[24] Phone call
Przepraszam
Tylko te słowa dostałam po tak długim oczekiwaniu. Żadnych wyjaśnień, tylko zwykłe przepraszam, które miało załatwić sprawę. Miałam ochotę mu nawrzucać albo zacząć się z nim wykłócać, ale w końcu to nie miało najmniejszego sensu.
Kian z Allie roześmiani wspominali sytuacje sprzed mojego przyjazdu, a ja potrafiłam tylko od czasu do czasu uśmiechnąć się na ich słowa. Nie mogłam oderwać oczu od tego wyrazu. Bo choć to było minimalna treść, jaką chciałam od niego usłyszeć, to wydawało się być tak bardzo znaczące dla niego. Zwykłe przepraszam miało wyrazić cały jego smutek i ból, po tym, co zrobił.
Nie miałam pojęcia, co mogłabym mu odpisać, więc tylko czekałam, na to, co będzie dalej, a na razie nic się nie działo. Czuje, że to cisza przed burzą i któreś z nas w końcu wybuchnie.
-Ann? -Z cichym pomrukiem uniosłam głowę do góry. -Coś się stało? Wpatrujesz się w ten telefon od ponad godziny.
-Nie nic... Czekam, po prostu czekam na sms.
-Od, kogo? -Kian objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w kierunku kolejnej kawiarni, do której jego zdaniem musieliśmy pójść.
-Am... Rodziców.
-Nie możesz im powiedzieć, że jesteś na mieście?
-Mogę.
-To tak zrób i daj mi telefon.
-Ale...
-Żadnych, „ale" dawaj. -Przez chwilę rozważałam nad podjęciem decyzji. Z jednej strony uwolnię się od męczącego uczucia oczekiwania, ale z drugiej, mogę przegapić ważną wiadomość od kogokolwiek. Ten ktokolwiek ma o wiele mniej liter... Nash. Chłopak za bardzo zalazł mi za skórę, żeby teraz sobie go odpuścić. -Telefon. -Z westchnieniem spełniłam rozkaz blondyna, który schował komórkę do tylnej kieszeni. -Stamtąd nie będziesz chciała go wyciągnąć.
-Skąd ta pewność? -Zapytałam zadziornie.
-Czemu wcześniej nie zabraliśmy jej telefonu?
-Nie mam pojęcia! -Allie z szerokim uśmiechem otworzyła drzwi do przytulnej kawiarenki i pierwsza przeszła przez drzwi. W końcu, czym mam się przejmować? Najwyżej ja potrzymam go trochę w niepewności.
~*~
-Możesz mi dać ten pilot? Wybierasz beznadziejne filmy!
-To jest klasyk! -Nash zaakcentował każdy wyraz i położył pilot na wysokiej szafce.
-Myślisz, że go nie dosięgnę?
-Możesz próbować. -Wyciągnęłam rękę i udało mi się ledwie koniuszkami palców otrzeć o czarny plastik. Brunet stał za mną i jak nigdy humor mu dopisywał. Nagle poczułam, jak przyciąga mnie od siebie i wkłada nos we włosy dotykając mojego ucha. -Mogę Cię pocałować? -Ciepłe powietrze sprawiło, że zadrżałam pod jego wpływem.
-Możesz próbować.
-Możesz! -Krzyknęłam zrywając się do pozycji siedzącej. Dziewczyna stała z szczoteczką do zębów w jednej ręce i pianą na ustach.
- Mogę, co?
-Nic. -Opadłam z ciężkim wydechem na poduszki i otwierając jedno oko spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie.
-Dochodzi 9 i zaraz zamykając restauracje. Jeśli chcesz jeść to musisz wstać.
Zgodziłam się na jej propozycje jedzenia. W końcu, kto by się nie zgodził? Musiałam przyznać, że mają tutaj wyśmienite jedzenie, więc czym prędzej zaczęłam się ubierać. Nie kłopotałam się z malowaniem, bo w końcu nikt mnie tu nie zna, a jutro już wyjeżdżamy. Umyłam jeszcze zęby i potrzebowałam tylko jednej rzeczy.
-Gdzie jest mój telefon?
-Nie wiem, a zabrałaś go od Kian'a?
-O shit! -Jak mogłam zapomnieć o tak ważnej rzeczy... Przecież Nash mógł do mnie napisać, albo moi rodzice będą coś chcieli.
Mam nadzieję, że go nie zgubił i nadal ma go w tylnej kieszeni luźnych spodni.
-Mogę od Ciebie napisać?
-Jasne. -Allie rzuciła mi komórkę wcześniej odblokowując ją datą urodzin Camerona, idiotka myśli, że nie znam jej hasła.
„Kian masz mój telefon. A."
Mam nadzieję, że nie zaczął mi grzebać w telefonie. Co prawda moje hasło składające się z czterech 1, nie jest zbyt bezpieczne, ale nie spodziewałam się, że oddam komuś telefon. Gorsze myśli zaczęły chodzić mi po głowie. Jeśli Nash do mnie napisał, a w końcu oni się nie lubią, Kian mógł chcieć zrobić coś głupiego, bardzo głupiego... Nash mógł też zadzwonić na mój telefon, a Kian robiąc mu na złość odebrałby... Wtedy byłabym spalona u Nash... Nazwałby mnie drugą Tiną i wystawił do wiatru. Czemu ja oddałam mu ten zasrany telefon... Mogłam chociaż go wyłączyć i nie miałabym teraz tylu zmartwień.
Od: K.L.
Wiem, podrzucę Ci go za godzinę.
„Okej."
Mam nadzieję, że jednak zgubił ten telefon.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top