38


— Czym można się tu zajmować? — pytam znudzona siedząc na kanapie w salonie. Marcello od razu odkłada telefon i kieruje swój wzrok na mnie. Podejrzewam, że siedzi ze mną, bo kazał mu David. Od kilku dni prawie non stop ktoś ze mną jest. Pewnie mój mężczyzna nie chce bym poczuła się samotna. Doceniam ten gest, lecz wolałabym zająć się czymś konkretniejszym.

— Powiedź tylko na co masz ochotę, a zaraz postaram się coś zorganizować.

Jakbym tylko wiedziała to na pewno nie zawracałabym mu tym głowy.

— Dwa dni temu byłam na zakupach — nagle wchodzi mi w słowa.

— Ojciec twierdzi, że na zbyt małych. Pamiętaj, że zamieszkałaś tu na stałe, więc potrzebujesz sporo rzeczy — nie powiem tego na głos, ale nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje. Mam ochotę po prostu wsiąść do auta i pojechać do domu. Chociaż nie sądzę żeby teraz była tam mile widziana.

— Na to przyjdzie jeszcze czas. Wiesz przecież, że niedługo zacznę tyć w oczach — oboje się śmiejemy na moje słowa. Staram się choć odrobinę rozluźnić atmosferę. Zależy mi na dobrych relacjach z chłopakiem, bo nie mam tu nikogo poza David'em i nim.

Nagle jednak do moich uszu dociera podniesiony głos. Należy on do kobiety.

Wstaje i ruszam w kierunku korytarza.

— Giulia — ignoruje Marcello, bo wydaje mi się, że kojarzę ten głos. I nie mylę się, bo zbliżając się do drzwi zauważam moją siostrę ubraną w czarną sukienkę.

— Pan Pieralli musi mi udzielić informacji? — nalega zapłakanym tonem. Raz krzyczy, a raz zalewa się łzami. Śmierć Massimo mocno ją dotknęła. Można to zauważyć po jej wyglądzie. Zawsze elegancka i w nienagannym wydaniu teraz ma rozczochrane włosy i pogniecione ubranie.

No cóż popłacze sobie i w końcu jej przejdzie.

Wreszcie jej spojrzenie spotyka się z moim. Na twarzy maluje jej się zdziwienie czyli Alex jeszcze nie doniósł o tym, że postąpiłam tak samo jak ona przed laty.

— Jak możesz dalej spotykać się z tym potworem?

Ciekawe jak zareaguje jak się dowie, że to ja jestem odpowiedzialna za śmierć jej męża. Chociaż tak naprawdę to nie czuję się w obowiązku jej o tym informować. Ona nie interesowała się moim losem, więc ja jej też nie zamierzam.

— Myślałam, że nie wtrącamy się w nasze związki.

— On zabił mojego męża!

— Bo sobie na to zasłużył — odpowiada jej David. Przez jej wrzaski nie zauważyłam, że do nas dołączył. — Nie widzę powodu byś tu przychodziła. Powinnaś być wdzięczna, że oddałem jego ciało, a nie kazałem zakopać gdzieś w lesie. Na nic więcej nie zasłużył.

Twarz mojej siostry wykrzywia się w jeszcze większym grymasie. Ona o swoim mężu widocznie myślała jedynie w samych superlatywach.

— Kochanie nie musisz tego słuchać. Wracaj do środka — prosi David szepcząc mi na ucho.

Tym razem nie zamierzam mu się sprzeciwiać i po prostu się wycofuje. Co oczywiście nie umyka Alicii.

— Odejdź od niego póki jeszcze możesz. Nie niszcz sobie życia! — nawet na chwilę nie przystaje słysząc te słowa. Nawet gdybym chciała jej posłuchać to nie mogę. Jest już na to za późno.

***

— Pokażcie mi coś innego, bo nic mi się tu nie podoba — narzekam uprzykrzając życie blond włosej konsultantce, która co chwilę pokazuje mi to nowe suknie. David uparł się, że chce mnie zobaczyć w prawdziwej sukni ślubnej, a ja na tą farsę mogłabym włożyć zwykłe dresy.

— A mogę prosić o jakieś konkrety. Jaki model panią interesuje?

— Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym — nie powinnam być dla niej opryskliwa, ale nie umiem opanować swojej złości. Nie czuję się gotowa na ten ślub.

— Myślę, że do Giulii najbardziej będzie pasowała rybka — odzywa się Marcello, bo najwidoczniej zrobiło mu się szkoda dziewczyny. Jest młoda, więc zakładam, że to jej pierwsza praca. Oby nie zniechęciła się do zawodu przeze mnie.

Blondynka niepewnie spogląda na mnie, a ja kiwam głową na znak zgody. Dziewczyna szybko znika, a ja chwytam za kieliszek szampana, którym zostaliśmy poczęstowani.

— Całe szczęście, że ojciec tego nie widzi — przewracam oczami na jego słowa. Taki szampan ma bardzo mało alkoholu, więc nie ma co się czepiać.

— Mógłby to zobaczyć gdyby tu był. David ma jednak ważniejsze sprawy na głowie niż organizowanie ślubu, który sam wymyślił — może nie byłabym taka poirytowana jeśli David uczestniczyłby w tym wszystkim. A on ciągle się wykręca i wysyła ze mną Marcello.

— Jest zajęty.

— Jak zwykle — biorę kolejnego łyka, lecz jak tylko odsuwam kieliszek od ust to chłopak mi go zabiera.

— I tak odkąd z nim jesteś to mniej pracuje. A ten szampan nie jest ci do niczego potrzebny.

Po kilku minutach dziewczyna wraca i zaprasza mnie do garderoby. Tam wisi sukienka w stylu syrenki z koronkowymi ramiączkami i prześwitującym gorsetem. Spódnica jest już gładka. Ta suknia naprawdę zabiera dech w piersiach, ale przychodzi mi do głowy pomysł jak można by było ją udoskonalić.

— A mogłabym dostać taką czarną? — dziewczyna aż otwiera usta ze zdziwienia. Na pewno moja wizyta zapadnie jej w pamięć na długo.

— Jestem pewna, że da się taką uszyć — odpowiada zmieszana.

— To doskonale, wezmę obie czarną i białą. Lecz na następną przymiarkę proszę przygotować czarną. Na pewno przyjdę wtedy ze swoim narzeczonym.

Może i jestem wredna, ale jakaś kara być musi.

— A gdzie sukienka? — pyta chłopak jak opuszczam przymierzalnie w tym samym stroju co do niej weszłam.

— Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia więc nie muszę jej nawet przymierzać. Na samym początku zdjęli moje wymiary, więc możemy już wychodzić — Marcello wznosi oczy ku górze, a ja chwytam za beżową torebkę i idę do wyjścia.

Decyduje się wykorzystać to, że jesteśmy w znanym mi centrum handlowym i idziemy do mojej ulubionej kawiarni. Z przyjemnością wypijam moją ulubioną kawę czekoladową i zjadam kawałek tarty cytrynowej.

Dzięki temu poprawia mi się humor aż wychodząc z lokalu widzę mojego brata.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top