[14] Little trip
Nash obiecał zabrać mnie w „tajemnicze miejsce" i tak wczesna pora nie podsunęła mi żadnego pomysłu, gdzie się ono znajduje. Poprosił mnie tylko, żebym ubrała się dość luźno, więc założyłam przewiewny, czarny kombinezon i kurtkę z orłem. Rodzice nie mają pojęcia, że nie wybieram się dziś do szkoły, ale stwarzając pozory zabrałam ze sobą torbę, w której miałam jakieś zeszyty. Uczniowie nie używali tu zeszytów jak w Polsce. Mieli swoje teczki z pracami domowymi i różnymi informacjami, drukowanymi przez nauczycieli. Ale niektórych przyzwyczajeń nie da się zmienić. Ja miałam swoje zeszyty z dokładnymi notatkami, które pozwalały mi lepiej przygotowywać się do egzaminów. Ale wracając do teraźniejszości..
Nash czekał na mnie w samochodzie przed blokiem. Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy w szarmanckim geście otworzył mi drzwi.
-Więc gdzie mnie zabierasz? -Spytałam, gdy wyjechaliśmy na drogę.
-Na ryby.
-Ryby? -Zapytałam w nadziei, że się przesłyszałam.
-Ryby. -Chłopak potwierdził swoje wcześniejsze słowa i zablokował drzwi. Gdy spojrzałam na niego z niekrytym zdziwieniem dodał: -Na wszelki wpadek.
-To trochę straszne.. -Mruknęłam.
-Nie wiem, co wpadnie Ci do tej głowy, więc wole być pewny, że dojedziemy cali. -Zaśmiałam się w odpowiedzi i oparłam głowę o szybę. Obserwowałam zmniejszające się budynki, gdy z czasem wyjeżdżaliśmy z miasta. Nie starałam się podtrzymać konwersacji, tylko przymknęłam oczy, które domagały się odpoczynku.
~*~
-Jesteśmy. -Poczułam lekkie szarpnięcie z boku i przeciągnęłam się wracając do pełnej świadomości. Znajdowaliśmy się nad niewielkim stawem otoczonym lasem. Widziałam jak brunet wyciąga z bagażnika koszyk i sprzęt potrzebny do łowienia ryb. Gdy już rozłożył koc i wrócił po wędki, postanowił zapukać w okno. -Czekam na Ciebie. -Ponownie się do mnie uśmiechnął, a ja ledwo złapałam oddech, kiedy odwrócił się i mogłam od tyłu obejrzeć jego ciało. Jego koszulka opinała się na szerokich barkach, a ciemne jeansy delikatnie zsunęły się z bioder i ukazały czarną bieliznę. Z daleka widziałam jak składa wędkę i z frustracją przeczesuje włosy, gdy nie mógł dopasować części. Postanowiłam wyjść z samochodu i z ciekawością, jaka we mnie wzrastała poszłam w jego stronę. -Nareszcie! Już myślałem, że nie potrzebnie przygotowałam tyle jedzenia. -Jak na zawołanie mój brzuch wydał głośny dźwięk. -Woah trzymasz tam bestie?
-Nie jadłam od wczoraj! -Zaczęłam się bronić, gdy chłopak wyciągał kanapki z koszyka. -Ty to zrobiłeś? -Nie dowierzałam, że chłopak mógł zrobić coś takiego.
-A zapulsuje, jeśli powiem tak?
-Nie, jeśli to będzie kłamstwo.
-W takim razie, tylko pomagałem mojej mamie. -Roześmiałam się na jego szczerą odpowiedź i odgryzając małego kęsa kanapki, podziwiałam widok jeziora, gdy wczesne promienie oświetlały jego tafle.
-Pięknie tu.
-Tak wiem.
-Nie bądź zgryźliwy! –Trzepnęłam go w ramię. –Może teraz wykaż się w sztuce łowienia ryb.
-Chciałabyś mi towarzyszyć?
-Jeśli jest to konieczne. -Ujęłam jego dłoń, która pomogła mi wstać i po chwili chłopak wręczył mi złożoną wędkę. -Nie założę sama robaka.. -Powiedziałam zwracając mu kij z naciągniętą żyłką.
-Taka odważna, a boi się założyć robaka na haczyk? -Wykorzystałam sztuczkę Allie i zmrużyłam oczy tak, by dać mu do zrozumienia, że był to zbędny komentarz. Nash podniósł ręce w obronnym geście i uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie śnieżnobiałe zęby. -Już daj to marudo. -Wdzięcznie podałam mu wędkę, a on sprawnie nałożył przynętę i mi ją oddał. Gdy on starał się złożyć swoją wędkę, ja szukałam idealnego miejsca do wędkowania. Wybrałam drzewo rosnące koło jeziora, sprawnie wspinałam się, wpychając stopy w szczeliny drzewa i usiadłam na najbardziej wystającej gałęzi. Wypuściłam żyłkę tak, aby znalazła się w dogodnym miejscu na złowienie największej ryby i nie zauważyłam, że Nash patrzył się na mnie z przerażeniem.
-Zejdź z tego drzewa!
-Czemu? -Zaśmiałam się na jego słowa.
-Bo możesz spaść.
-To mnie uratujesz.
-Ja.. -Zatrzymał się w pół słowa nie wiedząc, co powiedzieć. -Nie chciałbym się zmoczyć.
-Nie umiesz pływać ? -Uniosłam brwi do góry.
-Na pewno nie w tak brudnym jeziorze. -Nie chcąc dalej prowadzić tego tematu sprowadziłam go na inny tor.
-Założę się, że złowię większą rybę.
-Ah tak? -Pokiwałam energicznie głową. -Zakład stoi. -Nash płynnym ruchem zarzucił wędką i jego spławik znalazł się około dwa metry dalej niż mój. Nie mogłam ukryć zdziwienia i teatralnie prychnęłam.
Staraliśmy się łowić ryby w ciszy (przynajmniej ja zamierzałam), ale przez większość czasu słuchałam historii Nash'a związanych z tym jeziorem. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy tak energicznie starał się gestykulować z wędką w jednej ręce.
-Muszę pokazać Ci zdjęcia Cameron'a, gdy wpadł do tego jeziora i był cały w glonach! Nigdy nie widziałem go tak rozwścieczonego i oczywiście pociągnął za sobą Hayes'a, aby się na nim odegrać! -Poczułam delikatne ciągnięcie mojej wędki i uradowana przerwałam opowiadanie chłopaka.
-Złowiłam coś! -Krzyknęłam i zaczęłam delikatnie wciągać żyłkę. Ryba musiała być silna, bo przez chwilę nie mogłam zwinąć żyłki, więc szybkim ruchem pociągnęłam wędkę, na której wisiała zaczepiona kora. Melodyjny śmiech Nash'a rozbrzmiał jak grzmot, gdy nie mógł się powstrzymać, od kolejnych komentarzy.
-Jeśli dorysuje jej oczy, można to uznać za rybę? -Trzymałam w ręce kawałek drewna w kształcie dość dużej ryby. Rzuciłam nią w chłopaka, który w odpowiedzi na moje pytanie przecząco pokiwał głową.
~*~
Nash wygrał zakład, ale za moją prośbą wypuścił każdą rybę, którą złowił. Pewnie i tak nie chciał ich zabierać. Po spakowaniu sprzętu wędkarskiego, pozwolił sobie jeszcze na chwilę położyć się obok mnie na kocu.
Dokończyłam kanapki, które zrobiła jego mama i gdy chłopak zajęty był puszczaniem kaczek na jeziorze przyglądałam mu się z zażartą ciekawością. Był czymś wyjątkowym na tle ciemnego lasu, był elementem, który nie pasował do obrazka, bo wydawał się być zbyt idealny do niego. Ciche pluskanie wody mieszało się ze skrzypieniem konar i Nash w końcu odwrócił się w moją stronę zagłuszając wszystkie dotychczasowe dźwięki.
-Powinniśmy się zbierać. -Pokiwałam głową i zeszłam z miękkiego posłania.
Słońce powoli kończyło swój tor po niebie i chowało się za koronami drzew. Po spakowaniu naszej wyprawki stanęłam obok Nash'a, który opierał się o maskę samochodu.
-Widzisz tą chmurę? -Wskazałam w niebo.
-Chmura jak chmura..
-Wygląda jak kaczka. -Brunet w skupieniu wpatrywał się w kontury puszystej formy.
-Przejechana kaczka..
-Jesteś okropny. -Klepnęła jego ramię, a on momentalnie przysunął mnie do siebie, tak, że stanęłam między jego nogami i dalej obserwowałam zachodzące słońce. Chłopak delikatne muskał moją szyję, a żeby miał do niej lepszy dostęp odchyliłam głowę na bok. Nash z szyi przeszedł trochę wyżej i przygryzł płatek mojego ucha. Na moich polikach pojawiły się czerwone plamy i pożądanie, jakie wzbudzał we mnie ten chłopak rosło z każdą sekundą jego pieszczot.
Pocałuj mnie. Szeptało serce.
Odpuść. Mówił rozum.
Rozpal mnie. Kłóciło się serce.
Będzie bolało.. Uciął rozum.
Nash przesunął usta na moją szczękę i powoli odwracał mnie w swoją stronę. Zwilżyłam usta czekając na następne ruchy chłopaka, gdy opuszkami palców przejechał po moich ramionach, nie mogłam się powstrzymać i złączyłam nasze usta. Językiem przejechał po mojej dolnej wardze, a ja rozchyliłam usta w rozkoszy. Chcąc sprawić mu przyjemność, taką jak on sprawiał mi, zaczęłam powtarzać jego wcześniejsze czynności. Początek miały jego usta i tam też zakończyłam.
Wsunęłam język w jego usta, a on mocno przylgnął do mnie. Jego delikatna do tej pory ręka wjechała pod bluzkę i stanowczym ruchem przysunął mnie jeszcze bliżej. Ciało chciało więcej, ale walczący rozum nie pozwalał na to wszystko. Oderwałam się od niego i obejmując jego twarz, dotknęłam kciukami jego ciepłych, zaróżowionych ust.
Kochaj mnie. Serce wyrywało się w jego kierunku.
Wracajmy. Protestował umysł.
a/n:
na zdjęciu: Nash
Naprawdę długi wyszedł :D ale nie chciałam w połowie przerywać (chociaż wiecie jak lubię to robić XD)
no to można powiedzieć, że robi się gorąco 😁 ale przecież nie może być tak łatwo, prawda? W koncu zaczną pojawiać się przeszkody 😳
Czytasz? Zostaw po sobie ślad :*
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top