19

- Gdzie ten lekarz do cholery? - z pół snu wybudza mnie poirytowany głos Davida. Delikatnie unoszę powieki i widzę, że oprócz niego jeszcze ktoś jest w pokoju.

- Też się dziwię co się tak grzebie. Może zawieź Giulię do szpitala - chce zaprotestować na słowa Marcello, ale nie mam na to siły. Cud, że rozpoznałam jego głos.

- Wiesz, że nie mogę, ale jeśli dalej tak pójdzie to nie będę miał innego wyjścia.

- Nie jest źle - mówię przez zaciśnięte gardło. Momentalnie czuję jak mój nadgarstek owija ciepła dłoń. - Dasz mi pić?

- Oczywiście kochanie - chwilę później w moich ustach ląduje słomka i pociągam kilka łyków wody. Dzięki temu odczuwam minimalną ulgę. Brzuch mi jednak dalej dokucza.

- Nie powinieneś jej nic podawać, bo może być operowana.

Nieprzyjemny dreszcz przebiega po moim ciele. Nigdy jeszcze nie miałam operacji i nie chce teraz jej mieć.

- Cicho bądź, dotykałem jej brzuch i wszystko wydawało się być w porządku - warczy David do syna.

Wyciągam słomkę z ust, a brunet zabiera szklankę. Przymykam swoje ociężałe powieki.

Przysypiam jeszcze na chwilę i zostaje obudzona, bo wreszcie raczył pojawić się doktor. Jest to młody mężczyzna o blond włosach i to dość przystojny. David też to zauważa, bo nie odstępuje mnie nawet na krok. Siedzi obok mnie i trzyma opiekuńczo moją dłoń czym nie ułatwia pracy lekarzowi.

- Pani powinna zostać przewieziona do szpitala - oznajmia blondyn o zielonych oczach. Jak się tak nade mną nachylał to miałam okazję mu się przyjrzeć.

- Nie, zostaje tutaj - odpowiada David nim zdążam choćby otworzyć usta. Nie miałam zamiaru się na to zgadzać, lecz on nie ma prawa za mnie decydować w takiej kwestii. Nie jesteśmy już przecież razem. Jestem mu wdzięczna za to, że mnie uratował, ale nie zapomnę też tego jak mnie potraktował.

Jeśli raz pozwolę na brak szacunku względem siebie to nigdy go nie będę miała.

- Chce zostać sama z panem doktorem - oznajmiam i zabieram swoją dłoń od Davida.

Lekarz nieruchomieje, a David ma zdziwiony wyraz twarzy. Nie spodziewał się ode mnie takiej reakcji.

- Nie ma takiej potrzeby. Giulii są potrzebne jedynie leki przeciwbólowe i sen - doktor odstępuje od swoich wcześniejszych działań i wykonuje polecenia mojego byłego chłopaka. Nie męczę się już więcej i nic nie mówię, bo widzę, że to nie ma sensu. Tylko zdanie Davida się liczy.

Doktor szybko wychodzi, ale na całe szczęście pojawia się Marcello. Cieszę się, bo wiem, że swoim zachowaniem zdenerwowałam starszego z mężczyzn. A ten na pewno zaraz do mnie wróci.

- Nie chce robić kłopotu, więc zaraz wrócę do domu - po tym zastrzyku od razu zrobiło mi się lepiej. Na dodatek zeszła mi już prawie cała kroplówka.

- Musisz jeszcze odpocząć - siada na brzegu łóżka i dotyka mojej przykrytej kocem nogi. - Wystraszyłem się jak tata cię przyniósł. Byłaś blada jak trup, a z nosa ciekła ci krew.

- A teraz jak wyglądam? - dopytuje. Szczerze to nie mam pojęcia co powiem w domu. Jeśli prawdę to rozpęta się wojna i moja rodzina się dowie o moim romansie z David'em. Oczywiście nie zabiją mnie za to, ale wiem, że ich rozczaruje.

- Jesteś piękna - tymi słowami od razu upewnia mnie w przekonaniu, że wyglądam po prostu strasznie.

Nagle do pomieszczenia wraca David jego wzrok od razu wędruje do ręki jego syna, która się o mnie opiera. Czyżby był zazdrosny?

- Możesz już wyjść - mówi do niego nie spuszczając ze mnie wzroku. David dalej ma miejsce w moim sercu, ale w pamięci jest to jak się zachował ostatnim razem. A teraz jeszcze wkurzyłam go swoim zachowaniem przy doktorze.

Nie chce z nim teraz sama zostać.

- Nie - sprzeciwiam się i spoglądam na Marcello. Mam nadzieję, że zrozumie i mnie nie zostawi tu z nim.

- Musisz odpocząć kochanie. Obiecuję, że dotrzymam ci przy tym towarzystwa. Sam! - wyraźnie podkreśla ostatnie słowo patrząc znacząco na swojego syna. Ja na miejscu niebieskookiego szybko bym stąd zmykała.

- Później jeszcze do ciebie przyjdę - zapewnia mnie i delikatnie poklepuje moją nogę. Wstaje jednak i wychodzi, a ja nie mam pojęcia czego powinnam się teraz spodziewać. Będzie dalej miły czy może okaże złość.

- Dlaczego się tak zachowujesz? - pyta spokojnym tonem i siada po mojej drugiej stronie. Nie chce zająć miejsca po swoim synu. - Odcinasz mnie od siebie, a ja cię kocham.

- Ostatnim razem wrzeszczałeś, że mnie nienawidzisz, więc już sama nie jestem pewna co mam myśleć. - wyciąga dłoń w moim kierunku, ale ja odwracam głowę na bok. Nie mogę pozwolić by namieszał mi w głowie tą bliskością. - Miesiąc temu to ty chciałeś mnie zabić.

- Nigdy bym tego nie zrobił. Złość przeze mnie przemawiała, ale kocham cię i tego nic nie zmieni - słodkie to słowa, ale nie jestem pewna czy mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Mężczyźni uwielbiają mamić słowami.

Nie chce dać sobą manipulować.

- Jestem zbyt zmęczona by cokolwiek myśleć. Chciałabym jednak wrócić do domu - nic mi nie odpowiada tylko łapie mnie za dłoń i delikatnie głaszcze jej wierzch. Bierze mnie na przeczekanie.

- Powinnaś iść spać - nalega.

- Nie chce.

On jednak wstaje i wyciąga coś z szafki. Dopiero po przyjrzeniu się dostrzegam, że to napełniona strzykawka.

- To środek nasenny, przyda ci się - tłumaczy zauważając, że mu się przyglądam.

- Nie potrzebuję - sprzeciwiam się, ale David wstrzykuje ciecz do podpiętej do mnie kroplówki.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top