Prolog
-Nie ma tutaj zbyt wiele do opowiedzenia... Na skrzypcach gram praktycznie od rana do wieczora; na przerwę mogę pozwolić sobie dopiero w porze obiadowej - odpisuję wtedy na maile, przeglądam Internet, słucham muzyki innych artystów, czasem gotuję, jednak potem wracam do ćwiczeń. Dosłownie rzucam wszystko czym się w danej chwili zajmuję i łapię za skrzypce, kiedy mija wyznaczony czas.
Najbardziej z całego dnia lubię wieczór - te parę godzin przed snem, które mogę spędzić tak jak chcę. Studiowanie cały dzień tego samego fragmentu symfonii nawet dla kogoś tak doświadczonego jak ja, może stać się, po pewnym czasie uciążliwe. - Śmiech. -Film, czy książka działa na mnie zbawiennie i pozwala wyciszyć się przed pójściem spać. W międzyczasie zjadam szybką kolację i ot, wszystko. Tak wygląda moje życie w zwykłe dni. Faktycznie, może wydawać się trochę nudnawe, ale mi się podoba. Mam ogromne szczęście, że dane mi jest robić to, co kocham, i jeszcze dostawać za to pieniądze.
Murata Ugetsu odchylił się do tyłu i założył nogę na nogę. Niedbałym ruchem poprawił przy okazji materiał spodni, zanim podjął dalszą opowieść:
-Inaczej to wygląda, gdy wypada koncert - mój, czy któregoś ze znajomych. Skrzypce schodzą wtedy na dalszy plan i czekają grzecznie na swoją kolej. - Machnął niedbale ręką w stronę futerału, który leżał na pobliskim stoliku. -Nie jestem jednym z tych fanatyków. Mi też czasem po prostu nie chce się ćwiczyć, a koncert i związane z nim zamieszanie i przygotowywanie stroju wdaje się rozsądną wymówką. Pod tym względem nie różnię się bardzo od innych, a skoro się nie różnię, to wobec tego..., jak znalazłem się tutaj? - Rozłożył teatralnie ramiona. -Mój tak zwany "sukces" zawdzięczam tej odrobinie dyscypliny każdego zwykłego dnia, kiedy sięgam po instrument. Ktoś powiedział: "Jesteś tym, co robisz codziennie". I to się sprawdza. Jestem skrzypkiem, który ma zaszczyt grać na najbardziej prestiżowych koncertach w Japonii i Europie. I, bynajmniej, nie są to czcze przechwałki. Reszta stała się za sprawą spotkania odpowiednich osób, we właściwym czasie. Nie ukrywam, że znaczną rolę odegrało tu szczęście - podkreślił. -Podobnie zresztą, jak spotkanie jego...
Kobieta w obcisłej, ołówkowej spódnicy przestała notować i podniosła spojrzenie znad notatek. Rozmówca, którego udało jej się namówić na ten wywiad; niespodziewanie zamilkł ze spojrzeniem utkwionym w czubki staroświeckich, skórzanych butów. Przypominał pęknięty balonik, porzucony na gałęzi przez rozpieszczone dziecko.
-Kim on był? - zapytała ostrożnie, obserwując emocje malujące się na przystojnej twarzy. - Oczywiście, może pan nie odpowiadać - dodała pospiesznie. -Ja tylko...
-Akihiko - odpowiedział. -Nazywał się Akihiko Kaji. Był moim chłopakiem. -Ugetsu uśmiechnął się delikatnie z nieobecnym spojrzeniem. -I pięknie grał na skrzypcach.
Na słowo "chłopak" dziennikarka poruszyła się niespokojnie na krześle. Miał to być zwyczajny wywiad do miesięcznika poświęconego muzycznym nowinkom; nie spodziewała się, że rozmowa może zejść na tak intymne tematy. Gdyby szef przysłał tutaj kogoś innego, była niemal pewna, że wycisnąłby z tego chłopaka wszystkie pikantne szczegóły. Ona taka nie była. Kliknęła długopisem i zamknęła notatnik. Miała już wszystko po co przyszła.
-Dziękuję panu bardzo za wywiad. Szkic prześlę najpóźniej jutro wieczorem.
Kiedy kobieta się pakowała, Ugetsu podszedł do okna za którym roztaczała się panorama stolicy Japonii. Uzgodnili, że wywiad zostanie przeprowadzony w sali wynajętej na dwudziestym piętrze w centrum Tokyo. Mieszkanie skrzypka było zbyt małe i ciemne, poza tym - nie miał zamiaru wpuszczać kogokolwiek do swojego małego sanktuarium. Priorytetem dla dziennikarza, było zapewnienie komfortu osobie, z którą przeprowadzał wywiad, dlatego nie oponowała przeciwko tej decyzji, pomimo zgryźliwych komentarzy szefa.
-Rozstaliśmy się - rzucił po chwili.
-Co proszę? - Kobieta upuściła notes i spojrzała na ciemną sylwetkę, odciśniętą na tle miasta.
-On pierwszy ze mną zerwał, bo ja nie miałem odwagi.
Wiedziała. Od kiedy poruszył ten temat wiedziała, że zechce porozmawiać na ten temat. Nie czuła się odpowiednią osobą do takich zwierzeń. Była w końcu dziennikarką! Jednak, coś nakazało jej zostać i go wysłuchać. Odłożyła torebkę, do której wepchnęła notes z pogiętymi kartkami, i z powrotem usiadła na krześle.
-Kiedy to się stało?
-Dokładnie rok temu. Niewiele pamiętam z tego, co działo się tamtego wieczoru, ani jak dotarłem do domu.
-Co było potem?
Odwrócił się do niej przodem. "Czy zadałam niewygodne pytanie?", przemknęło jej przez myśl.
-A chce pani posłuchać? - zapytał niezrażony. -Nie miałem okazji nikomu tego opowiadać, rozumie pani... Nie mam zbyt wielu przyjaciół.
-Tak samo jak ja. - Posłała mu przyjazny uśmiech, na który bez wahania odpowiedział. -Może się pan nie obawiać - kontynuowała - nic z tego co pan teraz będzie opowiadał, nie trafi do gazety. -Jakby na potwierdzenie własnych słów, pokazała puste ręce i odepchnęła nogą torebkę.
Ugetsu spojrzał na nią przeciągle, po trosze łobuziersko. Poczuła jak na policzki wpełza niechciany rumieniec. Przysłoniła go rękawem, posyłając przepraszający uśmiech.
-Ufam pani - powiedział. -Inaczej nie zgodziłbym się na ten wywiad, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top