иαѕι кσcнαиι мєитσяzу

DYSTRYKT PIERWSZY

PEARL MORAGAID

— JODIE COMER —

23.03.; dwadzieścia trzy lata; sześćdziesiąte ósme igrzyska głodowe

[ PuellaAvem ]


Gdyby opisać Pearl jako losową osobę widzianą na ulicy, przedstawiono by ją zapewne jako bardzo, ale to bardzo niską [ 156 cm w wieku 24 lat ], nieprzeciętnie drobną i szczupłą o wystających obojczykach i kolanach. Rodzice wymagali od niej opanowania wielu umiejętności fizycznych przydatnych w walce, co finalnie zaowocowało jej zamiłowaniem do katowania się na siłowni, czy przebiegania nieludzkich dystansów, czego skutkiem są dobrze widoczne mięśnie. Bardzo dumna jest z długich za pas ciemnoblond włosów, permanentnie wręcz falowanych od warkoczy i koków, które niemal nieustannie nosi. Właściwie jedyną naturalną ozdobą bladej twarzy o ostrych rysach są szaroniebieskie oczy rozjaśnione niebezpiecznymi, srebrnymi błyskami, które zdają się nigdy nie gasnąć. Latem, na skutek promieni słonecznych na jej twarzy pojawiają się delikatne piegi, a włosy ciemnieją aż do rudawych odcieni.

Mocną stroną fizycznej części Pearl jest zdecydowanie jej siła i wytrzymałość, dodatkowo spora odporność zarówno na zmęczenie, jak i temperatury lub ból. Zaliczyć można również do tego grona wzrost, jeśli chodzi o chowanie się, czy kamuflaż, jednak w codziennym życiu sprawia jej on dużą udrękę, bo ludzie w większości nie chcą brać jej na poważnie. Dlatego też sama bierze go raczej jako wadę, a nie zaletę. Słabością jest też to, że ze względu na, mimo wszystko drobną, budowę nie potrafi wziąć zbyt dobrego rozmachu potrzebnego w rzucaniu dużymi, a już w szczególności długimi przedmiotami, na przykład włócznią. Dodatkowo strasznie się garbi, choć dzielnie walczy o poprawną postawę.

Została wylosowana, miała osiemnaście lat. Pearl uczestniczyła w sześćdziesiątych ósmych Głodowych Igrzyskach i można powiedzieć, że jej zwycięstwo, a tym samym przeżycie, było uwarunkowane raczej żądzą krwi innych uczestników, niż jej wkładem w pozbycie się ich. Ponieważ od maleńkości rodzice, a w szczególności tata, starali się przygotować ją do uczestnictwa czuła naturalną niechęć do widowiska, jak do wszystkiego, do czego jest zmuszana. Nie chciała w nich brać udziału niemal tak mocno, jak mieszkańcy dwunastego dystryktu, gdy więc podczas ostatnich dożynek, w których mogło się to zdarzyć, padło jej nazwisko, była nie tyle zrozpaczona, co zaskoczona, bo nie przypuszczała, że spośród tysięcy wylosowana zostanie właśnie jej, jedna jedyna, kartka. Choć na początku towarzyszyło jej wszechobecne otępienie, szybko wyzbyła się go przypominając sobie długie treningi rodziców. Nienaganne maniery i prezencja doprawione odpowiednią dozą charyzmy, urocza buźka oraz melodyjny głos zapewniły jej wsparcie wielu sponsorów, co niewątpliwie było bardzo pomocne. No i natrafiła na wspaniałego stylistę, późniejszego przyjaciela, z którym nadal utrzymuje kontakt. Osławioną ❝ rzeź ❞ przetrwała zgarniając leżący nieopodal niej plecak, przechwytujące dwa długie noże, jeden podnosząc z trawy, drugi wyszarpując z ciała poległego chłopaka. Potem rzuciła się do ucieczki, znajdując wodę dopiero po zmierzchu. Znajdując schronienie w jaskini z dwoma wyjściami przetrwała pierwsze dwie doby, później jednak musiała zwinąć manatki i przenieść się, bo na jej ślad trafiła grupa ❝ zawodowców ❞ , z którymi nie chciała mieć nic wspólnego, co było jednym z faktów, które wywnioskowała oglądając poprzednie ❝ edycje ❞ . Jak wspomniano, jej wygrana to raczej łut szczęścia i rywalizacja między pozostałymi. Większość Igrzysk spędziła na ukrywaniu się, zacieraniu śladów, konstruowaniu pułapek i zdobywania pożywienia wraz z wyposażeniem.

Była bardzo zaskoczona swoją wygraną, nie miała pojęcia, że została ostatnia aż do momentu, gdy oficjalnie zakończono Igrzyska. Nie patrzyła na tablice z osobami, które zginęły, w obawie, że zobaczy kogoś, kto zdążył stać się jej bliższy niż inni.

Obecnie Pearl jest osobą bardzo twardą z charakteru, zawierając w sobie coś z ambicji, sprytu, hartu ducha i determinacji w dążeniu do celu. Ma gdzieś, co myślą o niej inni, o ile nie przeszkadza jej to w osiągnięciu, tego, co sobie zamierzyła. Potrafi być bezlitośnie szczera, bo wierzy, że lepsza brutalna prawda wypowiedziana prosto w twarz niż nawet najmniejszy fałsz wprowadzający w błąd. Wbrew pozorom ma w sobie mnóstwo z osoby bujającej w obłokach, a marzenia są dla niej napędem w życiu i determinują wiele rzeczy, których się podejmuje.

Mocną stroną jej psychiki jest umiejętność zdystansowania się do wszystkiego, co mówią ludzie i uparte dążenie tam, gdzie sama chce. Nietrudno odróżnić jej własne życzenia od życzeń świata, który ją otacza. Nieco odstaje od większości społeczeństwa, jednak na różnica nie jest ogromna. Pewną wadą jest szczerość, która często błędnie zostaje odczytana jako chęć, by komuś dopiec, choć bardzo często jest to troska, żeby nikomu nie przydarzyło się coś przykrego ze względu na nieświadomość. No i za bardzo martwi się o osoby jej bliskie chcąc za wszelką cenę uchronić je od niebezpieczeństw świata.

Mama Pearl — Ruby Moragaid to kobieta zarówno bardzo wymagająca, jak i dająca swoim dzieciom ogromne wsparcie; udzieliła jej się niejaka obsesja męża na punkcie doprowadzenia Pearl, najstarszej córki, do wygranej w Głodowych Igrzyskach. Zaś jej ojciec — Adamant Moragaid jest mężczyzną zdecydowanym i nieustępliwym w obejściu, zdeterminowanym, by doprowadzić córkę do uczestnictwa i wygranej w Głodowych Igrzyskach. Do tego ma brata — Ethana, pięć lat młodszego, atletycznie zbudowanego blondyna, wydającego się stworzonym do Igrzysk, w których zawsze chciał wziąć udział, jednak starsza siostra skutecznie udaremniała każdy jego zamiar zgłoszenia się. Kiedyś miała także młodszą siostrę — Emerald, nazywaną pieszczotliwie Emmie. Zmarła na szkarlatynę w wieku dwunastu lat, była trzy lata młodsza od siostry, zachowała się w pamięci jako wysoka dziewczynka o wiecznie roześmianej, nieco piegowatej twarzyczce.

DYSTRYKT DRUGI

SARAH JONES

  — NASTYA KUSAKINA —

  07.06.; trzydzieści dwa lata; pięćdziesiąte ósme igrzyska głodowe 

KhalessiCrlBcr ]

Matką Sarah jest Elizabeth, a ojcem Athur Jones. Dziewczyna ma też młodszą siostrę o imieniu Dolores.

Sarah zgłosiła się pod wpływem swoich rodziców i ich ambicji. Z własnej woli nigdy by tego nie zrobiła.

Do tej pory pamięta jak zaraz po dostanie się na arenie oślepiło ją światło. Mimo tak beznadziejnego wydarzenia, którym były Igrzyska czuła ogromną pewność siebie. Zaraz potem, gdy usłyszała sygnał startowy rzuciła się biegiem w stronę rogu Obfitości. Dzięki wcześniej związanym sojuszom bez żadnych obrażeń dotarła w miejsce, gdzie składowano cała broń. Zgarnęła noże, gdzie połowę zachowała. Po niedługiej chwili zaczęła atakować słabszych trybutów, co sprawiło, że wiele osób już w ciągu pierwszych piętnastu minut poległo. Po jatce przy Rogu Obfitości Sarah Jones i jej sojusznicy z jedynki oraz czwórki zostali przy nim, chcąc mieć pod ręką zapas żywności, broni oraz wody. Po dwudziestu czterech godzinach Sarah wraz z chłopakiem z jej dystryktu udała się na polowanie na innych trybutów. Mimo z początku zachowanych dobrych zamiarów, co do swojego partnera w Igrzyskach dziewczyna zadźgała go, gdy tylko weszli głębiej w las. W drodze powrotnej do Rogu Obfitości Sarah udało się zabić trzech trybutów — jednego z jedenastki i dwóch z dziesiątki. Dwa dni później dziewczyna pod osłoną nocy spaliła swoich sojuszników żywcem, tym samym pozbywając się swoich największych przeciwników. Po jednym dniu została sama na arenie, co jednoznacznie przypieczętowało jej zwycięstwo.

Sarah Jones nigdy nie cieszyła się dobrze zbudowaną sylwetką. Jej ręce są wątłe, bez jakichkolwiek oznak powstania na nich mięśni. Jest wysoka, lecz szczupła. Na nogach ma lekki zarys mięśni spowodowany ciągłymi przebieżkami. Jest wysoką, o szczupłej posturze dziewczyną, posiada również wycięcie w talii. Jej karnacja jest mleczną, sprawia wrażenie idealnie gładkiej. Twarz ma w tradycyjnym kształcie — owalu. Jej oczy przypominają kolor kory sosny w sam środek lata i przykryte firanką białych rzęs idealnie łączą się z resztą jej wyglądu. Na środku twarzy znajduje się mały i lekko zadarty do góry nos, a pod nim średniej wielkości, lecz pełne truskawkowe usta. Jej twarz falami okalają, o dużej objętości włosy w kolorze czystej bieli z delikatnymi, żółtymi prześwitami, które dosięgają jej do talii.

Dzięki bardziej rozbudowanym mięśniom na nogach zwinnie i szybko biega. Jej figura pozwalała jej na schowanie się w ciasnych szczelinach. Co do słabych stron, przez swój wysoki wzrost miewa problemy z ukryciem się. Od urodzenia choruje na albinizm.

Kobieta jest osobą o silnych nerwach, potrafiłby wytrzymać każdą krytykę, a jeśli byłaby ona obiektywna zmienić się, nie narzucają sobie niczego wbrew jej własnej woli. Mimo psychicznej siły nocami powracają do niej twarze osób, które zamordowała bez namysłu, co chyba prześladuje większość mentorów.

Jest w stanie znieść każdą krytykę. Ma silną wolę i nigdy do końca  się nie poddaje. Momentami za wrażliwa i pamiętliwa.

Stara się przekazać swoim podopiecznym wszystko, co wie na temat głodowych igrzysk. Nie odpuści dopóty, dopóki jej trybuci nie zrozumieją jej rad i chociaż postarają się je zastosować. Igrzyska uważa za totalne cholerstwo, które w ogóle nigdy nie powinno się pojawić. Wzbudzają w niej bezkresne obrzydzenie.

TIBERIUS GENESIS

— ALEX HØGH ANDERSEN —

dwadzieścia sześć lat; sześćdziesiąte trzecie igrzyska głodowe

-cesarzowa ]

Tiberius nie wziął się z powietrza, a takie rozwiązanie w jego przypadku byłoby naprawdę dużo prostsze i oszczędziło rodzinie wiele cierpienia. Tiberius jest dzieckiem poczętym w wyniku gwałtu, ale jego matka wraz z ojczymem postanowili nie pozbywać się dziecka i wychować je jak własne, poczęte z miłości. Udawało się to przez lata z różnym skutkiem. Matką Tiberiusa jest wciąż żyjąca, choć będąca po zawale, Fausta. Kobieta urodziła go mając zaledwie dziewiętnaście lat, a była wtedy moment po ślubie z ojczymem mężczyzny. Przez pierwsze kilka lat poświęcała się synowi, domowi i terapii, aż wreszcie podjęła pracę jako sekretarka w pewnym biurze. Starała się być jak najlepszą mamą, ale mały wówczas Tiberius kilka razy widział ją zalewającą się łzami. Nigdy do końca nie uporała się z tym, co zaszło tamtej okropnej nocy. Dwa lata temu przeszła zawał i od tego czasu nie pracuje. Zajmuje się Nero, gdy Tiberius pracuje. Jego ojczym, Iulius, po dziś jest Strażnikiem Pokoju. Mówi się, że strażnicy emocje z pracy przenoszą na swoje rodziny, często się nad nimi znęcając. W tym przypadku było jednak całkowicie inaczej. Iulius wynosił emocje z domu do pracy, często będąc w swym zawodzie zbyt brutalnym i nadgorliwym. Gdy Tiberius się urodził, miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, a mimo to wziął na siebie obowiązek wychowania nieswojego dziecka. Biologicznym ojcem Tiberiusa jest miejscowy pijaczyna i złodziej, który nadal chodzi po wolności, bo pani Genesis nie potrafiła opowiedzieć o wszystkim odpowiednim służbom, a Iulius wolał nie robić niczego bez jej zgody. Mieszka w zupełnie innej części miasteczka, ale mimo to Tiberius miał wątpliwą przyjemność kilka razy go ujrzeć. Nie jest do niego podobny i całe szczęście. Nero to, chyba, jedyny dzieciak Tiberiusa. Kompletnie odmienił jego życie. To za jego sprawą mężczyzna wreszcie się ogarnął i zaczął zachowywać, jak na dorosłego faceta przystało. Stara się dobrze wychować synka, a jeśli tylko nie może się nim zajmować, to ten od razu trafia do babci. Matka Nero zmarła krótko po oddaniu dziecka swojemu byłemu kochankowi. Kiedy chłopiec trafił pod opiekę ojca, miał zaledwie dwa lata. Dziś ma siedem i zdaje się nie pamiętać tego, że Tiberiusa kiedyś przy nim nie było. Wyglądają jak dwie krople wody, a i wiele cech charakteru mają wspólnych, przez co czasem ciężko im się dogadać. O matce Nero wspomnijmy tyle, że istniała i była jedynie przygodą na jedną noc. Rudowłosa, brązowooka, niska i chorująca na wątrobę. 

Wyglądem specjalnie się nie wyróżnia, jest całkiem przeciętny. Ma niebieskie oczy, odziedziczone po swojej mamie, ale ich barwa to nie granat morza nocą czy błękit nieba w południe – to taki sobie, blady niebieski, według niektórych przechodzący lekko w szary czy zielony. Cerę ma nieco niezdrowo wyglądającą, pełną blizn i przebarwień. Brązowe [ nie dzielmy tego na kasztany czy inne drzewa, bo i ja, i Tiberius znamy się na tym jak świnie na gwiazdach ] włosy są po bokach krótko przystrzyżone, natomiast u góry długie do ramion. Zwykle są zaplecione w kilka ciasnych, grubych warkoczy, a na końcu splecione czarną gumką w kiteczkę. Ma metr osiemdziesiąt dwa wzrostu, a zbudowany jest bardzo dobrze. Dużo trenuje, przez co ma wyrobione mięśnie. 

Jego najmocniejsza strona fizyczna? Ogromna siła, którą wyróżniał się już jako maluch. Na uwagę zasługuje również umiejętność walki wręcz, a także mieczem – zarówno oburęcznym, jak i jedno! Szkoląc się w walce wypracował sobie świetny refleks i zwinność, dzięki czemu nie straszne mu ciosy przeciwników. Choć nie biega szybko, to dzięki wytrzymałości istnieje duża szansa, że ofiarę by dopadł. Potrafi wspinać się po drzewach [ ale tylko tych mocnych, bo słabe się pod nim łamią ], a także wspinaczka górska mu nie obca. Koleżka nauczył go kiedyś technik obezwładniania, a Tiberius chętnie z nich korzysta. 

Kompletnie nie potrafi pływać, tonie jak kamień. Biegać też nie specjalnie lubi, bo zwykle ciągnie się za wszystkimi. Niespecjalnie lubi też skakać w dal czy wzwyż, bo jak twierdzi, słonie takich rzeczy nie robią. Nie polecam prób uczenia go strzelania z łuku, bo to jeden z głupszych pomysłów, na jaki ktokolwiek mógłby wpaść. Podobnie z wszelkimi kuszami itp. Jeśli coś nie ma rękojeści i ostrza, to to nie dobra broń. 

Nie jest to kompletny głupek, ale inteligencją nie błyszczy. Nigdy nie zostanie znanym chemikiem czy fizykiem, ale jego ❝ debilizm ❞ nie zagraża życiu jego czy osób przebywających niedaleko. Nie ma zbyt wyszukane słownictwa i szczerze gardzi tymi wszystkimi burżujami mającymi po trzy imiona oraz wysławiającymi się niczym arystokracja, tfu! Jest bardzo rodzinny i jego oczkiem w głowie stał się jego synek, Nero. Na pierwszym miejscu stawia właśnie jego, a dopiero potem siebie czy innych bliskich mu ludzi. 

Mężczyzna ma silną wolę przetrwania, przez co w nie wiem jak głębokim bagnie musiałby siedzieć, żeby się poddać i nie walczyć. Absolutnie nigdy się nie poddaje i zawsze osiąga wyznaczone cele, choć czasem po trupach. Jest pewny siebie, ale doskonale wie, w którym momencie schować swoje ego do kieszeni i po prostu odpuścić. Można mu zaufać, bo nigdy nikomu nie wyda tajemnicy. Jest bardzo stanowczy i wytrwały w swoich słowach. Jak już wspominałam, nie ma opcji, aby został fizykiem czym chemikiem, bo nie jest aż tak inteligentny, oczytany, a i wiedzę ma niewielką. Łatwo go zdenerwować, jednak urazy nie chowa długo. Wydaje się być bardzo oziębły w stosunku do innych ludzi, przez co ciężko zdobyć mu przyjaciół. Zadziwiająco łatwo ulega wpływom ludzi stojących wyżej od niego i dobrych znajomych. 

Jego zdaniem igrzyska powinny się odbywać, ale być tylko dla chętnych, a co kilka lat zamiast dzieci z dystryktów, trybutami powinni zostawać potomkowie Kapitolińczyków. Według niego to okropna rozrywka, ale chyba jako jeden z nielicznych, dostrzega pozytywy w tej całej szopce.

Oficjalnie heteroseksualny, ale przez te pięć lat, z których nie pamięta nic, na pewno miał w swych ramionach i mężczyzn.

Usłyszał swoje imię i nazwisko, wyczytane na dożynkach. Najpierw nawet nie uniósł głowy, bo doskonale wiedział, że zgłosi się za niego ktoś inny, kto bardziej nadawałby się do zostania trybutem, bo on, mimo dobrych warunków fizycznych, nie uważał się za osobę odpowiednią. Jego mina, pełna zaskoczenia, rozpaczy i gniewu, gdy nikt nie zgłosił się za niego, pewnie przeszłaby do historii, gdyby tylko ktoś cyknął mu wtedy zdjęcie. Podobno ludzie lubią patrzeć na krzywdę tych, których nienawidzą. I to chyba prawda, bo Tiberius był najbardziej znienawidzonym dzieciakiem w okolicy.

Podczas podróży poznał się z dziewczyną z tego samego dystryktu, która zgłosiła się za swoją kuzynkę. Miała ona siedemnaście lat, długie do kolan blond włosy i niemal czarne oczy. Była to pierwsza osoba, jaka kiedykolwiek spodobała się Tiberiusowi. Trybuci szybko polubili się i jeszcze przed wyjściem na arenę zawarli między sobą sojusz, który zakładał dołączenie do Zawodowców i wybicie ich od środka.

Na prezentacji zdobył sporo punktów, a sam fakt pochodzenia z drugiego dystryktu zagwarantował mu kilku sponsorów.

Podczas sześćdziesiątych trzecich Głodowych Igrzysk arena była dość specyficzna. Na samym środku znajdował się porośnięty wysoką trawą okrąg, w którym znajdował się Róg Obfitości. Dookoła pełno było wody, a na brzegu wysepki z Rogiem Obfitości, znajdowało się kilka łódek, którymi przedostać można się było na cztery inne, skaliste wysepki. Na dźwięk rozpoczynający grę, Tiberius rzucił się biegiem w kierunku rogu. Był tam jedną z pierwszych osób, gdyż część pobłądziła w wysokiej trawie. Udało mu się zabrać dwa plecaki oraz miecz jednoręczny, a potem przedostał się na obrzeża wysepki, unikając zaczynającej się dopiero rzezi, która w tamtym roku nie była jednak spektakularna.

Został zaatakowany przez Zawodowców, jednak gdy zjawiła się Tulia, dziewczyna z tego samego dystryktu, która zamiast biec do Rogu Obfitości, od razu udała się na brzeg, sytuacja została wyjaśniona i chłopak dołączył do sojuszu Zawodowców. Wsiedli do jednej z łodzi, które znajdowały się na brzegu, i popłynęli na jedną z niewielkich wysp. Woda pełna była krwiożerczych ryb, które pożerały każdego, kto wskoczył do wody, a biedak odchodził w wielkim bólu.

Już pierwszej nocy Tiberius był świadkiem śmierci trybuta. Trzynastoletni chłopiec z dziesiątki zakradł się, aby ukraść im jeden z plecaków, ale został skopany na śmierć przez trybutkę z jedynki, która była okropnie żądna krwi.

Dniami przeczesywali wyspę w poszukiwaniu przeciwników, a nocami odpoczywali i wydawali się nawet nie traktować się jak przeciwników. Wreszcie Tulia i Tiberius wcielili w życie swój plan i wymordowali śpiących Zawodowców. Jedynie dziewczyna z jedynki zdołała się bronić i zaserwowała Tulii cios ostrzem w nogę. Ostatecznie zginęła, a Tiberius, wciąż w szoku po zamordowaniu towarzyszy, i Tulia postanowili opracować nowy plan działania.

Na arenie pozostało już tylko kilku trybutów — dziewczyna z piątki i siódemki, a także chłopcy z siódemki i dwunastki. Wszyscy ukrywali się w wysokiej trawie przy Rogu Obfitości, a organizatorzy, aby ich stamtąd wypędzić, wzniecili pożar, w którym trybuci z siódemki zginęli, a pozostała dwójka stoczyła walkę na śmierć i życie. Wygrała ją trybutka z piątki, która ostatecznie wielkim nieszczęściem znalazła się na wyspie, którą ❝ zamieszkiwali ❞ Tiberius i Tulia.

Tiberius najbardziej bał się, że będzie musiał zabić Tulię lub dać się jej zgładzić, dlatego też to on postanowił walczyć z trybutką z piątki. Ich walka nie była zbyt długa, bo dość szybko zadał dziewczynie poważne ciosy. Rozproszył go jednak krzyk Tuli, która w do dziś niewyjaśniony dla niego sposób [ choć oglądał tę scenę później wielokrotnie ] wpadła do wody. Walka odbywała się tuż na skraju wysepki i wystarczyło poślizgnięcie, aby zakończyć żywot. Po co Tulia tak bardzo zbliżyła się do krawędzi? Czyżby usłyszała głos z wody? W każdym razie... Tiberius chciał jej pomóc, ale z blondynki szybko zostało niewiele.

Trybutka z piątki miała rany poważne, więc nie mogła już wygrać, było to pp prostu nierealne. Tiberius, w przypływie gniewu i rozpaczy, podszedł do niej. Szarpnął dziewczynę, stawiając ją na równych nogach, a potem zaciągnął nad niewielkie urwisko. Chciał zakończyć igrzyska spektakularnie. Ustawił ledwie żywą dziewczynę na skraju urwiska i kopnął w brzuch z taką siłą, że ta spadła do wody.

DYSTRYKT TRZECI

BRIDGET ELEANOR RANDALL
aka BREE RANDALL

— FELICITY JONES —

18.02.; dwadzieścia siedem lat; sześćdziesiąte czwarte igrzyska głodowe

[ purrrfectme ]


Wystarczy jednego spojrzenia, by przekonać się, że Bree Randall w żadnej mierze nie wygląda na zwyciężczynię. Średnio wysoka, średnio urodziwa, o drobnych dłoniach i łamliwych, wiecznie poobgryzanych paznokciach. Zważywszy na to, co osiągnęła, podobna powierzchowność wydaje się co najmniej nie na miejscu. Bridget jest szczupła i — zdawać by się mogło anemicznie — blada. Proste, lekko przylizane włosy opadają jej do połowy łopatek. W zależności od rodzaju i natężenia światła przybierają różne odcienie brązu, z reguły te ciemniejsze. Bez względu na porę roku, Bree nie wiąże ich ani nie upina. Choć nie należy to do specjalnie wygodnych, przynajmniej częściowo maskuje blizny po oparzeniach, jakich kobieta nabawiła się w drodze ku wygranej. Blizny, a raczej blizny po bliznach. W porównaniu z tym, jak wyglądała przed interwencją kapitolińskich lekarzy, w chwili obecnej Bree powinna być z siebie dumna. Niemniej, w dalszym ciągu daleko jej do ideału. Ślady są wyraźne i rozległe, a ich geneza nie pozostawia większych wątpliwości. Pokrywają dolną część karku, łopatki oraz fragment dekoltu. Oszczędzają za to twarz, która — mimo kładących się głębokim cieniem worów pod oczami — pozostaje wcale niebrzydka. Pełne usta, kształtny nos, błękitnoszare tęczówki z domieszką jasnej zieleni. Asymetryczna grzywka swobodnie opada na prawą stronę czoła, lewą pozostawiając całkiem odsłoniętą. Brwi — z natury szersze niż węższe — są starannie wyskubane i wymodelowane, a średniej długości rzęsy pociągnięte tuszem. Całości dopełniają delikatnie zarysowane kości policzkowe oraz ujawniające się pod wpływem słońca, jasnobeżowe piegi. Podstawę szyi zdobią jej dwa filigranowe tatuaże. Po prawo grafitowo—niebieska jaskółka, po lewo grafitowo—zielona ważka. Jaskółka symbolizuje Fabię, a ważka po prostu się jej spodobała. Oba rysunki znajdują się mniej—więcej na wysokości uszu.

Mocne strony fizyczne Bree — bądźmy szczerzy — nie są i nigdy nie były zbyt imponujące. Większość z nich jest zasługą szczupłej budowy ciała, która — choć ma swoje wady — na arenie okazała się być na wagę złota. To, że pod względem gabarytów przywodziła na myśl czternastolatkę, pozwoliło Bridget ukrywać się w miejscach, które dla większości trybutów pozostawały nieosiągalne. Fakt ten umożliwił jej bezpieczne przeczekanie obławy zawodowców, którym — co chyba logiczne — nie przyszło do głowy myszkowanie w lisiej dziurze. I całe szczęście, bo gdyby ją dopadli, Bree nie miałaby szans. Choć z wytrzymałością jest u niej średnio, to na pewno nie wystarczająco dobrze by przy próbie ucieczki miało to większe [ głębsze! ] znaczenie. Na domiar złego Randall pochodzi z Trójki, a co za tym idzie podczas pobytu na arenie cała jej wiedza o posługiwaniu się bronią sprowadzała się do ❝ dźgaj ostrym końcem ❞ ... A nawet gdyby było inaczej, na tamtym etapie nie potrafiłaby nikogo zabić. Pewne umiejętności przychodzą z czasem.

Bree urodziła się osiemnastego lutego w średnio zamożnej rodzinie typowych przedstawicieli Dystryktu Trzeciego. Jej rodzice, Ethel i Mitch zajmowali — i nadal zajmują się — optyką, z domieszką mechaniki precyzyjnej. Pracują w wielkim zakładzie przemysłowym; ona jako członkini korpusu badawczego, on jako konserwator i szeregowy technik. Po astragal, Bridget zgłosiła się tylko raz, w wieku piętnastu lat. Dochody Randallów — choć na ogół całkiem wysokie — w roku obchodzenia 61 igrzysk głodowych posypały się w dół na tyle nisko, że Bree i jej czternastoletni podówczas brat, Roree, nie mieli innego wyboru. Choć w następnych latach sytuacja uległa pewnej poprawie, rodzinie nigdy się nie przelewało. Większość oszczędności szła na leczenie Fabii — przyrodniej siostry Ethel, słabowitej dwudziestodwulatki przewlekle chorującej na płuca. Choć różnica wieku między kobietami wynosiła ponad siedemnaście lat, były ze sobą zaskakująco blisko. Ethel traktowała Fabię, jak córkę i w najgorszych okresach nie odstępowała ani na krok. Było to o tyle łatwe, że ich domy mieściły się wzdłuż tej samej ulicy. Fabia doceniała jej wysiłki, choć prawdę mówiąc trochę ją one irytowały. Jako osoba dumna, ambitna i po oślemu uparta, wolała zadawać się z kimś, kto zamiast niańczyć i nadskakiwać, po ludzku z nią porozmawia. Tym kimś stała się dla niej Bridget. Z reguły małomówna i nieśmiała, w towarzystwie Fabii otworzyła się i nabrała pewności siebie. Ich przyjaźń była pierwszą i najtrwalszą damsko—damską przyjaźnią, jaką Bree kiedykolwiek zawarła i już na zawsze pozostała dla niej wyjątkowa. Równie bezcenne okazały się nieliczone ciekawostki na temat optyki, pryzmatów i soczewek, na punkcie których Fabia miała niezaprzeczalną obsesję. Od małego pragnęła pójść w ślady Ethel, co z uwagi na chorobę nigdy nie doszło do skutku. Na przekór wszystkiemu nie przestawała się jednak uczyć i eksperymentować co i rusz namawiając Bridget do aktywnego współudziału. O mały włos nie spaliły przy tym chałupy.

W dniu, w którym została wylosowana do udziału w 64 igrzyskach głodowych, świat Bree obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Choć jak każdy potencjalny trybut obawiała się wyniku losowania, w puli znajdowało się zaledwie jedenaście karteczek z jej imieniem — wystarczająco mało, by zagrożenie wydawało jej się umiarkowanie realne. Gdy wyczytano jej nazwisko, zbladła i nieomal zachłysnęła się wdychanym powietrzem. Miała wtedy osiemnaście lat, lecz mimo to była przekonana, że zginie jako jedna z pierwszych. Na miękkich nogach ruszyła ku scenie, czując dziwną ulgę, że najgorsze ma już za sobą. Jak się wkrótce okazało, zupełnie niesłusznie. Nie minęło pięć minut, nim wyciągnięto los Roree'ego Randalla. Na dźwięk tego nazwiska, serce dosłownie zamarło jej w piersi. Zręcznie wymakając się nadbiegającym strażnikom pokoju, Bree zeskoczyła na ziemię. Półprzytomna z rozpaczy zaczęła potrząsać randomowymi ludźmi i błagać ich, by zgłosili się za jej brata. Po krótkiej szamotaninie wciągnięto ją z powrotem na scenę. Obezwładniona nie przestała jednak łkać, a po chwili wpadła w taką histerię, że dożynki zakończono w trybie natychmiastowym. Mimo to, znaczna część Kapitolu jeszcze przez długie lata uważała je za wyjątkowo udane.

Podczas poprzedzających igrzyska 'eventów' Bree wyłaziła ze skóry, by wywrzeć na wszystkich jak najkorzystniejsze wrażenie. Choć nie żywiła większych nadziei na sukces, aż za dobrze rozumiała, że nie ma innego wyboru. Obiecała sobie utrzymać brata przy życiu, a pozyskanie sponsorów wydawało się najsensowniejszym, co mogła w tym celu zrobić. Jak się wkrótce okazało, sprytny i charyzmatyczny — a na dodatek wcale przystojny Roree — wpadł na identyczny pomysł i jak można się było spodziewać miał o wiele więcej szczęścia z jego realizacją. W przeciwieństwie do introwertyczno—ambiwertycznej Bree był typowym ekstrawertykiem i zrobił z tego doskonały użytek.

Niestety, już w pierwszym dniu pobytu rodzeństwa na arenie wszystkie ich plany wzięły w łeb. Z założenia mieli się nie rozdzielać, wspólnie znaleźć schronienie, rozejrzeć się po arenie. Założenie poszło się walić, gdy wylądowali po dwóch przeciwnych stronach Rogu Obfitości, a na dźwięk gongu rozbiegli się w dwie różne strony. Do dziś Bridget zachodzi w głowę jakim cudem przeżyła tamtą noc. Pięcioosobowy sojusz zawodowców urządził obławę, w ciągu kilku godzin zabijając czterech trybutów. 4 + dziewiątka zabita przy rzezi. Podsumowując, trzynastu zabitych przed nastaniem świtu. Gdyby nie to, że w porę wślizgnęła się w wspomnianą powyżej ❝ lisią dziurę ❞ , Bree z całą pewnością by do nich dołączyła. Nazajutrz, zginęła kolejna dwójka; oboje z Dwunastki. Podobnie jak poprzednie ofiary zawodowców zamordowani podczas nocnych polowań. Oprawcy obdarli ich z większości dobytku. Ocalał ukryty w zaroślach plecak, którego Bridget nie omieszkała sobie przywłaszczyć. Tym sposobem wzbogaciła się o butelkę z wodą, dwie paczki krakersów, śpiwór, a także kilka przydatnych drobiazgów, które pozwoliły przeżyć jej w nieprzyjaznym, sawannopodobnym klimacie. O brzasku czwartego dnia odnalazł ją Roree. Zaopatrzony we własny ekwipunek oraz niezawodną umiejętność przyciągania sponsorów. Przy życiu pozostało już tylko ośmioro trybutów i morale rodzeństwa zaczęło się gwałtownie podnosić.

Czterdzieści osiem godzin później, serce Roree'ego przeszył nóż Morgany Davies, osiemnastoletniej dziewczyny z Dwójki. Huk wystrzału zmiótł iluzję bezpieczeństwa, którą Bridget żywiła się prze ostatnie dwie doby. Jej świat runął jak domek z kart — niespodziewanie, błyskawicznie i doszczętnie. Nie była zdolna stanąć do walki, ukryć się, uciec. Od nożowniczki dzieliło ją niespełna trzydzieści metrów lasu i wysokiej trawy. W tym momencie dziewczynę nie wiele to jednak obchodziło. Każdą komórką ciała czuła, że zawiodła. Jako starsza siostra, jako opiekunka. Chciała zostać zauważona, poczuć chłód żelaza na skórze, ciepłą krew ściekającą po bokach. Dołączyć do brata. Umrzeć. Morgana rozejrzała się uważnie i zaalarmowana jakimś trzaskiem odwróciła się i pobiegła w przeciwnym kierunku. Choć miała na to ochotę, Bree nie krzyknęła. Nie miała siły krzyczeć.

Minęło dziesięć minut.

Rządza zemsty nadeszła wraz z poduszkowcem i metalowymi szczypcami. Jasne, Bridget bywała już zła, niejednokrotnie wściekła, ale niczego nie sposób było porównać z uczuciem, które nią wtedy owładnęło.

Minęło pół godziny.

Dygocząc na całym ciele, dziewczyna rzuciła się w stronę obozowiska. Świtało. Arena, złożona głównie z suchych traw, karłowatych akacji i suchych badyli nagrzewała się z sekundy na sekundę. Tłumiąc w sobie szloch, Bree rozgrzebywała spaloną ziemię w poszukiwaniu czegoś, czegokolwiek, czym mogłaby zadać ból.

Minął kolejny kwadrans.

Nie znalazłszy nic, ze złością poderwała się z ziemi. Zawieszona na jej szyi szklana jaskółka — pożegnalny prezent od Fabii i jedyna pamiątka, jaką Bree miała ze sobą na arenie — zakołysała się przy tym energicznie. Tkniąta nagłym przeczuciem, Bridget zastygła w bezruchu i ujęła ją w drżące, ubabrane kurzem dłonie. W jedno ze skrzydeł ptaka wpasowane było idealnie okrągłe, wypukłe szkiełko. Zaraz... Bree zamrugała i starając się nie myśleć o bracie, zmusiła umysł do jeszcze jednego rozpaczliwego wysiłku. Musiała się ogarnąć. Musiała!

Zawodowcy konsekwentnie atakowali nocami. Nic dziwnego — po wschodzie słońca byłoby na to stanowczo za gorąco. Nocne wysiłki, automatycznie uniemożliwiały im sen, przez co z braku innych możliwości musieli odpoczywać za dnia.

Zrozumiwaszy, co może to dla niej oznaczać, Bree o mały włos nie wypuściła szkiełka z rąk. Przysiadła na ziemi i na próbę przepuściła przez naszyjnik pierwsze promienie porannego światła, które po kilku chwilach skupiło się w postaci drobnej, rozjarzonej kropeczki. Dziewczyna westchnęła i wzięła głęboki wdech.

Szkiełko nie było szkiełkiem. Szkiełko było soczewką.

Minęła godzina.

Bree wstała i kurczowo ściskając jaskółkę, pognała w stronę Rogu Obfitości. W połowie drogi przystanęła i przeczekała jeszcze czterdzieści minut. [ Strzeżonego Pan Bóg strzeże... Czy jakoś tak. ] Na jakieś sto metrów przed Rogiem, położyła się na ziemi przyczaiła w zaroślach. Zgodnie z jej przypuszczeniami zawodowcy spali. Wszyscy. Z wartownikiem włącznie. Choć nigdy nie należała do specjalnie odważnych, tym razem Bree nie wahała się długo.

Ledwie ważąc się oddychać, przemknęła między leżącymi polotem postaciami i chwyciła kilka buteleczek spirytusu oraz długą konopną linę, po czym ponownie ukryła się krzakach. Serce waliło jej jak młotem, a ręce trzęsły się nieznacznie. Mimo to była zdecydowana dopełnić swego dzieła. Starając się narobić przy tym jak najmniej hałasu przesączyła linę spirytusem i pospiesznie oceniła jej długość. Z całą ostrożnością, na jaką było ją stać, zaczęła okrążać śpiących zawodowców, tworząc wokół nich szeroką pętlę. Konopne włókna co i rusz zahaczały o wysoką trawę, szeleszcząc przy tym nieznośnie. Jeden z sojuszników Morgany zaczął wiercić się nie spokojnie. Z duszą na ramieniu Bree przykucnęła i spojrzała w niebo. Słońce wschodziło szybko. Obiecująco szybko. Przystawiła jaskółkę do koniuszka liny i czekała. Długo, cierpliwie, ani na moment nie spuszczając oka ze śpiących. Trwało to krótko — najwyżej minutę — a zarazem wystarczająco długo, by ich twarze raz na zawsze wypaliły się pod jej powiekami. Ni stąd ni zowąd, spirytus buchnął jasnym płomieniem. Zawodowcy zerwali się na równe nogi, ale ucieczka nie wchodziła już w grę. Zewsząd otoczeni ogniem, znaleźli się w pułapce bez wyjścia.

Bridget gnała co sił, podczas gdy wspomagane wiatrem płomienie rozprzestrzeniały się w zastraszającym tempie. Zemsta Kapitolu spowodowana wyeliminowaniem jego faworytów. Pędziła, z pustymi rękoma — jaskółkę zostawiła przy Rogu, czując, że prędzej czy później nie da rady, będzie musiała się zatrzymać. Czerwone jęzory liznęły jej plecy, zmuszając do ostatniego, rozpaczliwego wysiłku. Przebiegła jeszcze kilkaset metrów, nim krztusząc się dymem i flegmą ostatecznie osunęła się na ziemię. Ostatnim co utkwiło w jej świadomości, były huk armatnich wystrzałów. Nie czterech, a sześciu.

Obudziła się w tchnącym nowoczesnością pomieszczeniu, otoczona armią lekarzy i pielęgniarek. Wygrana wydawała jej się czymś absolutnie nierzeczywistym. Podobnie jak śmierć brata i szał w jaki po niej wpadła. Nie mogła, nie chciała o tym myśleć. Jeszcze nie. Zamiast tego skupiała się na bardziej przyziemnych sprawach. Na bólu pleców, na ilości zabiegów, którym ją poddawano... Wkrótce popadła w graniczące z apatią zobojętnienie i choć ekipa przygotowawcza dwoiła się i troiła by zrobić z niej ❝ igrającą z ogniem ❞ , jedynym, co udało im się zaprezentować publiczności była wychudzona, oszpecona przez blizny osiemnastolatka o pogryzionych wargach, paznokciach i upiornie pustym spojrzeniu. Oglądając przebitki z igrzysk, Bree zachowywała się tak neutralnie, że jedna część publiczności wzięła ją za niedorozwiniętą, druga za chorą psychicznie, a trzecia zupełnie przestała zwracać na nią uwagę.

Przebudzenie okazała się równie nagłe, co brutalne. Po kilku tygodniach pobytu w Kapitolu, Bridget została oficjalnie oddelegowana do domu. Powitał ją tam tłum rozemocjonowanych, zupełnie obcych jej ludzi, wśród których co jakiś czas przewijały się znajome twarze. Na czele stali Ethel i Mitch, na widok których dziewczyna o mały włos nie rozkleiła się na wizji. Oboje wyglądali na porządnie przybitych, czemu — zważywszy na to, co się stało z ich synem — nikt się zbytnio nie dziwił. Sytuacja ta miała jednak nieznane publice, o wiele poważniejsze przyczyny. Roree nie był bowiem jedynym członkiem rodziny, z którym przyszło się im pożegnać.

W śmierci Fabii z pozoru nie było nic podejrzanego. Chorowała od lat, jej płuca i układ odpornościowy były jedną wielką ruiną... Warto zaznaczyć jednak, że mało kto umiera, otoczony płatkami śnieżnobiałych róż. Zrozumiawszy to, Bree zaczęła szczerze żałować, że nie spaliła się razem z Morganą Davies. Gdy tylko skończono przenosić Randallów do Wioski Zwycięzców, dziewczyna zamknęła się w pokoju, wychodząc z niego najwyżej dwa, trzy razy dziennie. Pierwsze kilkanaście dni spędziła na wielce konstruktywnym, zastanawianiu się ❝ co by było gdyby... ❞, opłakiwaniu Roree'go, Fabii... A także dwojga, niewinnych trybutów, których — co dopiero teraz zaczęło do niej docierać — zwyczajnie spaliła żywcem. Przerażona stanem córki Ethel, wielokrotnie próbowała nakłonić ją do wyjścia. Bridget konsekwentnie odmawiała, syczała i prychała na matkę, co skutkowało u pani Randall coraz większą desperacją i zaniepokojeniem. Pod koniec drugiego tygodnia tej szopkinrodzice postanowili skołować Bree terapeutę. Początkowo lokalnego, po kilku kolejnych dniach kapitolińskiego. Kapitolińczyk tłumaczący jej, że nic z tego, czym tak się zamartwia, nie jest jej winą, okazał się dla Bridget czymś autentycznie nie do zniesienia. Po pierwszej sesji, nieomal wydrapała mu oczy [ co tylko podsyciło plotki o jej rzekomym szaleństwie — przyp. autorki ]. Druga, trzecia i czwarta sesja — każda z innym lekarzem — skończyły się dokładnie tak samo. Piąta nigdy się nie odbyła. Po ostatnim z czterech pamiętnych incydentów, Ethel postanowiła dać spokój z kapitolińskimi lekarzami. Uświadomiła sobie bowiem, że nie dość, że sama ich obecność działa Bridget na nerwy, to są oni zazwyczaj równie antypatycznie nastawieni do jej córki, co jej córka do nich. Masowa zagłada zawodowców sprawiła, że wielu mieszkańców stolicy ni stąd ni zowąd znalazło się na skraju bankructwa. Nic więc dziwnego, że mało kto przejmował się jej losem, a niektórym jej samobójstwo byłoby wręcz na rękę.

Miesiące mijały, a sytuacja — choć niewątpliwie ulegała stopniowej poprawie — wciąż daleka była od ideału. Mimo gigantycznego wysiłku, jaki włożyła w nią ekipa przygotowawcza, podczas Tournée Zwycięzców Bridget pozostawała koścista i blada jak duch. Przez cały czas tego kilkunastodniowego koszmaru, nie jadła praktycznie nic — no może z wyjątkiem paznokci — i chcąc oszczędzić sobie emocji większość okolicznościowych gadek odczytała z kartki. Jedynie w Siódemce i Szóstce, dystryktach dwóch zabitych na końcu trybutów przemogła się i wykrztusiła coś bardziej osobistego. Cały event zapamiętała jako jeden z najgorszych momentów swojego życia i — jak na złość — za nic nie potrafi go zapomnieć. Niemniej, to właśnie on uświadomił jej, że życie nie kończy się na wygranej w igrzyskach, i że bez względu na wszystko musi ogarnąć się i przygotować do obowiązków mentorki. Pozwolić odejść przeszłości. Żyć.

Dziś — jako dwudziestosiedmioletnia kobieta — Bree nie jest już tą samą zdołowaną, agorafobiczną dziewczynką, jaką stała się na skutek Igrzysk. Lata pracy w charakterze mentorki wzmocniły jej psychikę i nauczyły opanowania, a także zmusiły do przezwyciężenia okresowej aspołeczności. Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę zdystansowana, w głębi duszy nie ma specjalnych ❝ trust issues ❞. Wręcz przeciwnie — wystarczy odpowiednio do niej zagadać, a jej zaufanie ma się już w kieszeni. Na świat patrzy w sposób subiektywny, głęboko zależny od jej aktualnego nastroju. Prócz tego ma skłonność do wydawania pochopnych opinii, z których w miarę potrzeby — nie wstydzi się jednak wycofać. Pracowita i wrażliwa, ma w sobie jakieś trzydzieści procent Puchonki... I około pięćdziesięciu Krukonki. Jest bystra, spostrzegawcza i mniej—więcej cierpliwa, co na arenie niejednokrotnie uratowało jej skórę. Jako stuprocentowa realistka rzadko kiedy przecenia — lub nie docenia — własnych możliwości. Na co dzień stara się unikać radykalnych posunięć i postępować zgodnie z wyznaczonym planem. W sytuacjach podbramkowych zdarza się jej jednak zaliczać porządny odlot [ spokojnie nie mam na myśli dragów, tylko odlot w sensie utraty zdolności racjonalnego myślenia — przyp. autorki ], przez co gdy wpadnie w panikę, działa instynktownie; bywa, że nierozważnie. Choć — jak przed chwilą wspomniałam — nie należy do osób porywczych, w razie czego potrafi ❝ pokazać pazurki ❞ ; nawiasem mówiąc nie znosi tego określenia. Gniew objawia się u niej poprzez złowieszcze milczenie, w zależności od okoliczności podsumowane płaczliwym wybuchem lub apogeum zimnej furii. Nietrudno ją zranić, w szczególności, gdy za dużo papla się o tematach związanych z jej przeszłością. Choć sama nie zdaje sobie z tego sprawy, jest naprawdę silna psychicznie. W przeciwieństwie do wielu sobie podobnych nie pije ani nie bierze narkotyków. Pali jedynie okazjonalnie. Załamanie po śmierci Roree'ego i Fabii zahartowało ją i dało możliwość odbicia się od dna. Choć wciąż nie potrafi przestać obwiniać się o ich los, nauczyła się z tym żyć i zepchnąć poczucie winy na możliwie najdalszy plan. Rolę mentorki traktuje bardzo poważnie i dla dobra swoich podopiecznych gotowa jest na każde poświęcenie. Łatwo ją przez to oszukać lub zmanipulować. Świadomość, że mimo ośmiu lat praktyki nie udało jej się uratować ani jednego trybuta, prześladuje ją noc w noc, bez względu na porę roku.

Odkąd została mentorką nabrała opanowania i zorganizowania. Stara się być schludna i w miarę możliwości panować nad potrzebnymi jej w pracy notatkami. Z przedmiotami osobistymi jest już jednak zgoła inaczej. Ciuchy, szczotki do włosów i inne takie zawalają większość jej łóżka i spory fragment podłogi, zupełnie wyłączając go z użytku. Bree nazywa to ❝ lekkim bałaganem ❞ i jedynym co może zmusić ją do jego usunięcia, jest konieczność wygospodarowania tak zwanej ❝ przestrzeni badawczej ❞. [ Nie chcąc tkwić w bezczynności przez większą część roku Bridget, bawi się w naukowca. Prowadzi obserwacje, sporządza szkice, składa prototypy, itede, itepe. Warto zaznaczyć, że sprawia jej to prawdziwą przyjemność i nic prócz dorocznych igrzysk nie jest w stanie jej od tego odciągnąć — przyp. autorki ]. Dziewczyna jest naprawdę pojętna i szybko uczy się nowych rzeczy. Potrafi nieźle kombinować i — jeśli zajdzie taka potrzeba — zrobić coś z niczego. Nie idzie jej za to podejmowanie decyzji pod presją czasu [ to znaczy idzie, ale z reguły źle — przyp. autorki. ], efektywne kłamanie ani zarządzanie większą grupą ludzi. Z uwagi na subiektywne spojrzenie na świat, może mieć problem z asertywnością wobec najbliższych sobie osób. Poza tym [ jak już wcześniej wspomniałam — przyp. autorki ] łatwo ją zmanipulować.

DYSTRYKT CZWARTY

JONBENÉT ARCHULETA

— EMILIA CLARKE —

dwadzieścia trzy lata; sześćdziesiąte szóste igrzyska głodowe

[ xxtessxx143 ]

Brała udział w sześćdziesiątych szóstych igrzyskach głodowych, które rozgrywały się na terenie podzielonym na teren pustynny i arktyczny. Zaraz po tym jak usłyszała dźwięk oznaczający rozpoczęcie walki o życie rzuciła się biegiem w stronę Rogu Obfitości. Jednak, gdy była już tylko pięćdziesiąt metrów od konstrukcji została zmuszona do wycofania się, gdyż rzeź, która w tamtym momencie miała miejsce przeszkodziła jej w zdobyciu broni. W biegu złapała najbliższy plecak i szybko udała się na północ, ponieważ tam widziała największe szanse na przeżycie chociażby połowy igrzysk. Wędrowała przez całą arenę, szukając miejsca, w którym będzie mogła odpocząć i przeczekać dzień lub dwa. Idąc dalej na północ niemal nie zginęła, przez przypadek dotykając dłonią pola energetycznego, znajdującego się na końcu areny. Obudziła się po kilku godzinach od porażenia, dosłownie tonąc w śniegu. Po pierwszym szoku spowodowanym zorientowaniem się, gdzie jest i co się stało z trudem zaczęła szukać jakiegokolwiek chociaż odrobinę bezpiecznego miejsca, kierując się wzdłuż końca, co jakiś czas rzucając w barierę kamieniem. Nocą doszła do jaskini, w której znajdował się chłopak w jej wieku z dystryktu dziewiątego. Po wielu próbach zabicia siebie nawzajem zawarli sojusz. Przez dwa dni nie ruszali się z jaskini, jednak po ich upływie zdecydowali się wyjść. Wtedy wystrzeliły dwie armaty, co zwiastowało czyjąś śmierć. Okazało się, że była to para z piątki, która zginęła przez zastawioną przez nią pułapkę. JonBenét i jej sojusznik ruszyli w stronę, gdzie według niego powinien znajdować się Róg Obfitości. Po drodze zostali zaatakowani przez coś, co wyglądało jak niedźwiedź, jednak wiedzieli, że nim nie jest.

Tamtego dnia chłopak zginął, a ona została ranna w nogę i ledwo doszła do metalowej konstrukcji, gdzie po znalezieniu dwóch noży opatrzyła się mając jedynie pod ręką materiał należący do trybuta, który zginął tutaj pierwszego dnia. Z nocy z dziewiątego na dziesiątego dnia rozpoczęcia igrzysk przyszli zawodowcy z jedynki i dwójki. Nie mając siły na ucieczkę Archuleta poddała się. Jednak w tym momencie zawodowcy popełnili błąd, bo nie dobili jej od razu. Zdecydowali, że sama prędzej czy później się wykończy. Dwadzieścia cztery godziny później zamordowała ich podczas, gdy ci spali. Resztę trybutów zabiła, podczas obrony rogu, a potem znów mogła powiedzieć, że nie może się doczekać jutra.

Zwycięstwo zawdzięcza głównie temu, że jest szybka i inteligentna

JonBenét jest dziewczyną o średnim wzroście, jej sylwetka jest szczupła, jednak jej ciała nigdy nie zdobiły zarysowane mięśnie. Podczas swoich igrzysk była dziewczyną bardziej przy kości, dzięki czemu mogła lepiej posługiwać się szybkością i zwinnością. Ma mały, zgrabny nos i pełne malinowe usta. Jej włosy są koloru kawy i kontrastują ze stalową barwą tęczówek.

Jej mocnymi stronami są zwinność i szybkość. Mimo niepozornej budowy ciała jest silna i ma dobrą kondycję. Poza tym, jest świetna w pływaniu. Na niekorzyść działają zaś drobna postura i niewysoki wzrost.

Na przyswojenie sobie informacji, że wygrała i nadal żyje potrzebowała mnóstwo czasu, przez długi okres po igrzyskach miewała koszmary z udziałem osób, które zabiła, jednak powtarzała sobie, że musiała to zrobić i, że zamiast wracać do przeszłości powinna skupić się na teraźniejszości, co faktycznie pomogło. Zwycięstwo zawdzięcza głównie temu, że jest szybka i inteligentna.

Potrafi idealnie maskować swoje uczucia, radzi sobie z trudnościami i złymi wspomnieniami, jest silna — bardzo trudno ją złamać, trudna do rozgryzienia. Momentami naiwna, przez to, co przeżyła jest wrażliwa na krzywdę innych, mimo, że stara się z tym radzić, załamuje się, gdy nie ma wpływu na coś — reaguje na to agresywnie.

Relacje Archulety z poszczególnymi członkami jej rodziny są różne. Z matką— Margaret — nigdy nie miała dobrego kontaktu, gdyż ta zaniedbywała ją, poprzez faworyzowanie brata i branie nadgodzin, mimo, że wiodło im się całkiem dobrze. Jednak od czasów jej narodzin była i jest oczkiem w głowie ojca — Johna —, z którym relację są bliższe znacznie bardziej niż z resztą rodziny. Obydwoje w gorszych chwilach otaczało się opieką, nie oszukujmy się każdemu brakowało matki czy w przypadku mężczyzny — żony. Jeśli chodzi o jej brata to można powiedzieć, że kiedyś byli ze sobą bliżej. Pomagali sobie i rozmawiali godzinami, jednak czar prysł, gdy JonBenét została wylosowana. Mimo zapewnień Davida, że zgłosi się na ochotnika, gdy zostaje wylosowana nie zrobił tego. Według niej wolał ocalić własny tyłek niż bliską osobę. A mógł się zgłosić, ponieważ miał wtedy osiemnaście lat. Od wygranej nie odezwała się do niego.

Chce jak najlepiej doradzić trybutom i podzielić się z nimi swoim doświadczeniem na arenie, a czasami zdarza się, że zmusić do działania, gdyż nie ma zamiaru patrzeć na śmierć niewinnych nastolatków z jej dystryktu, których twarze widuje na ulicach.

Do igrzysk nastawiona jest krytycznie. Gdyby miała na to wpływ zlikwidowałaby je ówcześnie wsadzając na arenę nastolatków z Kapitolu, aby mogli się przekonać jak wygląda rzeź biorąc w niej udział, a nie oglądając na ekranach. jednak na razie zostaje jej patrzenie na śmierć jej trybutów, osób które znała, nie mogąc nic z tym zrobić.

DYSTRYKT PIĄTY

ASHLINN FRIJA JOHANSEN
aka ASH JOHANSEN

   — RILEY VOELKEL —  

dwadzieścia pięć lat; sześćdziesiąte pierwsze igrzyska głodowe

RavenClaw5845 ]

Ash to wysoka dziewczyna, mierzy ponad 1,70 metrów. Jej jasna, nieco opalona cera jest niemal nieskazitelna, oprócz kilku cieniutkich, drobnych blizn na ramionach i brzuchu. Lubi eksperymentować z długością swoich włosów, ale najczęściej są to miękkie fale w kolorze brudnego blondu, sięgające jej ramion. Oczy mentorki mają odcień głębokiej zieleni, mówi się, że mają kolor liści dębu, skrytych w cieniu przed słońcem. Jej sylwetka jest smukła oraz wysportowana, jej ciało posiada delikatny, niemal subtelny zarys mięśni pod skórą. Ma też delikatnie zarysowane, kobiece kształty.

Jest dość silna fizycznie, ale bez przesady. Jest też wyjątkowo zwinna i szybka. Jeśli chodzi o słabe strony, cóż, przez te dwanaście lat od wygranej w Igrzyskach zdążyła nieźle podrosnąć, więc ewentualne ukrywanie się byłoby znacznie utrudnione.

Uczestniczyła w 61. Głodowych Igrzyskach, jako trybutka z Piątki. W przeciwieństwie do swojego bliźniaka, była silną fizycznie oraz psychicznie dziewczynką. Nie była jednak na tyle silna, by dać sobie radę ze starszymi od siebie i o wiele lepiej wyszkolonymi zawodowcami. Wydawałoby się, że logicznym w sytuacji trzynastolatki będzie to, że spróbuje nawiązać korzystne dla siebie sojusze. Otóż zdziwię Was, gdy powiem, że Ash zrobiła dokładnie na odwrót. Nie bawiła się w sojusze, bo wiedziała, że prędzej czy później dla niej, jako tej ❝ słabszej ❞, skończy się to kosą między żebrami. Na treningach starała się popisać swoją dużą — jak na drobne, trzynastoletnie dziecko— siłą, a także sprytem i zwinnością. Na pokazie indywidualnym zyskała siedem punktów. Dzięki swojemu wygadaniu i wyglądzie udało jej się zyskać malutkie grono sponsorów. Po rozpoczęciu Igrzysk niemal cudem uniknęła rzezi przy Rogu Obfitości. Zdążyła porwać plecak oraz broń— komplet sztyletów— i już miała uciekać, gdy nagle drogę zagrodził jej wyższy od niej, ale mało rozgarnięty, czternastoletni trybut z Czwórki. Chłopak chyba nie spodziewał się, że słabsza i mniejsza trzynastolatka najpierw z całej siły kopnie go w przyrodzenie, a potem zwieje w podskokach w krzaki. Większość Igrzysk spędziła, chowając się, gdzie popadnie i polując na drobne zwierzęta.

Zwycięstwo zawdzięcza dużemu zbiegowi okoliczności i zwykłemu nieszczęściu polujących na nią zawodowców. Igrzyska w tym konkretnym roku rozgrywały się na górskim terenie. W środowisku, gdzie spędzała niemal każdy wolny czas z ojcem oraz bratem, więc doskonale wiedziała, jak przetrwać i znała tamtejszą roślinność. Zebrała ze sobą kilka gatunków trujących roślin i zmieszała je z wodą, tworząc truciznę niemal doskonałą i cierpliwie poczekała, aż zawodowcy wybiją wszystkich ❝ słabszych ❞trybutów. Potem pewnej nocy zakradła się do ich obozowiska i tak po prostu zatruła źródełko, z którego czerpali wodę. Wszyscy poumierali następnego ranka, czyniąc Ash zwyciężczynią.

Oj, Ash to bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Miała o wiele łatwiejszą do zrozumienia osobowość przed Igrzyskami. Wtedy była po prostu nieco pyskatą, mało kobiecą chłopczycą, która rzucała w chłopaków kamieniami. Igrzyska ją zmieniły, a konkretnie to, kiedy zrozumiała, o co w nich chodzi — o jak największą popularność wśród publiczności. Po Igrzyskach — a dokładniej mówiąc po osiągnięciu przez nią szesnastego roku życia — nie było skandalu, żeby nie maczała w nim swoich szczupłych paluszków. Z jednej strony twierdzi, że nie interesuje ją szum medialny, który czasem wywołuje, ale z drugiej — jara się każdą, najbardziej absurdalną i idiotyczną plotką na swój temat. Może się to brać z tego, że pobyt na Arenie zepsuł jej dotąd niewinne, spokojne dzieciństwo.

Jest twarda psychicznie, nie przejmuje się głupotami i mało co jest w stanie nią naprawdę wstrząsnąć. Przez to potrafi się skupić na tym, co dla niej jest w danym momencie najważniejsze. Niestety, ma nieco dziecinne spojrzenie na świat, ludzi widzi jako swoje zabawki i czasem wręcz łaknie zainteresowania otoczenia. Lubi popijać alkohol.

Ojcem Ashlinn był Victor Johansen. Zawsze miała z nim bardzo dobry kontakt. Jako jedyna córka była wręcz oczkiem w głowie mężczyzny. To właśnie ojciec zaraził ją miłością do... prądu. Jako mała dziewczynka całe dnie spędzała w ojcowskim warsztacie, pośród kabli, przełączników oraz diod, choć nigdy, tak naprawdę, nie wiązała swojej przyszłości z pracą w elektrowni. Po nagłej śmierci ojca porzuciła swoją pasję. Matki, Dahlii Johansen, dziewczyna w zasadzie nie pamięta. Kobieta zmarła, gdy Ash miała ledwie dwa i pół roku. Prócz ojca, Ash miała jeszcze brata — Finna Johansena. Byli bliźniakami dwujajowymi, bardzo ze sobą zżytymi. Pomimo swojej płci, to Ash zawsze stawała w obronie swojego brata, który od dziecka był bardzo słaby i chorowity. To on z całej rodziny najbardziej martwił się o swoją bliźniaczkę, gdy ta została wylosowana jako trybutka. Niestety, chłopak zmarł, zanim zdążył obejrzeć zwycięstwo Ash.

Niezbyt przykładała się do swojej roli mentorki, zwyczajnie nie dorosła do tej roli. Co do igrzysk, nie uważa, że to coś dobrego, ale jest zdania, że to jedno, wielkie widowisko teatralne. Im lepszym aktorem będziesz, tym wyjdziesz w większej ilości kawałków i bez blizn.

To chyba jedyna mentorka i trybutka, wobec której urosła taka ilość plotek — jedna z nich mówi, że to ona stoi za śmiercią wszystkich członków swojej rodziny, co jest oczywistą nieprawdą.

Po swojej wygranej została nazwana ❝ Trującą Dziewczynką z Dystryktu Piątego ❞.

SOLARIS MAYNARD
aka SOL MAYNARD

 —  NAOMI SCOTT —

dziewiętnaście lat; siedemdziesiąte pierwsze igrzyska głodowe

izonizo ]

Ma 168 cm wzrostu i oliwkowy kolor skóry. Jej włosy o odcieniu brązowym sięgały jej do połowy pleców, dlatego związywała je często czymkolwiek co znajdywała. Zazwyczaj były spłatane i brudne ale po wygraniu igrzysk ścięła je, tak że teraz są lekko powyżej łopatek. Ma owalną twarz z brązowymi oczami w których można zobaczyć wszystkie tragedie jej życia. Posiada wąski nos i dość pełne usta w kolorze brzoskwini. Jej ciało jest smukłe, mało wysportowane. Nigdy nie ćwiczyła jedyne co można uznać za jakaś wyćwiczoną zdolność to opanowanie poruszania się bezszelestnie, chicho i spokojnie.

Po igrzyskach zostając pare razy dźgnięta w prawa nogę a bardziej w bok prawego biodra spowodowało to jej kulenie na tą nogę. Z każdym krokiem czuje okropny ból ale udaje że wszystko okej, bo wierzy że zasługuje na ten ból.

Rodzice nie żyją, została przygarnięta przez przyjaciela jej ojca. Jest jedynaczką.
Miała matkę — Aurę Maynard — i ojca — Creeda Maynarda

Sol poprzez życiowe doświadczenie nauczyła się cierpliwości co do zwierząt i natury, ale nie do ludzi wiec nadal próbuje powstrzymać swój burzliwy charakter. Jest wytrwała i szybko przystosowuje się do sytuacji. Nie ma już ograniczeń, wiec jeśli jakaś osoba która uznała za bardziej warta życia niż ona była zagrożona Sol rzuciła by się by ochronić tą osobę, a przy tym samej stracić życie. Kiedy wyznaczy sobie cel zrobi wszystko by do niego dojść. Jest dobra w tworzeniu rzeczy z niczego.

Uparta, musi mieć bardzo dobre argumenty by odpuścić swój plan działa lub go zmienić. Pyskata, jeśli trzeba to głośno wyrazi swoją opinie na dany temat. Nie boi się ryzykować, bo i tak już nie ma nic do stracenia. Łatwo ją sprowokować. Nie widzi problemu dopóki nie jest na tyle duży że nie da się już go ignorować np jakaś rana.

Jej ojciec pracował w elektrowni, a matka zajmowała się domem próbując znaleźć jakąś pracę co było trudne gdyż była małej postawy, a do większości pracy potrzebowali osób krzepkich. Kiedy elektrownia wybuchła kobieta została sama z małą dwuletnią córeczką. Robiła wszystko by wyżywić i utrzymać dziewczynkę, aż przestając całkowicie troszczyć się o siebie. Sol mając pięć lat zaczęła zauważać jak jej matka powoli się stacza w dół. Zaczęła łapać ptaki by zmusić matkę do jedzenia, a i tak jadła tyle co złapane ptaki. Dziewczynka chciała pracować i spróbować uratować mamę ale kobieta po przez nie jedzenie i przepracowanie zachorowała, a umarła kiedy Sol miała siedem lat. Ostatnimi słowami jakie usłyszała od matki było zdanie: ❝ Teraz będziesz mieć większe szanse na przeżycie. Nie daj się złamać jak ja ❞. Dziewczynka została sama z przekonaniem, że to przez nią rodzice nie żyją. Często przebywała całe dnie w górach i na wzniesieniach gdzie rosły rożnego rodzaju owoce i rośliny które sprzedawała oraz jadła. W wieku dziesięciu lat została zauważona na targu przez starszego pana — Corneliusa Greedy'ego który był elektronikiem i naprawiał usterki w elektrowniach. Rozpoznał Sol bo był przyjacielem jej ojca, zaczął uczyć dziewczynkę fachu i przygarnął do siebie. Solaris nauczyła się dużo o technologii. Podobało jej się tworzenie nowych maszyn i bawienie się w przewodach. Na dwunaste urodziny Cornelius podarował jej zakupioną na targu bransoletkę sznurkową z zawiązanym na środku metalowym małym słońcem. 

Dziewczynka od jej założenia na prawą rękę nigdy jej nie zdjęła i obiecała sobie że nijak by czasy były by dla niej trudne to jej nie sprzeda. Ten mały prezent dawał jej nadzieje że już wszystko będzie dobrze jednak ona trwała tylko rok gdyż starszy pan został oskarżony za spiskowanie przeciw Panem. Publicznie dokonano egzekucji. Sol próbowała to powstrzymać bo wiedziała że on nie miał z tym nic wspólnego. Strażnicy pobili ją dość mocno by przeszkodzić jej w interwencji. Dziewczyna zmieniła się te wszystkie sytuacje sprawiły że pękła. Zamknęła się, już nikogo nie wpuściła do siebie. Przestało jej zależeć na życiu. Bo przecież straciła wszystko. Przez dwa lata starała się zginąć, ale los nie chciał z nią skończyć. Ludzie choć biedni to litowali się nad nią i zawsze coś podrzucali, choć ona ciągle mówiła że nie chce. Dzieci przychodziły do niej. Sol może i straciła wszystko ale nie dobroć wiec zawsze chciała oddać tym najbiedniejszym maluchom całe jedzenie jednak one chciały jeść z nią. Solaris wtedy zrozumiała, że stała się swoją matka i nie mogła pozwolić na to by skończyła jak ona. Postanowiła ze jeśli już ma umrzeć to nie podda się bez walki i zostawi po sobie ślad. Wymyśliła plan zemsty na Panem za wszystko co jej zrobili. Wkradając się do starego warsztatu starszego pana skonstruowała urządzenie które powinno zablokować transmisje i podgląd Igrzysk na 25 minut. Stwierdziła że gdyby namówiła do współpracy zawodników igrzysk mogliby obalić święto a nawet Panem, zaczęliby rewolucje która zmieniła by wszystko. Wyłączający mechanizm umieściła w słonecznej bransoletce jej jedynej nadziejo na zmianę. Zaczęła prawie masowo wykupować posiłki za karteczki by zostać wylosowaną. Posiłki oddawała oczywiście biednym, a sama zajadała wyzbierana w górach owoce. Jednak kiedy już po raz piętnasty nie została wybrana postanowiła zmienić taktykę i się zgłosić wiec tak oto w wieku 17 lat została trybutką. 

Jej plan nie poszedł zgodnie z tym co chciała osiągnąć, choć przekonała paru nastu trybutów to wcięcia buntu lecz większość została po drodze zabita przez nie przekonanych. Wywołała tez zamieszanie w trzech dystryktach: siódemce, dziewiątce i jedenastce. Zamieszki spowodowały użycie broni przez strażników co doprowadziło do masowego zabójstwa mieszkańców tych dystryktów, kiedy organizujący wyświetlili nagrania z tego wydarzenia na arenie zostało ich już tylko siódemka. Sol nie chciała takiej masakry, ale nie mogła tez dopuścić do dalszych igrzysk wiec z przekonanymi trybutami była ich trójka z Sol, postanowili wykrzyczeć co myśl o Igrzyskach i zaprzestać walką, lecz pozostała czwórka chciała walczyć wiec zabili jednego sprzymierzeńca Sol, potem zamierzali zapolować na dziewczynę ale Organizatorzy zesłali zmiechy które zabiły czworo uczestników. Sol została z ostatnim trybutem który po wszelkich namowach dziewczyny nie chciał porzucić broni i sprzeciwić się Panem. Znajdowali się nad urwiskiem gdzie wiały potworne piaskowe wiatry. Dziewczyna nie chciała go zabić i tego nie zrobiła. Chłopak atakował ja raptownie nożem myśliwskim ale miał zaburzone widzenie przez burze piaskowa wiec kiedy dziewczyna odskoczyła w bok od runął prosto w przepaść. Solaris wygrała choć naprawdę chciała zginąć. Życie jest na prawdę ironiczne. 

Po konkurencji długo zastanawiała się jak to możliwe że żyje, w końcu doszła do wniosku że to dzięki trzymaniu się w grupie. Osoby, które chciały walczyć z nią o lepsze życie zginęły za nią. Sol dochodząc do tych wniosków jeszcze bardziej pogłębiła się w przekonaniu że zbliżając się do kogokolwiek tylko przyciąga na nich szybszą śmierć. 

Na Igrzyska nie patrzy już jak inni uważając je za skazanie na śmierć, widzi je jako przegraną. Chociaż wszyscy uznają ją za zwyciężczynie Igrzysk ona czuje się jeszcze jedna marionetką Panem. Niektórzy jeszcze pamiętają jej namowy do Rebelii, przez co nadali jej przezwisko Przywódczyni Słońca. Dalej chciałaby zniszczyć dyktaturę ale niestety ma ręce związane zwłaszcza że jako jedna z wygranych jest ciągle obserwowana. 

Jej psychika od samego początku była zniszczona przez okropne wydarzenia z jej życiu lecz po wydarzeniach na Igrzyskach po raz pierwszy poczuła się tak bardzo bezbronna. Nie chodzi w sensie nie mając się jak obronić lecz w pojęciu bezsilności względem Panem i funkcjonowaniem ich gospodarki. Przed igrzyskami była pewna że uda jej się coś zmienić albo chociaż już zginie bo nie miała nic do stracenia, a gdyby się tak stało to i tak znalazła by się wśród swoich.

DYSTRYKT SZÓSTY

FLETCHER NORTON

— TIMOTHEE CHALAMET —

21.05.; dwadzieścia trzy lata; sześćdziesiąte siódme igrzyska głodowe

[ -raelyn ]

Fletcher to średnio—wysoki mężczyzna o smukłej, niemal wątłej budowie ciała, stworzonego wręcz do biegów na długie dystanse. Cechą charakterystyczną w jego wyglądzie są czarne loki, które fikuśnie układają się na jego czole, odznaczając się na bladej skórze. Ma zielone oczy o szarym odcieniu, osadzone nad orlim nosem i pod wąskimi, ale nadającymi pewnej surowości brwiami. Od lekko trójkątnej głowy odstają uszy. Wąskie usta często wyginające się w uśmiech mają blady odcień malinowy. Naturalnie występujące u niego cienie pod oczami, złośliwie sprawiają, że mentor dystryktu szóstego wygląda jeszcze bardziej mizernie, co nie było dla niego pomocną rzeczą na igrzyskach, w których brał udział. Mocne rysy twarzy nadają mu jednak trochę męskości. Przy trochę wysuniętej, mocno zaznaczonej brodzie można zobaczyć zrośniętą już bliznę po nożu trybutki z czwórki. Ma jeszcze bliznę po strzale na ramieniu i brak jednego palca u stopy. Fletcher od dziecka miał problemy ze słyszeniem, ale odkąd w Kapitolu napomknął o tym swojemu styliście, załatwił mu operację laryngologiczną, która wspaniale poprawiła mu słuch w obydwu uszach. Jakieś trzy lata po jego wygranej na igrzyskach, miał wielkie załamanie, które poskutkowało spróbowaniem morfiny i paru innych świństw, co odbiło się trochę na jego wyglądzie. Snuł się po domu z nieobecnym spojrzeniem, czupryną loków, które przy czesaniu wypadały z niezwykłą łatwością; oraz łamliwymi paznokciami. Pewnie gdyby nie jego przyrodnia siotra Emery, wpadłby już całkowicie w nałóg i brałby silne środki przeciwbólowe bez opamiętania. W końcu przed kolejnymi igrzyskami wziął się w garść zmotywowany przez innych członków rodziny i porzucił morfinę, a także towarzystwo byłych mentorów z szóstki — silnie uzależnionych od tego okropieństwa.

Mężczyzna ma smukłe ciało i wydatne płuca, co ułatwia mu bieganie na długi dystans. Nie jest bardzo szybki, ale wystarczająco, by uciec zawodowcom. Wytrzymałość i determinacja to jego największa broń. Niestety jeśli chodzi o używanie jakiejkolwiek broni jest beznadziejny. To częściowo wina dystryktu, zajmującego się transportem.

Ojciec Fletchera — Garett został wylosowany w wieku osiemnastu lat na dożynkach i pech zrządził, że przyszło mu zginąć podczas rzezi z rąk zawodowca z pierwszego dystryktu. Nigdy nie dowiedział się, że jego ówczesna dziewczyna o imieniu Clara jest w ciąży. Załamana osiemnastolatka urodziła wątłego chłopaka o małych szansach na przeżycie, przynajmniej według lekarki. Jednak emocjonalny stan Clary nie był zbyt pomocny przy wychowywaniu dziecka przy nędznych środkach do życia. Rodzina Garetta stwierdziła, że nie chce mieć nic wspólnego z tą sprawą i odmówiła pomocy. Siostra bliźniaczka Clary — Tricia przyszła z pomocą. Na zmianę zajmowały się Fletcherem i pracowały, prasując i sprzątając u zamożniejszych rodzin. Zamieszkały razem na jednej z ulic dystryktu szóstego w niewielkim parterowym domku. Z czasem Clara odzyskała chęć do życia i jednego dnia zakochała się z wzajemnością w przystojnym, o cztery lata starszym mężczyźnie o imieniu Archie, który zatrudnił ją do sprzątania w domu. Sam pracował jako jeden z zarządców transportu kolejowego. Jakiś czas potem się pobrali i Clara z Fletcherem oraz siostrą wprowadzili się do niego. Niedługo później na świat przyszła przyrodnia siostra ówczesnego mentora — Emery, obecnie dziewiętnostoletnia.

Fletcher w wieku siedemnastu lat został wylosowany na dożynkach. Nigdy nie musiał zgłaszać się po astragale, co było zasługą ojczyma. Przyjął ciężko tą sytuację i cały czas nieobecnym wzrokiem spoglądał na publiczność, a właściwie tylko na jedną osobę, którą była jego siotra. Potem, czekając w pokoju przydzielonym na ❝ ostatnie spotkanie ❞ z rodziną, nerwy mu całkowicie puściły i łzy polały się po jego policzkach. Matka, ojczym, ciocia i Emery smutnym wzrokiem patrzyli jak ich krewny płacze, ponieważ przyjdzie mu zginąć. Kiedy większość wyszła, został na sam z Emery, która jako jedyna znalazła jakieś słowa pocieszenia. Siedemnastolatek w jednym z wywiadów przyznał, że ❝ gdyby nie ona, chyba poddałby się całkowicie ❞ .

Przyszło mu uczestniczyć w sześćdziesiątych siódmych igrzyskach głodowych. Jego partnerką z dystryktu okazała się zwykła idiotka, której bez żadnych skrupułów odmówił sojuszu. Mentorka dystryktu szóstego — czterdziestosiedmioletnia Zelda okazała się być w porządku, jakby nie licząc uzależnienia morfiną. Starała się jednak brać mniej podczas igrzysk w razie, gdyby trafili się jej jacyś przyzwoici i zdolni do wygrania trybuci. Widząc tegorocznych wylosowanych, bardzo bezpośrednio przeklnęła na głos ku zgrozie opiekunki trybutów, którą zawsze bardziej przyciągały kapitolińskie magazyny od przyszłych nieboszczyków, nad którymi to miała sprawować pieczę. Jak się można domyślić, parada trybutów wypadła na niekorzyść Fletchera, przyćmionego wspaniałymi przebraniami dystryktu piątego, drugiego i pierwszego. Na wywiadach też się nie wyróżnił, choć nie wypadł idiotycznie. Udzielał sprytnych odpowiedzi, lecz wszyscy oszaleli na punkcie przepięknej i charyzmatycznej pary najlepszych przyjaciół z dwójki.

Na treningu nikt nie zwracał na niego uwagi. Jednak on rozglądał się za potencjalnymi sojusznikami, lecz już po godzinie stwierdził, że nie ma tu nikogo, z kim chciałby lub chociażby mógłby założyć sojusz.

Areną okazał się las liściasty pełny przeuroczych polanek ukwieconych mniej znanymi kwiatami. Podczas rzezi, Fletcher pobiegł jak najszybciej mógł w stronę lasu. Pierwsze czym się zajął było znalezienie wody. Jego poszukiwania odniosły sukces dopiero wieczorem. Popijał w miarę czystą wodę ze strumienia, licząc huki. Tego dnia zginęło tylko 9 trybutów.

Chłopak nie miał nic. Żadnej broni, plecaka, bidonu... Po dwóch dniach bez jedzenia był wyczerpany. W tym czasie przyjaciele z dwójki wraz z trybutami z jedynki zabili piątkę innych. Fletcher wiedział, że w końcu go też dopadną. Nie wiadomo co by się z nim stało, gdyby nie Chrissy. Była szesnastolatką z czwórki. Była silna i wyposażona w dwa noże, plecak, kurtkę i linę zdobyte w niewiadomo jakich okolicznościach. Była psychopatką. Odmówiła sojuszu z zawodowcam, ale to nie ten fakt robił z niej niezłą wariatkę. Widząc Fletchera, rzuciła się na niego z nożami, a ten nie miał siły uciekać, więc kilka chwil potem dziewczyna obezwładniła go i przejechała mu nożem po skórze w okolicach brody, tworząc bliznę. Sparaliżowany strachem chłopak nie mógł zrobić nic. Wtedy Chrissy roześmiała się i puściła go. ❝ Naprawdę myślałeś, że cię zabiję? ❞ . W ten o to sposób nieoficjalnie zawarli sojusz. Fletcher nie miał wtedy zielonego pojęcia, że pod tą szopą falowanych, ciemnych blond włosów, kryje się szaleńczy umysł, który bynajmniej sprawiał, że szesnastolatka robiła dziwne rzeczy. Przekonał się na własnej skórze. Dziewczyna smażyła nad ogniem dżdżownice i motyle, kiedy mogła wykorzystać wiedzę swojego dystryktu do łowienia ryb. Ich sojusz przeżył wiele kłótni. Fletcher został z nią na początku, gdyż miała broń i oszczędziła mu życie, ale po kilku dniach miał dość. Jednak okazało się, że widzowie pokochali i oszaleli na ich punkcie. Wybryki i idiotyczne przemówienia Chrissy ubarwiały igrzyska. Dzięki niej parę razy dostali posiłek od sponsorów. Radzili sobie dobrze.

Jednak została finałowa czwórka i Fletcher wiedział, że prędzej czy później przyjdzie mu się zmierzyć z trójką zawodowców. Tak też się stało. Ale najpierw jego sojuszniczce odbiło kompletnie. Pewnej nocy obudził się, bo Chrissy zdjęła mu but i skarpetkę z jednej stopy. Zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, poczuł okropny ból. Powstrzymał się przed krzyknięciem. ❝ Musiałam ci amputować palca. Inaczej wdałoby się zakażenie. ❞ Fletcher mógł przeżyć wszystkie inne dziwactwa dziewczyny. Ale odkrojenie zdrowego palca nożem doprowadziło go do szału. Odebrał jej dwa noże i chyba zabiłby ją w napadzie złości, gdyby nie zawodowcy, którzy z krzykiem wpadli na polanę. Wtedy Fletcher zabił trybuta z dwójki. Chrissy i druga dziewczyna długo się siłowały, aż chłopak zdobył się na pomoc psychopatce. Wbił drugi nóż w skórę na szyji trybutki z dwójki i ta zginęła niemal od razu. Został tylko on i ona.

Fletcher wiedział, że będzie musiał ją zabić lub sam zostanie zabity. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zanim zdążyli się na siebie rzucić, zmiechy w postaci niedźwiedzi zaatakowały. Siedemnastolatek wygrał dzięki niej. Co zrobiła? Zupełnie nic. Umarła pierwsza, wrzeszcząc: ❝ pomóż mi! ❞ .

Fletcher jest sprytny i nawet inteligentny. Niestety nie idzie mu to w parze z charyzmą. Dużo gada i często zrzędzi. Jeśli chodzi o mentorowanie, wkłada w to całe serce. Stara się jak może, by jego trybuci zdobyli sponsorów. Jednak po jakimś czasie powoli się poddaje i traci wiarę w siebie. Na szczęście ma Emery. Na pierwszy rzut oka wydaje się być sympatyczny. Zwykle taki jest. Przed igrzyskami był strasznym szpanerem. Lubi być w centrum zainteresowania i rozmawiać z innymi. Zawsze odznaczał się odwagą. Mówcą jest znakomitym. Swoje emocje przywykł dusić w sobie. Charakteryzuje się wrażliwością. Bardzo łatwo na niego wpłynąć, jest podatny na opinie innych. Tego przykładem jest jego obracanie się w towarzystwie byłych mentorów i morfinistów, co poskutkowało spróbowaniem rzeczy ich nałogu. Dodatkowo czasem myśli egoistycznie. Po igrzyskach miał wrażenie, że jest potworem, ale na tournee poczuł się jak gwiazda. Wtedy był ten okres, gdzie jego mniemanie o sobie podniosło się aż za bardzo. Kiedy przyszło mu do mentorowania, jego pozytywny tok myślenia runął. Trzeba przyznać, że daje dobre rady, ale czasem nie może się powtrzymać i walnąć czegoś w stylu ❝ nigdy nie zawierajcie sojuszu z psychopatką ❞ . Nie potrafi wybaczać, więc od czasu do czasu klnie w myślach na Chrissy i ich sojusz. Czasem działa pod wpływem emocji bez wcześniejszego zastanowienia, więc zdarza mu się wpadać w szał.

Po sześćdziesiątych siódmych igrzyskach głodowych Fletcher przeniósł się z rodziną do nowego domu w ❝ Wiosce Zwycięzców ❞ . W wieku dwudziestu jeden lat zakochał się w trybutce, którą przyszło mu mentorować. Niestety zginęła w rzezi, co załamało go. Wtedy nadszedł mniej pozytywny okres przepełniony morfiną i paroma innymi rzeczami. Emery z całych sił starała się go z tego wyciągnąć. Jednego dnia Fletcher wrócił do domu częściowo na haju i kiedy Emery przyszła do jego pokoju, krzycząc na niego, pocałował ją. Od tego czasu minęło kilka miesięcy i obydwoje udają, że to się nie wydarzyło.

Fletcher nie pochwala igrzysk, ale musi przyznać, że wylosowanie zmieniło jego życie całkowicie i czasem się nie zastanawia czy może teraz nie jest lepiej. W końcu jego rodzina ma zabezpieczenie, lepszy dom i w ogóle. A potem przypomina sobie jakim kosztem i zaczyna ponownie nienawidzić Kapitolu.

DYSTRYKT SIÓDMY

CHRISTOPHER EDDARD SINERS

 — JAMIE DORNAN —

trzydzieści lat; pięćdziesiąte siódme igrzyska głodowe

rosariox120 ]

Christopher świetnie strzela z łuku i bardzo dobrze się bije. Umie posługiwać się też siekierą. Jego opiekun Thomas bardzo dbał o jego treningi. Co zaniedbało relacje międzyludzkie zawierane przez chłopaka. Wygrał dzięki swojej wytrzymałości i wytrenowaniu,a oprócz tego umięjęntniścisch Tropiciela. Z panem Thomasem cale dnie potrafili spędzić w lesie. Zabijał oczywiście, że zabijał, to w końcu igrzyska, robił to gdy musiał...Wygrał dzięki intuicji i treningom z panem Thomasem i umiejęntnościom Tropiciela po prostu wiedział, którymi ścieżkami ma chodzić i gdzie ma się chować, akurat miał farta bo arena wygenerowała las.

Blizny ma na plecach i na jednej ręcę po strzelaniu z łuku. Oczy ma ciemnoniebieskie. Jest dobrze zbudowany, umięśniony. Ubiera się różnie. Christoper to wysoki, umiesniony mężczyzna ma 183 cm wzrostu i wagę 73 kilogramów. Jest bardzo dobrze zbudowany. Ma brązowe włosy niebieskie oczy i blizny na plecach. Czasem jest ogolony,czasem. Nie to zależy, ale najczęściej ma brodę.

Silny, szybki. Dużo biega i zwinny. Ogólnie bardzo wysportowany, bo dba o formę. Ma uszkodzone nerwy w lewej ręce przez co nie ma w niej aż takiego czucia.

Christopher jest osoba impulsywną, upartą i bardzo rodzinną; pod pewnymi względami władczą, a czasem wredną i oschłą. Potrafi być też brutalny. Bardzo boi się utraty najbliższych, dlatego raczej stara się nie przywiązywać, choć czasem płacze, gdy nikt nie patrzy; podczas gdy dzieci z jego dystryktu umierają. W środku to wrażliwa osoba, której często śnią się koszmary związane z igrzyskami.

Inteligentny, wrażliwy, dobry, rodzinny, pomocny, opiekuńczy, romantyczny... i skromny.

Impulsywny, władczy, uparty, czasem wybuchowy, krwiożerczy. Czasem boi się samego siebie i nie potrafi panować nad emocjami. Zdystansowany w kontaktach międzyludzkich. Czasem oschły i wredny. Czasem za poważny, trochę zdziczały, nieufny.

Jego rodzice nie żyją odkąd był mały, jego siostra Danielle to dziecko wyciągnięte z martwego brzucha ich matki. Wychowywał ich pan Thomas — były strażnik pokoju na emeryturze, będący przyjacielem ich ojca. Pomagały mu jakieś kobiety z sąsiedztwa. Jego dzieciństwo nigdy nie było łatwe. Musiał opiekować się rodzeństwem i bardzo dużo trenować, praktycznie nie miał przyjaciół. Potem wziął udział w igrzyskach wrócił, jego siostra i jej maż zmarli, więc zaczął zajmować się też jej dziećmi. I tyle...jest mentorem.

DYSTRYKT ÓSMY

LATHERINE ATKINSON
aka LATH ATKINSON

— ASHLEY NICOLETTE FRANGIPANE [ HALSEY ] —

12.05.; dwadzieścia trzy lata; sześćdziesiąte piąte igrzyska głodowe

[ -laufeyson- ]

Latherine wygrała dzięki swoim cechom analizy i sprytnej działaności. Dzięki pomocy poznanemu przez nią chłopakowi udało się jej wygrać. Białowłosa i jej sojusznik zawsze znajdowali się od 'stada'. Kiedy ona,jej przyjaciel i dwie dziewczyny z kolei pochodzące z dystryktu drugiego i czwartego zostali jako ostatni uczestnicy musiała działać szybko. Widziała przebite ciało chłopaka,które było przebite małym nożykiem. Wzięła szybko nóż i biegła aby znaleźć się z tyłu dziewczyn. Gdy już dziewczyna z czwartego dystryktu nie żyła, dziewczyna z drugiego wykorzystała sytuacje i strzeliła z łuku w przyjaciela Lath. Ta przez chwile się zawiesiła i zobaczyła jak chłopak się do niej uśmiecha po chwili upadając na ziemie. Szybkim ruchem wbiła nóż w głowę dziewczyny z dystryktu drugiego. Już nikt inny nie został. Dzięki temu wygrała igrzyska, chociaż tamto wydarzenie zapadło jej głęboko w pamięci. Czasem ma sny o tamtym wydarzeniu.

Latherine jest kobietą średniej budowy. Nie jest bardzo silna,chociaż coś tam potrafi. Mierzy ona sto siedemdziesiąt trzy centymetrów wzrostu. Waży pięćdziesiąt osiem kilogramów. Posiada kobiece kształty, chociaż czasami ich nie widać. Ma krótkie włosy w kolorze platynowego blondu [ są do połowy szyi. ]. Jej cera jest prawie,że biała w porównaniu do reszty swojej rodziny jak i osób z dystryktu. Jej oczy są szaroniebieskie. Rzęsy są dość długie. Jej brwi są grube i nawet je widać na tle bardzo bladej cery. Jej rysy twarzy są dość widoczne i ma widoczne kości policzkowe. Jej nos jest średnio zadarty a usta ma średniej wielkości w kolorze dojrzałych truskawek. Zazwyczaj ubiera się w bluzy,które są na nią za duże. Jakieś spodnie i glany. Na lewym udzie posiada dość dużą bliznę po zacięciu. Nosi na szyi nieśmiertelnik i małe kolczyki w kształcie kółeczek.

Jako że nie jest zbyt wysoka jest dość szybka i zwinna. Nie posiada zbyt wielkich kształtów kobiecych, przez co nie ma utrudnienia w bieganiu. Jest dość koścista więc do silnych osób nie należy. Przez kolor jej cery jak i czupryny jest dość zauważalna i to było utrudnieniem podczas igrzysk.

Lath to osoba poważna, która skupia się najczęściej na wykonaniu swojej pracy jak najlepiej. Wydaje się być osobą chłodną,lecz tak na prawdę jest bardzo ciepłą osobą, która chciałaby najlepiej dla swojej młodszej siostry. Potrafi też dobrze kłamać i tej umiejętności wykorzystywała dość często podczas głodowych igrzysk. Czasem też nie okazuje, żadnych emocji co tak samo jej pomogło podczas igrzysk. Jest także bardzo wrażliwa i często wspomina śmierć swego przyjaciela podczas igrzysk głodowych. Chce dla osób,które mentoruje jak najlepiej i traktuje ich jako drugą rodzinę.

Dzięki swojej umiejętności nie okazywania emocji radzi sobie w maskowaniu ich. Jest także bardzo przekonującą osobą i świetnym kłamcą. Jest to kobieta bardzo wrażliwa. Ma bliznę na sercu po śmierci ojca jak i chłopaka z dystryktu piątego. Latherine jest bardzo łatwa do skrzywdzenia. Jest czasami nadopiekuńcza co uważa za wielką wadę. Często wspomina igrzyska co źle wpływa na jej psychikę. Jako mentorka chciałaby jak najlepiej dla osób, które mentoruje. Dla osób w dystrykcie jest bardzo opiekuńcza i bardzo często im pomaga jak tylko się da.

Matki — Anny Atkinson — dawno nie widziała. Od momentu śmierci ojca. Pamięta ją jako zamkniętą i chłodną osobę. Nie darzyła córek szczególną miłością. Lath nie wspomina jej dobrze. Tatę — Markusa Atkinsona — szanowała i traktowała jako mentora. To właśnie on dawał jej miłość i ciepło, której matka jej nie dawała. Pracował w fabryce tekstyliów. Latharine ma również siostrę — Liesel Atkinson. Kocha ją nad życie i poświęciłaby wszystko w jej obronie.

Latherine urodziła się jako starsze dziecko w rodzinie Atkinson. [ 12.05. ]. Do trzeciego roku życia opiekowała się nią matka,lecz później nie poświęcała jej uwagi w przeciwieństwie do młodszej siostry. Więc to ojciec pomimo pracy się nią zajmował. Gdy Lath miała dziesięć lat dostała wiadomość od matki,że podczas pracy ojciec umarł. Od tamtego momentu matka pracowała plus musiała być nauczycielką aby miały za co żyć. I Latherine musiała zajmować się siostrą. Kiedy blondynka miała piętnaście lat została wylosowana jako uczestniczka sześćdziesiątych piątych igrzysk śmierci. Na początku nie wierzyła w to,lecz musiała iść. Na początku nie mogła znaleść sobie sojusznika,ale poznała chłopaka z dystryktu piątego,z którym szybko złapała kontakt. Razem z nim przeżyła i została ich czwórka. Lecz ten umarł gdy niebieskooka zabijała dziewczynę z dystryktu czwartego. Zawiesiła się przez chwile,lecz szybkim ruchem zabiła dziewczynę z dystryktu drugiego wygrywając igrzyska głodowe.

DYSTRYKT DZIEWIĄTY

KAI WALKER

— SCARLETT JOHANSSON —

dwadzieścia dziewięć lat; pięćdziesiąte dziewiąte igrzyska głodowe

__REBELIAN__ ]


Kai to średnio wysoka dziewczyna raczej pozbawiona obfitych kształtów. Jest bardzo umięśniona i uważa to za swoją ogromną zaletę. Delikatne rysy twarzy mocno kontrastują z umięśnionymi ramionami, brzuchem i nogami. Ma szmaragdowe oczy, jasną ich oprawę i zgrabny nosek. Jej usta są pełne, a różaną twarz okalają jasne włosy do połowy pleców.

Jej mocną stroną jest umięśnione ciało, a słabą płaskostopie i malutka wada słuchu.

Kai podczas igrzysk dorosła. Znalazła granice pomiędzy dobrem i złem i potem przyrzekła sobie, że będzie się ich trzymać. Nie lubi okazywać uczuć i jest osobą, na której twarzy rzadko kiedy pojawia się uśmiech. Stara się trzymać emocje na wodzy, ale gdy coś ją naprawdę zdenerwuje jest w stanie wybuchnąć. W takich momentach wszystkie emocje, które starała się schować wypływają na wierzch i dziewczyna wszem i wobec okazuje swoją wściekłość. Wyżywa się wtedy na niewinnych ludziach i jest nieznośna. Na co dzień zresztą też nie jest aniołkiem. Często w jej głosie słychać irytację. Nienawidzi osób, które mówią, gdy nie mają nic do powiedzenia i osób głupich, które uważają się za inteligentne. Nic nie jest w stanie jej wzruszyć; przynajmniej tak o sobie mówi. Jest lekko mrukliwa i nie za bardzo obchodzą ją inni ludzie. Podczas wybuchów traci na sobą kontrolę i jest nieprzewidywalna. Jest bezwzględna.

Uczestniczyła w 59. Igrzyskach, miała wtedy piętnaście lat i została wylosowana. Kai na początku była przerażona, postanowiła się schować. Gdy była w ukryciu, zobaczyła brutalne zabójstwo, które ukazało jej prawdę o igrzyskach — musiała być bezwzględna. Od tej pory z zimną krwią wbijała ludziom nóż w serce i nic nie było w stanie jej powstrzymać. Napędzała ją jakaś niewidzialna siła, a w umyśle powtarzały się słowa ❝ sprawiedliwość ❞. Dzięki wrodzonemu instynktowi i nabytej w dzieciństwie odporności, dziewczyna dotrwała do końca, zabijając w sumie pięć osób. 

Kai jest jedynaczką, co bardzo przeszkadzało jej w dzieciństwie. Jej rodzice byli rolnikami, nazywają się Regine i Michael Walker. Gdy dziewczyna wygrała igrzyska przeszli na emeryturę, a kilka lat później matka Kai zmarła na skutek choroby.

Nie chce pozwolić, by ludzie z jej dystryktu umarli. Ostatnio trochę straciła chęć do życia i chce mieć czym się zajmować. Chciałaby nauczyć trybutów jak wygrywać lub przynajmniej jak godnie umierać. Igrzyska są jej obojętne. Urodziła się w styczniu, jej znakiem zodiaku jest wodnik.

NATASSIA CLICLOK

— BRITT ROBERTSON —

dwadzieścia lat; siedemdziesiąte igrzyska głodowe

[ RiddikulusHP ]

Jest niską osobą, nie ma w ogóle mięśni, które by były wyćwiczone. Jest szczupłą osoba, przez co było jej bardzo zimno, pomimo odpowiedniego stroju. Ma chude nogi, ale krótkie, ręce ma trochę dłuższe. Kiedy była wychodzona, ale z latami zmieniło się to i nabrała trochę na siebie, teraz ma prawie idealne kobiece kształty, zawdzięcza to ciężkiej pracy nad sobą. Ma blond włosy i niebieskie oczy, jest blada i rzadko to się zmienia, chyba, że jest zakłopotana. Ze względu na drobną budowę ma mniej siły niż inni. Do tego nie potrafi pływać, ale mimo tego jest bardzo zwinna i szybka.

Matka i ojciec nie żyją, przez nie fortuny wypadek z pługiem. Jest jedynaczką, a jej jedyną rodziną jest ciocia i wuj, brat taty oraz siostra mamy.

Brała udział w 70 Głodowych Igrzyskach, które odbywały się w górach. Niebezpieczeństwo kryło się za każdym rogiem, zaczynając od lawin, a kończąc na urwiskach,aby przetrwać potrzebny był sojusz i kilka sprawnych klepek. Natassie wiedziała to, dlatego zawarła przymierze z Zawodowcami. Przyjęli ją, bo widzieli na treningu, że potrafi być szybka i cicha. Dziewczyna trzymała się z nimi niemal cały czas, brodząc w śniegu, wysłuchując ich przechwałek. Idąc za nimi cały czas obserwowała otoczenie, podglądała ich słabości, czekając na dogodny moment. Cliclok była drobna, dlatego bez problemu wciskła się w małe dziury, aby unikać burz śnieżnych. Często marzła i przemakała do suchej nitki, ale to tylko ją uodporniało. Powoli przyzwyczajała się do zimnych temperatur, pomagając Zawodowcom w zabijaniu, ale jen sposób był inny niż ich, ona robiła to w ciszy że spokojem, czekając, aż przeciwnik nie będzie spodziewał się ciosu. Oni rwali się do walki, krzycząc i śmiejąc się z cierpienia ofiary. Natassine zabiła Zawodowców we śnie, gdy była na warcie, niestety jeden z nich obudził się j zaczął się z nią szarpać, ale poślizgnął się i spadł w dół urwiska. Dziewczyna zabrała wszystko co mogła i poszła szukać innej kryjówki. Szła długo, przynajmniej się tak jej wydawało, gdy doszła na koniec areny, nie wiedząc o tym. Usiadła wykończona i położyła się na śniegu i wtedy nagle wszystko ucichło. Ostatniego z zawodników przysypała lawina, a dziewczyna wygrała. Leżąc na śniegu zaczęła się histerycznie śmiać, nie wierzyła, że przetrwała ta rzeź.

Natassia potrzebowała dużo czasu, żeby oswoić się z myślą, że udało się jej wygrać dzięki zabijaniu, przez wiele mocy widziała twarze swoich ofiar, nawet jeśli były rozmazane to czuła, że to była jedna z nich. Nie dała jednak nic po sobie poznać, miała dość zmartwionych min swojego wujostwa. Po za tym sama chciała sobie z tym poradzić, mimo że długo walczyła z widmami i nadal ją nawiedzaja jest lepiej, ona sama to czuje. Zawsze była twarda, ale Igrzyska ją zmiękczyły, uświadomiły jak kruche jest ludzkie życie i jak łatwo jest je odebrać. Jest bardzo wrażliwa, często myśli pesymistycznie, nowe doświadczenia bardzo ją stresują, ale stara się walczyć ze słabościami, chociaż wiele ja to kosztuje, robi dobra minę do złej gry.

Nie cieszyła się, ale chciała podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi, dlatego stara się być dobrą mentorką dla swoich trybutów.

DYSTRYKT DZIESIĄTY

LEXIE BLACKTRAIL
aka LEX BLACTRAIL

— PHOEBE TONKIN —

osiemnaście lat; sześćdziesiąte dziewiąte igrzyska głodowe


[ -Raven-Song- ]

Sześćdziesiąte dziewiąte igrzyska zabijały wielką falą wszystkich trybutów. Arena wyglądała tak że na środku wielkiej polany stał róg obfitości, w którym były tylko i wyłącznie bronie, oraz sprzęt wspinaczkowy, zaś po lewej stronie był las, a całą resztę otaczały góry. Gdy wszyscy wystartowali Lexie bardzo szybko pobiegła, od razu do rogu i udało jej się wychwycić co było dziwne linę, nóż, oraz średniej wielkości plecak. Dziewczyna widząc góry bez wahania do niech pobiegła i zaczęła się wspinać na pierwsze partie skał, nie chciała brać udziału w rzezi przy rogu. Już wyżej Lexie dostrzegła mały las, który okazał się dla niej doskonałą szansą na przetrwanie. Po dotarciu do lasku wspięła się na wysoki dąb, ale nie potrzebowała do tego liny. U góry usiadła i odłożyła linę na gałąź obok. Po czym otworzyła swój plecak, znajdował się w nim hamak, gruby koc, krzesiwo, butelka wody, oraz buty, które idealnie nadawały się do wspinaczki. Lexie wyglądając zza korony drzew zobaczyła że miejsce gdzie był róg obfitości jak i las są zupełnie zalane wodą, w której pływały jakieś ogromne stworzenia. Jedynym miejscem przetrwania były skały i góry. Dziewczyna nagle usłyszała głośny pisk niedaleko i zobaczyła dwunastoletnią dziewczynkę z strzałą wbitą w serce, już się nie ruszała. Po chwili jeden z zawodowców podszedł do niej i zabrał strzałę i się oddalił, rozległ się wybuch armaty. Gdy zawodowcy odeszli to na niebie pojawiły się zabite osoby, było ich nadmiernie dużo zginęli. Trybut z czwórki, dwunastki, siódemki, dziesiątki i jedenastki i trybutka z piątki, dziewiątki, ósemki, siódemki i dwunastki, w tej ostatniej dziewczyna dostrzegła dwunastolatkę z tego lasu.

Kolejnego ranka usłyszała głośny i radosny okrzyk z skały w pobliżu, dziewczyna zabrała rzeczy i się tam podkradła. Grupa zawodowców stała przy drugim, mniejszym rogu obfitości, w którym było jedzenie i picie. Każdy z nich wziął tyle ile udźwignął i poszli dalej z zamiarem wrócenia tu później, zostawili tylko najsilniejszego Teodora, który miał popilnować reszty. Siedem minut później Teodor usiadł na przedzie rogu i zaczął jeść batona, który wcześniej był w rogu. Lexie uznała to za idealną szansę i schowała rzeczy, po czym zwinnie i sprytnie zakradła się do środka rogu i przecisnęła się wąską szparą z tyłu, szybko zapakowała cały plecak, ale wtedy Teodor wstał i zaczął chodzić wokół rogu, czternastolatka zauważyła że w jednym z plecaków znajduje się śpiwór, szybko go wyjęła i wskoczyła pod niego. Gdy trybut tam zajrzał myślał że ten śpiwór jest tak celowo i ponownie usiadł tyłem do dziewczyny. Lexie cicho wyszła zza śpiwora, przerzuciła plecak przez szparę i sama wyszła... Potem cicho ukryła się za skałą, a potem pobiegła przez las. Nagle się zatrzymała, wyczuła że ktoś jest niedaleko, szybko wyjęła długi nóż i stanęła, zza pobliskiego drzewa wyłonił się Steve trybut, z którym ćwiczyła często na wspólnych ćwiczeniach. — Lexie?— Spytał — Steve?— Odparła pytaniem, a chłopak podszedł do niej. Dziewczyna zauważyła u niego procę obrotową, która była jej ulubioną bronią. — Przepraszam.— Szepnęła i wbiła mu nóż w klatkę piersiową, trybut spojrzał na nią przerażonymi oczami, a po chwili rozległ się strzał armaty. Dziewczyna szybko mu zabrała bluzę, torbę i procę, a potem odbiegła. Dni mijały powoli, dziewczyna była zmuszona do zabicia jeszcze jednej trybutki by przeżyć.

Gdy nastał drugi tydzień igrzysk na arenie zostali tylko Lexie, trybut z jedynki, dwójki i trybutka z szóstki. Organizatorzy chcieli już by trybuci przetoczyli ostateczną walkę przez co podpalili polanę na której byli trybuci z jedynki i dwójki, oraz las, w którym znajdowała się Lexie. Dziewczyna tym samym udała się na pobliskie skały, ale po chwili wyczuła że nie jest tu sama. Chwilę później z północnej strony zauważyła wyłaniających się z polany zawodowców. Lexie stwierdziła że nie ma czasu do stracenia i wyjmując procę obrotową, trafiła kamieniem w głowę trybuta z jedynki. Chłopak z dwójki zorientował się że nie jest sam, ale w tym samym czasie zza horyzontu wyłoniła się biegnąca trybutka z szóstki, William bo tak miał na imię ten trybut, podbiegł do niej i walczyli, dziewczyna zginęła przecięta mieczem. Na arenie zostały tylko dwie osoby. Oboje trybuci postanowili odpocząć jeden dzień i zaatakować rano.

Gdy nastał wczesny ranek Lexie wstała i szybo coś zjadła, musiała być bardzo czujna. Jakiś czas później siedząc w cieniu skał dostrzegła swojego przeciwnika. Will z daleka się zaśmiał widząc czternastolatkę przeciwko niemu, który miał siedemnaście lat. Mimo że chłopak świetnie walczył to nie umiał walczyć z daleka więc musiał podbiec do dziewczyny, a ta wykorzystała chwilę przewagi i zaczęła bardzo szybko i zwinnie wspinać się po stromej ścianie. Trybut z dwójki nie dał rady wejść tą trasą co ona, ale znalazł obejście z drugiej strony. U góry rozpoczęła się ostra walka, dziewczyna uginała się pod zwartym atakiem wroga, w chwili kryzysowej dla Lexie, dziewczyna dostrzegła cień szansy i udało jej się wyrwać z wiru walki stając tuż przy stromej przepaści, chłopak ponownie ją zaatakował, ale ona mu się wywinęła przez lewe ramię i zrzuciła go ze skały, chłopak nie umarł, lecz nie mógł wstać. Lexie mimo trudu, który stanowiły dla niej rany na rękach i nogach od ciosów mieczem, zeszła na dół i jego własnym mieczem przebiła mu serce, tym samym wygrywając igrzyska. Lexie wiedziała że gdyby nie spryt, umiejętności i wola przetrwania nie udało by jej się to.

Lexie jest dość wysoką dziewczyną i dość szczupłą, jak na swój wiek. Ma proste i gęste włosy do ramion, które były dość ciemno brązowe. Dziewczyna posiada dość bladą skórę, która nawet gdy bywają upalne dni w ogóle się nie opala. Przez lata treningów na jej skórze widać dość mocne rysy mięśni, szczególnie na rękach, których używa do ulubionego sportu czyli wspinaczki. Jej oczy przybierają szaro zieloną dość ciemną barwę, przez co gdy dziewczyna jest na słońcu to światło słoneczne się nie odbija od jej oczu.

Jej największym atutem w igrzyskach była doskonała znajomość technik wspinaczki, oraz długie treningi. Jako typ samotniczy uwielbiała trenować różne sztuki walki i zwyczajnie, ale także z prowizoryczną, zrobioną przez siebie bronią. Od zawsze kochała uprawiać wszelkiego rodzaju sport. Wato by było podkreślić że Lexie nie umie pływać, najwyżej utrzymywać się na wodzie nie tonąc. Jej skóra mimo że jest dość twarda i nie aż tak łatwo ją skaleczyć, to gdy już ma otwartą ranę płynie z niej obficie krew. Bywa tak często że jej skóra ma złą reakcję na zbyt zimne temperatury.

Lexie najczęściej nie słucha się innych i na początku robi, a potem myśli jakie będą tego konsekwencję. Jest typem samotniczki, co wcale jej nie przeszkadza, a wręcz to ją uratowało na igrzyskach. Dziewczyna bywa czasem mocno nerwowa i trudno ją uspokoić. Zdecydowanie można ją nazwać niezależną i szybko się uczącą dziewczyną. Czasem bywa nieśmiała, ale szybko sobie z tym radzi. Także trudno jej zaufać innym, ale czasem potrafi być miła. Niestety Lexie bywa też szorstka, surowa i ostra dla swoich podopiecznych, lecz robi to dla ich dobra. Nie lubi być na 'wyższym stanowisku' i zawsze każe wszystkim traktować siebie jak równą sobie.

Jej mocnymi stronami jest głównie szybkie pokonywanie własnych i trudnych lęków. Mimo że jest samotniczką to bardzo chce pomóc trybutom by dać im jak największe szansę na przetrwanie na arenie. Jej słabe strony psychiczne to jest nerwowość, oraz zdecydowany brak jakiejkolwiek cierpliwości. Jest też słaba w wszelkich obliczeniach np. azymutu.

Jej matka — Linda — jest dość szczupłą, wysoką kobietą o brązowych włosach. Traktuje córkę jak innych mimo że jest najstarsza z rodzeństwa. Matka Lexie jest dość oschła. Nie radowała się zbytnio że Lexie przeżyła, ale w duszy się cieszyła z tego faktu. Ojciec dziewczyny — Jim — jest wiecznie zajętym człowiekiem i ma mało czasu dla córki. Mężczyzna jest pracownikiem wielkiej elektrowni wodnej. Prócz nich, Lex ma młodszą siostrę Lorę. Dziewczyna bardzo ją kocha i była najbardziej szczęśliwą osobą w rodzinie gdy okazało się że na poprzednich igrzyskach to właśnie Lexie wygrała.

DYSTRYKT JEDENASTY

ATHENA VALENZUELA

— NATHALIE EMANUEL —

dwadzieścia siedem lat; sześćdziesiąte igrzyska głodowe

[ kwitnace_zwloki ]

Ojciec Atheny, Marcus, zmarł na gruźlice, gdy była dziewięciolatką. Matka była zbieraczką plonów; aktualnie nie pracuje, mieszka z Atheną i resztą swoich dzieci w domu, który otrzymała po wygranych igrzyskach. Ma również czwórkę młodszego rodzeństwa: o rok młodszego Noaha, o pięć lat młodszą Kiarę, o siedem lat młodszego Rivera oraz o dziesięć lat młodszego Joziaha.

Athena dzięki swojej przebiegłości i sprytowi, zdobywała pożywienie i potrzebne do przetrwania przedmioty dzięki kradzieży. Nie wchodziła nikomu w drogę [ dopiero w połowie zaprzyjaźniła się z chłopakiem z piątego dystryktu, którego zabiła nastolatka z jedynki ] — czekała aż wszyscy się pozabijają. Sama zabiła dwóch trybutów — jednego z nich, nastolatka z dystryktu dwunastego, znalazła mocno rannego pośród zarośli. Prosił ją o oszczędzenie cierpień i zabicie go. Zrobiła to. Druga była dziewczyna z jedynki [ ta która zabiła jej sojusznika ], ona i Athena były jedynymi pozostałymi na arenie, zwróciła na nią swoją uwagę. Ta zaczęła ją gonić, a Athena biegła w stronę legowiska jaguara, aby to zwierzę zabiło jej rywalkę. Gdy dziewczyna była blisko powalenia Atheny z chaszczy wyskoczył kot zajmując się najpierw dziewczyną z jedynki. W czasie, gdy nastolatka walczyła z jaguarem, Athena uciekła i oddaliła się na bezpieczną odległość, dzięki czemu wygrała igrzyska.

Athena jest kobietą drobnej budowy. Mierzy około sześćdziesięciu centymetrów wzrostu i waży czterdzieści sześć kilogramów. Nie posiada kobiecych kształtów — nawet przy obcisłych ubraniach nachodzą wątpliwości czy w ogóle ma piersi. Cerę ma ciemną, podobnie jak większość jej dystryktu. Ciemne włosy układają się w naturalne afro, a brązowe, niemalże czarne, oczy wyróżniają się na twarzy. Ma dość nieproporcjonalne czoło co do reszty ciała — wydaję się trochę za duże. Brwi ma grube, ułożone na twarzy w taki sposób, że zawsze wygląda na zmartwioną. W puszystych policzkach symetrycznie wkute są kolczyki. Zwykle nosi również subtelny kolczyk typu saturn w nosie. Na ciele posiada również kilka minimalistycznych tatuaży — kilka gałązek paproci na prawym przedramieniu, na lewym — kontur jaskółki tuż przy nadgarstku. Przy obojczyku ma małego, uroczego i prostego kotka. Na dwóch stopach posiada dwa tatuaże czaszek — w imię dwóch osób, które zabiła.

Athena jest szczupła i niska dzięki czemu może łatwo się chować. Jest bardzo szybka i zwinna. Ucieczka przed kimś lub czymś nie sprawia dla niej dużego problemu. Ma również wrodzony talent do kradzieży — jest w tym wspaniała. Co do słabych stron, patrząc na Athenę nie ciężko domyślić, że nie należy do najsilniejszych. Podniesienie czegoś, dla innych stosunkowo lekkiego, dla niej bywa dużym wyzwaniem. Nie potrafi też pływać. Taktyka, którą się posługiwała jest bardzo ryzykowna. Musiała być bardzo ostrożna, co nie raz się nie udało i była zmuszona do ucieczki.

Athena jest człowiek[ iem ] sprytnym, inteligentnym i przebiegłym, co często wykorzystywała na arenie. Potrafi dobrze kłamać i manipulować ludźmi, ale robi tak rzadko jak tylko może — nie przepada za tym. Jednocześnie jest bardzo troskliwa o innych i wrażliwa. Do dzisiaj niesamowicie żałuje zabicia tych dwóch trybutów [ nawet mimo tego, że jeden z nich o to prosił, a drugiego zabiła w ramach przetrwania ]. Stara się pomagać innych jak najczęściej, po wygranej w igrzyskach i zdobyciu nagrody w postaci małej fortuny, zaczęła rozdawać jedzenie i pieniądze biednym osobom w jej dystrykcie [ czyli zdecydowanej większości ]. Robiła to dopóki nie dowiedział o tym Kapitol i grożąc karą śmierci zabronili Athenie kontynuowania wolontariatu na rzecz głodujących. Nie poddała się jednak i wciąż to robi, tylko po cichu i w mniejszym stopniu, tak, żeby nikt się nie dowiedział. Rodzina jest u niej na pierwszym miejscu i zrobiłaby wszystko, aby byli oni szczęśliwi i bezpieczni.

Dzięki dobrej znajomości fauny i flory dobrze tropi zwierzęta oraz wie jak się z nimi obchodzić. Doskonale zna się na roślinach. Jako osoba sprytna i przebiegła często to wykorzystuje dla własnych korzyści. Jest świetnym strategiem, jej plany w większości idą po jej myśli. Dzięki umiejętności dobrego kłamania i manipulowania ludźmi, Athena jest w stanie wiele rzeczy niewiele się wysilając. Jednak, tak jak wcześniej wspomniałam, nie przepada za tym i stara się w ogóle tego nie robić. Przez swoją troskliwość, wrażliwość i altruizm jest jednak bardzo naiwna i łatwowierna czego nie raz pożałowała. Przez strategię, którą obiera, ryzykuje dużo. Wiele osób odbiera ją jako tchórza i nie godną zaufania ze względu na rzeczy, które robiła na głodowych igrzyskach. Przez swoje pragnienie pomagania każdemu oberwała dużo razy; to co robi nie jest zgodne z prawem. Wymaga trochę za mało od innych; jest mało wymagająca co do innych osób [ chyba, że chodzi o trybutów, którymi się zajmuje — dla ich potrafi być chwilami bezlitosna ].

W dystrykcie jedenastym często pomaga biednym. Oddaje im swoją żywność, ubrania i pieniądze [ oczywiście z dala od strażników pokoju ]. Spokojnie mieszka z rodziną w domu podarowanym przez Kapitol. Nie jest skłonna do zawierania nowych znajomości [ czy w ogóle wychodzenia z domu ], więc nie posiada wielu przyjaciół lub partnerki.

ROMA SOYER

   — GAL GADOT —

dwadzieścia dziewięć lat; sześćdziesiąte drugie igrzyska głodowe

KhaleesiCrlBcr ]

Roma uczestniczyła w siedemdziesiątych trzecich Igrzyskach Głodowych. Ten rok można nazywać ❝ masakrą ❞, ponieważ to, co się na nim działo przeszło wszelkie wyobrażenia innych. Arena była zbudowana z dwóch sektorów. Jeden był spowity lasem, natomiast na drugim rozciągała się łąka.

Roma Soyer po usłyszeniu gongu, który oficjalnie oznajmił rozpoczęcie głodowych igrzysk natychmiast rzuciła się w stronę łąk. Oczywiste dla niej było, że większość pobiegnie do lasu. Pomimo tego, że nie było za bardzo miejsca, gdzie mogłaby się ukryć, uważała, że absurdem byłoby biec wraz z tłumem. Nie interesowała ją broń, która znajdowała się w Rogu Obfitości, czy też jedzenie i pitna woda. To miejsce stało się dla niej zagrożeniem, gdyż osiedli się tam zawodowcy. Przez dobre kilka godzin szukała miejsca, gdzie mogłaby osiąść.

Przez dwa dni miała ❝ święty spokój ❞ i gdyby nie to, że gdzie by nie spojrzała były kamery mogłaby poczuć się jakby Głodowe Igrzyska wcale nie istniały. Trzeciego dnia w środku nocy obudził ją zapach spalenizny. Wdzierał się do jej nozdrzy, utrudniając oddychanie. Gdy się podniosła do jej uszu doszły paniczne krzyki, które mogłyby zamrozić krew w żyłach każdej osobie. Natychmiast ruszyła biegiem w stronę Rogu Obfitości. Pole widzenia zasłonił jej całkowicie czarny dym. Zasłoniła usta i nos chustką, starając się cokolwiek dojrzeć, jednak jej starania szły na marne. Gdy coraz bliżej znajdowała się Rogu robiło się coraz goręcej. W końcu jakoś udało jej się do niego dotrzeć. Położyła dłoń na metalowej strukturze, lecz zaraz ją cofnęła poważnie się oparzając. Mimo to zasłoniła odsłonięte partie ciała, aby zacząć wspinać się na szczyt centralnego miejsca areny. Dopiero, kiedy jej się to udało zorientowała się, co tak naprawdę dzieje się dookoła niej. Na ziemi leżała tona trupów, których ubrania jeszcze się tliły. A z lasu wciąż dochodziły krzyki, lecz z minuty na minutę coraz bardziej cichły. Dopiero, gdy nastała cisza, przerywana trzaskaniem ognia, który wciąż szalał, zrozumiała, że właśnie została sama. W piekle.

Można rzec, że w dużej mierze zwycięstwo zawdzięcza losowi i całkowitemu przypadkowi, lecz z drugiej strony jest to jej spryt i trzeźwe myślenie.

Roma Soyer nigdy nie cieszyła się umięśnioną sylwetką, jednak mimo to jest dziewczyną o mocnej posturze. Jej ręce są chuderlawe, a nogi odrobinę od nich masywniejsze, zwłaszcza uda. Roma jest wysoką i szczupłą kobietą, a jej postura jest odrobinę większą. Jej oczy są duże i przyciągają uwagę głębią swojej czekolady. Na środku twarzy znajduje się mały i lekko zadarty do góry nos, a pod łukiem kupidyna duże i pełne malinowe usta. Jej twarz falami okalają ciemnobrązowe pukle włosów, które dosięgają jej do łopatek.

Pomimo tego, że szybkość jak i zarazem zwinność dziewczyny wydają się być na zerowym poziomie, to tak naprawdę występują u niej na co dzień. Przez swoją figurę i posturę jest jednak skazana na brak możliwości ewentualnego schowania się w ciaśniejszych miejscach.

Dziewczyna jest osobą o niemalże stalowych nerwach, bardzo trudno ją wyprowadzić z równowagi. Jest wrażliwa na krzywdę i cierpienie innych, więc patrzenie na śmierć niewinnych dzieci przyprawia ją o zawroty głowy. Można powiedzieć, że charakteryzuje ją wrodzoną uprzejmość oraz poczucie humoru, których nauczyła się od babki, pomagają jej w jakikolwiek sposób rozładować pełną napięcia sytuację — jak będzie to odpowiednie, oczywiście. Jest bardzo odpowiedzialna, nie zaniedbuje swoich obowiązków, nawet jak sytuacja jest beznadziejna. Zawsze stara się działać indywidualnie, bez pomocy kogoś z zewnątrz, lecz jak przychodzi, co do czego to potrafi o nią poprosić.  Mimo pozytywnych cech charakteru bywa raczej roztrzepana i niepunktualna, jednak stara się to nadrabiać czymś innym. Momentami potrafi być irytująca. Gdy dojdzie do chwili, gdy komuś uda się wyprowadzić Romę z równowagi to jest w stanie nie tylko zaatakować słownie.

Dzięki swojej odpowiedzialności i indywidualności jest w stanie zdziałać naprawdę wiele. Co do słabszych stron, przez to, że momentami bywa roztrzepana zdarza jej się zapomnieć o kluczowych sprawach, co prawda rzadko, ale jednak.

Do rodziny Romy należą babka i wuj — Bernie i Sebastian Soyer. Relacje Romy z babką zawsze były idealne. Nigdy się nie pokłóciły, co wiele osób może uważać za odrobinę dziwne, czy też chore. W końcu jakim cudem przez dwadzieścia dwa lata żyły ze sobą bez konfliktu? Miały swoje zdania i poglądy, które nigdy je nie potrafiły podzielić, nawet gdyby były bardzo odmienne i gryzły ze sobą. Co do Sebastiana, ich więzi w młodzieńczych latach życia młodej Soyer były mocne i niemalże nienaruszalne. Wszystko jednak zostało zburzone przez popadnięcie brata jej matki w alkoholizm. Od tamtego czasu ich relacje tylko i wyłącznie stopniowo się niszczyły.

Chce przekazać swoim trybutom jak najwięcej informacji na temat igrzysk i ewentualnych możliwości ich bytu. Uważa, że igrzyska nie powinny w ogóle istnieć, pogłębiają tylko konflikty pomiędzy ludźmi.

Od czasów swoich Głodowych Igrzysk ma problemu z oddychaniem.

DYSTRYKT DWUNASTY

CASSIDY HAZEL VALENTINO

  — ELISABETH WOOLRIDGE GRANT [ LANA DEL REY ] —

01.06.; osiemnaście lat; siedemdziesiąte drugie igrzyska głodowe

[ perfekcyjna- ]

Cassidy udało się wygrać dzięki umiejętności szybkiego biegania oraz ogólnie całkiem dobrej kondycji fizycznej. Dzięki trybutce z piątki [ przez co ma do tego dystryktu duży sentyment ], nauczyła się strzelać z łuku, który zdobyła, zabierając go z rogu obfitości. Alison, gdyż tak nazywała się owa dziewczyna, uratowała ją przed śmiercią z rąk jednego z zawodowców. Zawarły sojusz, który niezwykle się Cassie przydał. Bardzo możliwe, że gdyby nie on, nie miałaby najmniejszej szansy na zwycięstwo. Co więcej, w ciągu tych kilku dni, dziewczyny zdążyły się bardzo zaprzyjaźnić. Gdy jednak Valentino znalazła przebite nożem ciało swojej sojuszniczki, przeżyła chwilowe załamanie i szok. Wtedy już wiedziała, że naprawdę musi zrobić wszystko aby zwyciężyć. Chciała zrobić to dla Alison, dla rodziców, dla samej siebie i dla wszystkich, którzy w nią w nią nie wierzyli. Miała poczucie, że musi uświadomić im, że ona również może osiągnąć wiele. Choć wymagało to od niej sporo wysiłku, zdecydowała się pozbyć swoich przeciwników. Dla niej ta decyzja była niezwykle trudna i chwilami nie może wybaczyć sobie tego, że zrobiła coś tak brutalnego.

Cassidy ma dosyć nietypowy dla swojego dystryktu typ urody. Posiada gęste, kręcone włosy, sięgające jej aż do łokci włosy w ładnym, orzechowym kolorze. Oczy dziewczyny są duże i szaroniebieskie, otoczone czarnymi rzęsami. Ma bladą skórę, mnóstwo piegów, które dodają jej uroku osobistego, prosty nos średnich rozmiarów oraz całkiem małe usta w kolorze malinowym. Na policzkach osiemnastolatki często widać jasnoróżowe rumieńce. Może pochwalić się dosyć wysokim wzrostem, gdyż ma ona metr siedemdziesiąt osiem. Oraz szczupłą figurą. Ma bardzo dziecinny typ urody, przez co często jest brana za młodszą, mimo wysokiego wzrostu. Uwielbia eleganckie stroje, praktycznie codziennie można zobaczyć ją w sukience oraz balerinach, czasem na niewielkim obcasie.

Dzięki długim nogom, Cassie potrafi biegać bardzo szybko, co niesamowicie pomogło jej na arenie. Jest zgrabna i wygimnastykowana. Potrafi bez problemu wykonać różne ćwiczenia akrobatyczne. Mimo wysokiego wzrostu, Cassidy jest bardzo drobnej budowy i nie ma zbyt wiele siły. Kiedyś jej słabą stroną było również to, że nie potrafiła używać żadnej broni, lecz dzięki pomocy innej trybutki, nauczyła się strzelać z łuku.

Niegdyś sprawiała wrażenie zupełnie nieśmiałej i skromnej dziewczyny. Nie wychylała się i zazwyczaj była rozpoznawalna jedynie jako ❝ starsza córka burmistrza ❞. Była to dziewczyna dobrze ułożona, miła o niezwykle dobrym sercu. Chciała pomóc praktycznie każdemu, kto tego potrzebował, lecz niestety — ogromna nieśmiałość jej na to nie pozwalała — bała się odezwać do jakiejkolwiek nieznajomej osoby. Była uległa i strasznie łatwo było ją zmanipulować. Tak delikatną i wrażliwą istotę strasznie łatwo było zranić. Większość z tego była jednak winą jej rodziców, którzy rozpieścili córkę całkowicie. Gdy podczas losowania mieszkańcy dwunastego dystryktu usłyszeli jej nazwisko, wszyscy pomyśleli o tym samym — Cassidy sobie tam nie poradzi. Nikt jednak nie pomyślał o tym, aby ją zastąpić. Ona jednak miała jedno szczególne marzenie — chciała wreszcie zaistnieć, aby ktoś zwrócił na nią uwagę — nie chciała do końca życia być wtapiającą się w tło szarą myszką. Po igrzyskach Cassidy Valentino zmieniła się zupełnie. Prawie nikt nie mógł jej poznać. Uświadomiła sobie, jak bardzo skrzywdzili ją rodzice, rozpieszczając ją. Nauczyła się samodzielności i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Wreszcie udało jej się zwrócić na siebie uwagę innych i zdobyć pewność siebie. Przekonała się na własnej skórze, jak bardzo świat potrafi być okrutny. Szybko jednak wybaczyła to rodzicom, gdyż nadal nie potrafi długo żywić do kogoś urazy. Aktualnie patrzy na świat pozytywnie, a ja jej twarzy uśmiech widoczny jest bardzo często, mimo że kiedyś zobaczenie go praktycznie graniczyło z cudem. Jest okropnie uparta i zrobi wszystko, aby osiągnąć wyznaczony przez siebie cel. Chce pokazać wszystkim, że mimo bycia najmłodszą mentorką, potrafi swoich trybutów nauczyć naprawdę wielu rzeczy i poprowadzić kogoś z nich do wygranej. Bardzo jej na tym zależy, przez co jest wymagająca. Tutaj też widać jej perfekcjonizm, gdyż musi mieć dosłownie wszystko dopięte na ostatni guzik i nie spocznie, póki tak się nie stanie. Przez to jednak często wpada w konflikty z wieloma osobami. Trzyma swojego zdania i nie odpuszcza. Chce uświadomić wszystkim, że zawsze da sobie radę, że jest tak dobra jak inny, a nawet lepsza. Niektórym zdaje się, że aktualnie jej ego jest dosyć zawyżone. Nie znosi, gdy ktoś wytyka jej to, jaka była w przeszłości.

Jest osobą zdecydowaną, która wie, czego chce od życia. Aktualnie pozytywnie nastawiona i całkiem pewna siebie. Bardzo zależy jej na dobrym przygotowaniu trybutów, więc daje z siebie wszystko. Odpowiedzialna, raczej nie zdarza jej się odrywać od rzeczywistości. Pełna uroku osobistego, klasy i elegancji. Jest uparta, ale aż do przesady. Przesadnie się we wszystko angażuje i ekscytuje się tym. Bywa przez to dosyć irytująca. Lekko zapatrzona w siebie. Wybacza zbyt szybko i za bardzo przywiązuje się do ludzi.

Córka burmistrza, w dzieciństwie lekko rozpieszczona. Mimo że nie pochodzi z bogatego dystryktu, to z powodu stanowiska ojca niczego jej nie brakowało. Gdyby tylko była taka możliwość, rodzice zapisaliby ją i jej siostrę na nauczanie indywidualne. Chcieli, żeby ich córki nie zadawały się z byle kim, bo w końcu w szkole można natrafić na różnych ludzi. Na dożynki oczywiście chodzić musiały, jednakże w domu miały surowy zakaz oglądania igrzysk głodowych. Nikt jednak nie przewidział, że to Cassidy zostanie wylosowana i to jeszcze w swoim ostatnim roku. Jej szanse na przeżycie były praktycznie zerowe, a za pokaz dostała zaledwie trzy punkty. Uratował ją w tym przypadku urok osobisty, gdyż z powodu całkiem dobrej prezentacji podczas wywiadów, udało jej się zdobyć kilku sponsorów. Niezbyt wielu, ale to zawsze coś. Gdy okazało się, że została zwyciężczynią, wszyscy byli w szoku. Po powrocie do domu, wszystko zaczynało się już powoli układać, jednak gdy podczas kolejnych dożynek wyczytane zostało nazwisko jej siostry, serce stanęło jej na moment. Wiedziała, że zaledwie dwunastoletnia Roselle nie da sobie tam rady. Po chwili jednak usłyszała, że inna dziewczyna zgłasza się za nią. Odetchnęła z ulgą i uznała to naprawdę za cud. Od tej chwili jest jej strasznie wdzięczna.

Cassidy zupełnie nie podoba się idea igrzysk głodowych. Zabijanie nie sprawiało jej żadnej przyjemności i jest zdania, że coś takiego nie powinno istnieć. Uważa jednak, że dzięki nim zmieniła się zdecydowanie na lepsze.

Uwielbia wszelkiego rodzaju herbaty, jest wręcz uzależniona i codziennie musi wypić m i n i m u m trzy.

Od kilku lat prowadzi zielnik, z którego jest bardzo dumna wszystko jest w nim starannie opisane, ozdobione i dopracowane.

Kocha stokrotki, są to jej ulubione kwiaty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top