[26] Water & fire
-Ann, gdzie ty byłaś!? –Na wejściu zaatakowała mnie przyjaciółka.
-Nigdzie. –Warknęłam i z impetem trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju.
Z walizki wygrzebałam biały kabel i od razu połączyłam go z moim telefonem. Z furią zwaliłam wszystkie swoje rzeczy z szafki nocnej, które zaraz zaczęłam zbierać użalając się nad moja głupotą... Popełnianie błędów jest naprawdę męczące.
Gdy telefon zawibrował i zaczął się uruchamiać, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Czego? –Rzuciłam od niechcenia.
-Mogę wejść? –Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić. W końcu mała, biedna Allie nie była niczemu winna.
-Tak. –Przyjaciółka lekko uchyliła drzwi i przeszła przez nie. Szybciutko znalazła się obok mnie zagarniając w swój uścisk.
-Jestem tutaj.
-Wiem. –Oddałam jej czuły gest i wtedy odetchnęłam z ulgą. Kilka łez pojawiło się na polikach, które zaraz delikatna dłoń brunetki otarła z czułością.
-Co się stało? –Delikatny głos rozbrzmiał w mojej głowie.
-Sama nie wiem...
-Zacznij może od wczoraj.
-Nash mnie przeprosił...
-To chyba dobrze?
-I pocałowałam Kian'a. –Allie westchnęła i nic więcej nie odpowiedziała. –Czy uważasz, że jestem jak Tina? –Zapytałam pełna nadziei, że zaprzeczy.
-Co mam Ci odpowiedzieć?
-Prawdę.
-Ann jesteś moją przyjaciółką, więc powiem Ci, że Nash na to nie zasłużył. Jest dupkiem i łobuzem, robił wiele przykrych rzeczy naśmiewał się z innych, ale nie bawił się ich uczuciami. Za to on powtórnie dostaje od życia kopa uczuciowego. Więc albo wybierz jego albo Kian'a... Nikt nie może mieć wszystkiego.
-Ja wiem...
-Więc się ogarnij, nie rycz, tylko spakuj rzeczy, bo jutro wyjeżdżamy. –Allie wstała i ruszyła do drzwi.
-A, którego ty byś wybrała?
-Zależy, którego wybrałoby moje serce. –Odwróciła się do mnie tyłem i ponowiła swoją podróż. –A... Ann twoi rodzice powiedzieli, żebyś do nich przyszła.
-Okej. –Oparłam głowę na zagłówku i odliczyłam do dziesięciu. Dlaczego podejmowanie decyzji musi być takie trudne?
~*~
Zapukałam do drzwi, zza których dochodziły mnie czyjeś krzyki. Mogłam się domyśleć, do kogo należą, ale i tak poszłam za ich dźwiękiem.
-Jak dobrze, że jutro wracamy! Na takiej małej powierzchni jeszcze trudniej z tobą wytrzymać! –Wrzask mamy w kierunku taty odbił się od ścian echem. Z furia w oczach minęła mnie i zatrzasnęła drzwi od łazienki. Przeszłam przez salon do balkonu, na którym siedziała moja młodsza siostra. –I wiesz, co jeszcze?!
-Znowu zaczyna...
Zamknęłam szklaną powierzchnię, która była jedynym przedmiotem dzielących nas od tamtej dwójki. Teraz mogłam tylko usłyszeć zagłuszone bełkoty i krzyki bezsilności. Przez szybę widziałam jak mama żywo gestykuluje, a tata tylko kiwa głową czekając aż to wszystko się skończy.
-Znowu się kłócą. –Mały gamoń z opartą głowa o barierkę, pochlipywał cicho nosem. –Trzeci raz dzisiaj.
-Mają swoje problemy. –Zaczęłam tłumaczyć rodziców, których w ogóle nie rozumiałam. –Czasami dorośli tak mają.
-Ja nie będę tak krzyczeć na swojego męża. –Powiedziała wysoko podnosząc główkę.
-Oczywiście, że nie. Chcesz stąd iść? –Brzdąc pokiwał głowa, więc wstałam i popchnęłam ja w kierunku wyjścia. Gdy rozsunęłam zasłonę i powtórnie usłyszałam wyraźne bluzgi, głośno krzyknęłam aż tamta dwójka zamilkła.
-Idziemy na lody. –Powiedziałam spokojnie i przeszłam przez salon nie zaszczycając, żadnego z nich spojrzeniem. –Czekoladowe czy truskawkowe?
-Oba!
~*~
Nadszedł wieczór i w końcu mogłam odetchnąć po wycieńczającym dniu. Niestety musiałam się zmierzyć z jeszcze jednym potworem. Z telefonu wybrałam numer Nash'a i kliknęłam słuchawkę obok jego nazwiska. Nie wiedziałam, jak mam zacząć rozmowę...
Hej Nash, co tam u Ciebie? U mnie świetnie jestem sobie z Allie w Utah i całowałam się z Kian'em, pa!
A może: Hej Nash wiem, jaką suką była Tina i ja zachowuję się tak samo, ale może umówisz się ze mną?
Totalnie i absolutnie nie!
Więc mogłam tylko liczyć, że chłopak rozegra to w jakikolwiek sposób... Oby tylko zadziałał. W sumie to on powinien mi się wytłumaczyć, co działo się z nim przez cały tydzień.
Więc jedno połączenie mi nie zaszkodzi, powinnam zmierzyć się z ogniem.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Nic.
Odłożyłam słuchawkę, która teraz wydawała mi się idealnym przedmiotem, który mogę roztrzaskać o szafę.
W sumie teraz jego kolej, aby nie odbierać ode mnie telefonu i ...
Wibracje, potem dźwięk i jego nazwisko na środku wyświetlacza.
Uniosłam telefon lekko trzęsącą się ręką i kliknęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Ann?
-To ja.
-Ann tak bardzo przepraszam. –Podłamany głos chłopaka, pokruszył moje serce w drobne kawałki.
-Nash ja Ciebie też. –Nie chciałam mu zdradzać, powodu, za jaki go przepraszam, ale samo wypowiedzenie tego słowa dało mi wiele ulgi.
-Nie wiem, od czego zacząć, możemy się spotkać?
-Dopiero jutro wracam do domu. Jestem w Utah.
-Spotkajmy się jak najwcześniej możesz. We wtorek?
-Okej.
-Okej. –Nagle jego głos przybrał weselszą barwę. –Dziękuję.
-Za, co?
-Za wszystko. Muszę kończyć, do zobaczenia Ann.
-Pa.
Ta krótka rozmowa na nowo rozpaliła moje uczucia względem niego. Na nowo w moim ciele pojawił się ogień, który tylko on mógł ugasić. Ogień, który tak mocno płonął i palił wszystko wkoło mnie.
Cały ogień przygasiła burza, która pojawiła się wraz z nowym SMS'em.
Od: Kian
Spotkajmy się.
„Za 10 minut w lobby."
Nie ważne jak krótko znałam Kian'a on nie zasługiwał na moje kłamstwa i na tą całą gierkę... Albo wszystko zakończy się tu i teraz albo zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
Czas zmierzyć się z burzą.
Nie chcąc tracić czasu wstałam z łóżka i poprawiłam makijaż zepsuty przez śnieżycę panująca na dworze. Zarzuciłam na ramiona ciepły sweter i wcześniej uprzedzając Allie o moim wyjściu, zeszłam na dół.
Przemoczony Kian wyglądał na 5 lat młodszego, więc moje serce nie mogło uwolnić się spod powierzchni wody. Żałosne serce, zostaje osuszane i moczone na przemian.
-Ann.
-Usiądźmy. –Zabrałam go ze sobą do stolika przy barze i wznowiłam naszą rozmowę, sprzed mojej ucieczki. –Lubię Cię Kian. –Powiedziałam stanowczo. –I nie wybiorę... Za to ja mam dla ciebie propozycje. –Chciałam wyglądać na jak najbardziej profesjonalną osobę, więc wyprostowałam się na siedzeniu i ułożyłam ręce na kolanach. –Możesz pogodzić się z Nash'em i wtedy moglibyśmy się dalej przyjaźnić albo możesz dalej wypominać z nim stare dzieje i mnie stracić.
-Nie chce Cię stracić...
-Czyli odpowiedź jest jasna.
-Ale nie chcę się z tobą przyjaźnić...
-Co? –Powiedziałam zaskoczona.
-Ja Cię lubię lubię Ann. –Moja maska została zmyta przez deszcz. –Ale skoro jedynym sposobem, żeby się z tobą spotykać będzie przyjaźń... To zgoda.
Woda przelała się przez mur, a pochodnie nadal się palą. Trudno jest udawać obojętną, więc gdy ktoś podsuwa Ci rozwiązanie, ulegasz mu. Kian się zgodził, więc dlaczego nie jestem szczęśliwa? A zamiast tego chce mi się płakać, pozbywając się wody zza murów?
-Zgoda. –Powtórzyłam.
a/n:
baaaam moi drodzy, jak obiecywałam jest rozdział :D
postaram się o coraz dłuższe rozdziały :3 i już lecę z planem, bo chce szybko skończyć tą część i wziąć się za następna albo za coś zupełnie innego ;D a co wy byście powiedzieli na drugą część? I za kim jesteście? Kian'em czy Nash'em ? :D
czytasz? zostaw po sobie ślad :*
do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top