[20] The Fast and the Furious
Jest sobota i obudziłam się nie ze złamanym sercem, ale też nie, jako dziewczyna błękitnookiego. Nie przygotowałam nic na taki przebieg wydarzeń, ale lepiej być po środku, a nie na jednej (tej gorszej) szali. Z Allie udało nam się wyspać do oporu.
Na szczęście ten okropny tydzień już się kończył.
Gdy przyszedł czas pobudki Allie wciąż niechętna, żeby wstać przewróciła się na druga stronę i okryła mocniej kołdrą. Jako dobra przyjaciółka przeszłam przez korytarz idąc prosto do kuchni. Tam przygotowałam mi i Allie porządne śniadanie składające się z tostów, jogurtów i owoców pokrojonych w kostkę. Ustawiłam to wszystko na tacy i razem z butelką soku pod pachą wróciłam do pokoju. Dziewczyna nadal nie dawała o sobie znaku życia, ale gdy szklanki stuknęły o siebie, zerwała z siebie okrycie i poklepała kolana.
-To żyje! -Udałam przerażenie porannym widokiem przyjaciółki.
-Ha ha ha. -Zaakcentowała pojedynczo i wydymała słodko usta. Postawiłam jej tackę na kolana.
-Idę się wykąpać, nie zjedz wszystkiego!
-Mhm. -Odpowiedziała z pełną buzią.
Skoczyłam do łazienki, gdzie po szybkiej kąpieli, umalowałam się i wróciłam do dziewczyny. Ponad połowa jedzenia zdążyła zniknąć, więc złapałam to, co zostało i z szerokim uśmiechem pochłaniałam kolejne łyżki jogurtu.
Dom był w zupełności pusty, a na stoliku przy pilocie leżała karteczka od taty:
„Pojechaliśmy po łóżko do pokoju twojej siostry. Będziemy po południu."
Czyli miałam sporo czasu na.. nic nie robienie. Przynajmniej tak mi się wydawało do póki nie zauważyłam następnej karteczki, tym razem od mamy.
„Sam będzie o 17, zgodziłam się przełożyć spotkanie na dziś, bo w poniedziałek ma dużo do załatwienia. Podjedzie po ciebie. Uważaj na siebie (nie rozbij jego samochodu)"
Czyli nauka jazdy trochę mi się przesunęła. Nie robiło mi to dużej różnicy, bo i tak nie miałam wielkich planów na ten dzień.
Obiecałam Allie, że następna lekcja będzie jej i coś czuje, że będzie gorzej niż mogę sobie wyobrazić. Jeszcze jak zepsuje samochód Sam'a to nic, ale jak uszkodzę dziecinkę Allie to dziewczyna mnie zabije.
~*~
Stałam na parkingu niedaleko miejsca mojego zamieszkania. Nie wiedziałam jak będzie wyglądał samochód tego całego Sam'a i modliłam się w duchu, że to on mnie rozpozna.
-Anna? -Nieskładny wyraz wydobywający się z czarnego range rover'a, dotarł do moich uszu. Bawiło mnie to jak osoby starały się akcentować moje imię i niestety nie wychodziło im to za dobrze. Uśmiechnęłam się nieśmiało, gdy chłopak, a właściwie mężczyzna około czterdziestu lat wyszedł na zewnątrz. -Mam na imię Sam i jestem znajomym twojej mamy. -Podałam mu rękę i potwierdziłam swoje dane.
Moja mama nie mogła tego zrobić.. Wysyłała mnie na pierwszą lekcje w tak drogim samochodzie z tak przystojnym mężczyzną? Stresowałam się coraz bardziej i mój towarzysz musiał to zauważyć.
-Ej spokojnie, wszystko Ci wytłumaczę. -Potarł mnie po ramieniu, a ja chciałam tylko żeby zabrał tą rękę, bo nie ręczę za swoje gesty.
W końcu wsiedliśmy do samochodu, a Sam zaczął tłumaczyć mi wszystkie zasady i pokazywać po kolei, co mam robić. Chwilę później przemierzaliśmy już zawiłe uliczki w mieście. Nie byłam zadowolona, że właśnie na takich terenach musiałam ćwiczyć, ale wolałam nie narażać nikogo na moje nieporadne ruchy.
-Nieźle Ci idzie. -Przystojny brunet pochwalił mnie i jakby zapeszył kolejne zdarzenia. Musiałam szybko zareagować, bo z bocznej uliczki z lewej strony wyjechał na drogę krwisto czerwony samochód.
-Jak jeździsz! -Dobrze znana czupryna wyjrzała z okna.
-Chciałam zapytać o to samo! -Otworzyłam okno tak, aby chłopak mógł mnie zobaczyć. W sumie to nie była moja wina, ponieważ to on chciał wyjechać na główną ulicę, ale przecież nie mógł robić za miłego chłopaka.
-Dziewczyna z knajpy. -Blondyn z ciemnymi odrostami zszedł z tonu i uśmiechnął się w moim kierunku.
-Ann.
-Nie, Kian. -Chłopak obruszył się jak urażone dziecko, wywołując na mojej twarzy szeroki uśmiech.
-Ja mam na imię Ann!
-Spotykamy się już drugi raz, chyba szukasz mnie, aby dać mi swój numer.
-A mi się wydaje, że po prostu mnie śledzisz.
-Jak wolisz. -Chłopak na chwilę zniknął w środku bogato wyglądającej maszyny, której marki nie znałam. Po chwili usłyszałam głośne skrzypnięcie, gdy chłopak wyszedł z samochodu z małą karteczką w dłoni. -Napisz do mnie. -Oparł się o framugę drzwi i wzrokiem wodził po całej mojej twarzy. -Sam? -Odważny uśmiech spłynął po młodym kierowcy, gdy zobaczył mojego towarzysza. Sam nic nie odpowiedział, bo zza moich pleców wyszło głośne trąbienie. Kian jak sparaliżowany wrócił do samochodu i ruszył z piskiem opon. Denerwujący dźwięk jeszcze raz doszedł do głosu zanim wróciłam do ruchu na opustoszałych uliczkach które coraz trudniej było znaleźć, bo akurat teraz ludzie postanowili odkryć nieznane drogi.
Nie pytałam się Sam'a skąd zna chłopaka. Przecież to nie była moja cholerna sprawa, a jednak tak bardzo byłam ciekawa o co mu chodziło.
a/n:
ahh świętuję 20 rozdział <3 całkiem szybko zleciało, a nie jestem nawet w połowie opowiadania :o które miało się skończyć po 25 rozdziałach xd chyba nie spodziewałam się takich pozytywnych reakcji :o
no cóż to do przyszłego tygodnia :*
czytasz? zostaw po sobie ślad :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top