[18] I'm sure

NASH'S POV

Trzymałem ją za biodra tak kurczowo jakbym bał się, że odleci. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale podoba mi się to uczucie. Pojawia się zawsze, kiedy Ann jest obok mnie. Wtedy moim jedynym celem jest, aby dziewczyna posłała mi swój piękny uśmiech.

-Zwalniamy Nash! –Spojrzała się na mnie z podziwem, który zawsze pojawiał się w jej oczach, gdy była wyjątkowo czymś zafascynowana. Odepchnąłem się od ziemi, by zadowolić brunetkę. Ręce przesunąłem na jej wcięcie w talii i dalej sunęliśmy przez ulicę. Jej włosy pachniały cytrusami i choć nigdy nie przepadałem za tym zapachem, teraz stał się moim ulubionym.

Podwiozłem Ann pod same drzwi do wielkiego budynku, w którym mieszkała. Niezdarnie zeszła z deski, a ja zaraz po niej.

-Dziękuje za wszystko.

-Całkiem nieźle Ci szło. Masz niezłego trenera. –Odpowiedziałem z uśmiechem.

-Przekaże mu jak go spotkam. –Odgryzła się.

Była taka urocza..

-Będę wdzięczny. –Przejechałem kciukiem po jej delikatnym policzku i walcząc z chęcią wpicia się w jej słodkie usta, pocałowałem ją w czoło. Trochę za długo to trwało jak na przyjacielski pocałunek. Gdy w końcu oderwałem usta od jej czoła, jeszcze raz zaciągnąłem się tym wspaniały zapachem.

Zaraz potem widziałem jak Ann kołysze swoimi niezwykle zgrabnymi biodrami i znika za drzwiami windy. Musiałem wyglądać jak totalny idiota, stojąc tam i patrząc się na metalowe wrota, nad którymi cyfry wciąż rosły aż w końcu pojawiła się czerwona ósemka.

Rzuciłem deskę na ziemię i skierowałem się w stronę swojego domu. Równie dobrze mógłbym przejechać jedną stacje metrem, ale zbyt dobrze czułem się na świeżym powietrzu.

Wiatr rozwiewał moje włosy, które zaczęły zasłaniać mi drogę. Ann miała piękne włosy.. Dziś wyjątkowo zaczesane w dwa koki, ale zazwyczaj je rozpuszczała i wtedy układały się w luźne fale na ramionach. Miała też piękne oczy. Duże i brązowe. Kiedy patrzyła się na mnie widziałem w niej dobroć, taką kojącą dobroć, wypełniającą jej serce.

Nawet nie wiem, kiedy znalazłem się przy drzwiach mojego domu. Rzuciłem deskę przy drzwiach, a w następnym momencie niosłem na rękach małą Skylynn. Chochlik kazał zanieść się do pokoju i waląc mnie w plecy plastikowym koniem, opowiedziała mi swój fantastyczny sen o jednorożcach. Kiedy usiadłem z nią w salonie, pokazała mi swoje dziecięce rysunki, ale nie trwało to zbyt długo, bo przerwał nam głos mamy wołającej z kuchni.

-Słucham? –Wpadłem przez uchylone drzwi i przysiadłem się do stołu. Przy okazji złapałem wypiek mojej mamy i odgryzłem kęs.

-Nash twoje ocen są coraz gorsze.. Masz niezaliczony angielski, a z matmy ledwo wyciągasz dopuszczający. Co się z tobą dzieje?

-Mamo ja..

-Masz to poprawić.. –Przerwała mi. –Nie wiem jak to zrobisz. Pani na wywiadówce powiedziała, że pozwoli poprawić Ci ostatni sprawdzian, chociaż już dawno skończył się termin.

-Dobrze mamo. –Powiedziałem ze skruchą.

-Nash bardzo chcę, żebyś sam zaczął się martwić o swoje oceny. To jest bardzo ważne, a nie chce wyjść na zrzędę, która nie pozwala Ci żyć swoim młodzieńczym życiem. –Zrobiła w powietrzu dziwne ruchy rękami. -Idź już na górę i weź się za naukę. –Pokiwałem głową, jak powinien zrobić normalny nastolatek i szybko poszedłem do swojego pokoju, zanim mama zdążyła nałożyć na mnie jakąkolwiek karę. Jutro mam się spotkać z Ann i przez kilka złych ocen, nie ominę tego spotkania.

Położyłem się na łóżku i wsadziłem słuchawki do uszu, wcześniej podłączając je do telefonu. Jutrzejszy dzień będzie idealny, jestem tego pewien.

ANN'S POV

Gdy wjeżdżałam na górę, byłam trochę wystraszona. Zapomniałam powiedzieć rodzicom, o której będę, a mój telefon padł zaraz po sms od Allie. Możliwe, że mama chciała czegoś ode mnie i wydzwania od tamtej pory.

Weszłam po cichu do mieszkania.

Z kuchni dochodziły, jakieś głosy, więc najlepszym pomysłem będzie ominąć pomieszczenie i udawać, że cały czas byłam w pokoju.

-Ann to ty? –Szlag by to wziął.

-Tak to ja.

-Chodź tu na chwilę.

No to mam przewalone.. Już wyobrażam sobie jak rodzice mnie uziemiają i nie mogę jutro nigdzie wyjść.

-Coś się stało? –Zapytałam na wejściu.

-Nic, ale razem z tatą zaplanowaliśmy małą wycieczkę.

-Gdzie?

-Utah, jedziemy na narty.

-Jak długo? Kiedy? Z kim? –Zaczęłam zadawać im wszystkie pytania, które wpadły mi do głowy. Mogę jechać zawsze, tylko nie jutro błagam..

-W przyszłym tygodniu, ale tylko na trzy dni, w piątek wyjedziemy. –Odetchnęłam z ulgą dostając zadowalające informacje.

-Mogę wziąć Allie?

-To miała być rodzinna wycieczka. –Tata zabrał głos.

-Proszę. –Powiedziałam, specjalnie przedłużając literkę „o".

-Jeśli jej rodzice się zgodzą, to dobrze.

-Dziękuję. –Rzuciłam się najpierw na mamę, a potem na tatę.

Ten wyjazd będzie fantastyczny. Dawno już nie byłam w górach, a jeszcze mogę zabrać ze sobą Allie i razem na pewno nie będziemy się nudzić. Kolejnym plusem jest to, że rodzice pobędą trochę sami i może poprawią swoje relacje, które i tak są zaniedbane przez ciągłą prace i kłótnie.

W międzyczasie napisałam, do Allie czy jest zainteresowana wyjazdem. Dziewczyna odpisała, że już zaczyna się pakować, więc sama zaczęłam myśleć, co mam ze sobą zabrać.

Na karteczce zapisałam rzeczy, które muszę kupić oraz datę pierwszej nauki jazdy z kolegą mojej mamy.

Włączyłam pierwszą lepszą składankę z mojego telefonu i szczęśliwa nadchodzącym dniem, rzuciłam się na łóżko.

Jutrzejszy dzień będzie idealny, jestem tego pewna.

a/n:

na zdjęciu: Nash

czytasz? zostaw po sobie ślad <3

do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top