иαѕι кσcнαиι σριєкυиσωιє тяувυтóω
DYSTRYKT PIERWSZY
INGRID LÄTEM
- ekhm CRUELLA DE MON ekhm-
trzydzieści dwa lata; siedmioletni staż
[ Winter-381 ]
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy spojrzy się na Ingrid jest olśniewająco biały i idealnie równy uśmiech. Jest efektem sporych inwestycji z pokaźnego budżetu. Obdarza nim zarówno najgorszych wrogów jak i najcenniejszych sojuszników. Ingrid ma krótkie białe włosy. Nigdy nie farbuje ich na inny kolor, ani też nie dopuszcza do odsłonięcia naturalnego odcienia. Równie ciemne co źrenice tęczówki sprawiają wrażenie, jakby wcale ich nie miała i razem z włosami wpasowują się w tolerowaną przez Ingrid gamę barw. Bowiem, zarówno w garderobie jak i mieszkaniu, akceptuje jedynie dwa kolory: biały i czarny. [ Spokojnie, nie ma futra z dalmatyńczyków. Jeszcze... ]. Wbrew pozorom bazując tylko na tych barwach, można stworzyć pokaźną ilość kombinacji.
Zwykle nakłada sowitą warstwę makijażu i ciężko się domyślić, jaki jest jej naturalny typ urody. Usta maluje na czarno dla kontrastu z bladą cerą. Zawsze w jej stroju widnieje diament, czy to w postaci jakiegoś dodatku, czy jako ozdobna część kreacji. Posiada również tatuaż tego drogocennego kamienia na nadgarstku.
Nie ma zamiaru mieszać się w żadne związki. Najważniejsza lekcja wyniesiona z dzieciństwa, to że miłość osłabia i uzależnia, a ona nie ma zamiaru stać się słaba jak jej matka. Jeśli chcesz coś zrobić porządnie, zrób to sam. Inni ludzie, bez wyjątku, okazują się w końcu zawodni. Relacje przydają się tylko na krótki dystans, dopóki człowieka można wykorzystać. Później staje się bezużyteczny.
Ingrid buduje z innymi ludźmi dziwny rodzaj relacji - mieszankę formalnej grzeczności oraz pozornie ciepłej i przyjacielskiej współpracy, jednak sama Ingrid wie tylko, w jakim stopniu jej promienne uśmiechy, miłe słowa, bezstronność w kłótniach są szczere, a na ile długoterminową strategią pozyskania czyjegoś zaufania.
Czuję, że z mentorką Jedynki mogą występować pewne zgrzyty, bo wyznają zupełnie przeciwne ideologie. Pearl jest przesadnie szczera, zaś Ingrid... Cóż, dla Ingrid kłamstewka i niedomówienia są chlebem powszednim.
Poza tym Ingrid ze wszystkimi utrzymuje dobre kontakty. Nikomu nie wchodzi w drogę, nie odmawia żadnej przysługi, jest doskonałą organizatorką czasu... Chociaż gdyby głębiej się nad tym zastanowić, nie da się być tak idealnym, prawda? Jednak zazwyczaj ludzie nie zaprzątają sobie głowy takimi niejasnymi domysłami. Carpe diem! Żyją z dnia na dzień i nawet nie zauważają, kiedy Ingrid stała się im tak potrzebna. A panna Lätem dobrze zna swoją wartość, oj zna. I nie omieszka z tej wiedzy w odpowiednim momencie skorzystać.
Mistrzyni manipulacji. Wykorzystuje ludzi do własnych celów. Potrafi świetnie wyczuć słabe i mocne strony drugiej osoby oraz ocenić jej przydatność. Jej osąd jest niemal bezbłędny. Przewidziała już kilka razy zwycięstwo trybutów.
Uwielbia wszelkie gierki słowne, polityczne intrygi, niedomówienia i tajemnicze, zawoalowane wypowiedzi. Najprostsze rzeczy przez jej opis potrafią zamienić się w najbardziej skomplikowany szyfr. Przez to zostaje często źle zrozumiana. Oddycha ironią.
Dla każdego jest mdląco uprzejma, ale przy rozmowie z nią ma się wrażenie, że każde słowo podszyte jest sarkazmem. Teoretycznie nie można jej niczego zarzucić, ale na kilometr czuć, że coś nie gra. Przez to ludzie raczej ograniczają przebywanie w jej towarzystwie do koniecznego minimum, które Ingrid konsekwentnie wydłuża, aż ostatecznie okazuje się, że nie mogą się bez niej obejść. Bardzo cierpliwa i wytrwała.
Bezwzględna. Dąży po trupach do celu.
Pamiętliwa. Nie zapomni raz doznanej krzywdy, a najmniejszy błąd rujnuje całkowicie jej zaufanie. Nikt jednak nie dowie się o tym, dopóki pewnego dnia jego życie zacznie się walić. Wtedy Ingrid nie kiwnie palcem, by mu pomóc.
Chorobliwa perfekcjonistka. Każde zlecone zadanie, wykonuje terminowo z największą drobiazgowością. Jej mieszkanie jest niemal sterylne czyste, a każdy przedmiot ułożony jest od linijki.
Nie pozwoli, by jej wizerunek splamił chociaż jeden błąd. Niechlujstwo i spóźnialstwo są w jej pojęciu najgorszym plagami świata.
Egoistka. Przedkłada swoje dobro ponad wszystko. Jeśli coś idzie w sprzeczności z jej celem, bezwzględnie się od tego odcina. Za nic się nie wychyli, to mogłoby naruszyć jej nieskazitelną reputację. Zostawi sojusznika, gdy ryzyko pomocy będzie zbyt duże lub gdy po prostu przestanie być przydatny, bez mrugnięcia okiem.
Narcyz. Ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Przekonana o swojej samowystarczalności. Jest bardzo dumna z pozycji, jaką zdobyła oraz że odcięła się od swojej "słabej" rodziny, która według niej podcinała jej skrzydła. Uważa, że w całości zawdzięcza swój sukces sobie samej i nie dopuszcza myśli, że ktokolwiek mógł się do tego przyczynić. Prestiż, wynikający z pełnienia funkcji opiekuna stanowi doskonałą pożywkę dla jej samozachwytu. Łasa na pochwały, co jest skutkiem deficytu miłości, dającym o sobie znać wieczną pustką, którą Ingrid próbuje zapełnić drogimi zakupami, kolejnymi operacjami plastycznymi oraz pompą całej otoczki Igrzysk.
To pożądanie uznania jest jedynym pragnieniem, którego nie kontroluje i w ten sposób można ją łatwo pozyskać. Ale wystarczy jeden nie ostrożny krok, by Ingrid otworzyła oczy i przejrzała całą intrygę. Jest pyszna, ale nie bezreflesyjna. Wyciąga wnioski i uczy się na błędach, które traktuje jako swoją porażkę.
A. No i nie łudź się, że w jakiś sposób da znać o przejrzeniu Twojego planu. Nie, nie, nie, Ingrid poczeka aż w swojej pewnej siebie nieświadomości posuniesz się o jeden krok za daleko. A wtedy upewni się, że nie zrobisz już ani jednego więcej. Nigdy.
Poleganie na innych ludziach uważa za przejaw głupoty i wysokiej naiwności. Przywiązanie do czegokolwiek lub kogokolwiek oznacza dla niej słabość, którą można wykorzystać. Dlatego Ingrid całkowicie odcięła się od swojej rodziny, którą uważa za zbyt słabą, by z obcowania z nią mogła wypłynąć jakakolwiek korzyść.
Ingrid oczywiście zdaje sobie sprawę, że w pojedynkę niczego nie osiągnie. Ma świadomość przydatności, a nawet konieczności zadawania się z innymi ludźmi, ale traktuje wszystkich czysto przedmiotowo.
Bezustannie gra swoją perfekcyjną rolę. Robi to od tylu lat, że właściwie nie da się już oddzielić prawdziwego charakteru Ingrid od jej pieczołowicie wyrzeźbionej maski.
Wszelkie emocja uważa za niedoskonałość rodzaju ludzkiego, której pozbawione są maszyny.
Okazuje je tylko wtedy, gdy jest to niezbędne do odgrywanej roli. Nie znosi dotyku. Unika go, jak tylko może. Większość osób myśli, że Ingrid zachowuje przestrzeń osobistą według zasad savoir vivre'u, ale w rzeczywistości zapobiega przypadkowemu dotknięciu. Na wszystkich transmisjach stoi co najmniej o krok od innych osób.
Nierzadko częścią jej stroju są rękawiczki [ symptom Elsy ]. Podawanie ręki z konieczności nauczyła się tolerować, ale nadal czuje przy tym dyskomfort.
Ingrid przypomina pająka, plotącego skomplikowaną sieć i łapiącą w nią nieważne owady. Sama jednak doskonale wie, jak się po niej poruszać i rozszerza ją coraz bardziej, zwiększając zasięg.
Ma obsesję na punkcie diamentów. To między innymi dlatego wybrała Dystrykt Pierwszy Cierpliwie czeka na trybutów, pracujących przy ich produkcji, choć jak na razie się nie doczekała. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie pora...
Pełnienie roli opiekuna pozwala jej obracać się w wysokich sferach, co skrzętnie wykorzystuje, budując kontakty z wpływowymi osobami. Dystrykt Pierwszy wybrała z kilku powodów.
Jak już wspominałam, Ingrid oczekuje powstania. Jedynka jest najbogatszym dystryktem, a poziom życia jest w niektórych przypadkach porównywalny z tym w Kapitolu. Gwarantuje to względne zadowolenie społeczne oraz dobre stosunki ze stolicą, której zdecydowanie nie należy się narażać.
To znaczy nie teraz...
Wydaje się więc najbezpieczniejszą opcją od politycznej strony. Jedynka zasila również rokrocznie grupę Zawodowców, dysponuje arsenałem wyszkolonych pod Igrzyska ochotników, imponującą kolekcję zwycięzców, a tym samym zadowalająco wysokim prawdopodobieństwem zwycięstwa trybuta.
Jej obsesja na punkcie diamentów również nie była w tym przypadku obojętna...
Ma w zwyczaju zwracać się do trybutów pod swoją opieką ❝ złotko ❞, co uważa za wyjątkowo zabawne nawiązanie do specjalizacji Jedynki. Tych, o których sądzi, że mają ponadprzeciętną szansę na wygraną, obdarza osobnymi przydomkami z zakresu metali lub kamieni szlachetnych. Jeszcze nikomu nie udało się zasłużyć na miano ❝ diament ❞.
[ Challange accepted? ]
Posiada wypracowaną zdolność wymawiania swojego imienia z zawsze równie wyraźnie warczącym ❝ r ❞ bez względu na tempo czy głośność wypowiedzi, z której jest bardzo dumna.
DYSTRYKT DRUGI
IVY DAVINA LOWE
- SONEQUA MARTIN GREEN -
29.04.; trzydzieści pięć lat; ośmioletni staż
♉
[ -raelyn ]
Jej rodzice - Frank i Camryn wspólnie prowadzą sieć ekskluzywnych sklepów z sukniami i garniturami. Ich firma jest uważana za najbardziej wysublimowaną pod względem jakości produktów. Nietrudno jest stwierdzić, że rodzina Lowe zbiła fortunę i wkupiła się do najlepszych sfer. Oprócz nich, kobieta utrzymuje kontakt z ciocią i wujkiem ze strony mamy oraz swoją kuzynką i przyjaciółką Vivianne. Miała starszego brata o imieniu Gino, jednak on w wieku dwudziestu trzech lat popełnił samobójstwo.
Ivy jest ekstrawertyczką zawsze otwartą na wszystkie znajomości. Przez wszystkie lekcje etykiety w dzieciństwie, stara się być uprzejma dla innych, nawet gdy przy niektórych ma wrażenie, że wybuchnie z poirytowania. Naturalnie stara się wypaść jak najlepiej przed mentorami i opiekunami trybutów [ by potem poobgadywać tych mniej lubianych ].
Ivy to wysoka dziewczyna o ni to grubej, ni to chudej sylwetce. Najlepszym określeniem dla jej budowy byłoby określenie ❝ grubokoścista ❞. Ma ciemną skórę koloru kawy z mlekiem i czarne, falowane włosy, będące bardzo często obiektem jej eksperymentów, których źródło znalazła w kapitolińskich magazynach przepełnionych błyszczącymi stronami i zdjęciami sław. Ostatnio w przypływie weny znalazła się na skórzanym fotelu w salonie urody [ poleconym przez jedną z opiekunek trybutów ] zażądała ścięcia ich do połowy szyji. Czasem nawet robi sobie kolorowe pasemka. Jej okrągła twarz charakteryzuje się haczykowatym nosem i łagodnie wyglądającymi, czarnymi brwiami, które nadają jej twarzy wyraz pełen troski. Jej usta są w kształcie podkówki. Rzęsy nie są specjalnie długie, są raczej średniej długości. Wcześniej posiadała również nieco bulwiasty nos, lecz operacja plastyczna pomogła zmienić go, by lepiej się prezentował na jej twarzyczce. Dodatkowo ma całkiem silne nogi. Do tego trzeba przyznać, że kobieta gustuje w ❝ minimalistycznych ❞, ale wciąż kapitolińskich kreacjach, choć na niektóre przyjęcia nadal zakłada te szkaradne kostiumy.
Kobieta, gdy nie ma igrzysk, ćwiczy bieganie, lecz efekty szybko giną podczas przyjęć i uczt, na które tak często jest zapraszana. Szczerze mówiąc nie jest w tym bardzo dobra - przeciętnie szybka i raczej szybko się męczy. Kiedyś ćwiczyła taniec, więc była bardzo rozciągnięta. Teraz porzuciła tą czynność, choć dała jej wiele, w tym silne ramiona i nogi.
Ivy łatwo odnajduje się w towarzystwie, dzięki swojej ekstrawertycznej naturze i pięknym dobieraniu słów. Sprawia wrażenie osoby, która zawsze wie co powiedzieć w danej sytuacji. Stara się zabłysnąć przed innymi, więc zawsze wyraża ❝ swoje zdanie ❞. Jednakże nie zawsze jest to jej opinia - raczej mieszanka własnych myśli z ogólnym przekonaniem. Po tym można łatwo dać jej łatkę ❝ konformistki ❞. Jest to po części prawda. Inną rzeczą jest fakt, że Ivy zachowuje się zupełnie inaczej będąc na przyjęciach przed ludźmi a w domu z przyjaciółką lub rodzicami.
Dziewczyna posługuje się zwrotami jak: ❝ skarbie ❞, ❝ kochanie ❞, ❝ rybciu ❞ w stosunku do swoich trybutów, aczkolwiek wcale nie uważa ich za słodkie istotki. Niektórych z nich nawet opłakiwała, choć jej emocjonalność i wrażliwość na cierpienie innych mieści się w torebce kopertówce. Nie jest osobą odważną lub pragnącą poczuć adrenalinę. Inteligencja nie jest jej mocną stroną, choć nie jest całkowicie tępa. Naiwność czasem pokazuje swoje objawy w jej zachowaniu.
Można ją uznać za kogoś nawet sympatycznego, patrząc po zachowaniu i aparycji. Cóż... nie jest manipulancka ani mściwa, do tego posługuje się bogatym i ładnym zbiorem wyrazów i kulturalnych zwrotów, więc nie jeden mógłby połknąć haczyk. Niestety prawda wygląda trochę inaczej. Kobieta naprawdę strasznie narzeka i klnie w myślach. Nie jednego mężczyzny przegoniła zgryźliwością.
Kobieta zaczynając kolejny sezon igrzysk jest silna, lecz z czasem jej poziom energii kurczy się jak balonik, z którego wypuszczono powietrze. Pod koniec najłatwiej ją rozdrażnić, pomimo jej fałszywego opanowania.
Z wczesnego dzieciństwa pamięta mnóstwo przyjęć w wielkiej rezydencji zwanej jej domem. Pamięta jak rodzice organizowali spotkania dla większej ilości śmietanki, podczas gdy ona, słysząc ten cały harmider, była usypiana w swoim pokoju przez Lottie - pięćdziesięcioletnią, przesympatyczną nianię.
Chodziła wraz z bratem do jednej z lepszych szkół w stolicy. Całkiem dobrze sobie radziła. Czasem tylko nie mogła pogodzić normalnych zajęć z tymi dodatkowymi. Po paru wpadkach jakie popełniła przy gościach, mama załatwiła tygodniowy kurs etykiety. Brzmi obsesyjnie, lecz potem chciała odznaczyć Ivy na tle innych, więc zapisała ją do szkoły muzycznej, gdzie nauczyła się grać na pianinie i wiolonczeli.
Dziewczyna dorastała w spokojnej atmosferze, pod którą tkwiły jej kolosalne próby bycia idealną córką i uczennicą. Przestała się przejmować przyjaciółmi, których powoli traciła jeden po drugim. Cóż... można powiedzieć, że jej starania się opłaciły, gdy pewnego dnia dostała wiadomość o przyjęciu do Kapitolińskiej Akademii Muzycznej. Rodzina była z niej dumna, więc Ivy czuła się bardzo doceniona.
Gdy tylko przekroczyła próg i weszła po marmurowej posadzce do budynku przeszklonego szybami z gamą dziwacznych, ale kosztownych żyrandoli, jej życie diametralnie uległo zmianie. Spotkała tu wiele ekstrawaganckich osób o przeróżnych osobowościach i poglądach. Wcześniejsze życie spędziła w klimacie bogatych bankietów, bali. Teraz miała styczność z osobami nazywanymi ❝ niższą klasą ❞. Jednak do teraz uważa, że to tam poznała kogoś, kto obudził ją z śpiączki. Miał na imię Cherokee. Dawniej można mu było nadać łatkę ❝ filozofa ❞. To jego przemyślenia otworzyły jej oczy na to co się dzieje.
Potem dwójka zakochała się w sobie i wytrzymali w miłości do pewnej kłótni, która sprawiła, że od ukończenia Akademii nie rozmawiają ze sobą.
Oprócz fatalnego życia prywatnego, Ivy miała możliwości, by piąć się w górę po sukces. Została zauważona przez popularnego producenta, który obiecywał uczynić z niej gwiazdę, lecz niestety wtedy tragedia wstrząsnęła życiem Ivy. Było to samobójstwo brata. Do dziś nie wie co było jego przyczyną.
To sprawiło, że utraciła kontakt z rzeczywistością, opłakując śmierć bliskiej jej osoby. Kiedy wreszcie skończyła żałobę... nikt w świecie muzycznym nie był nią w żadnym stopniu zainteresowany. Rozpoczęły się dni snucia po domu jej rodziców do czasu, gdy załatwili jej pracę po znajomości. Kosztowało to mnóstwo kursów i licencji, lecz udało się i została opiekunką trybutów.
Nie jest to wymarzona praca niespełnionej melomanki, lecz lepsze to niż nic. W sumie nagle znalazła multum przyjaciół i zaczęła dostawać miliard zaproszeń na imprezy, przyjęcia. Nawet spotkała przystojnego właściciela sieci restauracji - Muse'a, z którym chodziła rok, a potem się jej oświadczył. Oczywiście mógł się spodziewać głośnego ❝ tak! ❞. Wszystko układało się w jej życiu świetnie. Niestety przed kolejnymi igrzyski zniszczyła swoje małżeńskie plany, robiąc awanturę o byle co, która wyewoluowała w coś straszniejszego. W końcu padły słowa, które nie powinny wyjść z ładnie wykrojonych ust. Jak na razie nikt nie wie o zerwaniu pary i Ivy nie jest zbyt chętna do chociażby powiadomienia najlepszej przyjaciółki.
Wychowała się w sferze, gdzie igrzyska stanowią znakomitą rozrywkę. Tłumaczono je przeróżnymi wymówkami, w które jako mała dziewczynka wierzyła. Potem nie przejmowała się tym zbytnio, lecz w szkole muzycznej spotkała wyraźnego przeciwnika igrzysk, który trochę ją uświadomił i jego słowa zakiełkowały w jej głowie. Teraz pełniąc funkcję opiekunki trochę współczuje trybutom, lecz nie na tyle, by wygłaszać sprzeczne decyzjom Kapitolu ❝ herezje ❞.
DYSTRYKT TRZECI
ELLIE ROXANNE MONROE
- NATALIE DORMER -
28.04; dwadzieścia osiem lat; ośmioletni staż
♉
[ perfekcyjna- ]
Patrząc po jej wyglądzie, Ellie mogłaby być uważana za przepiękną młodą kobietę. Mogłaby, gdyby nie jej wiecznie niezadowolony wyraz twarzy. Jest naprawdę bardzo ładna, ale z tego powodu ludzie tego nie dostrzegają. Warto również dodać, że panna Monroe wyróżnia się na ulicach Kapitolu. Ellie jest zdecydowaną przeciwniczką operacji plastycznych, przez co charakteryzuje ją dość normalny wygląd. Ma jedynie dosyć niewielki tatuaż srebrnego ptaszka na prawym policzku. Strasznie nie lubi, gdy ktoś pyta ją o niego, ale dla niej pełni bardzo ważną rolę, dla innych jego symbolika jest nadal nieznana. Jest właścicielką jasnych blond włosów, sięgających jej do łopatek. Są gęste i kręcą się przy końcówkach. Oczy kobiety są średniej wielkości, w kolorze ciemnej, lekko przygaszonej zieleni. Posiada typowo jasną karnację, a na jej lekko zadartym, lecz całkiem zgrabnym nosie pojawia się od słońca kilka piegów. Usta ma dosyć niewielkie, ale pełne. Naturalnie w odcieniu dosyć bladego różu, lecz często pomalowane czerwoną szminką. Jest dosyć chuda, możliwe, że wręcz za bardzo. Jedynie jej ubiór jest w ❝ kapitolińskim ❞ stylu. Często nosi buty na wysokich, nawet dziesięciocentymetrowych obcasach lub koturnach. A to z tego powodu, że kobieta swojego wzrostu wyjątkowo nie znosi. Ma sto sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu. Wiadomo, nie jest najgorzej i zawsze mogła być niższa, jej jednak bardzo to przeszkadza. Ubrania wybiera w jedynie w kolorze czarnym oraz białym.
Podobno pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, a większość ludzi w tym przypadku patrzy na wygląd. W przypadku Ellie jest ono jak najbardziej pozytywne. Ma piękne, gęste blond włosy, proporcjonalną budowę ciała, a jej twarz jest tak ładna, że miło patrzyłoby się na nią w telewizji. To wrażenie psuje jednak to, że panna Monroe praktycznie nigdy się nie uśmiecha. Łatwo można zobaczyć jej wiecznie niezadowolony wyraz twarzy, przez który wiele osób nie dostrzega jej urody. Jej słabą stroną jest też to, że ma słabą kondycję, przez co męczy się szybko.
W dzieciństwie, Ellie była osobą wycofaną i nieśmiałą. Nie potrafiła złapać z nikim normalnego kontaktu. Uważano ją również za osobę dosyć dziwną, ponieważ zawsze robiła wszystko inaczej, niż jej rówieśnicy. Wyróżniała się w tłumie, jednakże zazwyczaj nie w ten pozytywny sposób. Nie lubiła, gdy ktoś jej coś narzucać. Uchodziła wręcz za lekką buntowniczkę. Dzisiejsza Ellie jest uważana za chłodną i pozbawioną uczuć osobę. Nadal jednak jest niezależna i lubi, gdy inni są jej podporządkowani. Nie znosi sprzeciwu i chyba każdy już wie, że gdy panna Monroe ma zły humor, lepiej z nią nie dyskutować. A prawdę mówiąc, naprawdę rzadko zdarza się, aby był on dobry. Widok naburmuszonej i obrażonej na cały świat Ellie jest już dla niektórych codziennością. Rozstawia wtedy wszystkich po kątach i nie ma zamiaru z nimi rozmawiać. Mimo że świetnie czuje się w roli przywódczyni, zupełnie nie potrafi sobie ułożyć życia prywatnego. Jest na siebie zła za to, że sama odpędza od siebie ludzi, bo ma problem z przeprowadzeniem normalnej rozmowy. Nikt by się tego nie spodziewał, ale ma ona bardzo słabą psychikę i często załamuje się nad sobą. Robi to w samotności i nikt o tym nie wie. Ma dosyć tego, że wszyscy myślą, że nie ma uczuć. Jest strasznie zamknięta w sobie, a przy okazji nieufna. Nie ma zamiaru z nikim o tym porozmawiać, bo [ nie licząc braku zaufania do nich ] nie chce urazić własnej dumy. Należy dodać, że nerwy również ma słabe i gdy ma już naprawdę najgorszy humor, potrafi nakrzyczeć na każdą osobę, która się do niej odezwie. Szczególnie często zdarza się to wtedy, kiedy trafi się na Ellie niewyspaną. Nie chce się do tego przyznać, ale słabo znosi krytykę. Gdy ktoś powie jej jakieś niezbyt przychylne słowo, odpowiada na nie zazwyczaj złośliwym komentarzem. Tak naprawdę, zbiera jej się wtedy na płacz. Mimo że sztukę udawania, że nic się nie stało, opanowała praktycznie do perfekcji, kilka razy została wyprowadzona z równowagi tak mocno, że nie dała sobie z tym rady. Chwilami zdarza jej się nadużywać sarkazmu i przesadnie wytykać innym każdy błąd.
Ellie potrafi wszystko świetnie zaplanować, ma wszystko zorganizowane i perfekcyjnie zaplanowane. W miejscach, w których przebywa, zawsze jest idealny porządek. Podobno ❝ kto ma porządek w szafie, ma też porządek w głowie ❞, jednak stwierdzenie to nie pasuje do niej zupełnie. W jej szafie, jak i w reszcie mieszkania jest idealny ład, jednakże w jej głowie panuje chaos, nad którym nie potrafi zapanować. Wiecznie ma do siebie wyrzuty, że potrafi ułożyć sobie wszystko oprócz życia prywatnego.
Ellie jest przykładem na to, że w Kapitolu jednak nie żyje się jak w bajce. Gdy była młodsza, zawsze wydawało jej się, że w zawsze będzie układać się jej idealnie, nie będzie musiała się zbyt wieloma rzeczami zamartwiać i długo żyć na utrzymaniu rodziców. Wszystko jednak zmieniło się diametralnie, gdy w ich domu wybuchł pożar i zginęli w nim jej rodzice. Osiemnastoletniej wtedy Ellie nie było akurat w domu. Jej życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeszcze przed chwilą miała wszystko, a nagle nie miała już nic. Została całkiem sama. Z siostrą urwał jej się kontakt, kiedy wyprowadziła się z domu i miała świadomość, że ciężko będzie go w ogóle naprawić. Miała tylko trochę pieniędzy, które zostały jej ze spadku po rodzicach. Wiedziała, że musi znaleźć jakąś pracę. Nigdy wcześniej nie pomyślała, że czas na to przyjdzie aż tak szybko. Akurat dowiedziała się, że potrzebują kogoś do roli opiekunki trybutów w głodowych igrzyskach. Nie była to dla niej wymarzona praca, ale jednak postanowiła się zgłosić, głównie ze względu na dość wysoką wypłatę. Zaczęła już w kolejnym roku. Liczy na to, że może w przyszłości uda jej się ułożyć życie w taki sposób, żeby była z niego zadowolona.
Jej relacje z Bree są raczej neutralne, jednak po tylu latach wspólnej współpracy nie mogłyby być po prostu nijakie. Ellie zaczęła pracę opiekunki w tym samym roku, gdy została ona [ Bree ] mentorką. Mimo, że się do tego nie przyznaje, przez ten czas zdążyła ją polubić, ale nadal w trakcie rozmowy zachowuje potrzebny jej dystans. Czasem trochę nią rządzi, a im obydwu dosyć często zdarza się rzucić uszczypliwy komentarz w kierunku drugiej.
Ellie całkowicie nie popiera igrzysk. Jej nie sprawia przyjemności oglądanie, jak dzieci na arenie się zabijają. Jednakże tutaj liczą się dla niej pieniądze, które otrzymuje za pracę i na razie nie może z niej zrezygnować.
Nie znosi kiedy ktoś przekręca jej imię, strasznie się wtedy irytuje. Wiele również osób uważa jej imię za skrót i pyta o pełną wersję imienia. Jej ulubionymi kwiatami są czerwone róże.
DYSTRYKT CZWARTY
LAMIA (ur. jako Laura) LECLAIRE
aka VERUCA CLARISSA LAVOIE-BÉLANGER
aka PANDORA GRACE LARKER
- ANNASOPHIA ROBB -
13.11; trzydzieści trzy lata; siedmioletni staż
♏
[ purrrfectme ]
Cicha woda brzegi rwie.
Lamia to drobna, niziutka kobieta o urodzie anemicznej Calineczki, co w połączeniu z niepozornym wzrostem - metr sześćdziesiąt w kapeluszu - nierzadko staje się przedmiotem drwin nieświadomego ryzyka otoczenia. Okrągłe policzki, trójkątna broda, do tego szeroki, naprawdę szeroki, uśmiech. Proste, jasne niczym u Targaryena włosy, sięgają jej nieco ponad ramiona. Jak znakomita większość Kapitolinek, Lamia [ a raczej jej styliści ] wyczynia z nimi prawdziwe cuda. Przynajmniej raz na kwartał farbuje je na pastelowy róż, ewentualnie fiolet. Kiedy indziej przyciemnia tak, że nabierają bogatego, miodowego koloru. Często kręci je też lub artystycznie przycina. Ma z natury duże i - już nie z natury, a dzięki koloryzującym soczewkom - fiołkowe oczy. A, no i piegi. Nierzadko podkreślane [ kolorowym! ] linerem, chyba, że wychodzą akurat z mody.
Dzięki szczupłej budowie jest szybka i zwrotna. Dzięki odpowiedniemu treningowi - po mistrzowsku wyszkolona w sztuce skradania. Zna się trochę na walce wręcz i choć zdecydowanie nie ma do niej predyspozycji, w starciu z Przeciętnym Kowalskim szala zwycięstwa przechyla się zwykle na jej korzyść. Nie ma lęku wysokości, a gdy zajdzie taka potrzeba, wie jak wpakować komuś kulkę w łeb. Co do słabych stron, jest drobna, więc nawet niewielki ciężar stanowi dla niej duże wyzwanie. Szybko się męczy i choć cechuje ją ogromna zawziętość, nie jest w stanie długo walczyć z własnym organizmem. Słabo pływa, za Chiny nie umie obsługiwać broni białej, łukopodobnej, ani w ogóle żadnej, która nie jest pistoletem, ewentualnie karabinem maszynowym. Jej skóra jest delikatna, podatna na oparzenia i odmrożenia. Wszelkie zadrapania goją się na niej długo, a blizny - o ile nie potraktuje ich laserem - pozostają na długie lata.
Lamia LeClaire to z całą pewnością wyjątkowo interesujące indywiduum. Z pozoru wydaje się nieszkodliwą, wiecznie rozchichotaną blond, którą zarówno władza jak i polityka obchodzą tyle co zeszłoroczny śnieg. Nic bardziej mylnego. Lamia jest... No cóż... Lamią. Piekielnie inteligentną, nieprzewidywalną kobietą, której pożałowania godny image nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jest nadludzko wytrwała i zdeterminowana. Czasami uparta jak jasna cholera. Zniesie wszystko, byleby dostać to, na czym jej zależy. Nigdy się nie poddaje. Nigdy nie odpuszcza. Nigdy nie rezygnuje z raz obranego sobie celu. Działa bardzo ostrożnie, metodą małych kroczków. Jest świetną analityczką. Nim podejmie jakąś decyzję starannie rozpatruje wszystkie możliwości, a odgadnięcie jej zamiarów to istna Mission Impossible.
Należy do wąskiego grona osób, którzy mimo trochę [ bardzo ] przerośniętego ego, nie tracą zdrowego rozsądku. Zgrywanie Pandory Grace Larker jest dla niej przykrą koniecznością. Bardzo przykrą i bardzo konieczną. Jest niezwykle utalentowaną aktorką, a panowanie nad własną twarzą nie stanowi dla niej problemu. Pozornie tchórzliwa i unikająca ryzyka, w razie potrzeby potrafi zebrać się w sobie i z zimną krwią przeprowadzić karkołomną akcję. Skrywa w sobie sekrety gromadzone przez całe życie i nie waha się zrobić z nich użytku; rzecz jasna osobistego. Dużo widzi, dużo słyszy, a jeszcze więcej potrafi wydedukować z pozornie nieistotnych szczegółów. Obraca się w kręgu głupiutkich Kapitolinek i udając przyjaciółkę, wyciąga od nich informacje. Co ciekawe, do niektórych ofiar żywi coś w rodzaju sympatii - ich naiwność wprawia ją w dobry humor. Gdy już je ❝ wydoi ❞ z reguły przestaje się nimi interesować. Nie jest jednak na tyle głupia, by natychmiastowo zrywać wszelkie kontakty. Oddala się stopniowo, bywa, że całymi miesiącami. Nie może sobie przecież pozwolić, by ktokolwiek połapał się w jej niecnych intrygach. Choć może wydawać się bezuczuciowa, w rzeczywistości jest istnym rollercoasterem emocji. Była bardzo wrażliwym dzieckiem, czego resztki tlą się w niej do dziś. Potrzebuje uwagi. Potrzebuje miłości.
Zniewagę przełknie, ale nie zapomni. Choćby miało to trwać latami, LeClaire musi mieć swoją zemstę. Mając odpowiednio dużo czasu i informacji potrafi skutecznie niszczyć swoich wrogów. Jedynym, co może pomieszać jej szyki, jest ona sama. Zaślepiona wściekłością robi niekiedy rzeczy odwrotnie proporcjonalne do swojego IQ. Jest do bólu manipulancka, wobec swoich wrogów absolutnie bezlitosna. Dzięki temu, że mało kto traktuje ją poważnie, jest ostatnią osobą, po której społeczeństwo spodziewa się zagrożenia. Big mistake. Big. Huge.
Jej najmocniejszą stroną jest bez dwóch zdań ponadprzeciętna inteligencja. Wysoce ponadprzeciętne inteligencja. Poza tym, jak już wielokrotnie wspomniałam, Lamia to mistrzyni zakulisowych rozgrywek, a na dodatek [ yet again... ] utalentowana aktorka. Potrafi kłamać jak z nut, co w razie potrzeby bardzo ułatwia jej wymigiwanie się od odpowiedzialności za swoje czyny. W przeciwieństwie do Kirsten nie cierpi na nadmiar honorowości. Zdana na łaskę wroga, zalałaby się łzami i błagała o litość oraz bez większych oporów sypałaby niżej postawionych spiskowców [ zaraz! - przyp. autorki ]. Istnieje przecież szansa, że dzięki temu ocali własną skórę, która dla jej zwierzchników - i rzecz jasna dla niej samej - ma nieskończenie większą wartość niż jakieś tam poboczne ogniwa. Z drugiej strony, gdyby ktoś chciał wydrzeć od Lamii prawdziwie istotną informację, taką która ma dla niej znaczenie nie zawodowe, a głęboko osobiste, wtedy prędzej odgryzłaby sobie język niż uchyliła oprawcy choćby rąbka tajemnicy. Kręciłaby i usiłowała wszelkimi środkami wydostać się z opresji, ale wsypać samą siebie? Co to, to nie! Co do słabych stron psychicznych, to wspomnę jeszcze, że choć bez przerwy zawiera z kimś ❝ znajomości ❞,❝ układy ❞ i ❝ przyjaźnie ❞, to z uwagi na trudny charakter i podwójną tożsamość, nawiązywanie prawdziwych relacji międzyludzkich idzie jej bardzo średnio. Nie potrafi nikomu zaufać, otworzyć się, szczerze porozmawiać. Gdy czegoś pragnie, pragnie tego obsesyjnie i bez względu na cenę. Do celu dąży po trupach, a pogodzenie się z porażką przychodzi jej z wielkim trudem.
Jest adoptowaną córką pary snobistycznych idiotów, których szczerze nienawidzi. Po pierwsze, za to, że przemianowali ją na, lo and behold, Verucę Clarissę. Po drugie, za to, że spieprzyli jej dzieciństwo. Wbrew temu, co rozpowiadali znajomym - i w co sami święcie wierzyli - Państwo Veruca [ ale nie Clarissa ] i François Lavoie-Bélanger bynajmniej nie adoptowali jej z dobroci serca. Lamia jako Lamia niewiele dla nich znaczyła. Była żywą reklamą ich wielkoduszności, którą z radością szczycili się na wieczorkach towarzyskich i wykwintnych przyjęciach. [ W praktyce wyglądałoto mniej-więcej tak: ❝ Och, witaj Vespulo! Poznaj Malvine - moją pierworodną - i Gladys, - nie uwierzysz ile dałem za tę sukienkę! Przywitajcie się dziewczynki! Pieski pytasz? Ach tak, mamy ich kilka. Ten z białą plamką na czole to Pierre, a zaraz obok siedzi Antoinette. Wzięliśmy z przytułku obydwa biedaczki. A tam w kąciewidzisz Verucę. Ona też jest przygarnięta. Co? Nie, nie! Nie mam na myśli Ludwika - jego akurat mamy z hodowli. Veruco, chodź tutaj. Vespulo, kochanie, poznaj moją - dawniej zamieszkałą w przytułku dla biednych dzieci, a dziś pławiącą się w luksusie - przybraną córkę. Urocza, nieprawdaż? ❞- przyp.autorki ].
Poza eventami społecznymi Lamia nie miała dla nich żadnego praktycznego zastosowania, więc najczęściej omijali ją szerokim łukiem. Gorzej z wspomnianą wcześniej Gladys, która ośmielona absolutnym brakiem potępienia ze strony rodziców, terroryzowała przybraną siostrę, gdy tylko nadarzała się ku temu okazja. Gdy obie były jeszcze małe, zamykała Lamię w szafie, podszczypywała i szarpała za włosy. Wydoroślawszy trochę, przestawiła się na dręczenie psychiczne. Chodziły do tej samej szkoły, czego Gladys nie omieszkała wykorzystać na swoją korzyść. Do spółki z kilkoma koleżankami porządnie zawzięły się na LeClaire. Poniżały i poniewierały nią publicznie, tak, że wkrótce stała się szkolnym pośmiewiskiem. Lamia - jak to Lamia - ani myślała puścić to Gladys płazem. Opuszczona przez wszystkich, zaczęła szpiegować siostrę, co po pewnym czasie doprowadziło ją do zapoznania się z jej najskrytszymi sekretami. Tak uzbrojona, zaczęła szantażować swoją dręczycielkę, grożąc jej ujawnieniem wszystkiego... I to nie bez uprzedniego podkoloryzowania detali! Gladys początkowo nie zbyt się tym wszystkim przejęła. Do czasu, gdy Lamia pomachała jej przed nosem kopią skradzionego zawczasu pamiętniczka. Od tamtej chwili - choć wciąż dalekie od ideału - szkolne życie stało się dla adoptowanej o wiele znośniejsze.
Raz zasmakowawszy intrygi, Lamia zrozumiała, że to jest to. Zaczęła szpiegować i gromadzić informacje, co wkrótce stało się jej specjalnością... A także największym hobby! W wieku piętnastu lat - choć pozornie wciąż należąca do szkolnego klubu frajerów - tak naprawdę miała haczyk na większość ❝ wyżej postawionych ❞ i w razie potrzeby nie wahała się z niego skorzystać. Zapisała się na kurs informatyczny, a zdobytą wiedzę wykorzystała by hakować i wykradać dane. Na pierwszym roku studiów dokonała pierwszego naprawdę znaczącego przekrętu. Podając się za niejaką Queenie Rosenthal, wdała się w romans z pewnym żonatym Kapitolińskim politykiem. Chciała w pełni uniezależnić się od przybranych rodziców, a mały zastrzyk finansowy miał jej w tym znacząco pomóc. Po kilku tygodniach użerania się ze swoją ofiarą, wysłała jej maila [ tj. jego kapitoliński odpowiednik - przyp. autorki ] i podszywając się pod anonimowego szantażystę zagroziła opublikowaniem zamieszczonych w załączniku zdjęć. Zdjęć o bardzo delikatnej naturze, których upublicznienie za jednym zamachem pozbawiłoby Szanownego Pana zarówno żony jak i kariery politycznej. Jeszcze tego samego dnia otrzymała swoje pieniądze... A także przeznaczoną dla Queenie wiadomość: ❝ Wybacz, skarbie. Z nami koniec. ❞. Lamia tylko na to czekała. ❝ Jak to misiaczku, chyba nie mówisz poważnie! ❞ odpisała, po czym nie czekając na odpowiedź w te pędy pognała pod jego drzwi. Gdy tylko Szanowny Pan raczył wyściubić zza nich nos, zalewając się łzami LeClaire oświadczyła, że złamał jej serce i pogrążył w otchłani rozpaczy... A także odciął od jedynego źródła utrzymania [ wspomniałam już, że dla zachowania pozorów bezrobotnej przez przeszło miesiąc żyła na jego koszt? - przyp. autorki ]. Szanowny Pan wzruszył ramionami i przyznał, że przeprasza, ale ma żonę, i już, już zamierzał zamknąć jej drzwi przed nosem, gdy Lamia uśmiechnęła się słodziutko i zapowiedziała, że jeśli nie chce wkrótce stać się rozwodnikiem ma jej zapłacić równowartość miesięcznej pensji... I to najlepiej zaraz. Następnie, dla dodania wiarygodności swoim słowom odwróciła się na pięcie. Do domu wróciła bogatsza niż z niego wychodziła. Znacznie bogatsza.
Warto wspomnieć, że Szanowny Pan był zakamuflowanym opozycjonistą. Współpracował z Dystryktem Trzynastym, więc jego - jakby nie patrzeć - podwójna wtopa wywarła na przełożonych bardzo negatywne wrażenie [ skąd o niej wiedzieli? Podobnie jak administratorki, przełożeni wiedzą wszystko. - przyp. nad wyraz skromnej autorki ]. Panna Queenie Rosenthal zdecydowanie przypadła im za to do gustu. Dzięki wnikliwej obserwacji, ustalili, że oficjalnie nazywa się Veruca Clarissa Lavoie-Bélanger i ma dwadzieścia lat, a także wygrzebali parę faktów dotyczących jej przeszłości. W tym nadane przy urodzeniu nazwisko - LeClaire. Szpiegując ją przez następne kilka tygodni - a co za tym idzie podziwiając coraz to nowe podstępy, kradzieże i wyłudzenia - postanowili nakłonić ją do wstąpienia w swoje szeregi. Przebiegła, a zarazem nierzucająca się w oczy blondyneczka zdawała się być wyjątkowo obiecującą rekrutką. Szczególnie zaimponowało im fakt, że mimo wdrożenia wszelkich środków ostrożności, Lamia ewidentnie wiedziała, że coś jest nie tak, bo gdy po raz pierwszy wysłano do niej opozycyjnego agenta, czekała na niego z deringerem w garści. Gdy dowiedziała się o co kaman [ tak to się pisze? - wątpliwości autorki ], początkowo zdecydowanie odrzuciła ofertę. Po tygodniu namysłu zmieniła jednak zdanie i od tamtej chwili nie przestała piąć się w hierarchii i obecnie zajmuje jedno z wyższych stanowisk. Przeszła szereg testów, szkoleń i operacji plastycznych, a także otrzymała tożsamość Pandory Grace Larker [ Veruca Clarissa Lavoie-Bélanger rzekomo utopiła się w rzece ]. Siedem lat temu powierzono jej stanowisko opiekunki trybutów Dystryktu Czwartego. Prócz tradycyjnie związanych z tym obowiązków, zadaniem Lamii jest rzecz jasna szpiegostwo, a także zagrzewanie podopiecznych do postawienia się kapitolińskim władzom. Za główny cel obrała sobie znalezienie ❝ twarzy rewolucji ❞, za cel podrzędy napychanie pechowym nastolatom głowy prorebeliancką propagandą. To nie tak, że zupełnie jej na nich nie zależy. Po prostu, jeśli przyjdzie co do czego, nie zawaha się ich zmanipulować, a w skrajnie beznadziejnych przypadkach - zwyczajnie oleje. Wobec niektórych żywi jednak pewne współczucie, a ponieważ nienawidzi systemu, jeśli może, to pomoże.
O ile będzie się jej akurat nudzić.
DYSTRYKT PIĄTY
EZRAEL FAIRICH
aka EZRA FAIRICH
- IAN HARDING -
dwadzieścia osiem lat; sześcioletni staż
[ rosariox120 ]
Ezra to wysoki, ale szczupły mężczyzna. Ma co prawda mięśnie wyrobione w trakcie pracy w Fabryce, ale największą bronią jest jego umysł. Zazwyczaj nosi eleganckie ubrania. Ma bliznę na plecach. Pewien incydent z strażnikami pokoju. Szkoda gadać.Nie wygląda jak jakiś Adonis, ale kobiety uważają, że jest przystojny. Nie miał żadnej operacji plastycznej po prostu ma takie geny.
Po pracy w fabryce jego mięśnie są wzmocnione, a na długich nogach jest w stanie szybko biegać na krótkie dystanse, jest w stanie nosić ciężary i potrafi przywalić. Ma astmę.
Ezrael to bardzo inteligentny mężczyzna, myślący logicznie z pozoru chłodny i pozbawiony emocji. Mimo wszystko żal mu trybótów z Piątki. To dobra osoba, ale żyjąca trochę we własnym świecie. Często gubi rzeczy i sam sie gubi. Potrafi też wybrudzić się czymś i chodzić tak cały dzień bo nie zauważy, a jak przeszkodzisz mu w pracy to bardzo się denerwuje. Kocha swoje tabelki wykresy i mógłby siedzieć nad nimi cały czas zapominając o jedzeniu.
Jego mocnymi stronami są inteligencja, mądrość, logiczne myślenie i podejmowanie zazwyczaj trafnych decyzji. Słabymi zaś, roztargnienie, skłonność do pracocholizmu, zapominalstwo, gubienie siębie i swoich rzeczy. Poza tym jest bałaganiarzem często się spóźnia.
Był geniuszem od urodzenia. Tak samo jak jego rodzeństwo dużo się uczyli i pracowali nad tym. Nigdy nie miał zbyt wielu przyjaciół nie potrzebował ich jego przyjacielem była nauka. Przez jakiś czas pracował w fabryce. Jego narzeczona ma 18 lat, więc Ezra boi się, że Mel zostanie wylosowana. Dziewczyna pochodzi z Siódemki; poznali się przez przypadek, bo jest spokrewniona z tamtejszym mentorem.
DYSTRYKT SZÓSTY
CHERYL VALERIE MARIGOLD
aka CHER MARIGOLD
- AUDREY TAUTOU -
10.11; dwadzieścia jeden lat; roczny staż
♏
[ perfekcyjna- ]
Ojciec Cheryl, Carol jeszcze niedawno pracował jako stylista. W zeszłym roku, kiedy odchodził na emeryturę, udało mu się załatwić pracę dla córki. Jej matka, Callie prowadzi sklep odzieżowy w jednej z popularniejszych dzielnic Kapitolu.
Cheryl to dziewczyna o typie urody nazywanym dość ❝ demonicznym ❞- posiada kwadratowy podbródek, wręcz chorobliwie bladą cerę i duże, czarne oczy. Dzięki kilku operacjom plastycznym, doprowadziła swoje usta do kształtu ❝ podkówki ❞, często maluje je krwistoczerwoną pomadką. Ma kruczoczarne, sięgające brody włosy oraz grzywkę. Jest strasznie chuda, a jej dłonie są praktycznie kościste. Jej wzrost jest raczej przeciętny, metr sześćdziesiąt osiem. Ma zamiłowanie do gorsetów i długich sukni w ciemnych kolorach, przez co dla niektórych jej wygląd może uchodzić za jeszcze bardziej upiorny.
Może dla innych ludzi wygląd Cheryl wydaje się lekko przerażający, jednak ona sama szczególnie lubi w sobie kilka rzeczy. Ładny, naturalny kolor włosów, przez co nigdy nie musiała ich farbować. Odpowiada jej również wzrost, sama uważa, że nie jest ani za wysoka, ani za niska, choć niektórzy nie zgadzają się z jej opinią i uważają ten niecały siedemdziesiąt za zbyt mało. Dziewczyna zawsze miała problem ze swoją wagą, była zdecydowanie zbyt chuda i nie potrafiła nic z tym zrobić. Przez większość życia musiała wysłuchiwać, jak inni wyzywają ją od kościotrupów.
Prawdę mówiąc, o Cheryl chyba nikt nie wie zbyt wiele. Jest osobą strasznie tajemniczą, która zdaje się przez cały czas coś ukrywać. Zdecydowanie nie należy do osób wrażliwych i uczuciowych. Nie dopuszcza do siebie żadnych emocji, jakby ich nie chciała. Niezależnie do nastroju, zawsze jej twarz jest tak samo kamienna, nie widać na niej ani śladu smutku czy radości. Każdą wiadomość przyjmuje niezwykle spokojnie, a do nowych sytuacji przyzwyczaja się bardzo szybko i po chwili czuje się tak, jakby tak samo było już od dawna. Jest realistką i osobą okropnie konkretną. Dla niej nie ma tematów o których mówić nie wolno. Zachowuje zimną krew w każdej sytuacji i nie da się jej wyprowadzić z równowagi [a przynajmniej na razie nikomu się nie udało]. Może Cheryl skrywa bardziej emocjonalne wnętrze, którego po prostu nikt jeszcze nie odkrył. Możliwe, że nie jest taka jak wszystkim się wydaje.
Jest silna psychicznie, spokojna i potrafi zawsze zachować zimną krew. Myśli realistycznie, przez co nie snuje nierealnych marzeń i planów.
Zbyt tajemnicza, zbyt nieprzewidywalna. Może w każdej chwili zrobić coś, czego nikt by się nie spodziewał. Wzbudza w wielu osobach strach, mimo że sama o tym nie wie.
Cher nie ma wyrobionego o igrzyskach konkretnego zdania. Zwykła rozrywka wymyślona przez Kapitol, dzięki której ma pracę. Na razie nie zdaje sobie sprawy z ich okrucieństwa, lub po prostu nie chce, żeby tak było.
Uwielbia filiżanki i ma ich sporą kolekcję. Układa je w specjalnej gablocie, każdą z nich uważa za wyjątkową.
DYSTRYKT SIÓDMY
GVINETTE MINNIE TRESS
- ANNE HATHAWAY -
dwadzieścia osiem lat; czteroletni staż
[ TorZirael ]
Jest kobietą szczupłą, ale nie przez ćwiczenia. W utrzymaniu figury pomagają jej operacje, które z resztą bardzo ją uatrakcyjniły. Powiększała piersi, usta a nawet wydłużała nogi. Nie ma tatuaży, ale na czole zaszczepione ma trzy, małe, zielone kamienie szlachetne. Jej długie, brązowe włosy naturalnie mają rudy kolor, ale Minnie bardzo się on nie podobał. Jej usta są mimo wszystko najładniejszą rzeczą na jej przeciętnej twarzy bo dzięki operacją są one duże, pełne i mają bladoczerwony kolor. Panna Tress już przed wydłużaniem nóg była bardzo wysoka, teraz mierzy 183 cm. Bardzo nie lubi obcasów i cieszy się, że nie musi na nich chodzić.
Jej wzrost mimo wszystko jest bardzo pomocny i to nie tylko przy ściąganiu czegoś z wysokiej półki [ chociaż tam też ]. Każdy prędzej zaatakuje kobietę o niskim, niż wysokim wzroście. Gvinette lubi też taniec klasyczny, który może nie dał jej wielkiej sprawności fizycznej, ale pomaga w wyczuciu rytmu i dodaje klasy nawet tak prozaiczynym czynnościom jak siedzenie. Minnie mimo wszystko nie jest ani silna, ani wytrzymała. Dzięki długim nogom nawet szybko biega, ale przy pełnym sprincie męczy się już po czterdziestu metrach.
Gvinette stara się być miła dla trybutów, ale jej Kapitolijskie wychowanie mimo wszystko w tym przeszkadza. Na zeszłych igrzyskach, na przykład uczyła trybutkę jedzenia nożem i widelcem, oraz manier jedzenia. Sama jeśli chodzi o maniery właśnie błyszczy przykładem. Jest introwertyczką, bardzo źle czuje się w towarzystwie i na dużych zebraniach nie mówi za wiele. Bardzo uważa na uczucia innych i przywiązuje się [ a potem opłakuje ] każdego swojego trybuta, nawet jeśli ten nie pała do niego miłością. Jest trochę dziecinna.
Minnie jest bardzo dobrą dyplomantką, oraz łatwo wkraść się jej w serca innych ludzi. Niestety inni ludzie tak samo łatwo wrastają w jej serce.
Gvinette pochodzi z bogatej, kapitolijskiej rodziny. Obydwoje z jej rodziców to wysoko postawieni urzędnicy, którzy właściwie załatwili jej tą robotę.
Jeśli chodzi o jej relacje z Christopherem, to są bardzo średnie. Gvinette bardzo stara się troszkę do niego zbliżyć i zacisnąć więzi, ale na staraniach się kończy. Mimo to darzy go sympatią.
DYSTRYKT ÓSMY
MICHELLE LAFFAYETTE
- SHAILENE WOODLEY -
dwadzieścia siedem lat; trzyletni staż
[ Alice_Starkiel ]
Michelle jest szczupłej budowy, a wszytko jest spowodowane tym, że od najmłodszych lat, jej matka przywiązywała uwagę do jej wyglądu. Szmaragdowe oczy i krwistoczerwone usta, są dobrze widoczne na jasnej cerze jej twarzy. Brązowe włosy opadają na jej plecy. Zawsze chodzi z uniesiona głową, dodając sobie tym pewnego rodzaju odwagi.
Jej mocną stroną jest na pewno jej figura i oczy, od których nie można odciągnąć wzroku. Słabą stroną jest jej niski wzrost.
Jest ona kobietą silną i twardo stąpającą po ziemi. Można jej zaufać. Lubi bezinteresownie pomagać i jest na ogół miła. Ma nienaganne maniery. Jednakże jest ona osobą, którą nie kręcą duże towarzystwa, nie lubi spędzać czasu na zebraniach. Wadą jest na pewno to, iż niełatwo zdobyć jej zaufanie. Michelle jest genialną dyplomatką i umie dobrze motywować do działania. Jest też dobrą nauczycielką.
Ojca nigdy nie poznała - zmarł on kilka dni przed jej narodzinami. Matka, mimo iż była surowa i wymagająca, nauczyła ją wielu przydatnych umiejętności. Nienagannie się nią opiekowała. Michelle dorastała w szczęściu i niczego jej nie brakowało.
Co do igrzysk, jej zdanie jest podzielone. Z jednej strony uważa to za zwykłą grę, z drugiej jednak przejmuje się losami trybutów. Do wszystkich mentorów jest przyjaźnie nastawiona.
DYSTRYKT DZIEWIĄTY
LAVINIA BLUEBERRY
- KATHERYN ELIZABETH HUDSON [ KATY PERRY ] -
10.11.; dwadzieścia dwa lata; dwuletni staż
[ -sanguis- ]
Matka Lavinii wychowywała ją samotnie, ponieważ ta urodziła się już po śmierci swojego ojca. Yuki była już wtedy w podeszłym wieku, bo liczyła sobie pięćdziesiąt dwa lata, wielu znajomych dziwiło się, że zdecydowała się z mężem na dziecko, zwłaszcza, że Felix był ciężko chory. Ale jednak tak się stało i trzy miesiące po śmierci pana Blueberry na świat przyszły jego dzieci, bliźnięta George i Lavinia. Chłopcu jednak nie dane było długie życie, ponieważ po pięciu latach zmarł przez liczne wady i choroby genetyczne. Od tego czasu Yuki mieszkała sama ze swoją córką w jednym z największych apartamentów w Kapitolu. Kobieta bardzo rozpieszczała swoje dziecko, a słowo ❝ nie ❞ wcale dla niej nie istniało. W późniejszych latach Lavinia nie mogła jej tego wybaczyć, bo nie raz w skutek takiego wychowania pakowała się w kłopoty.L, rówieśnicy jej dokuczali. A gdy matka zmarła, w wieku siedemdziesięciu lat, nawet nie pojawiła się na jej pogrzebie.
W wieku osiemnastu lat Lavinia zaszła w ciążę z rok młodszym chłopakiem, który jednak na wieść o dziecku ją zostawił. Dziewięć miesięcy później dziewczyna urodziła swoją córeczkę, która jest dla niej całym światem. Mała nazywa się Elisa i ma już trzy lata, to bardzo nieśmiały dzieciak, który z wyglądu całkowicie wdał się w ojca. Ma bo wiem długie blond loczki i urocze, duże brązowe oczy.
Przez jej dość dziecinne podejście do życia i gadulstwo nie jest przez nich zbyt szacowana. Ona sama czuje się przy nich niesamowicie onieśmielona i bardzo boi się, że będą patrzeć na nią z góry. Ma taki kompleks związany z poczuciem własnej wartości i gdy tylko jest w jakieś większej grupie ludzi czuje, że wszyscy szemrają za jej plecami, bo sądzą, że jest puszczalska. Z tego powodu dużo gada i zwykle jakieś głupotki, bo przeraża ją wizja wyśmiania jej i jej poglądów.
Lavinia jest kobietą dość wysoką, mierzy bowiem około stu siedemdziesięciu centymetrów. Ma bardzo szczupłą i dość wysportowaną figurę, o którą naprawdę ciężko jej dbać, bo kobieta wręcz kocha słodkości. Na punkcie swojej idealnej i wymarzonej sylwetki ma ogromną obsesję. Do tej pory poddała się trzem operacjom plastycznym [ nosa, biustu oraz pośladków ], ponadto regularnie uprawia sport i mimo swojej miłości do jedzenia, przestrzega diety. Ma chude i kościste dłonie, które zawsze są zimne, więc podawanie jej ręki jest bynajmniej przyjemne, ponadto nosi na palcach całą masę ciężkich pierścionków. Jej włosy delikatnymi falami opadają do połowy bladej szyi, ponieważ kobieta rzadko wychodzi na słońce, a kolor mają niebieski. Lavinia zwykle nosi sukienki, obowiązkowo z rozkloszowanym dołem! Jej ulubionym kolorem jest fiolet, co odbija się w jej garderobie, ponieważ pełna jest ona ubrań w tym kolorze. Mimo swojego dość wysokiego wzrostu zawsze nosi buty na obcasie, powtarza, że dzięki nim jej nogi wyglądają zgrabniej. Ma naprawdę piękne, błękitne oczy, które odziedziczyła po swoim ojcu. Lavinia posiada również niewielki, srebrny kolczyk w nosie i kilka tatuaży. Największy z nich znajduje się na plecach i ma kształt geometrycznego kota. Kilka mniejszych, na karku, to gwiazdozbiór Małej Niedźwiedzicy. Jest też srebrny samolot na lewym nadgarstku oraz data śmierci brata na ramieniu. Na szyi znajdują się inicjały córki i data jej urodzenia.
Zdecydowanie jej mocną stroną jest sprawność fizyczna. Kobieta dość szybko biega, ale nie jest długodystansowcem. W dodatku nie można powiedzieć o niej, że jest słaba, zdarzyło się jej kilka lat temu chodzić na zajęcia z samoobrony. Jednak nie lubi pokazywać swoich zdolności, często martwi się o takie głupoty, jak złamany paznokieć. Nie lubi wody i nigdy w życiu nie nauczyła się pływać. Przez to, że pali naprawdę dużo papierosów ma słabe płuca i szybko się męczy. Dość często też choruje i bardzo łatwo się przeziębia.
Lavinia bardzo rzadko mówi o samej sobie, uważa się za postać zwyczajnie nudną i szarą, choć patrząc na nią można odnieść zgoła inne wrażenie. Cały czas się uśmiecha, niestety zwykle nieszczerze. Nie lubi, gdy ludzie w jej towarzystwie są smutni, więc często się wygłupia. Boi się jednak wyrażać głośno swoje poglądy z obawy przed wyśmianiem. Chyba najbardziej kochana i przytulaśna osoba w Kapitolu, jest tak spragniona czułości, że zawsze wpycha się w jakieś towarzystwo i coś tam plecie, że jej zimno, byleby tylko ktoś ją uściskał. Lavinia to niesamowicie kochliwa osoba, obiekt swoich westchnień zmienia średnio co miesiąc, obecnie jest to mentor z dwójki z którym rozmawiała może raz w życiu i było to zwykle wymienienie uprzejmości. Od urodzenia córki nie pakuje się jednak w związki, bo całą siebie stara się przystosować do dziecka. Lavinia jest przesadnie wrażliwa i empatyczna, co zdecydowanie nie pomaga jej w pracy, której z całego serca nienawidzi. Anonimowo walczy o prawa zwierząt, które wręcz uwielbia, ma małego, rudego kota o imieniu Iris. Bez swojej kici nigdzie się nie rusza i traktuje ją jak swoją drugą małą córeczkę. Jest kobietą niezwykle pamiętliwą, która urazę potrafi trzymać w sobie całymi latami. Nie potrafi wybaczać, a często dąży do zemsty nie patrząc na konsekwencje. Upartość zazwyczaj jej pomaga, jednak czasem może irytować, ponieważ Lavinia za wszelką cenę musi postawić ma swoim. Blueberry uwielbia gwiazdy, więc w bezchmurne noce próżno szukać jej w apartamencie. Spędza je zwykle w jakimś parku, lub na dachu wysokiego budynku, gdzie często również usypia z córką w ramionach. Kocha język włoski, którego co prawda nigdy nie uczyła się w szkole, jednak jako piętnastolatka bardzo się nim zainteresowała i na własną rękę chłonęła wiedzę z jego zakresu. Często zdarza się jej rzucić bezwiednie jakimś zwrotem w tym języku, przez co dla postronnego obserwatora kobieta może wydawać się kompletną wariatką.
Jej empatyczność i wrażliwość zdecydowanie działają na jej niekorzyść, za bardzo przywiązuje się do trybutów, a po swoich pierwszych igrzyskach spędziła całe miesiące na terapii. Zbyt łatwo sprawić, żeby płakała. To, że nie mówi o sobie zbyt dużo sprawia, że może wydawać się tajemnicza i trudno ją rozgryźć.
Jak już było wspominane, Lavinia urodziła się już po śmierci swojego ojca, który z zawodu był znanym i cenionym chirurgiem plastycznym. Jej matka po śmierci bliźniaka dziewczyny bardzo rozpieszczała córkę, której z tego powodu dzieci w szkole bardzo dokuczały. Kolejnym powodem do śmiechu było to, że miała w tym czasie dość sporą nadwagę, a mama nie potrafiła niczego jej odmówić. Z tego powodu młoda Lavinia była okropnie zakompleksiona i zamknięta w sobie. Wszystko się zmieniło dopiero wtedy, gdy poszła do szkoły z internatem. Zaczęła w miarę samodzielne życie i wzięła się za siebie. Dużo schudła i do tej pory ma obsesję na punkcie swojej wagi, ćwiczy i zdrowo się odżywia.
Nienawidzi Głodowych Igrzysk. Nie są dla niej czasem rozrywki, a smutku, nie radzi sobie z widokiem śmierci. Sama ich idea wydaje się jej idiotyczna i przez nie często wstydzi się tego, że pochodzi z Kapitolu.
Pali zdecydowanie zbyt dużo papierosów, a żeby nie było od niej czuć ich zapachu, wylewa na siebie bardzo dużo perfum. Od pięciu lat nie zjadła nic słodkiego, boi się, że gdy spróbuje nie będzie umiała skończyć.
Mimo, że jej brat zmarł bardzo szybko, ona pamięta go i często męczą ją koszmary z nim w roli głównej.
Najdłuższy związek w jakim była trwał trzy miesiące, była niesamowicie zakochana w rok młodszym chłopaku włoskiego pochodzenia [ Antonio ], jednak ten porzucił ją, gdy zaszła w ciążę. Miała wtedy tylko osiemnaście lat, ale mimo to starała się dobrze wychować córkę. Nazwała ją Elisa, dziewczynka ma już trzy lata i nigdy nie zostawia swojej mamy, bo bardzo ją kocha. Lavinia stara się nie popełnić błędu swojej rodzicielki i nie rozpieszcza swojej córki, a chce nauczyć ją wszystkiego, czego ta będzie potrzebować w życiu.
Iris adoptowały razem z córką zaledwie kilka miesięcy temu i obie kotka bardzo kochają.
Chodziła na zajęcia z samoobrony, jak już było wspominane, jednak Lavinia potrafi również posługiwać się bronią palną. Dość często chodzi na strzelnicę.
DYSTRYKT DZIESIĄTY
GENEVIEVE BERNS
aka GEN BERNS
- młoda JESSICA LANGE -
dwadzieścia siedem lat; sześcioletni staż
[ _accio ]
Gen jest wysoką i szczupła kobietą z dużymi biodrami i biustem, na skutek operacji. Jest zgrabna i ma bardzo elegancką manierę, co dodaje jej tylko wyuczonego szyku i gracji. Ma ostre rysy twarzy, szare oczy, na których często nosi kolorowe soczewki, zgrabny nos [ również operowany ] i pełne lecz małe usta. Ma małe jak na swój wzrost stopy i całkiem krótkie nogi, czego najbardziej w sobie nie lubi. Uwielbia wszelkiego rodzaju peruki, których prawnie nigdy nie zdejmuje, a jej włosy naturalnie są w kolorze jasnego blondu i sięgają jej ledwo do brody.
Ma krótkie nogi, które nie prezentują się tak, jakby chciała w obcasach i odsłaniających sukienkach oraz nie może na nich zbyt szybko biegać. W życiu nie musiała trenować, więc ma słabe mięśnieMa krótkie nogi, które nie prezentują się tak, jakby chciała w obcasach i odsłaniających sukienkach oraz nie może na nich zbyt szybko biegać. W życiu nie musiała trenować, więc ma słabe mięśnie. Co do mocnych stron, to nie jest ich dużo. Mimo swojej ogólnej słabości, ma niczego sobie wytrenowaną prawą rękę i potrafi nieźle przyłożyć.
Genevieve często bywa okropnie zapatrzona w siebie, stawiając rozrywkę i własne zadowolenie na pierwszym miejscu. Nie oznacza to jednak, że jest kompletnie wyprana z emocji i jakiejkolwiek empatii: zdarzają jej się nieliczne momenty, kiedy jest jej po prostu żal trybutów i ich rodzin. Jej rodzice zawsze ją rozpieszczali i nie wykonywała żadnej pracy. Jest uparta i zacięta w walce do celu.
Szybko się denerwuje, kiedy coś nie idzie po jej myśli. Jest nieodpowiedzialna i zawsze musi mieć ostatnie zdanie, nie znosi sprzeciwu. Często nie potrafi zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Jest zdecydowanie nieugięta, ❝ jedzie po trupach do celu ❞, zrobi wszystko, żeby zrealizować swoje plany. Ma serce z kamienia, potrafi zacisnąć zęby i walczyć do końca. Jest lojalna dla rodziny, przyjaciół, trybutów, którymi się opiekuje i mentora, z którym współpracuje.
Kiedy została wytypowana jako opiekunka Dystryktu Dziesiątego nie była specjalne zadowolona - przekonana, że jej podopieczni są zbyt słabi. Jednak w ciągu swojej kariery pogodziła się z tym, a nawet to polubiła. Igrzyska przeważnie uważa za rozrywkę, całkiem je lubi i przymyka oko na krzywdę innych. Tylko czasem, kiedy coś zmiękczy jej serce, ma co do tego wątpliwości.
DYSTRYKT JEDENASTY
MALINA TIERNEY
aka BABCIA MAL
- MAGGIE SMITH -
siedemdziesiąt cztery lata; pięćdziesięciosześcioletni staż
[ -cesarzowa ]
W młodości była to niezła szprycha, a i teraz dziadkowie z jedenastki oglądają się za nią. Mimo tego, że jest z Kapitolu, gdzie operacje plastyczne są na porządku dziennym, to sama nigdy żadnej się nie poddała. Po prostu wszelkie implanty, zastrzyki i tym podobne rzeczy ją odpychają. Mierzy metr sześćdziesiąt pięć i jest niezdrowo wręcz chuda. Jasna, pomarszczona już skóra to jej powód do dumy - oznaka jej indywidualności, bo większość dam w jej wieku już by te zmarszczki tuszowała. Morskie oczy, którymi rozkochała w sobie Huntera, okalane są przez przerzedzone rzęsy, którymi jednak nadal zdarza się trzepotać. Włosy niegdyś były jasno brązowe, a dziś są siwe. Farbuje ja na jasny blond tylko wtedy, kiedy zbliżają się dożynki. Nie ma blizn [ bo ta na sercu chyba się nie liczy ], ani znamion.
Większość jej mocnych stron już zanikła, no bo ma już swoje lata. W młodości trenowała gimnastykę artystyczną, a i dziś zaczyna dzień od kilku ćwiczeń, dlatego mimo swoich lat zachowuje całkiem dobrą sprawność ruchową. Jak na swój wzrost ma całkiem długie nogi, choć przy modelkach to i tak się chowa. Za swój największy atut uważa wcięcie w talii, które wypracowała nosząc gorsety. Spokojnie, nie jest to przesadne wcięcie. Wygląda na jak najbardziej naturalne.
I tu trzeba zacząć od jej kłopotów z prawym kolanem. Nie tyle utyka, co czasem kolano niemiłosiernie ją boli, przez co od niedawna wszędzie chodzi z bogato zdobioną laską. Oficjalnie jest ona tylko jej znakiem rozpoznawczym, a nie faktycznie niezbędnym przedmiotem. Nie ma nieopisanej siły, ani szybkości. Od niedawna ma lekkie problemy ze wzrokiem, ale za nic się nie przyzna. Przecież musi dokończyć pięćdziesiąty szósty rok pracy
Na pierwszy rzut oka Malina wydaje się być typową przedstawicielką elity, tyle, że nie z obecnych czasów. Swym wyglądem mocno odstaje od kolorowych staruszek zamieszkujących Kapitol. Zawsze chodzi z dumnie uniesioną głową, ma nieco staroświeckie wychowanie i taki sam tok myślenia. Po prostu różnica pokoleń i miejsca zamieszkania stanowi mur między nią, a częścią ludzi. Jest realistką zawsze przeliczającą szansę na sukces danego przedsięwzięcia. Nie daje sobie w kaszę dmuchać, jednak jej wysoka kultura osobista nie pozwala jej na zmieszanie współrozmówcy z błotem, a przynajmniej zazwyczaj. Cechują ją ogromny spokój, który jest wręcz legendarny wśród innych opiekunów czy mentorów, ale to jedynie pozór. Spokój, z jakim ogląda śmierć swoich podopiecznych, to iluzja. Zaraz później jej twarz zalewa się łzami. Mimo tego spokoju i opanowania, raz czy dwa w czasie swojej kariery opiekunki, zdarzyło jej się zdzielić w twarz nieposłusznego trybuta. Były to jednak bardzo wyjątkowe okoliczności.
Kobieta ta jest inteligentna. Nie raz pokazywała też swoją odwagę czy pewność siebie, która jednak jest nieco zbyt wielka. Cechuje ją ogromny spokój i opanowanie, podobno czasem nazywa się ją nawet Oazą. Faktyczne, publicznie zawsze trzyma emocje w ukryciu i wypuszcza je dopiero, gdy jest sama. Jest bardzo zawzięta i jeśli postawi sobie jakiś cel, to poruszy niebo i ziemię, Kapitol i dystrykty, aby tylko go osiągnąć. Zawsze nienagannie się zachowuje, ma wysoką kulturę osobistą i nie odzywa się, jeśli w danym temacie nie ma nic do powiedzenia. Choć trybuci często tego nie widzą, to jest ona dla nich bardzo oddana i traktuje ich jak własne wnuki.
Bardzo szybko przywiązuje się do ludzi, przez co mogłoby się wydawać, że ta praca nie jest dla niej. Mimo to, co rok chce wracać, aby pomóc tym dzieciom przeżyć. Uważa, że nie ma lepszego od niej, na miejsce opiekuna. Choć faktycznie, jest inteligentna, to wiedzy nie ma zbyt dużej. Owszem, skończyła szkołę, ale kto w tym wieku pamięta wzór na pole stożka i nie jest matematykiem? Przez swoje staroświeckie zachowanie czasem traktuje ludzi o odmiennych poglądach nieco z góry. Wydaje się być zimna i nieprzyjazna, a to tylko maska, którą zakłada, aby choć trochę oddzielić się od ludzi, którym jest gotowa zbyt wiele od siebie dać. Jest bardzo pamiętliwa, a to niekoniecznie dobrze i dla niej, i dla podpadającego jej osobnika.
Jej matka urodziła ją jako trzecie dziecko. Kobieta nosiła imię Willa i nie cechowała się wielką urodą czy nieprzeciętnym intelektem. Nie potrafiła czytać, ani pisać [ bo po co chodzić do szkoły, gdy można dobrze wyjść za mąż? ] , więc zamiast czytać dzieciom do snu opowiadała im historie o wymyślonych krainach.
Najstarszy brat Maliny to Howard. Od pięciu lat gryzie ziemię, ale mimo to Malina nadal mówi o nim tak, jakby tylko przeszedł na emeryturę, a nie umarł. Howard przez lata brał udział w procesie szkolenia Strażników Pokoju. Na emeryturę odszedł naprawdę późno, bo i długo trzymał się w świetnym stanie. Zmarł niespodziewanie.
Był jeszcze Fiodor, starszy o dwa lata od Maliny. Chłopak został Strażnikiem Pokoju i trafił do dystryktu dwunastego, gdzie ślad po nim zaginął.
Ostatnim z rodzeństwa Tierney jest Vincent. Mężczyzna dziś już nie żyje, bo z własnej głupoty ściągnął na siebie śmierć. Narobił sobie wrogów w nieodpowiedniej części Kapitolu.
Nigdy nie wyszła za mąż, choć adoratorów miała sporo. Jej miłość umarła na arenie, gdy kobieta miała osiemnaście lat. Był to jej pierwszy rok, jako opiekunka trybutów i przywiązała się do niego zbyt mocno. Od śmierci Huntera Malina już na żadnego mężczyznę nie spojrzała w ten sposób. Dzieci też się nie doczekała, ale wydaje się tym nie przejmować. No właśnie, wydaje.
Nie ma bratanków, bo i Howardowi pisana nie była szczęśliwa rodzina. Oddał się pracy.
Przez te pięćdziesiąt sześć lat miała już do czynienia z niejednym mentorem. Poprzednika Atheny szczerze nie znosiła i dawała mu to jasno do zrozumienia. Kiedy okazało się, że ten ustępuje miejsca kobiecie, Malina w jednym momencie zaczęła darzyć ją jeszcze większą sympatią, oczywiście skrywaną pod grubą warstwą obojętności i zrzędliwości.
Malina była opiekunką Atheny, kiedy ta brała udział w Głodowych Igrzyskach jako trybutka. Traktowała ją wówczas tak samo, jak wszystkich innych podopiecznych przez większość lat. Zdawała się być oschła i nieprzyjazna, a czasem też sprawiała wrażenie, jakby miała nadzieję, że trybuci z jedenastki zginą. Prawda jest jednak taka, że Malina wszystkim trybutom zawsze bardzo kibicuje i jest gotowa zrobić wszystko, aby tylko jej ❝ wnuki ❞ - tak nieoficjalnie nazywa swoich podopiecznych - wygrały. Dba o nich i przywiązuje się do każdego, a po śmierci potrafi płakać kilka dni. Athena pierwszego dnia wydała jej się być zwykła. Nie widziała w niej iskry. Oczywiście przez całe igrzyska mocno jej kibicowała, a gdy ta zwyciężyła, Malina naprawdę świętowała.
Historia jej życia nie jest na tyle porywająca, aby napisać z niej powieść czy nakręcić film. Urodziła się jako trzecie dziecko w średnio zamożnej - oczywiście, jak na Kapitol- rodzinie. Jej rodzina od zawsze wyróżniała się na tle innych. Kiedy psy sąsiadów były farbowane na różowo, ich koty czasem jedynie były białe od kredy. Rodzice może nie tyle wpajali jej, że Kapitol jest zły, co nie wydawali się zachwyceni sposobem noszenia się jego mieszkańców.
Dzieciństwo miała raczej spokojne. Czasem, bardziej z czystej ciekawości i chęci, niż potrzeby, pomagała mamie w psim salonie piękności. Z rodzeństwem miała relacje naprawdę różne. Howarda zawsze traktowała, jak autorytet, z Fiodorem tylko we wczesnym dzieciństwie dobrze się dogadywała, a Vincent po prostu był. Kiedy jej rodzice umarli, Howard przejął opiekę nad młodszym rodzeństwem.
Mając osiemnaście lat zaczęła szukać pracy. Jej dobra znajoma miała procować wtedy po raz pierwszy, jako opiekun trybutów z dystryktu. Poleciła ona Malinę komu trzeba i ta również dostała posadę. Znajoma Maliny została przydzielona do dystryktu czwartego, a ona sama do jedenastego. Potem przez lata miała dobry kontakt z drugą opiekunką i rywalizowały w tym, która dłużej popracuje. Malina wygrała, bo Paulinette od dwudziestu lat już nie pracuje.
Malina od początku było obojętne, jaki dystrykt jej przypadnie. Podczas pierwszego roku pracy była bardzo czuła i miła dla swoich trybutów, a z siedemnastoletnim Hunterem, chłopakiem, który zgłosił się za sporą opłatą za wylosowanego chłopaka [ chłopak był synem burmistrza. Brał astragale, aby mieć więcej karteczek, bo chciał zostać wylosowany, na co jego ojciec kategorycznie się nie zgadzał. Wyznaczył nagrodę dla tego, kto w razie wylosowania jego syna, zgłosi się za niego ], połączyło ją coś więcej, niż tylko relacja opiekun- trybut. Hunter był pierwszym chłopakiem, którego Malina pokochała i choć znali się tylko kilka dni, to planowali wspólną przyszłość po wygraniu przez niego Głodowych Igrzysk. Ten niestety zginął na arenie, a Malina rozważała porzucenie pracy.
Została jednak, aby pomóc trybutom w zdobyciu jak największej ilości sponsorów, bo bała się, kto mógłby ją zastąpić. I tak już pięćdziesiąty szósty raz będzie pomagać swoim ❝ wnukom ❞.
Kiedy żyła w Kapitolu, uważała je za zwyczajną rozrywkę, taką samą, jake ten śmieszny program, gdzie skonfliktowani ludzie biją się na oczach tysięcy. Nie oglądała Głodowych Igrzysk zbyt często, bo i miała lepsze zajęcia. Kiedy dostała pracę opiekunki, zaczęła odbierać igrzyska inaczej. Czuje się jak Anioł Śmierci, kiedy przybywa do dystryktu, aby zabrać z niego na możliwą śmierć dziewczynę i chłopca. Po śmierci Huntera przestała odbierać igrzyska, jako coś odległego i nieistotnego, bo to działo się pod jej nosem! Chce, aby każdy jej podopieczny przeżył, ale to niemożliwe. Z każdym rokiem ma nadzieję, że niedługo igrzyska się skończą, a ona, choć straci pracę, będzie z tego powodu szczęśliwa.
DYSTRYKT DWUNASTY
TESS RIVERA
- CHRISTINA AGUILERA -
trzydzieści lat; czteroletni staż
Jej matka jest znaną projektantką i prowadzi swój własny butik. Ojciec zajmuje się elektroniką. Tess jest jedynaczką - przez co była rozpieszczana, zawsze uważała się za lepszą od innych. Gdy stała się dorosła zauważyła, że stałe zachwycanie się sobą źle wpływa na jej reputację - co dla Tess jest najważniejsze, więc stara się trzymać język za zębami.
Jak już wspominałam Tess jest przewrażliwiona na punkcie, co myślą o niej inni. Dlatego w stosunku do mentorów jest przyjacielska i serdeczna.
Tess to wysokiego wzrostu [ ok.178 cm ] szczupła kobieta. Ma twarz w kształcie serca o lekkich kobiecych rysach. Zgrabny nos czasmi przypudrowuje jasnym pudrem. Pełne - skutek operacji plastycznej - ,średniej wielkości usta zazwyczaj maluje pomadką o ciemnym kolorze. Zielone oczy ma malowane [ przez kosmetyczkę ] raczej mocno, nie lubi pastelowych bądź kolowowych cieni. Aby oczy optycznie powiększyć kobieta często korzysta ze sztucznych rzęs. Tess największą uwagę przykuwa do swojej fryzury, dlatego czesto zmiania kolor swoich włosów. Podczas tych igrzysk postawiła na jasny blond. Włosy do ramion zawsze kręci. Ma ładny, pełny biust, który lubi eksponować w postaci dużych, skrojonych dekoldów. Jej kompleksem są duże stopy w rozmiarze 41, przez co ciężko znaleźć dla niej jakiekolwiek buty. Tess to kobieta elegancka. Zazwyczaj nosi długie suknie z tematycznym dodatkiem we włosach.
Jest optymistką i wierzy we wszystko do samego końca. Lekko egoistyczna, jednak łatwo z nią nawiązać przyjaźń. Lubi towarzystwo; zawsze można ją znaleźć na różnego rodzajach imprezach. Nie potrafi poradzić sobie z krytyką, zbyt bierze sobie wszysko do serca, dlatego w jej pobliżu należy uważać na słowa. Po każdych igrzyskach ma chwile załamania, za bardzo przywiązuje się do trybutów - myśli nad rzuceniem stanowiska.
Przed jej pracą jako opiekunki trybutów rozrywka w rodzaju igrzysk głodowych nie interesowała jej specjalnie. Teraz nie popiera tego, jednak boi się przeciwstawić.
Nim została opiekunką trybutów, pracowała jako modelka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top