Dziewczyna z pozytywką.
W dużym mieście naprawdę łatwo się zgubić, a szczególnie wtedy, gdy ciągle, zamiast patrzeć gdzie się idzie - zachwyca się wszystkim dookoła siebie.
W ten właśnie sposób się zgubiłem. Ja. Kim Taehyung. To w sumie nie mój pierwszy (i pewnie nie ostatni) raz, więc, mając już w tym pewne doświadczenie, postanowiłem pozwiedzać obce mi miejsce.
Jedyne co interesowało mnie w tamtym momencie to nie to czy ktoś mnie szuka, czy chłopaki po mnie przyjdą, ale jedna, bardzo ważna rzecz - gdzie by tu znaleźć coś do jedzenia.
Kręciłem się, ciągle zaglądając to tu, to tam, w poszukiwaniu czegoś interesującego do zjedzenia.
Może i powinienem przejmować się tym, że błądzę coraz bardziej, ale co poradzić, jak człowiek jest po prostu głodny i ciągnie go w kierunku miejsca, z którego wydostają się piękne zapachy.
W ten sposób trafiłem do małego baru, gdzie kupiłem sobie coś na wynos - będę jeść i zwiedzać.
W sumie sam nie wiem, w którym momencie, ale znalazłem się w dość interesującej dzielnicy. Pomazane kredą ściany starych budynków, wszechobecny brud oraz coś, co w pewnym sensie mnie ucieszyło, ale w większym stopniu jednak zasmuciło - duża ilość dzieci, wyglądających na zaniedbane, biegających miedzy małymi straganami z jedzeniem nie pierwszej świeżości, starające się zdobyć coś, czym chociaż na chwile będą mogły zaspokoić swój głód.
Ten widok naprawdę chwyta za serce. Te dzieci powinny się bawić, nie martwić czy mają co zjeść, tylko bawić się...
Nie mam pojęcia w jaki sposób się tu znalazły, pewnie ich rodziny nie stać na godne warunki do życia, ale przysięgam, że gdybym mógł, to zabrałbym każde z nich, nie pominąłbym nawet jednego dziecka.
Idąc dalej i starając się powstrzymywać napływające do moich oczu łzy rozglądałam się za czymś co, wbrew negatywnym emocją towarzyszącym mi w tym momencie, będzie przypominać mi to miejsce.
Po kilku chwilach wpadł na mnie mały chłopiec z kruczoczarnymi włosami, tym samym sprawiając, że torebka ze słodyczami wypadła z mojej ręki, co mały oczywiście wykorzystał - szybko garnął szarą papierową torebkę i pobiegł w stronę jakiejś niższej od niego dziewczynki, po chwili częstując ją zawartością.
-Zostaw, tak nie wolno -odruchowo odwróciłem się w stronę dojrzałego, kobiecego głosu.
-Spokojnie, to nic takiego -pojawił się drugi, a ja nie mogłem się powstrzymać, więc ruszyłem w kierunku głosów.
-Mamusiu kupisz mi? -zapytała dziewczynka z długimi, rozpuszczonymi włosami. -Tamta jest bardzo ładna! -krzyknęła wesoło i wskazała palcem małej dłoni na jedną z... Pozytywek?
Kobieta w starej, w niektórych miejscach podartej, czerwonej sukience kucnęła przed swoją córką, zaczynając głaskać ją po głowie.
-Kochanie nie stać nas na nią... -szepnęła smutno, a mnie zabolało serce.
Ten widok był okropny. Matka, która starała się powstrzymać łzy oraz jej córka, która również była bliska płaczu.
-Proszę -po chwili odezwała się brązowowłosa, podając dziewczynce pięknie zdobioną pozytywkę.
-Nie, nie. Nie możemy, nie mamy pieniędzy -starsza kobieta wstała i chciała zabrać dziecku instrument, jednak zatrzymała ją dłoń sprzedawczyni.
-To prezent -uśmiechnęła się lekko. -Zawsze gdy jest mi smutno, to nakręcam którąś z pozytywek i po prostu słucham... -wyznała, po czym zaczęła nakręcać urządzenie.
Podszedłem jeszcze kilka kroków bliżej, aby usłyszeć dźwięki kolorowej pozytywki.
Na początek nie rozpoznałem melodii, jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że dźwięki instrumentu to nic innego jak "Serendipity,,.
Zaskoczony, nieświadomie podszedłem jeszcze bliżej, jednak stanąłem gdy zobaczyłem czerwony ślad na twarzy dziewczyny.
Ktoś ją uderzył? Dziewczynę?
-Dziękuję! -krzyknęła wesoło dziewczynka, a jej mama z wdzięcznością uśmiechnęła się do młodszej dziewczyny, po czym szybko ruszyła za szczęśliwą córką.
-Masz takie jeszcze? -zapytałem, chwytając nadgarstek dziewczyny, która chciała gdzieś odejść.
-N-nie, takiej samej już nie, proszę pana. -powiedziała lekko zaskoczona, patrząc mi prosto w oczy.
-A... Jakie jeszcze Ci zostały? -zapytałem, puszczając ją.
-Każda jest inna -szepnęła na tyle głośno, abym to usłyszał.
Akurat to miejsce w nieznanej mi dzielnicy było ciche i spokojne. Mała, jednak nie ciasna uliczka między dwoma budynkami.
-Mógłbym zobaczyć tamtą? -wskazałem na pozytywkę utrzymaną w zimnych barwach.
Biel i różne odcienie koloru niebieskiego idealnie ze sobą współgrały. Dlaczego wybrałem akurat tą? Proste. Wyglądała jak karuzela dla dzieci, a w dodatku były tam same konie. Jak kupie, to J-Hope zobaczy małe rzeźby swojej rodziny.
-Proszę -powiedziała niższa ode mnie dziewczyna, podając mi wskazaną przeze mnie rzecz.
-Mogę? -zapytałem wskazując na mały, z tego co czułem metalowy klucz do nakręcania instrumentu. Sprzedawczyni kiwnęła głową, a ja nakręciłem piękna pozytywkę.
Pierwsze kilka dźwięków znów nie pozwoliło mi odgadnąć piosenki, jednak przyszedł monet, w którym słowa same zaczęły wydobywać się z moich ust, a słone łzy uciekały z oczu.
-,,But you're my everything, everything, everything. Jebal jom kkeojyeo. Mianhae, saranghae, yongseohae. I need you girl wae honja saranghago honjaseoman ibyeolhae. I need you girl wae dachil geol almyeonseo jakku niga piryohae".*
-Zna to pan? -zapytała, delikatnie przekrzywiając głowę w bok, utkwiwszy spojrzenie swoich zielonych tęczówek w trzymanym przeze mnie przedmiocie.
-Tak, nie wiesz jak dobrze... -zaśmiałem się cicho, zdając sobie sprawę z faktu, że dziewczyna w ogóle mnie nie poznała.
Dobra Tae, a teraz na spokojnie... Wykorzystaj sytuacje. W tamtym momencie po mojej głowie plątało się wiele różnych myśli, ale oczywiści ja, jak to ja, musiałem wybrać tą głupią, albo... Odstającą od zachowań innych, tak lepiej.
-Ktoś Cię uderzył? -wypaliłem, kładąc pozytywkę na ledwo stojącym drewnianym stoliku, następnie wskazując na ślad na policzku niższej.
Widać, że pytanie ją zaskoczyło, ale nie ją jedną. Sam siebie zaskoczyłem.
-Ach... To nic takiego -odwróciła wzrok, zaczynając drapać się po karku. -Sprzeczka z rodzicami... To wszytko -wyznała.
W tamtym momencie coś mnie tknęło. Nie wiem co, nie wiem dla czego. Po prostu zrzuciłem czarny plecak, który trzymał się tylko na moim prawym ramieniu, okrytym musztardowym kartagianem i mocno przytuliłem brązowowłosą, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Pachniała jak jakiś kwiat, ale za nic nie mogłem skojarzyć zapachu z nazwą ów rośliny.
Biedna nie wiedziała co ma zrobić, a ja nie miałem zamiaru wypuszczać jej z ramion do momentu, aż nie przypomnę sobie zapachu kwiatu, który od niej poczułem.
-Taehyung! -szykują się kłopoty.
Szybko puściłem zielonooka nieznajomą. Chwyciłem w dłoń pozytywkę, a w jej miejsce położyłem należytą (moim zdaniem, ponieważ oczywiście nie spytałem o cenę) sumę pieniędzy i szybko ruszyłem w stronę wołającego mnie lidera.
Będzie pogadanka, jestem tego pewny.
***
Dosłownie padam na twarz. Rozumiem, że można z kimś porozmawiać, opieprzyć go i w ogóle, za to, że się zgubił i to już szósty raz, jak to wynika z obliczeń Namjoona. Osobiście pamiętam tylko dwa razy - pierwszy i dzisiejszy.
-Jakie kwiatki pachnę? -zapytałem siedzącego na krawędzi łóżka Hobiego, samemu leżąc na końcu materaca i opierając nogi na ścianie za oparciem - tym razem to my jesteśmy razem w pokoju.
-Chyba każde -odpowiedział, dalej skacząc po kanałach.
-Ale chodzi mi o taki... Inny, ładny zapach -westchnąłem.
-Nie wiem... Róże, fiołki, tulipany? -spojrzał na mnie, uprzednio odchylając głowę mocno do tyłu.
-Niee... To nie to -odpowiedziałem, obracając się na brzuch. -Pachniały... Takim przyjemnym zapachem.
-Dużo kwiatów tak pachnie -zaśmiał się, kładąc obok mnie. -Jakieś dokładniejsze wskazówki? W ogóle... Co Cię teraz na kwiatki wzięło? -zapytał poprawiając włosy.
-Tak jakoś... -skłamałem przenosząc wzrok na pozytywkę.
Wspomniałem, że J-hope uderzył mnie w ramię, bo powiedziałem, że to pozytywka z jego przodkami? Nie? W takim razie tak właśnie było.
-Nie wiem, może... Ten kwiatek musi być ładny, bo ładna dziewczyna właśnie tak pachniała - powiedziałem bez zastanowienia się nad tym co mówię.
Niestety Hoseok doskonale usłyszał moją wypowiedź, przez co sekundę później leżałem na plecach ze starszym chłopakiem na swoim brzuchu.
-Cóż to za dziewczyna?! -krzyknął podekscytowany, dźgając mnie w lekko zaróżowione policzki.
-Nie dość, że stary to jeszcze głuchy - starałem się wybrnąć.
-Po pierwsze to starszy, a nie stary -dźgnął mnie mocniej. -A po drugie: nawet nie mogę być głuchy -zaśmiał się, pokazując swoje idealne, białe zęby.
Westchnąłem widząc, że już nie ma szans, żeby chłopak mi odpuścił.
-Taka jedna -kreatywnie Tae, kreatywnie.
-Jaka?
-Zwykła... Chociaż nie. Raczej niezwykła -uśmiechnąłem się na wspomnienie uroczej dziewczyny z pozytywką w dłoniach.
-Uuu! Ktoś się tu zakochał! -krzyknął raper, a po chwili zaczął mnie łaskotać.
W swego rodzaju zabawie przerwał nam Jimin, który postanowił nas odwiedzić. Widać było po nim, że miał zamiar zrobić albo:
a) przyjść na chwilę, kilka minut przed senem, aby porozmawiać i wrócić do swojego pokoju
lub
b) zostać u nas na noc.
Niedobrze... Jeśli wybierze drugą opcje to nie dość, że Hobi powie mu o ładnie pachnącej dziewczynie, a ten pewnie sam zacznie zdawać mi pełno pytań, to jeszcze Yoongi się zdenerwuje. Czemu? Odpowiedź wolę zostawić dla siebie, a co Wy pomyślicie, to chyba nawet wole nie wiedzieć, bo jeszcze się wygadam. Wtedy to będą kłopoty.
No ale wracając do aktualnej sytuacji. Co mógł pomyśleć Jimin widząc mnie i Nadzieję na łóżku, w dodatku Hobiego siedzącego okrakiem na mojej miednicy, który jedną dłonią trzyma nadgarstki nad moją głową, bym ja nie mógł go łaskotać, plus drugą jego dłonią pod moją czerwoną koszulką.
-Ja... Przepraszam, że przeszkadzam -zarumienił się.
-Spoko, tylko się bawimy -wypaliłem, nie zdając sobie sprawy z tego, jak mogło to zabrzmieć.
-Tylko go łaskotałem! -krzyknął Jung szybko zabierając obie dłonie z mojego ciała, siebie również raczył ze mnie zabrać. -Co jest? -zapytał podchodząc do niższego blondyna.
-Przyszedłem porozmawiać. Mogę? -zapytał.
-Zapraszamy -poklepałem miejsce obok siebie.
Najstarszy z naszej trójki usiadł na krześle, kładąc swoje stopy na materacu łóżka, a ja i blondyn z rozdartym przez kolczyk uchem usiedliśmy bliżej ściany.
-Boli? -zapytałem, łapiąc za ów część ciała.
-Już nie -zaśmiał się.
-Jak Tyś to zrobił? -zapytałem.
-Sam chciałbym wiedzieć -przyznał, kładąc się na łóżko.
-Wiesz co, Jimin? -odezwał się ciemnooki. -Tae się zakochał! -krzyknął, a ja zaczerwieniłem się, sam nie wiedząc czemu.
-W kim?! -gwałtownie usiadł.
-W dziewczynie, co ładnie pachnie -oboje wybuchli śmiechem.
-I sprzedaje pozytywki -dodałem.
-Czekaj... -Hobi wstał. -Masz to do niej? -zapytał, zabierając pozytywkę z blatu hotelowego stolika.
-No tak -przyznałem, patrząc na niego. -A co?
-Musiała zrobić to w takim razie sama... Ale jak? -zapytał bardziej sam siebie.
-Masz może jej zdjęcie? -odezwał się blondyn.
-Nie.
-To wpisz to w Google -Nadzieja podszedł do mnie i pokazał kilka liter wyrzeźbionych na podstawie instrumentu.
-Już -poszedłem po plecak do przedpokoju, ale nie było go tam. Dziwne. -Wiedzieliście mój plecak? -zapytałem, a ci spojrzeli na mnie dziwnie. -No co?
-Przyszedłeś bez niego -westchną J-hope. -Może zostawiłeś u Namjoona w pokoju?
-W aucie chyba też go nie miałem -przyznałem sam sobie. -No tak! Zdjąłem go, jak przytulałem tą dziewczynę! -krzyknąłem i zaśmiałem się cicho.
-Co zrobiłeś?! -zdziwili się obydwaj.
-Nic, nic -uśmiechnąłem się. -Dobranoc! -krzyknąłem wesoło, kładąc się na swoim łóżku.
Przed snem do mojej głowy wpadł pewien pomysł, jednak przypomniawszy sobie rozmowę z liderem zespołu zrezygnowałem z niego. Jeszcze znowu się zgubie i będzie kiepsko. Znowu.
***
Nigdy, ale to przenigdy, nie polubię wstawania rano.
Po co wstawać o godzinie szóstej, kiedy nasz koncert zaczyna się dopiero o dziewiętnastej? W sumie... Tylko wydaje się, że to duży odstęp czasu, jednak mija naprawdę szybko, czasem aż za szybko. Niestety, ale tak jest, a my nic na to nie poradzimy. Musimy być silni, a czasem bywa tak, że ledwo co trzymamy się na nogach, ale tak jak już wspomniałem - musimy być silni lub przynajmniej takich udawać. Dla naszych ARMY, wiele im zawdzięczamy.
-Wychodź już, też muszę do łazienki -poskarżyłem się Hoseokowi przez zamknięte drzwi, prowadzące do łazienki. -Siedzisz tam już godzinę, a ja zaraz nie wytrzymam -marudziłem, starając się tym pospieszyć chłopaka.
Wyszedł.
Po jakiś dwudziestu minutach od momentu, kiedy oznajmiłem mu, że mój pęcherz jest już pełny i z ledwością się powstrzymuję.
Sam wyszedłem z łazienki po dobrej godzinie, co oczywiście Hobi musiał mi wypominać przez całą drogę na stołówkę.
-Dzień dobry -przywitał się Jimin, widząc jedną z pracownic.
-Dzień dobry -odpowiedziała, a ja stanąłem na środku stołówki, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłem za oknem.
Jak totalny idiota puściłem, na szczęście pusty jeszcze, biały talerz, który jeszcze chwilę temu trzymałem w dłoniach. Ku zdziwieniu przyjaciół szybko wybiegłem z pomieszczenia, zamierzając znaleźć dojście do boiska do siatkówki.
Nie, nie chodzi o to, że nagle naszła mnie chęć na grę. ONA tam była. To musiała być ona.
-Hej, TY! -zawołałem, będąc już blisko siatki, jednak dziewczyna właśnie wtedy zaczęła się oddalać. -Stój! -krzyknąłem, chyba odrobinę za mocno łapiąc ją za nadgarstek, ponieważ obróciła się w moją stronę z grymasem bólu na twarzy.
To nie ona...
-Przepraszam... P-pomyliłem Cię z kimś -szepnąłem zrezygnowany, odwracając się i szybko wbiegłem do budynku, w myślach karcąc się za swoje zachowanie.
Nie chciałem wracać na śniadanie, bo wiedziałem, że zaczną się pytania o to co się stało, a teraz to było mi najmniej do szczęścia potrzebne.
W ten właśnie sposób znalazłem się pod białymi drzwiami prowadzącymi po pokoju mojego i Hoseoka, opierając się o nie plecami. Cisza rozchodząca się po hotelowym korytarzu była dla mnie dobijająca, jednak zapewne bardziej bolałoby mnie gdybym w tym momencie słuchał dźwięku pozytywki. Zamknąłem powieki, przyciągnąłem kolana pod szyję, ręce położyłem na nich, a głowę schowałem między nimi. Nie wiem jak długo siedziałem przed wejściem do pokoju, naprawdę nie wiem. Tak samo jak nie orientuje się czy chłopaki znów mnie szukają, czy postanowili w spokoju zjeść, a dopiero po tym mnie poszukać.
-Wyjdź z mojej głowy, albo Cię kopnę -szepnąłem, mocno zaciskając powieki.
-Przepraszam... Czy coś się Panu stało? -ten głos.
Szybko podniosłem głowę do góry, a widok który zobaczyłem wprawił mnie w niemałe zdziwienie.
Te same włosy, ten sam nos, te same oczy. To naprawdę ona czy ja już wariuję?
-Zniknij! -krzyknąłem chowając twarz w dłoniach. -Wiem, że Cię tu nie ma! To tylko moja wyobraźnia! -krzyczałem przekonany, że już zacząłem wariować.
Bo przecież co ona mogłaby tu robić? To niemożliwe.
-Proszę Pana, na pewno wszystko w porządku? -położyła dłoń na moim ramieniu, a ja gwałtownie wstałem.
Spojrzałem na nią jeszcze raz. To nie była ona... Znowu.
Jak mogłem pomylić ją z jakąś inną dziewczyną? Czemu ona ciągle siedzi mi w głowie?!
Bez słowa odepchnąłem od siebie pracownicę hotelu i szybko zbiegłem po schodach do wyjścia. Albo ją znajdę, albo zwariuję.
-To irytujące -przyznałem sam sobie, biegnąc przez niezbyt znane mi miasto.
Jak znaleźć miejsce, gdzie trafiło się przez przypadek?
Bardzo chciałbym wiedzieć.
Po dość długim kręceniu się bez sensu postanowiłem, że pójdę za tym co przyciąga moja uwagę. Może znowu się zgubie i trafię w to samo miejsce?
***
-Mam dość... -westchnąłem, zsiadając na zimnym betonie, zaczynając z uwagą oglądać swoje obuwie.
Jak głupim trzeba być lub pod jakim silnym impulsem trzeba działać, żeby w dość chłodny dzień wybiec na dwór w kapciach?
-O, to Ty -to było do mnie? -Zostawiłeś to ostatnio -zaciekawiony uniosłem wzrok.
-To Ty! -krzyknąłem, ponownie tego dnia, gwałtownie wstając z niemi.
-Proszę, to Twoje -podała mi czarny plecak, a ja zamiast go przyjąć wytrąciłem go z ręki brunetki, na co ta spojrzała na mnie zdziwiona.
-Czemu mi to robisz?! -krzyknąłem na nią, łapiąc ją za ramiona.
-O-o czym Ty mówisz?! -odkrzyknęła starając się wyrwać.
No właśnie - o czym?
To nie jest jej wina, że zachowuje się jak zakochany nastolatek, w dodatku nastolatek z problemami psychicznymi.
-Ciągle o Tobie myślę -przyznałem puściwszy ją następnie osunąwszy się po ścianie za mną.
Brak reakcji z jej strony był dla mnie jednoznaczny z tym, że dziewczyna sądzi, iż zwariowałem. Sam też zaczynam tak uważać.
-Taehyung... -szepnęła, a ja nie mogłem uwierzyć.
-M-mówiłem Ci jak mam na imię? -zapytałem, sam już nie wiedząc co się dzieje.
-Twój kolega tak Cię wołał -przyznała, zakładając MOJE włosy za ucho.
-N-no tak -wyznałem, patrząc w jej oczy. -Chyba mnie za to zabijesz -powiedziałem i zrobiłem to czego dziewczyna nie mogła się spodziewać - pocałowałem ją.
Jej usta były delikatnie. Były takie przyjemne...
Zdziwiłem się gdy oddała pocałunek, ale pamiętam, że to dodało mi otuchy. Pomogło zrozumieć czemu wszędzie ją widziałem.
Potrzebowałem tego. Tego ciepła innych ust na swoich, tej dłoni wplecionej w moje włosy.
Potrzebowałem tych ciepłych słów, które potem wymieniliśmy, tych kolejnych delikatnych i skromnych pocałunków, którymi siebie obdarowywaliśmy.
Żałuję, że teraz nie wiem gdzie jest. Chciałbym móc znowu ją spotkać i zapytać o jej imię.
Znowu zobaczyć jej piękny uśmiech.
Znowu poczuć jej dłoń na swojej głowie.
Ponownie skosztować jej ust.
-TaeTae gotowy? -zapytał Jimin, lekko się uśmiechając.
-Tak -również posłałem mu uśmiech.
Ustawiłem się przed wejściem na scenę, czekając na swoją kolej. Kilka sekund przed wejściem spojrzałem na pozytywkę, która towarzyszy mi od ponad roku.
Uśmiechnąłem się.
Zaraz po tym wszedłem na scenę zaczynając śpiewać swoją część Spring Day.
*BTS - I need you
{}{}{}{}{}{}
Mam nadzieję, że nie jest tak źle.
Ktoś jeszcze tak bardzo cieszy się tym, że BTS wygrało w kategorii "Artist Of The Year"? ♥
Jak tu nie być z nich dumnym :') ♥
Pozdrawiam
Natsuki ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top