43
Przez czas mojej nieobecności w domu rodzinnym zdążyłam się stęsknić za tym miejscem. Teraz jednak jestem zbyt zdenerwowana by cieszyć się tym miejscem. Boję się co może zrobić David. Alex już cztery godziny temu wspominał, że nasza brama jest szturmowana przez ludzi Pierall'ego. David jak się zdenerwuje to bywa naprawdę niebezpieczny. Tym razem nie martwię się o siebie, a o moich bliskich i szczerze to o Davida też. Jeśli mój mężczyzna uzna, że groziło mi tu niebezpieczeństwo to zaatakuje moją rodzinę. A oni nie pozostaną mu dłużni.
Kurwa, nie chce żeby się pozabijali.
Nagle słyszę jak ktoś przekręca zamek. Odwracam głowę, bo nie mam ochoty na rozmowę ani z Tonym ani ojcem.
— Uprzedzałem, że to się źle skończy — wizyta Alessandro to dla mnie jeszcze gorsza opcja. Nic mu nie odpowiadam, bo liczę na to, że zniechęci się widząc, że go ignoruję.
Alex zawsze jednak działał w sposób odwrotny od normalnych ludzi i jeszcze się do mnie zbliża.
— Zawsze uważałem ojca za rozsądnego człowieka, ale najwyraźniej się pomyliłem. On dla ciebie jest gotów zaryzykować życie nas wszystkich. A tak się składa, że nie zamierzam ginąć przez twoje kaprysy.
Wreszcie obdarzam go swoim spojrzeniem, jego słowa mnie zainteresowały.
— Masz jakiś pomysł?
— Po prostu za jakieś dwie godziny jak oni pójdą spać to cię stąd wypuszczę. Wracaj do niego — no nie powiem, nie spodziewałam się takiej propozycji. To proste i skuteczne rozwiązanie.
— Tak po prostu? Nie chcesz niczego w zamian? — wolę od razu zapytać, bo z nim to nigdy nie wiadomo.
— Chce po prostu przeżyć — oznajmia i opuszcza mój pokój oczywiście zamykając drzwi na klucz.
Nie jestem pewna czy powinnam mu ufać, ale tak naprawdę to nie mam innego wyjścia. Chce opuścić dom bez żadnych ofiar.
Antonio przynosi mi kolację, a ja leżę na boku i udaje zmęczoną. Na całe szczęście ten brat szybko daje się nabrać i od razu wychodzi. Żałuję, że nie mogę się z nim normalnie pożegnać, ale tak już niestety wygląda mój los.
Alex wcale się nie śpieszy, dopiero około trzeciej nad ranem wybiera się do mojego pokoju. Może to i lepiej. O tej porze to nawet ochroniarze robią się mniej czujni. Oczywiście nie wszyscy, ale pozostaje liczyć na to, że ci nie będą nadgorliwi.
— Dostanę swój samochód czy dasz mi inny? — pytam gdy już kroczymy korytarzem.
— Wypuszczę cię jedynie za bramę, a później masz sobie radzić sama. Nie panikuj jednak, dostaniesz telefon. Mam nadzieję, że znasz jego numer na pamięć — oczywiście, że tak jest. Alessandro dobrze mnie zna i wie, że z łatwością zapamiętuje liczby. Dużo bardziej jednak wolałabym sama pojechać do Davida.
Z drugiej jednak stronę rozumiem, że i tak sporo dla mnie robi i nie chce bardziej się narażać. Oczywiście nie idealizuje go, bo wiem jakimi pobudkami się kieruje. Ważne, że dzięki temu wrócę do Davida i unikniemy wojny.
— Tak.
Podaje mi telefon, a ja szybko chowam go do kieszeni.
— Mam nadzieję, że teraz będziesz bardziej ostrożna. Tony nie odpuści, a ja nie chce odbierać jego ciała z kostnicy — na samo wspomnienie o tym moim ciałem wstrząsa dreszcz. Nie chce nawet sobie tego wyobrażać.
— Obiecuję, że nie zrobię nic co mogłoby wam zaszkodzić — powoli opuszczamy dom. Idę bardzo uważnie, bo Alex nie zapalił świateł. Oczywiście jest to zrozumiałe.
— Nie zapominaj, że Alicia też jest twoją siostrą. Jej też mogłabyś pomóc — na to już mu nic nie odpowiadam. Nie chce o niej rozmawiać. Ruszam, więc do bramy. Alessandro naprawdę się postarał, bo nikogo tu nie widzę.
Mam nadzieję, że pracownicy nie poniosą konsekwencji iż oddalili się z miejsca pracy. Teraz jednak nie jest czas by myśleć o innych. Po wyjściu na zewnątrz od razu wyciągam telefon i wpisuje numer Davida.
Oby nie był jedną z tych osób, które nie odbierają od nieznanych numerów.
Jak tylko odbiera połączenie to od razu się odzywam
— Przyjedziesz po mnie kochanie — staram się mówić do niego słodkim tonem. Liczę na to, że to odrobinę go zmiękczy.
— Giulia? To naprawdę ty skarbie? — w jego głosie słychać niedowierzanie.
— Tak, brat mnie wypuścił, ale nie mam nic poza telefonem, więc proszę byś przyjechał lub przysłał kogoś w okolice mojego domu ... — chce jeszcze coś powiedzieć, ale on wchodzi mi w słowa.
— Zaraz ktoś cię stamtąd zabierze, na chwilę się rozłączę, ale za minutę do ciebie znowu zadzwonię, kocham cię — nie mam możliwości mu odpowiedzieć, bo kończy połączenie.
Sama się do siebie uśmiecham, bo David nie należy do bardzo wylewnych osób. A teraz poczułam, że naprawdę jestem dla niego ważna. Nie zapominam, że może tu chodzić o troskę o dziecko, ale chce wierzyć, że on mnie kocha.
Przynajmniej niech ta myśl pociesza mnie po tym jak wyrzekłam się własnej rodziny.
Nagle podjeżdża jakieś auto. Ludzie Davida naprawdę musieli czekać w pobliżu. Otwieram drzwi i wchodzę na przednie siedzenie.
— Mam nadzieję, że pani długo nie czekała — odzywa się ciemnowłosy mężczyzna za kierownicą. Nie znam go, ale nic w tym dziwnego. Nie kojarzę większości ludzi Davida.
— Nie, jesteś zadziwiająco szybko — mówię i zapinam pas, a on zaczyna jechać.
Ekran telefonu się rozświetla i zauważam wiadomość od Davida.
Za chwilę po ciebie przyjadę skarbie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top