2. Będzie Chilton
Następnego dnia poszłyśmy z mamą do Van Gerbigów. Mama by odwiedzić swoją przyjaciółkę, Lane, a ja żeby odwiedzić swoją przyjaciółkę, Grace. Grace była córką Lane, i młodszą siostrą swoich braci bliźniaków; Steva i Kwana. Jej bracia studiowali już na Harvardzie, ale na wakacje przyjechali do Stars Hollow. Znałyśmy się od urodzenia. Niedługo po tym jak moja mama dowiedziała się o swojej ciąży, o swojej dowiedziała się też Lane.
Łączyło je też to, że obie nie były zaplanowane. Tyle że Grace miała znanego tatę, a ja nie. Nie będę się nad tym użalać, stało się, i już. Mama nigdy mi o nim nie opowiadała. Domyślam się, że kiedy dowiedziała się o ciąży, nie byli już w związku. Jeśli kiedykolwiek byli... W każdym bądź razie minęło już piętnaście lat, a ja wciąż nic o moim tacie nie wiedziałam. W sumie nie mogłam o to obwiniać mamy, bo nawet nie miałam pewności, czy ona wie. Wróćmy jednak do teraźniejszości. Kiedy weszłyśmy do domu naszych znajomych czekała już na mnie Grace, która od razu pociągnęła mnie do swojego pokoju. Gdy do niego weszłyśmy tradycyjnie od razu rozsiadłam się na jej łóżku, a ona tradycyjnie wyjęła z szafki nasze ulubione słodycze czyli jelly bellsy i M&Ms i rzuciła je na łóżko, na które zaraz po tym sama się wgramoliła. Byłyśmy już gotowe do plotek, i długiej rozmowy o wszystkim.
Jednym słowem byłyśmy najlepszymi kumpelami od zawsze. Po czterech godzinach rozmów, newsów, śmiechów, i ogólnie wszystkiego co można robić z najlepszą przyjaciółką całą ekipą udaliśmy się na zebranie Stars Hollow. Taylor próbował namówić mieszkańców do zbudowania wieżowca, w samym środku miasteczka, ale nikt (oprócz Kirka) się na to nie zgodził, więc zebranie skończyło się dość szybko, a zawiedziony Taylor wyszedł pierwszy mrucząc pod nosem: ,,Nie dadzą człowiekowi dać troszkę nowoczesności...".
⋆>━━━━━━━━━━━━━﹤⋆
Zbliżała się pora kolacji. Babcia podjechała po nas swoim starym Jeepem, by nas ze sobą zabrać. Gdy podjechałyśmy pod Zamek z Piasku*, mruknęła coś, że jeszcze nie jest za późno, żeby zawrócić, ale wtedy mama posłała jej takie spojrzenie, że babcia uniosła ręce do góry i powiedziała:
-Dobrze, już dobrze. W gruncie rzeczy Emily to bardzo miła osoba. Ale nie zdziwiłabym się gdyby w piwnicy trzymała...
-Mamo.
-Tak, panie władzo?
-Choćmy.
W końcu we trójkę wysiadłyśmy z auta i poszłyśmy w stronę drzwi. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem. Po chwili odtworzyła nam Annie, pomocnica prababci. Emily Gilmore miała na tyle siły aby nadal głośno mówić o swoich przekonaniach, oraz żeby zawsze stawiać na swoim, jednak czasem trudno było jej się poruszać, i dla tego potrzebny był jej taki ktoś, jak Annie która była zawsze w gotowości aby w czymś swojej pani pomóc. Weszłyśmy do domu. Babcia siedziała w fotelu i patrzyła na morze. Gdy nas zauważyła uśmiechnęła się, powoli wstała a potem już w szybszym tępie do nas podeszła.
-Rory, Lorelai, Lori, Witajcie!
-Dzień dobry babciu, jak się dziś czujesz? - zapytała mama.
-Bardzo dobrze, dziękuję.
-Witaj mamo - powiedziała babcia Lorelai.
-Cześć - przywitałam się.
-Witaj Lorelai, cześć Lori! Proszę, Siadajcie.
Prababcia wyraźnie się ożywiła. Po krótkich pogawędkach na kanapie przeszłyśmy do stołu, na który Annie podała nam kolacje. Kiedy zaczęłyśmy jeść babcia zaczęła rozmowę:
-Co u Luka? Lorelai?
Babcia ze zdziwienia się lekko zakrztusiła.
-Yhm, Bardzo dobrze.
-Aha, to dobrze. Nadal prowadzi swój bar?
-Tak.
-Rozumiem, A Ro...
-Przesłuchanie się zaczyna - skomentowała cicho babcia.
-Lorelai, mówiłaś coś?
-Nie.
-Oczywiście. A co u ciebie, Rory? Nadal nie masz drugiej połówki?
Tym razem mama się zakrztusiła.
-Słucham? Yy nie, nie mam.
-Aha. A jak tam w pracy?
-Mnie to już o to nie zapytasz - dało się słyszeć mruknięcie z miejsca babci.
-W takim razie, Lorelai, jak powodzi się w pracy?
-Dobrze. Miło, że pytasz.
-A u ciebie, Rory?
-Um, dobrze.
-No to bardzo dobrze, a teraz pytanie które przyznam że mnie najbardziej ciekawi, do Lori, a mianowicie; do jakiego liceum chcesz iść?
Otworzyłam usta by coś powiedzieć ale dotarło do mnie że nie mam odpowiedzi. To znaczy niby miałam, ale...
-Szczerze mówiąc, nie wiem - powiedziałam wreszcie.
-Ach, szkoda. Ale może - Emily zawiesiła na krótką chwile głos - Do Chilton? twoja mama tam chodziła.
-Mówiłam - powiedziała już tym razem wystarczająco głośno babcia.
-Co? Lorelai, mam pełne prawo być ciekawą do jakiego liceum pójdzie moja prawnuczka. A co, ciebie to nie ciekawi?
-Ciekawi.
-No właśnie więc mogę, jak i ty możesz, oraz Rory może jej coś zaproponować.
-No już dobrze - poddała się babcia.
-Myślę - odezwała się mama - Że Chilton pod względem edukacyjnym jest naprawdę dobrym liceum.
Na chwilę zapadła cisza.
-Zgadzam się z tobą, Rory - oznajmiła prababcia - Jak sądzę wszystkie chcemy aby Lori dostała jak największe wykształcenie jakie jest możliwe. Prawda, Lorelai?
-No tak.
Szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam. Prawda, słyszałam o Chilton wielokrotnie, ba, nawet szczerze mówiąc, rozważałam tą opcje, propozycja chodzenia do tego liceum nawet przypadała mi do gustu, lecz jedna kwestia mi tu zawadzała. Pewnie każdy teraz pomyśli: No tak, rozłąka z przyjaciółką jest ciężka. Ale to nie to ciążyło mi na sumieniu. Pewnie gdyby było inaczej, byłoby to właśnie to, ale już od dawna z Grace ustaliłyśmy, że każdą z nas pociąga coś innego, i że nie pójdziemy do tej samej szkoły średniej. Nic nam też nie miało przeszkodzić w codziennych spotkaniach. Zostawała jedna kwestia. Pieniądze*.
-Lori? - zwróciła się do mnie mama - Co ty o tym sądzisz?
-Te liceum robi na mnie naprawdę duże wrażenie, ale... Wiem jaki jest to wydatek i... - urwałam, bo ujrzałam zatroskaną twarz mojej mamy.
Na chwile zapadła cisza. Po chwili przerwała ją mama:
-Masz racje, Lori. Rzeczywiście nie pomyślałam o tym... Ale mogę wziąć nad godziny, i zapewniam cię że to może...
-O nie, moja droga - przerwała jej stanowczym tonem prababcia - Nie będziesz mi tu brać nad godzin i się męczyć za innych, a ty Lori, nie będziesz rezygnować z tak dobrej szkoły, która da ci tyle nowych możliwości.
-Ale...
-Ja na to nie pozwolę, i już. Razem z Lorelai dołożymy się do funduszy.
-Nie możecie. To po prostu nie wypada...
-Tak, Rory - przerwała mamie babcia Lorelai - Twoja Babcia ma rację. Chce żebyś wreszcie odpoczęła, i chce żeby Lory miała jak największe możliwości.
Spojrzałam na mamę. Miała łzy w oczach, ale pokiwała głową.
-Dobrze... Lori?
Pokiwałam głową, i posłałam jej uśmiech; nie chciałam, żeby z mojego powodu była smutna.
-No to w takim razie - odezwała się Emily po chwili ciszy - Czy mogę spełnić ten zaszczyt i zapisać moją prawnuczkę do szkoły średniej, którą właśnie wybrała?
Mama kiwnęła głową, więc prababcia wyraźnie uradowana wyszła z pomieszczenia. Została nasza trójka. Spojrzałyśmy na siebie.
-Chodźcie tu - szepnęła babcia Lorelai.
Razem z mamą poszłyśmy do babci i wszystkie się objęłyśmy.
-To co? - odezwała się babcia kiedy wszystkie trwałyśmy w uścisku - Jutro wybieracie się na wielkie zakupy.
-Oj, zdecydowanie tak - potwierdziła mama.
Przez chwile stałyśmy tak ściskając się nawzajem, a kiedy się od siebie odsunęłyśmy babcia dodała:
-No, mówiłam że się dowiemy. Będzie Chilton.
*zamek z piasku - nazwa domu(znajdującego się nad morzem) prababci Lori, Emily - nie mojego autorstwa; była o tym wzmianka w Roku z Życia.
*podobieństwo do sytuacji nastoletniej Rory i Lorelai w serialu jest przypadkowe. (brałam tu pod uwagę to, iż sytuacja pieniężna Rory w Roku z życia, nie była kolorowa;))
no witam witam!
no więc mamy kolejny rozdział! w sumie to nie wiem sama, czy oceniać go na długi, czy krótki, może wy go określicie. w każdym razie jak wam się podobał?
mam nadzieje, że był znośny hahah
a, i jeszcze tylko: podobają wam się te przypisy? stwierdziłam, że będę je czasem dodawać na koniec rozdziałów, bo wiem, że niektórzy tu zebrani, nie oglądali serialu, a jako że chce, aby jak najwięcej z was mogło przeczytać (i wiedzieć o co chodzi) tą książkę, postanowiłam
je tu dodać:) no i czasem będę tłumaczyć się z podobieństwa hahah
oj, rozpisałam się... no nic, miłego dnia! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top