34
Może nie jestem zbytnio wyrozumiała, ale to co robi David to już mocna przesada. Przerywa nasze czułości by spiskować przeciwko mojej rodzinie z Orsanim. Szczerze uważam to za bezczelność. Nawet nie udaje, że moje uczucia w jakikolwiek sposób go obchodzą.
Tracę wszelkie ochoty na czułości i odsuwam się od ciemnowłosego. On dość szybko kończy rozmowę, której zbytnio się nie przysłuchiwałam i przysuwa się do mnie na co ja od razu wyciągam otwartą dłoń przed siebie dając mu do zrozumienia, że nie chce by się przybliżał.
— O co chodzi? — pyta wzdychając z irytacją.
— Naprawdę aż tak trudno się domyśleć? Wiesz jak go nie trawię, a jednak dalej z nim współpracujesz. A na dodatek planujecie mord na mojej rodzinie — mówię ze złością i pół naga wstaje z łóżka.
David ze znużeniem opada na poduszki. Może i dla niego ta sprawa nie jest tak istotna, lecz dla mnie to priorytet.
— Giulio nigdy nie ukrywałem swoich poglądów.
— Doskonale o tym wiem — szybko wtrącam przypominając mu jak mnie pobił gdy dowiedział się jak brzmi moje nazwisko. Posyła mi ostrzegające spojrzenie, ale ja się go już nie boję. Ze względu na dziecko nic mi nie zrobi.
— Nasz związek ma zupełnie inny wymiar. Zresztą niedługo urodzisz moje dziecko, więc i tak zmienisz nazwisko na moje.
Co? On naprawdę sądzi, że połączy nas małżeństwo, bo to rozumiem przez zmianę nazwiska. Na pewno aż tak się z nim nie złączę.
— Dalej nie jestem pewna czy tu spędzę noc, a ty planujesz już tak odległą przyszłość — wznosi oczy ku górze. Jak zwykle lekceważy moje słowa.
Denerwuje mnie to, że nie bierze on moich słów na serio. Jeżeli to wszystko ma tak dalej wyglądać to coraz czarniej widzę naszą przyszłość.
Chwytam za leżące na podłodze spodnie i szybko je zakładam. David się podnosi i patrzy podejrzliwie na moje poczynania.
— Nawet nie myśl, że gdziekolwiek stąd wyjdziesz — informuje srogim tonem. Niestety zdaje sobie z tego sprawę bez żadnych ostrzeżeń.
— Przeniosę się do pokoju gościnnego. Jestem pewna, że Marcello zaraz mi jakiś wskaże — na wspomnienie jego syn złość przebiega przez minę Davida. Nie rozumiem tego zachowanie, bo nie mówię o nikim obcym, a jego dziecku.
— To moją kobietą jesteś. Nie ma powodu żebyś do niego chodziła — jego głos przybiera ostrego tonu.
Czyżby był zazdrosny nawet o własnego syna? Wystarczy mi już jeden Pieralli, za więcej podziękuję.
— Nie bądź śmieszny — rzucam i wychodzę z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami.
Rozglądam się po korytarzu, bo nie znam zbytnio rozkładu tego domu. Nie mam pojęcia gdzie go szukać. Użyję więc najbardziej logicznego sposobu i otwieram każde drzwi po kolei.
Po otwarciu pierwszych mahoniowych drzwi natrafiam na schowek z bronią. U mnie takie rzeczy są trzymane pod zamknięciem, a nie koło sypialni bez żadnego zabezpieczenia. Aż dziwne, że będąc tak nierozważnym nadal ma taką pozycję.
Chociaż czego można się spodziewać po kimś kto współpracuje z Massimo.
Dopiero po otwarciu czwartych drzwi widzę chłopaka. Leży na łóżku z laptopem na kolanach, a na uszach ma słuchawki. Nawet nie zauważył, że weszłam.
Lekko się uśmiecham i zbliżam do łóżka. Siadam na łóżku, a on aż wzdryga. Szybko jednak ściąga słuchawki i odwzajemnia mój uśmiech.
— Nie spodziewałem się tu ciebie. Potrzebujesz czegoś?
— Tak. Macie jakiś pokój gościnny?
— Oczywiście, ale ty go chyba nie potrzebujesz. — robi taką minę, że zastanawiam się co mu siedzi w głowie. Może wyobraził sobie, że David mnie wyrzucił ze swojej sypialni. Jeśli coś takiego by się wydarzyło to z całą pewnością nie pozostałabym w tym domu.
— Skoro już muszę tu być to chce mieć odrobinę swojej przestrzeni.
— Aha — coś zrozumiał, ale nie jestem do końca pewna czy dobrze. — Ojciec pewnie się na mnie za to wścieknie, ale mam to gdzieś.
Całe szczęście, że mam tu chociaż jedną osobę, która jest po mojej stronie.
***
David chyba na serio zauważył swój błąd, bo cały dzień wraz z nocą nie zawracał mi głowy. Kolacja i śniadanie zostały mi przyniesione przez starszą kobietę. Nie była ona też jakąś staruszką, bo wydaje mi się, że jest po pięćdziesiątce, powagi dodaje jej to zimne zachowanie. Odzywała się do mnie jedynie półsłówkami i traktowała z wielką powagą.
Ciekawe czy jak bliżej mnie pozna to stanie się bardziej wylewna.
Nie jestem jednak typem człowieka, który spędza cały dzień w pokoju. Dlatego też zaczynam kręcić się po domu.
Wcześniej wyłączyłam telefon, bo mam dość telefonów i wiadomości od członków mojej rodziny. Wiem, że moje zachowanie jest okrutne, ale gorzej by było gdybym pozwoliła im się dowiedzieć gdzie jestem. Nie mogę dopuścić by tata się tu pojawił.
Jak tylko wchodzę do salonu to moja irytacja sięga zenitu. David wiedząc, że u niego jestem pozwolił by Massimo się tu zjawił. Nie wierzę potraktował mnie w ten sposób.
— Widzę, że nadal tu jesteś — oznajmia posyłając mi wyzywające spojrzenie. Nikt nie wprawia mnie w takie obrzydzenie jak ten człowiek.
Korci mnie by się unieść i wyjść stąd. Nie dam mu jednak tej satysfakcji.
— Jeśli to by ode mnie zależało to ciebie by tu nie było — zamierzam skorzystać z okazji i powiedzieć mu dokładnie to co o nim myślę. Tu nie ma możliwości nic mi zrobić.
Posyła mi kpiące spojrzenie.
Nagle jednak zauważam leżący na stoliku mały nóż. Może nie dam rady go tym zabić, ale przynajmniej poranię.
Zbliżam się powoli do niego i widzę, że on niczego się nie spodziewa. Nie zamierzam nie wykorzystać tej okazji.
— Musisz sobie wbić do tej główki, że jesteś dla niego jedynie zabawką. Niedługo mu się znudzisz i się ciebie pozbędzie — wykorzystuje okazję, że skupia się na wypluwaniu tych słów, szybko chwytam za ten nóż i wbijam mu pomiędzy żebra i wyciągam. Ten spogląda na mnie zdziwiony i upada na kolana.
Mam nadzieję, że się wykrwawi.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top