nowe mieszkania, które Allie chciała obejrzeć. Z takim tempem do przyszłego roku nie wybierze nic!
Mój tata przez jakiś czas wahał się z pozwoleniem mi na samodzielne mieszkanie, ale po kilku dniowych narzekaniach w końcu pozwolił mi zamieszkać z Allie. Psa oczywiście zabieram ze sobą! Jeśli moja siostra chce mieć pupilka, niech znajdzie sobie własnego. Tata miał sponsorować mi większość rachunków, a na zakupy i zachcianki miałam zarabiać sobie sama.
W końcu coś przykuło moją uwagę, otworzyłam stronę, na której znajdował się bliźniak z trzema pokojami i dwoma łazienkami. Przez zdjęcie budynku aż oniemiałam z wrażenia. Cena nie była wygórowana, więc od razu poinformowałam All o mojej decyzji. Ten domek wydawał się idealny na spędzenie razem lata. Przestronny ogródek nada się dla Romea, a w dodatku był mój wymarzony taras. Już sobie wyobrażałam jak pięknie będzie żyć w tamtym miejscu.
Allie napisała do właściciela i jeszcze w tym tygodniu miałyśmy obejrzeć wnętrze. Z pewnością, że uda nam się zamieszkać w ciekawym domostwie zaczęłam pakować swoje rzeczy do pudeł... Ile jeszcze razy w tym roku będę się przeprowadzać?
Od: Nash
Masz wolne?
„Tak, a co?"
Od: Nash
Może zabiorę Cię kawę?
„Będę gotowa za 30 minut."
Porzuciłam pakowanie i dziesiąty raz tego dnia zaczęłam wybierać ubranie na wyjście. Najpierw szkoła, gdzie musiałam wyglądać mega schludnie. Potem trochę słońca u Allie, co równa się z krótkimi rzeczami.
Zima minęła wyjątkowo szybko. Nie zauważyłam śniegu przez te wszystkie kłótnie i rozstania, i powroty, i wycieczki. Większość czasu i tak spędzałam w szkole, więc co za różnica, ile stopni jest na dworze? Cały czas tylko Kian, Nash, Kian, Nash i teraz znowu Nash. Dogaduję się z nimi jak ze starymi znajomymi, tylko Kian nie pozwala sobie na skrajne czułości, których dopuszcza się Nash. Trudno powiedzieć, czy żałuję swojej decyzji, ponieważ Kian ubiegał się o mnie, a ja go odtrąciłam. Chociaż wydaje się być zadowolony z naszej przyjaźni to wiem, że gdy rozstanę się z Nash'em on będzie pierwszy, żeby mnie pocieszyć. O ile wiecie, o czym mówię.
W końcu znalazłam coś, aby zarzucić na siebie, na luźne spotkanie z moim prawie chłopakiem. Chyba nadszedł czas, aby sobie to wyjaśnić... Chociaż nie jestem pewna czy będę umiała jakoś zaaranżować tą rozmowę.
Zaraz po wejściu do knajpy u Roni przywitałam się z chłopakiem. Odsunął mi grzecznie krzesło i podał kartę dań. Wybrałam to samo, co za pierwszym razem tutaj i zaczęłam luźną rozmowę zanim kelnerka przyniosła nam wypełnione talerze.
-Zawsze jesz to samo. -Cichy chichot wyszedł z ust bruneta.
-Nie lubię zmian. -Wzruszyłam ramionami i w ciszy zajadaliśmy swoje porcje. Gdy już skończyłam, pozwoliłam zamówić sobie deser. Skoro wychodziłam z nim tak rzadko to mogłam sobie zaszaleć!
Rozmowa nie kleiła nam się zbyt dobrze, więc gdy tylko skończyliśmy jeść i Nash za nas zapłacił, poszliśmy do parku, gdzie nasi znajomi siedzieli przy fontannie i przekrzykiwali się na temat muzyki.
Przez całą drogę zbierałam się, żeby zacząć jeden z tematów, które chciałam z nim omówić, ale nie miała odwagi.
-Gdzie byliście? -Zapytał Cameron i cmoknął Allie w głowę.
-Na żarciu. -Usiadłam na murku i podciągnęłam nogi do szyi.
Cameron i Nash wymienili między sobą spojrzenia i chłopak mojej przyjaciółki wstał i poszedł za Nash'em w stronę pobliskiego sklepu.
-Co się stało? -Allie zaraz znalazła się obok mnie i poważnie spojrzała w moje oczy.
-Nie wiem...
-Jak to?
-Coś się wypaliło. -Allie spojrzała mi w oczy i pokręciła lekko głową.
-Musisz się bardziej postarać. Wszystko będzie dobrze. -Szepnęła mi do ucha, bo chłopaki właśnie wrócili z lodami i energetykami dla każdego z nas. Spojrzałam się w błękitne oczy Nash'a. Chłopak patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy i lekko kiwnął głową, dając znak abym poszła z nim na spacer. -Powodzenia. -Allie szepnęła i pomogła mi wstać z mokrej powierzchni. Wytrzepałam się z niewidzialnych pyłków, aby jak najdłużej przeciągać ten moment i poszłam z chłopakiem w stronę jeziorka.
-Co się stało? -Odezwałam się pierwsza, przerywając niezręczną cisze.
-Tina mnie przeprosiła. -Moje serce przyśpieszyło swój rytm.
-I? -Odezwałam się niepewnie, bojąc się, że jej wybaczył i będą razem.
-Postanowiliśmy być przyjaciółmi. -Pokiwałam głową i chociaż kamień spadł mi z serca, nie byłam pewna czy to „będziemy przyjaciółmi" będzie tylko „przyjaciółmi", a nie „parą".
-To fajnie.
Znowu szliśmy w ciszy. Przestała być niezręczna jakieś pięć minut i teraz po prostu rozkoszowaliśmy się ciepłym słońcem i delikatnym wietrzykiem, który czasami rozwiewał moje włosy.
-Jesteś zła?
-Zła, za co?
-Nie wiem. Dziewczyny nie lubią ex swoich chłopaków.
Swoich chłopaków. Czyli jednak jesteśmy razem?
-Czekaj. Czyli przyznajesz, że jesteś moim chłopakiem? -Nash spojrzał na mnie zaskoczony.
-Wątpiłaś w to? -Wzruszyłam ramionami i wskoczyłam na niego, delikatnie przykładając swoje usta do jego. To było piękne uczucie. Te jego ciepłe usta przyciśnięte do moich byłe jak idealne połączenie.
-Chcesz iść do mnie? -Zapytałam, na co przytaknął.
~*~
-Mówiłam, że wszystko się ułoży! -Pisnęła brunetka i wrzuciła resztę swoich zeszytów do szafki. Stałam oparta o jedną ze ścian i wysłuchiwałam jej monolog na temat związków. -Dawno nie byłam na podwójnej randce i... -Kolejne słowa wypływały z ust Allie, a ja starałam się jej nie słuchać, chociaż cały czas potakiwałam głową, dla wiarygodności. -Ann!
-Słucham, słucham. Tylko się zawiesiłam.
-To, o czym mówiłam?
-O... -Starałam się, wymyśleć jak najlepszą wymówkę, ale nagle zza Allie wyszedł chłopak. -Cameron! -Krzyknęłam na chłopaka i buziakiem w polik przywitałam się z nim. -Widziałeś Nash'a? -Zadałam to pytanie, w ogóle nie zwracając uwagi na potępiające spojrzenie mojej przyjaciółki.
-Mijałem go gdzieś na korytarzu.
-Okej, to idę go szukać.
-Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. -Cameron zamknął usta Allie całując je namiętnie.
Sprawdzałam na sali gimnastycznej, potem na stołówce i zrobiłam wycieczkę po jego stałych klasach lekcyjnych. Nigdzie nie mogłam go znaleźć i już zaczęłam się obawiać, że wrócił do domu. W końcu zobaczyłam bruneta. Zaczęłam iść w jego stronę, ale zatrzymałam się na chwilę, gdy zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Nie chciałam się wtrącać, więc postanowiłam poczekać chwilę. Ktoś delikatnie szturchnął dziewczynę stoją obok mojego chłopaka, a on zachował się jakby to jego świat został powalony. Ręka chłopaka poszła do góry i dotknął swoją towarzyszkę we włosy, muskając delikatnie jej polik i obca dziewczyna odchyliła się ze śmiechem. Ujrzałam jej sprytne zielone oczy i już wiedziałam, z kim to mój chłopak rozmawia. Nash odwrócił się w moją stronę, gdy Tina wskazała na mnie placem. Brunet uśmiechnął się do mnie i zamachał, abym do nich przyszła, jakby nic się nie stało. Grzecznie im pomachałam, ale podejść nawet mi się nie śniło. Odwróciłam się od niego tyłem i z gotującą się krwią wyszłam ze szkoły i wróciłam do swojej oazy.
NASH'S POV
-Ej Nash!
-Hmm -Odwróciłem się w stronę uśmiechniętej brunetki.
-Co do tej prezentacji, to ją skończyłam. -Pokiwałem głową na znak zrozumienia. -I jutro wyśle to nauczycielowi, bo dzisiaj nie będzie mnie w domu.
-Spoko rozumiem i tak super, że udało Ci się to skończyć.
-No pewnie, musiałam coś zrobić, bo w starej szkole nie najlepiej mi szło. -Zachichotała jak to zwykła robić, kiedy byliśmy sami. Miała ładne zielone oczy, które przeszywały mnie całego aż na skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Mamy z tym czas do końca miesiąca, więc wyślij, kiedy będziesz miała czas. -Pokiwała tylko głową i obróciła głowę w drugą stronę, kiedy ktoś szturchnął ją w ramie. Skrzywiła się lekko i moim pierwszym odruchem, było spytać się jej czy coś się stało.
-Włosy zaplątały mi się w kolczyk.
-Daj pomogę Ci. -Złapałem kolczyk w palce i delikatnie wyplątałem jej czarne włosy z metalowego koła. -Już.
-Dzięki –kolejny raz w naszej rozmowie dziewczyna zachichotała –o twoja dziewczyna. Mogę ją poznać?
-No pewnie, powinna się ucieszyć. -Odwróciłem się do niej i machnąłem ręką, aby tu przyszła. Jej oczy nie pokazywały żadnego uczucia, jakby wszystko wyparowało z jej ciała. Zmarszczyłem lekko brwi, kiedy dziewczyna odwróciła się na pięcie i przebiegła przez korytarz.
-Pewnie źle się poczuła. -Tina zaczęła ją tłumaczyć.
-Zapewne. -Odetchnąłem głęboko i zostawiając Tinę w tyle, poszedłem prosto do wyjścia.
a/n:
dziękuje wszystkim za komentarze i gwiazdki! matko to tak wiele dla mnie znaczy, tak mnie motywuje i tak bardzo wam dziękuję <3
do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top