3. Jego spojrzenie.

Mieszkam w Seulu 2 dni, a już zdążyłam poznać dużo miłych osób. W kraju, w którym się wychowałam, raczej byłby z tym mały problem, ponieważ niektórzy lubią mieć nad czymś władzę, a tu tak nie jest. Codziennie wieczorem Hyolyn uczy mnie koreańskiego, a że dobrze łapię języki, to podejrzewam, że gdyby teraz jakiś koreańczyk do mnie zagadał, na pewno nie byłabym zakłopotana i nie robiłabym sobie nadziei, że umie angielski, gdyż można było powiedzieć, że podstawę już mniej więcej znałam.

Wczorajsze popołudnie spędziłyśmy na zakupach, chodziłyśmy po różnych sklepach z dobre 3 godziny. Później doszłyśmy do wniosku, że po tylu godzinach łażenia po galeriach, zrobiłyśmy się głodne. Udałyśmy się do pobliskiej restauracji. Z tymi siatkami trochę nam to zajęło. Po 30 minutach czekania, mogłyśmy w końcu zjeść. Oczywiście nie obeszło się bez lekkiego pobrudzenia.

***

Poranek nie zapowiadał się zbyt ciekawie, chmury, deszcz. No pięknie. Wstałam z łóżka i chcąc, czy nie chcąc, musiałam zejść na dół, chociaż z drugiej strony miałam ochotę przespać cały dzień. Niestety, tak działa na mnie pogoda.

- Hej, śpiochu. - Hyolyn uśmiechnęła się, gdy tylko mnie zobaczyła. Leżała na kanapie, klikając cały czas ten sam przycisk do telewizora. Jak podejrzewam, nic ciekawego nie było.

W końcu odłożyła dany przedmiot.

- Dzisiaj przychodzi mój kuzyn z jego przystojnym kolegą z zespołu. Nie mogę się doczekać, gdy znowu go zobaczę no i tego głupiego Jina, który potrafi czasami mi wyjeść całą lodówkę, ale i tak jest chudy. - Na te słowa się zaśmiałam. Dziewczyna, czasami wie, jak mnie rozbawić.

Udałam się do łazienki, w celu wzięcia szybkiego prysznicu. Kiedy już się ubrałam i ogarnęłam, poszłam do Hyolyn. Byłam ciekawa co robi.

Dziewczyny nie było w salonie, więc sprawdziłam kuchnię. Zastałam tam Hyolyn, jak szprzątała pomieszczenie.

- Co robisz?

- Sprzątam na tą kolację. - Odparła.

Byłam lekko zdziwiona, bo przecież to trochę dziwne, aby wszystko dokładnie czyścić na zwykłą kolację z rodziną i znajomymi, chyba że to chodziło o Taehyunga.

Nie wiedziałam czemu, ale nagle przypomniał mi się Jin i momentalnie moje kąciki ust powędrowały lekko w górę. W prawdzie mówiąc, cieszyłam się, iż znowu go zobaczę.

- Co taka zamyślona jesteś, że aż się uśmiechasz? - Nagle Hyolyn postanowiła znienić temat. Nie wiedziałam, czy z nią o tym pogadać, czy lepiej nie, ale jak zwykle wolałam zostawić to dla siebie.

- A nic. Nieważne, coś mi się przypomniało. - Starałam się, aby to brzmiało jak najbardziej wiarygodnie i chyba mi się nawet udało, gdyż współlokatorka nie kontynuowała dalej tego tematu. Jak dobrze.

Następnie dziewczyna spytała się mnie, czy mogłabym udać się do najbliższego sklepu w celu zrobienia zakupów. Zgodziłam się, pomyślałam, że spacer do sklepu mnie nie zbawi.

Hyolyn podarowała mi listę zakupów i pieniądze, czułam się trochę, jak córka, która musi iść na zakupy, bo mama nie ma czasu.

Zakładając słuchawki, wyszłam z domu, a następnie ruszyłam w stronę centrum miasta. Ze słuchawek zaczęła grać muzyka. W pewnym momencie zabardzo wsłuchałam się w tekst i niechcący weszłam w jakiegoś chłopaka.

- Och, przepraszam. - Powiedziałam lekko zawstydzona.

- Nic się nie stało... Ji-hyun?. - Kiedy tylko usłyszałam, jak ten ktoś wypowiada moje imię, podniosłam głowę, aby bardziej się przyjrzeć. Już po chwili ogarnęłam do kogo należy ten uroczy uśmiech. Jin.

- Jin... emm. Co tutaj robisz? - Spytałam lekko zdziwiona jego obecnością na tej ulicy.

- Chciałem odwiedzić Hyo-jung wcześniej. - Rzekł, poprawiając swoje włosy.

- A gdzie jest V? - Podejrzewałam, że Hyolyn się w nim podkochiwała, lecz nie chciała się przyznać. Często o nim mówiła, po czym dodawała, że jest bardzo przystojny. Było to po niej widać, więc dlatego byłam ciekawa, czemu nie ma go tutaj z Jinem.

- Przyjdzie później. - I znowu się uśmiechnął, o dziwo przeszły mnie przyjemne dreszcze. Jin wydawał się być bardzo sympatyczny. Widzę go już po raz drugi, a mam ochotę patrzyć się cały czas w jego piękne, ciemnie oczy... chwila. Co jest nie tak? - A Ty gdzie się wybierasz? - Przerwał moje myśli.

- Do sklepu.

- Poszedł bym z Tobą, ale zaraz by wszyscy trąbili, że jesteśmy razem i by zrobiło się nieciekawie.

Stałam przed nim, nie wiedząc co odpowiedzieć, więc tylko się uśmiechnęłam. Na te słowa zrobiło mi się tak jakoś dziwnie... ciepło?

Porozmawiałam z nim jeszcze przez kilka minut, a potem się z nim pożegnałam. Chłopak zarzucił na głowę kaptur i zacząć podążać w stronę mojego i jego kuzynki domu. Po chwili zdałam sobie sprawę, iż cały czas się na niego patrzę, więc ruszyłam w stronę sklepu.

Szłam dalej, myśląc nad tym wszystkim, co przed chwilą miało miejsce, a w szczególności moje dziwne zachowanie do jego osoby, ogólnie nie miewałam problemów z dobrymi relacjami, jeżeli chodzi o chłopaków, ale on był inny, wydawał się inny.

Weszłam do pobliskiego sklepu i wyciągnęłam z kieszeni moich spodni karteczkę z listą zakupów. Chodziłam po sklepie, szukając produktów, ale myślami byłam gdzieindziej. Zastanawiało mnie, dlaczego cały czas tak o tym myślę.

***

Zaczynało się ściemniać. Hyolyn szykowała coś w kuchni. Dziewczyna powiedziała mi, że jej kuzyn przyszedł tylko na chwilę, bo miał ważną sprawę do omówiebia, nie chciałam w to wnikać, chociaż byłam ciekawa o co chodziło.

- U Was to taka tradycja? - Zapytałam, stojąc przy wejściu do kuchni.

- Tak, tak się wychowaliśmy, nasza rodzina cały czas zapraszała nas na różne kolacje i jakoś tak wyszło. - Odparła, kładąc kurczaka na stół. Stół był naszykowany na cztery osoby, wszystko wyglądało tak, jakby włożone w to było mnóstwo pracy i przede wszystkim chęci, co było prawdą.

Pomyślałam, że fajnie by było się przebrać w coś bardziej normalnego, a nie paradować w dresie po domu, gdy zaraz mają przyjść goście.

Po godzinie czekania, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Kim poszła otworzyć, a ja czekałam w salonie, byłam lekko zdenerwowana, gdyż do takich kolacji nie byłam przyzwyczajona.

Gdy weszli do środka, zamurowało mnie.

________

Mamy 3 rozdział, miśki. Jak się Wam podoba? ^^
Do następnego! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top