18


O ile głód jest dla mnie znośny to uczucie pragnienia daje mi się mocno we znaki. Gardło mam wyschnięte na wiór przez co czuję się coraz gorzej. Całkowicie straciłam poczucie czasu i nie mam pojęcia ile tu już jestem.

Zastanawiam się czy Alicia wie, że jej mąż mnie uwięził. Jeśli tak to nie rozumiem czemu nawet mnie nie odwiedziła. Nie liczę, że mnie uwolni, bo tak głupia to nie jestem. Tylko czemu nie chce mnie choćby zobaczyć. Nie jest nawet ciekawa jak wyglądam?

Chociaż nie ma co się na ten temat rozwodzić.

Dla niej widocznie już nie istnieje. Zresztą nie dziwię się jej, że nie zamierza oglądać trupa, którym niedługo się stanę.

— Wstawaj dziwko! — wzdrygam się na ostry męski głos. Na tyle straciłam rezon, że nie zauważam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Nie ma co się jednak dziwić, głowa boli mnie tak bardzo, że mam wrażenie iż za chwilę mi odpadnie.

— Spierdalaj — warczę pod nosem do łysego napakowanego faceta.

— Po tym czasie powinnaś już nabrać rozumu, ale jesteś na to za głupia.

— Mam gdzieś obelgi ze strony pieska Orsani'ego — przez ból gardła ciężko mi wypowiedzieć te słowa, ale nie mogę się powstrzymać. Taki śmieć nie ma prawa choćby się do mnie odzywać.

— Dalej harda — zbliża się do mnie i kopie mnie w brzuch. Uderzenie jest na tyle mocne, że nie potrafię nie wydać z siebie okrzyku bólu. Czuję się zupełnie tak jakby zaraz miała wypluć całe swoje wnętrzności. — Ciekawe jak się będziesz się stawiać gdy oddam cię naszym żołnierzom. Z przyjemnością znajdę ci takich wyposzczonych. Pieprzenie takiej wysoko urodzonej laski to inny level przyjemności.

Zdaje sobie sprawę z tego, że może się tak stać. W moim stanie nie dam rady sobie poradzić nawet z jednym facetem, a co dopiero z kilkoma. Nie pokaże mu swojego strachu, ale jego słowa nie napawają mnie optymizmem.

Milczę i odwracam głowę na bok. Zaprzeczenie tu nie ma żadnego sensu, bo nie sądzę, że istnieje jakaś kobieta, której by to nie wystraszyło.

— Cisza tu nic nie pomoże. Lepiej by było gdybyś zaczęła błagać o litość.

Nie ruszam się, bo mam nadzieję, że się znudzi i sobie pójdzie. Niestety nie zanosi się na to.

— Miałem przeprowadzić z tobą rozmowę, którą miałaś jedynie przeżyć. Szef nie określił w jakim stanie masz być po wszystkim — zaciskam pięści i przymykam na chwilę oczy. Tak bardzo chciałabym teraz stracić przytomność i nie czuć tego wszystkiego.

Moja chwila spokoju nie trwa jednak długo, bo łapie mnie za ramię i podnosi. Moje ciało praktycznie płonie z bólu, więc i tym razem nie potrafię zachować spokoju.

— Słyszałem, że nie raz torturowałaś naszych ludzi, wreszcie ty zaznasz podobnej przyjemności.

Dociera do mnie jakiś dźwięk. Ktoś chyba tu przyszedł.

— Zostaw ją! — chyba od tego wszystkiego mam już omamy słuchowe. Wydaje mi się, że słyszę Davida, a to chyba nie jest możliwe.

Bezmózgi osiłek traktuje te słowa poważnie i po prostu rzuca mną o podłogę fundując mi kolejną dawkę nieznośnego bólu.

— Uprzedzałem, że chce ją dostać w jednym, czy nikt nie potrafi tu wykonywać prostych poleceń — teraz już jestem pewna, że jest tu David. Stoi przede mną, a jego ciemne oczy wieją chłodem.

Jest zły, bo sam ma ochotę mnie zabić. Nie jestem jednak pewna czy mu się to uda, bo moje oczy zachodzą mgłą i pojawia się ciemność.

***

Istnieje taki rodzaj bólu, że nawet zwykły oddech sprawia człowiekowi wielkie cierpienie. Tak właśnie się dzieje gdy podnoszę już swoje ociężałe powieki. Moje straszliwe samopoczucie ma jednak swój plus. Przynajmniej wiem, że żyję.

Czuję jak ktoś łapie mnie za dłoń. Jestem jednak zbyt obolała żeby się podnieść.

— Cieszę się, że już odzyskałaś przytomność — tym razem głos Davida jest o wiele miększy. Od razu powracają wspomnienia tych miłych chwil, które razem spędziliśmy. — Bardzo się o ciebie bałem.

— Nie wierzę — wiem, że psuję właśnie słodką chwilę, która teraz między nami zapanowała, ale nie chce dłużej się już oszukiwać. David mnie nienawidzi i wyraźnie dał mi to do zrozumienia.

— Wiem, że ostatnio bardzo mnie poniosło, ale zabolało mnie twoje kłamstwo. Byłem wściekły i dałem upust swoim emocjom — układa swoją dłoń na moim policzku i delikatnie go głaszcze. Rozpływam się na ten gest.

Nie powinnam mu pokazywać jak ważny dla mnie jest, lecz teraz jestem za słaba by się mu opierać. Ja po prostu chce choć na chwilę mu ulec.

— Za chwilę powinien być lekarz. Źle wyglądasz.

— A mówiłeś, że jestem piękna — żartuje by rozluźnić atmosferę za co zostaje ukarana ostrym bólem. Obym nie miała krwotoku wewnętrznego.

— Jesteś kochanie — zapewnia mnie. — Sprawiłaś, że pokochałem cię tak, że nie potrafię przestać o tobie myśleć. Nie masz pojęcia co poczułem jak zobaczyłem cię w takim stanie. Winni na pewno zostaną ukarani — delikatnie jeździ palcem po moim policzku. Podejrzewam, że mam tam siniaka, bo czuję pulsujący ból.

Nie mówię mu jednak o tym, bo bardzo łaknę jego dotyku.

— Jak to będzie wyglądało? — dopytuje. Nie chce sobie robić nadziei jeśli to ma być chwilowe.

— Skup się teraz na sobie skarbie — zmienia temat i całuje mnie w czoło.

Liczę na wasza opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top