40. Rozmowa Z Gają.

Gaja wraz z rodzicami wyszła ze szpitala. W samochodzie trwała niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać Gaja.
G. Tato gniewasz się na mnie?
K. Nie ma ciebie tylko na tego pajaca, który ci to zrobił.
N. Nie do wiary, że on miał czelność tknąć naszą Gaję.
K. To prawda Kochanie.
G. Mamo tato.
N. Tak skarbie?
G. Już nic nie ważne.
N. Skarbie powiedz o co chodzi.
G. No bo w następnym tygodniu mamy przedstawienie dla rodziców i ja gram tam główną rolę i bardzo bym chciała żebyście byli w tedy.
K. A kiedy dokładnie jest to przedstawienie?
G. W piątek o 08.00 a potem mamy poczęstunek dla rodziców i uczniów występujących w przedstawieniu w naszych klasach.
N. O to przyjdziemy.
G. Obiecujecie?
K. Obieujemy.
G. Super. Trzymam was za słowo.
W takiej miłej atmosferze dojechali do domu. Po przekroczeniu progu domu Gaja odrazu pobiegła do salonu gdzie było jej rodzeństwo wraz z dziadkiem.
G. Dziadek!!!
PZ. Jest moja wnusia. Jak ty się wogule czujesz po tym wszystkim?
G. Dobrze tylko znowu będę musiała chodzić po lekcjach na komendę do pani psycholog.
PZ. Nie no rozumiem.
G. Dziadku a ty na długo zostajesz?
PZ. Wiesz co mam niespodziankę dla ciebie ale będzie gotowa za kilka dni i dlatego chciałbym poprosić o pomoc twoich rodziców. Oczywiście jeżeli chcą mi pomóc w realizacji tej niespodzianki.
K. Chętnie ci pomożemy tato.
N. Pewnie na nas możesz liczyć.
PZ. Dziękuję wam.
G. To był ciężki dzień idę na górę pod prysznic i spać.
K. Młoda a kolacja?
G. Nie jestem głodna.
N. No dobrze to w takim razie dobranoc.
G. Pchły na noc.
K. A karaluchy na rano.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top