[29] Romeo
Każdy dzień mijał mi tak samo. Wstawałam wcześnie rano, szykowałam się, szłam do szkoły, gdzie spędzałam czas z moimi znajomymi, potem wracałam do domu uczyłam się i ciekawym urozmaiceniem była czterogodzinna praca w gabinecie weterynaryjnym od czwartku do niedzieli. Gdy w piątek wróciłam do domu byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zabrałam plecak, w którym miałam fartuch do pracy i wybiegłam z domu.
Na miejsce dotarłam trzydzieści minut wcześniej, żeby do domu wrócić o tyle wcześniej i mieć więcej czasu, aby przygotować się na wyjście z Nash'em. Nie wiem, czy byliśmy razem. Możliwe...
Na przerwach normalnie rozmawialiśmy, ale bez zbędnych pocałunków czy innego obmacywania się przy znajomych. Tina większość czasu spędzała z Prim i czasem nie mogłam oderwać oczu od jej egzotycznej urody.
Miała piękne czarne włosy zazwyczaj rozpuszczone, karmelową karnacje i piękne zielone oczy, które musiała odziedziczyć po dalszych krewnych. Jej ruchy były bardzo kobiece i zwykłe przekręcanie kartki w zeszycie wydawała się robić z przemyślaną gracją. Wianuszek chłopaków powoli się ulatniał, ponieważ nie okazywała im najmniejszego zainteresowania, tylko od czasu do czasu spoglądała na nasz stolik ze sprytnym uśmiechem.
-Zaraz pożre go wzrokiem. -Pewnego dnia Allie nie wytrzymała i cierpkim głosem kazała Cameron'owi zasłonić Nash'a. -Nie wiem, co ona sobie myśli? Wraca tutaj po tak długiej nieobecności i nagle, co? Zmieniła zdanie... -Dziewczyna przejechała po niej chamskim wzrokiem. -Tylko spróbuj się do niej odezwać. -Zwróciła się do Cameron'a. -Oderwę Ci łapy! -Chłopak, jako jedyny z niewielu nie zachwycał się Tiną. Chyba nawet ja bardziej ją lubiłam, jeśli to możliwe.
-Ta suka zdradzała mojego przyjaciela. Dotknę ją jedynie, gdy będzie chciała do niego podejść. -Obruszył się.
-Zanieś te pudełka na tyły i nakarm Sone. -Matt wydał mi polecenie i zajął się kolejnymi osobami, które weszły do środka. Dzisiaj był wyjątkowo duży ruch, więc raczej nie mogę liczyć na wcześniejsze zerwanie się do domu. Przechodząc pomiędzy klatkami słyszałam warczenie nowych pacjentów, którzy jeszcze nie zdążyli do mnie przywyknąć.
Napełniłam im miski czystą wodą i każdemu z nich dałam zasłużony przysmak, gdy grzecznie przyjmowali witaminy. Sone była najnowszą pacjentką. Oprócz gabinetu było tu też małe schronisko i Jack przyjmował najgorsze przypadki. Młoda suczka została znaleziona w kartonie pod mostem, była wychudzona i zakażenie w łapie, zmusiło Jack'a do amputacji kończyny psiaka.
-Son Son. -Zanuciłam i otworzyłam klatkę podając jej danie. Od razu zabrała się za pałaszowanie. Pogłaskałam ją po łepku i wróciłam do jasno oświetlonego pomieszczenia. Białe ściany tylko rozświetlały pomieszczenie, które wydawało się bardziej sterylne.
-Co teraz? -Spytałam. Matt odwrócił się do mnie, a w jego oczach widziałam iskierki radości. -Co?
-Zobacz, co mam? -Pokazał mi małe pieski około miesiąca, które trzymał na rękach. -Suczka pani Trer się oszczeniła i poprosiła nas abyśmy znaleźli im dom.
-One są... O matko! -Podbiegłam do niego, zabierając mu jednego szczeniaka z oklapniętym uchem. Szczeniak zaczął lizać mi twarz i wesoło merdał ogonkiem. -Chcę go. -Powiedziałam, kiedy odsunęłam od siebie psa.
-Wiesz, że będzie duży? To owczarek.
-I? Muszę napisać do mamy. -Rzuciłam się na telefon i wybrałam jej numer. Po krótkiej wymianie zdań i obiecaniu, że będę go wyprowadzać i karmić pozwoliła mi go zatrzymać.
-Jak go nazwiesz? -Zagadał mnie chłopak, kiedy na zapleczu spędzaliśmy swoją przerwę.
-Hmm.. Romeo.
-Romeo?
-Nie podoba Ci się?
-Jest... całkiem...
-Nie podoba Ci się. -Zaśmiałam się z jego słabego okłamywania mnie.
-A jak ty byś go nazwał?
-Zeus.
-Zeus?
-No tak, wielki i waleczny. -Mały Romeo spojrzał na Matt'a jakby rozumiał, co mówi i potem zerknął na mnie.
-Chyba mu się nie podoba. Jesteś Romeo.
-Romeo ah Romeo gdzieś ty jesteś? -Szeroko uśmiechnięty Matt zaczął targać za uszy mojego psiaka.
Z akcesoriów dla zwierząt wybrałam niebieską obroże i smycz tego samego koloru. Od razu zamówiłam zawieszkę dla nowego członka rodziny i poprosiłam Matt'a, żeby wykonał potrzebne szczepienia.
-A może ty chcesz to zrobić?
-Mogę? -Szeroko otworzyłam oczy i zaklaskałam.
-Chodź. -Blondyn pomógł mi złapać odpowiednie miejsce i wstrzyknąć zastrzyk. -Patrz Romeo rozdziewiczyłeś dziewczynę. -Klepnęłam go w ramię udając oburzenie i zabrałam mojego szczeniaka z dala od tego zboczeńca. -To był tylko żart! -Przeszedł za mną kawałek, ale zatrzymał go nowy klient i musiał z uśmiechem go przyjąć.
Przed dziewiętnastą udało mi się wyjść i biegiem poszłam w stronę metra. Wysiadłam przystanek wcześniej, aby wyprowadzić psiaka. Moja siostra również była zadowolona z prezentu, który nie był dla niej, ale chciałam umilić jej dzień i powiedziałam, że będzie nasz.
Szybko wykąpałam się i przebrałam, więc kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, złapałam tylko torebkę i otworzyłam je z uśmiechem. Byłam zmęczona tym tygodniem, ale gdy tylko zobaczyłam jego, opierającego się o ścianę i czekającego na mnie, chciałam, aby ten dzień trwał dalej.
-Nie zapytałam jeszcze, na kogo koncert idziemy. -Spytałam po przywitaniu się z nim całusem w polik.
-Nikt znany, idziemy do knajpy, w której grają nowi wokaliści. Dziś będzie grał mój stary znajomy to może załapiemy się na after party.
W sumie odetchnęłam z ulga. Nie miałam ochoty na ciasne pomieszczenie, pełne spoconych ludzi, którzy rozpychają się na boki i śpiewają nieodpowiednie linijki tekstu. Chciałam czegoś spokojnego, gdzie moglibyśmy porozmawiać i spędzić wspólnie czas.
-Zdążę zabrać Cię na krótki spacer. -Nash pociągnął mnie za rękę.
-Tylko nie w las! -Zaśmiałam się, kiedy biegliśmy trzymając się za ręce. -To miał być spacer! -Zaczynałam się powoli męczyć, nie patrząc już na fryzurę, którą zniszczył mi wiatr. Skórzane spodnie nie przepuszczały za wiele powietrza i czułam, jak skóra pali się na mnie. Jak on zaraz nie przestanie biec to go zostawię! Obiecuję!
Jak na zwołanie chłopak zatrzymał się i okręcił mnie w koło mojej osi. Położył mi dłoń na tali i nie odrywał wzroku od mojej szybko poruszającej się klatki.
Byliśmy sami w środku parku, a słońce już dawno zaszło za horyzontem pozwalając wyłonić się kilku gwiazdom z granatowego prześcieradła.
Nash zbliżył swoje usta do moich i całą tęsknotę z tego tygodnia włożył w pocałunek.
-Tak na to czekałem. -Powiedział tylko na sekundę odrywając się od moich ust. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie dał mi chwili na oddech, a co dopiero na wypowiedzenie, jakiegokolwiek zdania. W końcu odkleił się ode mnie, chociaż przeciągał tą chwilę jak najdłużej mógł. I już nie mówiąc zbędnych rzeczy, pokierował mnie w stronę knajpy.
-Nigdy się Ciebie nie spytałem jak naprawdę masz na imię.
-Anna. -Odpowiedziałam. Czułam na sobie jego palący wzrok i kątem oka zauważyłam, jak oblizuje usta.
-Anna. -Powiedział trochę nieudolnie, próbując brzmieć jak najpoprawniej.
-Prawie. -Zaśmiałam się.
-To, czemu Ann, a nie Ana? W końcu te dwa brzmią podobnie, do twojego imienia.
-Allie powiedziała na mnie Ann i tak mnie przedstawiła wszystkim.
-To Ana będzie zarezerwowane dla mnie.
-Ty możesz mi mówić Anna.
-Jeśli nie będzie Cię śmieszyło, jak to wypowiadam.
-Nie śmieszy mnie to! -Zaprzeczyłam.
-Mhm..
-Dobra, może troszkę. To nie jest trudne imię.
-Jest inne. Tak jak ty. Idealne.
W końcu pozwoliłam sobie, aby spojrzeć w jego wodne oczy. Myślałam, że powie mi dwa słowa, które bardzo chciałam usłyszeć, ale nic takiego się nie stało. Poszliśmy przed siebie w błogiej ciszy.
~*~
Jego włosy błyszczały od migających reflektorów, a palce wystukiwały rytm kolejnych piosenek. Zdążyliśmy na pierwszą piosenkę i nawet udało nam się zająć miejsce blisko sceny, za którą robił róg w całym pomieszczeniu. Lampy były wygaszone i głównym źródłem światła były świeczki na naszych stolikach i kolorowe reflektory niekiedy padające ze sceny głównej. Kolega Nash'a był naprawdę dobry i przyjemnie się go słuchało, możliwe, że kiedyś będę chciała kupić jego płytę. After party niestety się nie odbyło, ponieważ właściciel chciał już zamykać. Razem z grupką znajomych bruneta błąkaliśmy się po uliczkach Los Angeles. Trochę hałasowaliśmy, kiedy alkohol z knajpy uderzył chłopakom do głowy. Nie mogłam się nie cieszyć, kiedy Nash robił śmieszne miny po każdym łyku wódki. Kilka razy złożył mi krótki pocałunek na ustach, pokazując tym, że jestem jego, co było dla mnie najlepszym prezentem. Chłopak, który nie wstydził się swojej dziewczyny przy znajomych był darem od bogów! I mimo ilości alkoholu, którą w siebie wlał, odprowadził mnie pod same drzwi bloku, bo dalej nie pozwoliłam mu wejść.
-Widzimy się jutro.
-Jutro... tak. -Przygryzł polik od środka i nie patrząc mi w oczy pokiwał głowa.
-Będziesz prawda?
-Będę. Nie chcę, ale będę.
-To dobrze.
-Dla Ciebie bym poszedł i przytulił Kian'a.
-Zrobisz to?
-Nie, bo mam nadzieję, że mnie nie poprosisz.
-Daruję Ci to. -Odetchnął żartobliwie i podnosząc moja głowę do góry pocałował mnie. Czułam gorycz alkoholu oraz słodycz soku, którym wszystko popijał. Idealna mieszanka na idealnych ustach mojego chłopaka.
-Do jutra moja Julio.
-Oh mój Romeo.
~*~
Byłam... szczęśliwa.
Obudziłam się z szerokim uśmiechem, którego nic nie mogło mi zmazać. Od razu wyszłam z psem na spacer, aby nie zobaczyć żadnej niespodzianki na moim dywanie. Po powrocie pupil dostał coś do zjedzenia i zaraz dosiadłam się do lekcji.
Jeszcze dobrze nie zaczęłam odrabiać zadań domowych, a usłyszałam ciche drapanie w drzwi. Otworzyłam je, a Romeo wszedł bez pozwolenia i położył się na dywanie. Wróciłam na łóżko i posadziłam go obok siebie i zaczęłam przepisywać wypracowanie.
Romeo podgryzał moją podkładkę, która ruszała się we wszystkie strony, przez co litery wyglądały na trochę zdeformowane.
-Romeo! -Odsunęłam go od siebie, a on słodkimi oczami wpatrywał się we mnie. -Nie patrz się tak! -Mała bestia słodko przekręciła łepek i już nie mogłam go tak odtrącać. Wzięłam go na ręce i wytargałam po całej sierści. -Sprzedam Cię na targu! -Powiedziałam do niego, na co zareagował szybszym machaniem ogona. -Chcesz tego? -Wzięłam go pod pachę i przeszłam do salonu, aby włączyć sobie jakiś film przed wyjściem do pracy. -Może ty mnie obronisz przed bestiami? Co? -Mierzyliśmy się spojrzeniem. -Tak myślałam. -Włączyłam pierwszy lepszy horror i rozłożyłam się na całej długości łóżka.
Ze snu wybudził mnie dzwonek w telefonie. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i przygotowałam na nadchodzący dzień w pracy. Zdążyłam jeszcze wyprowadzić Romeo i spokojnie wyszłam z domu. W słuchawkach leciała spokojna muzyka klasyczna, kiedy całą drogę w metrze, kurczowo trzymałam torebkę przed kieszonkowcami. Nikt nie wyglądał podejrzanie, ale najczęściej takie osoby są najgroźniejsze. Kilka mężczyzn mrugnęło do mnie, kiedy wychodziłam z wagonu, ale nie zwracałam na to większej uwagi.
Cztery godziny zleciały mi bardzo szybko i zanim się obejrzałam, ponownie jechałam metrem w towarzystwie Matt'a. Chłopak również idzie na imprezę, ale do jakiegoś klubu, który obiecał mi pokazać w najbliższej przyszłości. Na wejściu spotkałam Nash'a, który chciał odebrać mnie wcześniej i zapomniał, że dopiero wróciłam z pracy. Kiedy on czekał w moim pokoju, ja szybko wzięłam prysznic, żeby zmyć z siebie zapach zwierząt. Przebrałam się w obecności chłopaka, który obiecał, że się nie odwróci aż mu nie pozwolę. Wtedy do mojego pokoju wbiegł Romeo.
-A, co to za istotka. -Chłopak pochylił się i wziął go na ręce, po czym usiadł na łóżko z psem na kolanach.
-Romeo.
-Tak Cię nazwała ta kobieta? Pewnie masz z nią tu jak w raju? -Rzuciłam w nim zeszytem, który napatoczył się pod rękę. -Chociaż niezły z niej agresor. -Zaśmiał się.
-Chyba chcesz poczuć mój gniew. -Powiedziałam zalotnie i pchnęłam go tak, aby położył się na moim łóżku. Romeo był tak dobry i odsunął się na poduszki, kiedy ja usiadłam okrakiem na Nash'u.
-I, co teraz zrobisz? -Zabawnie poruszał brwiami.
-Jeszcze nie wiem. -Pochyliłam się składając pocałunek na ustach chłopaka.
-A ja chyba wiem. -Przekręcił mnie na plecy, a ja wydałam cichy pisk zaskoczenia. Teraz byłam pomiędzy nim, a łóżkiem i znowu to on miał kontrolę. Pocałował mnie w usta, zszedł na szyję, potem dekolt. Jego ręka wsunęła się pod koszulkę, która i tak była wyjątkowo obcisła i nie dawała dużo wyobraźni. Nash wrócił do ust i cmoknął mnie kilka razy w usta. -Idziemy? -Moje serce biło jak oszalałe, a on to wszystko zepsuł. To dziewczyna powinna przerywać takie rzeczy, a nie chłopak. Przecież oni zawsze chcą. Prawda? Może po prostu go nie pociągam, tak jak on robi to ze mną. -O czym myślisz skarbie?
-Co mam założyć do tej bluzki.
-Najlepiej stanik. -Walnęłam go w ramie najmocniej jak umiałam i podeszłam do szafy wyjmując z niej koszulę.
-Idziemy?
-Panie przodem. -Parsknęłam.
-Wiem, że chcesz obejrzeć mój tyłek.
-Jeśli pozwolisz. -Złapał mnie za pośladki i starał się ugryźć moją szyję. Wydałam niekontrolowany chichot, a on oparty o mnie wyprowadził mnie z pokoju. -To będzie najlepsza impreza na świecie... -Powiedział mało entuzjastycznie.
~*~
Zapomniałam spytać się Kian'a, gdzie właściwie mieszka, ale Nash znał go na tyle dobrze, że trafił bez problemu. I teraz byłam tutaj. W domu pełnym ludzi, których nie znałam. Oparta o ścianę popijałam tani alkohol. Spędzam wyjątkową sobotę w najlepszym towarzystwie... Czujecie ironię?
Allie z Kian'em, Cameron'em, Dean'em, Ben'em, Suzie i nawet Rosie siedzieli na kanapach i śmiali się nie wiadomo, z czego. Było jeszcze kilku chłopaków ze stolika Cam'a, a Nash jakieś dziesięć minut temu poszedł porozmawiać przez telefon i do tej pory nie wrócił.
Zaraz go zabije. Przyrzekam!
I nagle go zobaczyłam, z wściekłym wyrazem twarzy podszedł do mnie i złapał kubek stojący za mną. Opróżnił połowę i wtedy uraczył mnie spojrzeniem.
-Coś się stało? -Spojrzałam w jego groźne oczy i gdy to zrobiłam wydawał się trochę rozluźnić.
-Nie nic. - Odpowiedział całkiem spokojnie.
-Ktoś Cię tu zapraszał? -Słyszałam warknięcie Kian'a, kawałek za plecami bruneta. Nash spojrzał na mnie błagalnie, abym nie odrywała wzroku od jego oczu, ale ciekawska cześć mnie kazała mi wychylić się zza niego.
a/n:
Czytasz? Zostaw po sobie ślad :3
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top