[13] Coffee, cake, boy

-To dupek.. Nie przejmuj się.

-Nie przejmuje.. -Mruknęłam.

-Ann przecież widzę, nie umiesz kłamać..

-Ale ja mówię prawdę! -Moj głos podniósł sie o oktawę, gdy próbowałam udawać niewzruszoną. Allie tylko spojrzała na mnie tym swoim karcącym wzorkiem, pod którym ugnie się każdy. Uniosłam oczy ku górze, bo obie wiedziałyśmy, że ona ma racje. Allie odwróciła się w stronę chłopaka i jego towarzyszki.

-Hej Nash! Hej Sally. -W imię dziewczyny Allie włożyła tyle jadu ile się dało. Nash był zaskoczony, że nas tu spotkał i ukrył swoje oczy za dłonią.

-Hej dziewczyny! -Sally pisnęła radośnie. -Przysiądźcie się do nas!

-Nieee, macie swoją randkę. -Allie szepnęła teatralnie i uśmiechnęła się szeroko, co było dość przerażające. Sally trochę zmizerniała po słowach brunetki i cicho chrząknęła.

-Chodźmy. -Uniosłam się z niewygodnego krzesła i ostatni raz spoglądając na Nash'a, wyszłam z kawiarenki, do której już nigdy nie zamierzałam wrócić.

Ostatni raz, gdy się z nim widziałam całował mnie, a teraz? Siedział przy stoliku z tą wytapetowana laską i nie ma pojęcia jak bardzo mnie wkurzył.

-Ann! -Zza moich pleców wybiegł Nash. -To nie tak..

-Jak myślę. Tak wiem. -Na moich ustach pojawił się cień uśmiechu, gdy odwróciłam się od niego.

-Ja ciałem tylko z nią..

-Pogadać. To tez wiem.

-Możesz przestać mi przerywać? –Chłopak uniósł głos, a mnie zamurowało. Nash chyba sam był zdziwiony swoim wybuchem, bo nie wypowiedział ani słowa. Serce biło mi dwa razy szybciej, gdy jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie i przez krótką chwilę chciałam rzucić mu się w ramiona. Ale musiałam być twarda i nie dać po sobie poznać jak mi na nim zależy. Bo zależy, prawda?

-Idziemy. –Złapałam Allie pod pachę i pociągnęłaby ją za sobą.

Mogłam usłyszeć jak Nash przeklną pod nosem i mocno zatrzasnął drzwi za sobą.

Dupek.

~*~

Nie mogłam spać.. Godzina na zegarku wskazywała 1 a.m. a ja leżałam wpatrując się w sufit. Sfrustrowany dźwięk wydobył się z moich ust przez brak snu. A co za tym szło? Myśli.. A ja nie mogłam przestać myśleć o nim. Chciałam dać sobie spokój z Nash'em, ale gdy tylko jego twarz pojawiła się w moich myślach, na ustach pojawiał się uśmiech.

-Nash. -Powiedziałam na głos jego imię, ciesząc się z każdej litery, która wychodziła z moich ust.

Uczucia kłębiły się w mojej głowie i jedyne, co mogłam teraz zrobić, to wstać z łóżka, wciągnąć zwykle szare dresy i wyjść po cichu z domu. Ostatnio robiłam to dość często, na początku wychodziłam z braku przestawienia się na tutejszy czas, ale teraz? Sama nie wiem, o tej porze było tak cicho. Mieszkając w Polsce bałam się wychodzić i było naprawdę zimno w nocy, a tutaj nic mi nie groziło.

Ciepłe powietrze owiewało mi twarz, gdy przechodziłam przez kolejne uliczki. Miałam wyznaczony cel podróży, był nim park w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Ulice oświetlały lampy stojące wzdłuż ulicy i wiele neonowych reklam odbijających sie od szyb. Chociaż była pierwsza w nocy, tutaj było jasno jak w dzień. Doszłam do mojej ulubionej ławki, która wybrałam sobie przy moim pierwszym spacerze. Wdychałam ciepłe Amerykańskie powietrze i uśmiechałam się za każdym razem, kiedy jakieś głupie wspomnienie z przeszłości wpadało mi do głowy.

-Ann? -Usłyszałam dobrze znany mi tembr głosu. Nie chciałam mu odpowiedzieć, moim celem było wstać i uciec tak daleko jak tylko mogłam. Już zaczęłam sie podnosić, ale jakaś cząstka mnie chciała wysłuchać tego, co ma mi do powiedzenia. Odwróciłam sie w jego stronę. Chłopak stał kawałek za mną w równie rozciągniętym dresie i czarnej koszulce. Nie spodziewałam się, ze ktoś taki jak on kiedyś założy dres.

-Przepraszam za ta sytuacje w kawiarni, ale nie chciałaś mnie słuchać i mi przerywałaś..

-Próbujesz zrzucić na mnie winę?

-No widzisz! -Zaśmiał się. -Nie, ale nie zdążyłem Ci powiedzieć, że nie umawiam sie z Sally... -Przysiadł sie koło mnie. -Nic nas nie łączy, naprawdę.

-Nawet, jeśli mówisz prawdę, to, co to zmienia?

-Sam nie wiem, ale chciałbym Cię gdzieś zabrać..

-Gdzie?

-Dowiesz się za cztery godziny. –Piękny uśmiech przyozdobił jego twarz.

-Skąd pomysł, że się zgodzę. –Chłopak zbliżył się w moją stronę, tak, że czułam jak serce ponownie wybija niespokojny rytm.

-Zgódź się Ann. –Szepnął w moje ucho, doskonale wiedząc jak na mnie działa. Mięśnie mimowolnie napięły się i żadne słowo nie chciało wyjść z moich ust. Powoli przełknęłam ślinę, tak, aby mój głos nie zadrżał.

-Zgoda.

a/n:

na zdjęciu: wspaniały rysunek Ann (Ariany)

I co wy na to? :D

żeby nie zosatwiać was z niedosytem, jutro dodam (mój ulubiony) rozdział :3

Czytasz? Zostaw po sobie ślad xx

Do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top