YUNO GIRLBOSSUJE
Napisaliście kiedyś coś tak losowego, że nawet nie wiecie co powiedzieć, bo ja tak 🧍♂️🧍♂️🧍♂️
Fabuła to dosłownie Fuuta jest transikiem i potrzebuje pomocy mniej żałosnej AFAB. 0203 platoniczne ofc, bo kocham Yuno chciałbym żeby ona humblowała mnie 🥺🥺 i kocham znęcać się nad Fuutą, a nikt nie zrobi tego tak pięknie, jak ona. Miało to w ogóle iść tylko do szuflady, ale Yuno bday zmieniło mi zdanie i stwierdziłem że zbyt mnie kochacie, by śmiać się z fighting with dysphoria maks core (zajebcie mnie). Nie no śmiejcie się, bo to attempt at humor.
Jeśli myślisz że Fuuta jest ooc, to go nie znasz. Będzie trochę edgy, ale co poradzę, skoro taki jest 😭😭. Jeśli myślisz że Yuno jest ooc, to pewnie masz rację (już się o to spłakałem).
Kurwa mać nie napisałem wam pomidorów napisałem wam fuuta menstrution fic taki wygląd mój. Najbardziej się cykam, że ludzie myśląc o mnie, nie będą myśleć o dziełach mego życia tylko o tym sidehoe z szuflady, ale to nieważne, bo na koniec dnia to i tak lepsza rzecz dla trans fuuta tagu niż 0309 porno z trans rudym tylko dlatego że nie umiesz opisać seksu niewaginalnego lub transfobiczne 0307 👍👍👍
SZCZĘŚLIWYCH URODZIN DLA BLER i Yuno dwie fav osoby birthday co za dzień
***
Fuuta nie miał nawet pojęcia, co robił, nie wiedział, jak podnieść wzrok, przełknąć ślinę i powiedzieć na głos prośbę, z którą w ogóle tu przyszedł. Poszukiwacz walidacji, ulegający presji, tęskniący za byciem potrzebowanym bohaterem, nie powinien być taki słaby, powinien zawsze lśnić i imponować, ale nawet on miał swoje żałośniejsze chwile. Obiektywnie na to patrząc, całe jego życie było żałośniejszą chwilą, ale on nie lubił postrzegać tego w takich kategoriach. W swojej głowie zawsze był kimś wielkim, dlatego tak bardzo przygniatało go sprowadzenie do ziemi, nawet jeśli robiły to tak naturalne rzeczy, jak menstruacja.
Wzięła go ona z więcej niż zaskoczenia. Nie krwawił od miesięcy, więc przez chwilę odchodził od zmysłów, zastanawiając się, co mu jest. Jasne, już wcześniej czuł zmianę w swoich emocjach i czuł lekkie pobolewanie, ale do jasnej cholery, od czasu pobicia bolało go wszystko. Nie mógł konkretnie wiedzieć, że chodzi o to. Próbował sobie z tym jakoś poradzić, szukając produktów do użycia w łazienkach, ale ku braku własnego zaskoczenia, nic tam nie zastał. Milgram chyba nie zostawiał rzeczy dla więźniów. Przez chwilę zastanawiał się więc, jak radzą sobie osoby z podobnym problemem i stwierdzając, że muszą załatwiać to u Esa, przez krótką chwilę rozważał pójście do jeno z prośbą, ale biorąc pod uwagę jak bardzo bachor go nienawidziło, co on w wyraźny sposób odwzajemniał, nie było szansy, by odważył się to zrobić.
Jego jedyną szansą wydawało się teraz poproszenie jakiejś dziewczyny o pomoc. Kotoko wykluczył z względów bardziej niż oczywistych, a chociaż chwilę wahał się przy Amane, która była tylko dzieckiem i powinna go słuchać, zbyt bardzo bał się, że ta odrzuci jego potrzeby, pamiętając, że zaczęła go jakoś inaczej traktować po tym, gdy zaczął korzystać z pomocy lekarskiej Shidou. Dziwne dziecko. Muu wydawałaby się dobrym wyborem, ale cały czas kręcił się przy niej Haruka, a Fuuta nie mógłby znieść wizji, że o jego problemie wiedziałoby więcej osób niż powinno. Mahiru była jego wyborem przez długi czas, ale już idąc w stronę jej celi, wyobraził sobie, jak wesoło zagaduje o to kiedyś, gdy będą czekali na opatrunek. Koszmar. Tym sposobem okazało się, że istnieje tylko jedna kandydatka do podzielenia się z nim swoimi rzeczami. Yuno. Nie była ona jednym z więźniów, z jakimi spędzałby więcej czasu. Przy najlepszych warunkach, być może nie będzie musiał wchodzić z nią w wiele interakcji, przypominających mu o tym, że kiedyś zasięgnął jej pomocy.
Nie stał już tylko przed drzwiami jej celi, bo zdobył się na tą odwagę, by zapukać, a ona zdążyła je otworzyć, zanim on zmieniłby zdanie i uciekł. Stał teraz przed nią i znów wszystko wracało do denerwującego punktu wyjścia, gdzie nie wiedział, jak podnieść spojrzenie i zacząć mówić.
— Naprawdę powinieneś się pospieszyć — skrzyżowanie ramion przez Yuno wydawało się niezwykle podcinające skrzydła. Zirytował ją, a jeszcze nic nawet nie powiedział. Kurwa.— Nie żebym cię poganiała, ale nie mam czasu, by cały dzień obserwować, jak krztusisz się we własne słowa.
— Uh... — zakrztusił się słowami w odpowiedzi. Nie powinno tak być! Powinien być ważnym i zabawnym gościem, dlatego tak bardzo nie znosił nikogo będącego lepszym niż on. Jedyne czego się trzymał, to myśl, że czasem był fajną osobą, która działała przed myśleniem i ta myśl popchnęła go do zwerbalizowania swoich potrzeb. — Yuno, czy masz do pożyczenia podpaskę? Kilka właściwie. Tak sądzę.
— Oho... Czyżbyś w końcu zaczął troszczyć się o innych ludzi w Milgramie? A mi się przez chwilę wydawało, że jesteś w tym aspekcie bardziej podobny do mnie... — pomimo chłodu bijącego z jej tonu, Fuuta dosłuchiwał się w nim odrobiny ciepła. Yuno mogła kpić z niego, ale chyba nie kpiła z samej idei troski. Być może niezwykle ją doceniała, chociaż nie uważała za coś, co sama przeżywała. — Przyszedłeś po to dla Mahiru?
— Ah... Tak, dla Mahiru — skłamał z ulgą. Nawet nie miał pojęcia, jak wielki był kamień ciążący mu na sercu, dopóki nie poczuł, jak cały stres go opuszcza, gdy Yuno sama wymyśliła mu kłamstwo. — Nie chciałem, by niepotrzebnie się do ciebie fatygowała, gdy jest... połamana.
— A więc zaczęło cię martwić nieszczęście innych? — wydawała się z niego kpić, a on nie miał pojęcia, co zrobił źle. To, że Yuno czytała z ludzi, było jej cechą charakterystyczną, ale Fuucie wydawało się, że nie jest osobą, po której tak wszystko bardzo widać. Był już jednak zbyt zdesperowany, klamka zapadła, zadał pytanie. Czekał tylko na nią gdy zniknęła na chwilę w swojej celi, po czym wróciła i wcisnęła mu paczkę tamponów do ręki.
— Nie — wyrzucił z siebie od razu. Wiedział, że jest tyle osób korzystających z tego, ale sam zawsze zbyt bardzo obawiał się choćby spróbować. Bał się, ot co, jak bardzo wielu rzeczy w życiu. — Jestem przekonany, że nie będzie chciała... tego. Więc jeśli masz coś innego...
— Już rozmawiałam o tym z Mahiru, spokojnie. Ona używa tylko tamponów, nie martw się. Będzie wiedziała, jak ich użyć — Yuno spojrzała na niego i z politowaniem i z niechęcią. Obserwowanie, jak on się pogrąża, chyba jej już dłużej nie bawiło. — Nie myśl o tym za bardzo, jakby to miał być twój problem.
— Wy... rozmawiałyście o swoich okresach? — sama taka idea wydawała mu się przytłaczająca. Kajiyama Fuuta, tchórz jakich mało, nie potrafiłby sobie szczerze wyobrazić porozmawiania z kimś w trzy oczy. Sam siebie nauczył wstydu, co do najbardziej normalnych rzeczy.
— Tak. Dlaczego miałybyśmy nie rozmawiać? Menstruacja dzieje się przecież co miesiąc. Mężczyźni i ich głupie tabu... — na usta Yuno wplótł uśmiech, gdy wypowiedziała ostatnie zdanie. Chyba naprawdę potrzebowała emocjonalnego wyżycia się, a denerwowanie Fuuty świetnie się do tego nadawało.
Dla Fuuty jej ostatnie zadanie też stało się całym światem w tym momencie. Był mężczyzną! Był w jej oczach mężczyzną! Dla niej nie musiał na to ciężko pracować, co było denerwujące i odbierało mu satysfakcję z własnej płciowości, po prostu widziała go tak z góry. Było to przeżycie inne od tego, co znał. To ciągle było tym, czym było, ale pełne euforii zamiast dysforii.
— Jasne, ale jesteś pewna, że nie masz do zaoferowania podpasek? — w nowo dodanej pewności siebie, wypowiedział to już bez skrępowania. Uwierzył, że faktycznie jest w stanie dostać to, po co tu przyszedł i nie być w tym podejrzanym. Dawaj, Yuno, miejmy to wszystko za sobą.
— Co ty masz na myśli i dlaczego ciągle mnie okłamujesz... — szybko zniszczyła iluzję jego butności, musząc przejrzeć, że ciągle coś kręcił. Yuno nie spoczywała jednak na prostych rozwiązaniach i chciała wyciągnąć z niego prawdę. — Amane dostała swój pierwszy okres? Będę musiała pójść z nią porozmawiać. Szkoda, że ty jesteś pierwszym, który się dowiedział, pewnie ją nastraszyłeś.
— Nie chodzi o Amane — gdy o tym pomyślał, to wielka szkoda, bo mogłaby to być idealna bajka do zmyślenia. Nie wpadł na to jednak od razu, więc teraz pozostało trzymanie mu się innych wersji. Których nie miał wymyślonych.
— To o co? Uważasz za zabawne stanie tutaj i próby okłamywania mnie? — założyła ramię na ramię w wręcz obronnej pozie, co trafiło Fuute jak grom z jasnego nieba, zmuszając do kontynuowania swojej wypowiedzi. Nie bardzo lubił sytuacje, gdzie ktokolwiek stawał się defensywny, mimo że sam często taki był.
— Ja... — i znowu urwał, zatrzymał się. Fuuta nie był specjalnie odważny, gdy nie miał gwarancji bezpieczeństwa, gdy rozmawiał z człowiekiem w normalnym świecie, a nie zza ekranu. Być może był jednym z najbardziej zlęknionych ludzi. Zlęknionych by wypaść głupio, zlęknionych by przełamać się w swoim zmieszaniu. Nawet gdy próbował, ciężko było to z siebie wydusić, tracił samemu nałożoną maskę niepowstrzymanego bohatera, którego nic w życiu nie kompromituje.
— Ty co? — przewróciła znów oczami. Yuno miała tendencje do chowania swoich uczuć, by lepiej zadowalać ludzi, by wydawać im się lepszą osobą niż była, ale dla Fuuty nawet nie próbowała, nie był wart jej wysiłku. — Narzekałam na to, jak nudny jest ostatnio Milgram, ale ty nie jesteś zajmującą rozrywką.
— Potrzebuję podpasek dla siebie — wyrzucił w tym samym momencie, szybko żałując, że nie ma już swojej maseczki, która mogłaby zakryć sfrustrowaną twarz. Był bardziej niż zły, ale nie mógł konkretnie rozpoznać, czy była to złość na siebie, czy na nią, czy może na wszystko dookoła.
— Oh — jej spojrzenie przeskanowało go od góry do dołu, a on jeszcze nigdy nie czuł takiej potrzeby zniknięcia, mimo że takie poczucie definiowało każdą jego chwilę w Milgramie. Westchnęła dramatycznie, by zasygnalizować swoje poirytowanie i znów wycofała się spod swojej celi, by wrócić tym razem z paczką, o jaką prosił. Podając mu spojrzała z zmieszaniem politowania i wkurzenia. — Jesteś głupi w tym, że nie powiedziałeś mi od razu.
— Yuno, jestem tak upokorzony i bez tego. Dziękuje, że mi to dałaś i zapomnijmy o wszystkim — zaczął żałować, że to ją poprosił, gdy trzęsącymi się dłońmi wziął od niej pakunek. Może powinien był złożyć anonimową prośbę do Es, cokolwiek innego. Nie powinien był robić z tego takiego wielkiego problemu na pierwszym miejscu. Zaczął się wycofywać, jakby chcąc móc uciec w stronę własnej celi w każdym momencie, gdzie zamknąłby się na trzy spusty i spędził resztę dnia, wyklinając świat.
— Fuuta — spojrzała na niego z jakimś pokrzepieniem, co wydawało się do niej niepodobne. Przez chwilę chyba szukała najlepszych słów, nie traktując go jak równego sobie, a bardziej jak dziecko. — Czy ktoś kiedykolwiek rozmawiał z tobą o tym, jak powinieneś o siebie dbać?
— Nie? Nie wiem, a powinien? — nie miał pojęcia, co próbowała mu przekazać, jaka myśl kryła się za jej słowami. Było to niesamowicie niezręczne, ale chęć do wycofania się i tak zmalała. Obdarzono go interesującym zainteresowaniem, któremu nie potrafił odmówić, zwłaszcza że wszystko wydawało się mniej straszne, Yuno bardziej rozumiejąca.
— Cóż, nie wydaje mi się to normalne, że nie umiesz przyjść i porozmawiać ze mną bez wymyślania wymówek i kłamstw — wzruszyła ramionami, ale chyba już zdążyła założyć swoją maskę zainteresowania drugim człowiekiem. — To nie tak, że wymagam od ludzi szczerości, nie troszczę się o nią, ale chyba lepiej dla ciebie byłoby, gdybyś się tak nie krępował. Mam na myśli, ludzie potrafią sprawić sobie problemy, gdy nie umieją porozmawiać o seksualności, czy ciele. Czy to w powiedzmy, w domu, jak powinna matka...
Fuuta machnął ręką zirytowany, by jej przerwać, nie zdając sobie nawet na początku sprawy, że nawet tą reakcję naprawdę okazał. Yuno zatrzymała się w swoim monologu i nie wyglądała jakby wiedziała, co on miał na myśli. On tak, dlatego to tak paskudnie bolało. Przez chwilę zastanawiał się, czy to jej powiedzieć, ale już chyba zdał sobie sprawę, że z nią przegrywał, że ona była kilka kroków do przodu. Nie miał, co zatajać powodu swojego zachowania. — Nie widziałem mojej, od kiedy byłem dzieckiem.
— Huh, nie wiedziałam... Ja z kolei nie wiem, jak to jest mieć ojca, ale jak zgaduje, w takim razie to on powinien się zająć wyjaśnieniem ci tego wszystkiego — przez chwilę zastanawiała się chyba nad własnymi słowami. Może coś uderzyło w jej osobiste doświadczenia, gdy dokończyła trochę ciszej. — Chociaż gdy o tym myślę, większość z mężczyzn, których znałam, nie byłoby specjalnie dobrymi osobami.
— Tak było i z moim ojcem — zarechotał Fuuta o wiele ostrzej, niż by chciał. Nie był największym fanem swojej rodziny i to wszystko, co o nich uważał. — Rozmowę o tym, musiałby uznać za zbyt... przebudzoną, czy coś. Mężczyźni traktują to jak tabu, czy jakkolwiek to nazwałaś, a już na pewno ci, którzy zatrzymali się umysłem w ubiegłym stuleciu
— W takim razie, jak ty sobie w ogóle radziłeś? — zadała dość specyficzne pytanie Yuno. Chyba nie umiała poradzić sobie z myślą, że ktoś mógł być trochę mniej samoświadomy, mniej wiedzący niż ona.
— Normalnie? Mam starszą siostrę, to nie tak, że nie miałem się do kogo zwrócić. Pokazała mi, gdzie trzyma swoje produkty, gdy dostałem swój pierwszy i... To chyba tyle. Jak nie byłem pewien, czy wszystko ze mną dobrze, albo gdy mnie bolało... Sprawdzałem w intrenecie, czy tak powinno być. Liczyłem, że pozbędę się tego, jak najszybciej po korekcie płci, a testosteron faktycznie likwiduje krwawienie, ale zamiast korekty trafiłem do Milgramu, a Es o hormony przecież nie będę prosił. No i kurwa wróciło — wzruszył ramionami, zdziwiony tym, jak bardzo otworzył się przed Yuno. Cholera, opowiedział jej całą historię życiową. Ufanie jej nie było dobrym pomysłem, ale nie mógł poradzić nic na to, że ufał jej, gdy była taką... fajną osobą.
— Masz odstawione hormony bez konsultowania tego z lekarzem od kilku... Kilkunastu miesięcy — Yuno wydawała się dość przejęta, może nawet przestraszona. Nie nim, nie o niego jako o osobę, ale chyba nie mogła po prostu pozwolić, by ktoś tak beztrosko opowiadał o potencjalnie grożącej jego życiu rzeczy. Poruszył coś w niej chyba, wspominając o swojej siostrze. Cóż, Yuno była bardzo wdzięczna, jeśli chodzi o relację z jej własnym młodszym bratem. — Porozmawiaj o tym z Shidou.
— Chyba ciebie popierdoliło — sam również przeraził się na wizję tego, co miałby zrobić. Najgorsze jest to, że ona miała rację, dlatego desperacko musiał sobie wyjaśnić, czemu nie mógł tego zrobić. — Nawet nie wiesz, jak ciężkie było pozwolenie opatrzeć się Shidou. Jak dysforia mnie zabijała, gdy musiał mi ściągnąć koszulkę i... Jakby oko wiszące na nerwie i brak możliwości ruszenia się bez bólu nie były wystarczającym koszmarem. Wow... Wszyscy krzywicie się, gdy to mówię.
— Ale Shidou nie jest transfobem, prawda? — Yuno zapanowała nad obrzydzeniem, które poczuła, słysząc opis pobicia i skupiła się na kontynuowaniu rozmowy. Nie była to pierwsza okazja, gdy dla dobra wszystkich nie drążyła tematu, miała grubą skórę i zimną krew. — Mam na myśli, pomagam mu ostatnimi czasy, a to nie jest coś, co robiłabym z wyjątkowo złym człowiekiem. Chciałabym, żebyś mi powiedział, gdyby tak było.
— Nie wiem, czy jest transfobem. On jest lekarzem, tak? Nie powinien robić uwag i nie zrobił. Ale od tamtego czasu, boję się porozmawiać z nim, jak człowiek z człowiekiem, więcej niż pacjent — odpowiedział jej, najszczerzej jak umiał. — Wiem, że powinienem być wdzięczny mu i Kazui. Jestem z oczywistych względów, ale to nie tak, że są mi jacyś bliscy.
— Może to nawet lepiej, gdy lekarz nie jest ci bliski? — zasugerowała Yuno i uderzyło go to, że chyba... Nie miał się, jak nie zgodzić. — Chociaż spróbuj z nim pogadać, przecież cię nie ugryzie.
— Pff... — zdusił w sobie śmiech, ale po chwili nie mógł się już dłużej powstrzymać i głośno prychnął chichotem. — Niech będzie, może faktycznie będzie dobrze. Mogę sobie podziękować, że nie jestem tu z nikim blisko, przynajmniej lekarz będzie mnie lepiej leczył.
— Poszukujesz bliskości drugiego człowieka, co? — zdezorientowała go pytaniem, ale uderzyła i w najczulsze punkty. Sama wydawała się równie zamyślona i nie wiedząca, jak u niej jest w tej kwestii. — Jak wiele jesteś w stanie dla tego zrobić? Nie chcę byś mi odpowiadał, ale... Czy jesteś tego świadomy?
Oh. Był świadomy. Doskonale wiedział, do czego był w stanie się posunąć dla swojej definicji bliskości: dla bycia widzianym, dla bycia kimś za kim się podąża, kto zasłuży na aplauz ludzi, których uzna za wartych oklaskiwania go. Byłby każdym idiotą i zrobiłby wszystko, by zrobić na nich wrażenie, spełnić wymagania bliskich sobie. Nawet jeśli z tyłu głowy mógł wiedzieć, że to co robią jest głupie, nie przestałby skupiać się na celu, zaślepiony na wszystko inne pod samemu wymierzoną presją. I może dlatego zawieranie nowych relacji było dla niego takie trudne, trudno było udawać mu, że jest sympatyczniejszą osobą. Zjebanie znowu byłoby niszczące.
W natłoku myśli, nie był w stanie odpowiedzieć, tylko wymamrotał ciche potwierdzenie pod nosem, po którym pokiwał głową, nieprzyzwyczajony do stanu rzeczy, gdy nie wiedziałby, co powiedzieć.
— O jednej rzeczy zapewnię cię z góry. To nie tak, że zależy mi na tobie, jako na osobie, nie bardziej niż na kimkolwiek innym... — zaczęła Yuno, a tak chłodny wstęp wręcz odtrącił Fuutę, który mimo wszystko słuchał, co ona dalej ma do powiedzenia. — Jednak, gdybyś chciał kiedyś pogadać albo potrzebował jakiejś rady, cokolwiek... Uderzaj z tym do mnie. Nie będziesz dla mnie ważny, ale oboje możemy być dla siebie zajmującym towarzystwem. Możemy pogadać o grach, czy coś.
— Ty... — wydusił z siebie niepewnie. Trochę nie wierzył, w jakiej sytuacji został postawiony. Yuno dała mu dokładnie to, czego chciał, okazję do jarania się tymi samymi tematami i zajmowania czasu, bez zbędnych wymagań i zobowiązań, ale to wszystko wydawało się pięknie nierealne. — Nie uważasz, że po wszystkim dzisiaj powinniśmy unikać się na wieki i zatracić w niezręcznej ciszy?
— Bo pożyczyłam ci podpaski? Nie bądź śmieszny. Tak właśnie powinna zrobić każda osoba każdej osobie, która tego potrzebuje — znów z niego kpiła, ale on nawet się o to nie obrażał. Nie miałby o co. — Cholera, naprawdę was dziwi spełnianie najmniejszego minimum, może powinnam zacząć je wyceniać...
— Nie. Jest dobrze. Chętnie skorzystam z twojej propozycji. Milgram to samotne miejsce — coś z tyłu głowy mówiło mu, że i dla niego i dla Yuno, oraz pewnie wielu ludzi tutaj, nie tylko Milgram był samotny, ale bałby się tego powiedzieć na głos. Może jego założenia o niej były błędne. — Jednak możemy uczynić je chociaż bardziej interesującym, co?
— Tak. Kto jak nie my? — zaśmiała się ona pod nosem, ale ten wyuczony uśmiech w końcu zszedł z jej ust. Chyba nie chciała już dłużej wracać do grania, gdy nie miała po co. Fuuta i tak zaraz będzie sobie szedł i nie wydawał się na tyle mądrą osobą, by myślał o tym za dużo. A nawet jeśli, chyba byłoby mu to obojętne i nie przejmowałby się tym tak bardzo. Idealna sytuacja dla nich obu.
Wracając do swojej celi, Fuuta poczuł to pierwsze od dawna uspokojenie. Zamiast tysiąca głosów w swojej głowie i setek obserwujących go oczu, myślał tylko o tym, że będzie mógł pójść do celi obok i zagadać na każdy głupi temat. Że gdy będzie lękał się poprosić o coś Shidou, to będzie miał kogoś, kto wyśmieje jego strachy. Że może zostaną spełnione jego wymagania, co do bliskości drugiego człowieka, a może zaspokoi i u kogoś najmniejsze mininum. Yuno była naprawdę ciekawą współwięźniarką, a dopiero teraz bardziej zdał sobie z tego sprawę, zdecydował się zagadać, zamiast przyglądać jej z boku. A to tylko dlatego, że dostał cholernego okresu.
***
CO WY NAWET CZYTACIE CZEMU CYZTELNIKOW TEGO JEST TAK DUZO NWM IDZCIE POCZYTAC HARUKA SAKURAI FANFIK APSU CZY WY NAPRAWDE UWAZACIE ZA WARTOSCIOWY KONTENT FUUTA MA OKRES A YUNO SIE Z NIEGO SMIEJE SHOT
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top