szafa ▪ keith
Keith balansował na granicy snu i przebudzenia.
Lance utrzymywał go w przytomności, krzątając się nieznośnie, aż brunet posyłał mu zirytowane spojrzenia spod powiek.
Miał fuknąć: uspokój się, ale zamiast tego ziewnął przeciągle. A zaraz Lance palnął:
- Powieszę moją bluzę w szafie, dobra?
Do Kogane dopiero po chwili dotarło znaczenie tych słów, przez co ożywił się błyskawicznie na tyle, by utkwić w Latynosie uważne wejrzenie.
Przez chwilę chciał zaprotestować, sam nie wiedząc czemu. Jakby bał się dopuszczać Lance'a do siebie, do swoich rzeczy, do czegokolwiek związanego ze sobą.
Koszmary o porzuceniu nie były mu obce. Odejśce Lance'a McClaina nie było wyjątkiem dla niepokoju. W gorszych chwilach zgoła antycypował - wydawało się to pewne, tylko kwestią czasu...
Keith Kogane bowiem był zraniony, a może nawet złamany. I pobliźniony sekretami. Lance zaś o tylu rzeczach nie wiedział. Może jeśli się dowie...
Mam więcej trupów w szafie niż większość ludzi. A ty bez obaw wieszasz w niej ubrania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top