16
Upijam łyk słodkiego cappuccino. Co chwilę też dyskretnie spoglądam na boki sprawdzając czy nikt podejrzany nie wchodzi do budynku. To mała kawiarenka i mam nadzieję, że Marcello nie postanowi zrównać z ziemią tego miejsca.
Jest to przyjemne miejsce. Bordowe ściany przyozdobione są zdjęciami różnych rodzai kawy. Zazdrość wzbudzają we mnie zakochane pary przebywające tu na randkach. Wcześniej nie miałam w sobie takich pragnień. Póki w moim życiu nie pojawił się David nie byłam aż tak uczuciowa. Wszystko traktowałam jak zabawę.
Nagle słyszę dzwoneczek oznajmiający przybycie kolejnego gościa. Nerwowo spoglądam w tamtą stronę i dostrzegam idącego w moim kierunku Marcello. Ma na sobie zwykłą białą koszulę i czarne spodnie. Wydaje mi się, że nie ukrył żadnej broni pod ubraniem.
Z uśmiechem siada do mojego stolika.
Teraz nie jestem już w szoku i z całą pewnością mogę przyznać, że jest on uderzająco podobny do Davida. Różnią się kolorem oczu, ale nie spojrzeniem. Są one wręcz bliźniacze.
— Cieszę się, że jednak zgodziłaś się na to spotkanie — oznajmia miłym tonem. To także odróżnia go od ojca. David jest władczy co bardzo mnie w nim pociągało.
Podchodzi do nas kelnerka, a Marcello zamawia sobie waniliową latte i ciasto dla nas.
— Przejdźmy do rzeczy, bo nie mam czasu do stracenia — nie czuję się tu bezpiecznie. Wystawiłam się na łatwy cel, by pozbawić mnie życia nie trzeba obecnie dużo zachodu.
— Rozumiem, że się boisz. Po tym co się stało, masz do tego pełne prawo.
— Nie chciałam zdradzić twojego ojca. Nie miałam złych zamiarów — sama nie wiem czemu zaczynam mu się tłumaczyć. Przecież nie zależy mi na jego sympatii.
— Wiem — po jego minie widać, że naprawdę mi wierzy, a nie mówi tylko tak na odczep. — Dlatego postanowiłem też się z tobą skontaktować. Widzę, że on cierpi i za tobą tęskni. Jest jednak zbyt dumny by się do tego przyznać.
Te słowa tną moje nadzieje niczym ostry miecz. Myśli, że to David go do mnie przysłał zostają boleśnie zdeptane. Mężczyzna, który zaprząta moją głowę nie myśli tak intensywnie o mnie jak ja o nim.
— Coś mi mówi, że źle interpretujesz jego zachowanie. Mi wyraźnie powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego — cała się spinam by nie pozwolić łzom napłynąć do moich oczu. Nie jest to proste zadanie, ale muszę być opanowana.
— Ojciec bywa impulsywny.
— Prawie mnie zabił tylko dlatego, że nie podoba mu się moje nazwisko. Żadnej innej krzywdy mu nie wyrządziłam, nie szpiegowałam też — mówię ze złością, ale cichym tonem. Nikt nie może nas usłyszeć, właśnie z tego powodu zajęłam miejsce z boku.
— Przepraszam za niego.
— Ale ja nie potrzebuję twoich przeprosin. Sama nie rozumiem po co tu przyszłam, ta rozmowa nie ma żadnego sensu — wstaje, ale on czyni to szybko i łapie mnie za rękę.
— Nie wychodź jeszcze.
— Nie rozumiem co chcesz przez to wszystko osiągnąć. Nie będę błagać już twojego ojca o uwagę. Widzę, że on mnie nie chce.
— Gdyby tak było to po tym jak odwiozłem cię do domu to zaczął mnie zalewać pytaniami czy na pewno wszystko było z tobą w porządku. — te słowa mnie zmiękczają, ale szybko uświadamiam sobie jak idiotycznie się zachowuje. Kilka wypowiedzianych słów nie może zmienić tego co się wydarzyło.
Nie jestem głupią nastolatką, która robi sobie nadzieje z byle czego. Przyszedł czas zacząć twardo stąpać po ziemi.
— To niczego nie zmienia — spoglądam na niego wymownie, a on niechętnie puszcza moją rękę.
Żwawym krokiem opuszczam lokal, bo wiem, że jak jeszcze trochę go posłucham to jeszcze dam mu się na coś namówić. I doznałabym wtedy wielkiego rozczarowania, bo David nic do mnie nie czuje. A ja też o nim zapomnę.
***
Alessio przeważnie działa bez zbędnej zwłoki, a od mojego rozkazu minął już tydzień, a ja nadal nie usłyszałam o śmierci Massimo, ani o wypadku z jego udziałem. Nie zamierzam go poganiać, ale nie ukrywam, że chciałabym już zakończyć ten etap. Powrócić do swojego beztroskiego i nieskomplikowanego życia.
Odsuwam swój fotel i zakładam nogi na biurko. Popijam też mocną whiskey ze szklanki o grubym dnie. Alkohol pali moje gardło, ale przynosi ukojenie.
Od dziś będę wyznawała zasadę, że jeden mężczyzna równa się jedna noc. Żaden osobnik płci męskiej nie zasługuje żeby dostać ode mnie więcej przyjemności. To są zwykłe zabawki, które ja zamierzam wykorzystać jak tylko się da.
A tak się składa, że od jakiegoś czasu nie zażywałam przyjemności. Żyje w celibacie, a David pewnie każdej nocy ma inną. Śmieje się z mojej głupoty.
Biorę dużego łyka i odstawiam szklankę na biurko.
Koniec tej żałoby, dziś się zabawię i raz na zawsze wyrzucę z głowy Davida.
Niedługo pojawi się wielce wyczekiwana postać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top